Psychologia
Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.
Mam 22 lata, od niedawna jestem zaręczona. I od tego niedawna zaczęłam zupełnie inaczej postrzegać mojego narzeczonego - przyglądam się mu pod kątem "przyszłego życia". I mówię mu o wszystkim a on jest idealny i za każdym razem niweluje to o czym mówiłam. Niestety ma trudny charakter i wszyscy to widzą, ale dla mnie już wiele zmienił - boję się też, że po kilku latach nie będzie już tak zakochany i nie będzie się aż tak starał. Mam wątpliwości. Czy to ten, czy go kocham na całe życie, czy będę szczęśliwa.
Jednego dnia świata poza nim nie widzę i jestem zakochana po uszy, a drugiego dnia "cholera mnie bierze" i naprawdę nie wiem czy kocham, bo zaczynam myśleć. Tak już mam - że buty potrafię wybierać kilka tygodni, a to decyzja na całe życie. I nawet z uczuciami zawsze miałam problemy i gdy zaczynałam cokolwiek analizować- we wszystkim widziałam minusy.
Czy to kwestia mojego charakteru, tego że boję się, że ktoś mnie skrzywdzi (byłam zdradzana) i powinnam się do tego przyzwyczaić? A może mam powody żeby jednego dnia kochać a drugiego nie być już pewną - może to jednak normalne?
Opieka nad obłożnie chorym to nie tylko dbałość o jego toaletę i to, by miał co jeść. Musimy także wspierać psychicznie obłożnie chorego i czuwać nad jego stanem zdrowia.
Starzenie się rodziców często oznacza nadejście poważnych problemów zdrowotnych. Wielu chorych seniorów bagatelizuje narastające dolegliwości, niepokojące objawy oraz pogarszającą się sprawność.
Dzisiejsze tempo życia sprawia, że stres praktycznie towarzyszy nam stale. Zwalczanie stresu nie jest łatwe. Poznaj sposoby na stres. Sprawdź, jakie ćwiczenia pomogą w walce ze stresem.
Jesteś kobietą. Jaką? Seksowną, piękną, wspaniałą? Zasługujesz na miłość i szacunek? Jeśli masz wątpliwości, podpowiemy ci jak poczuć się seksowną, piękną, godną miłości i wszystkiego, co najlepsze.
Chociaż sama przyczyna stresu może być różna, to objawy stresu, takie jak przyśpieszone bicie serca, pieczenie w żołądku, nadciśnienie, bóle pleców, kłopoty ze snem, a nawet problemy skórne mają swoje początki w nagłej reakcji fizycznej, która nie omija żadnej komórki naszego ciała.
Witam, Piszę do Pani z nadzieją, że pomożecie mi spojrzeć obiektywnie na pewne wydarzenia z mojego życia. Mój narzeczony, z którym mam trzyletniego synka, dopuścił się ostatnio agresji w stosunku do mnie. Był tego dnia bardzo niemiły i złośliwy. Zapytałam go kilkakrotnie, dlaczego jest złośliwy, a on mi nie odpowiadał (wcześniej tego dnia się kłóciliśmy). Zdenerwowana uszczypnęłam go, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, a on w odpowiedzi kopnął mnie w brzuch z całej siły (z pozycji siedzącej). Nie wiem, co o tym myśleć. Czy on mógł się tak zachować sprowokowany tym, że go mocno uszczypnęłam?
To był i jest mój pierwszy partner. Jesteśmy ze sobą 10 lat, nie miałam nikogo poza nim, w związku z tym nie potrafię ocenić, czy takie zachowanie jest normalne? U mnie w rodzinie nigdy przenigdy mężczyzna nie uderzył kobiety, nawet sprowokowany. Nie wiem, co o tym myśleć, tym bardziej, że ta sytuacja powtórzyła się już kilka razy w przeszłości. Kiedy miałam 18 lat pokłóciliśmy się bardzo, spoliczkowałam go, a on mi oddał.
Potem kiedy byłam w zaawansowanej ciąży po serii epitetów na mój temat zaczęliśmy się szturchać, a on zepchnął mnie z wysokiego łóżka, a spadając obiłam się jeszcze o szafkę. Kilka razy, kiedy nie chciałam mu czegoś oddać np. słuchawek, których nie pozwolił mi brać, wykręcił mi rękę mocno do tyłu, tak żebym w wyniku bólu oddała mu te słuchawki. Jeden raz uderzył mocno w plecy naszego synka, bo go budził. Synka od razu po tym incydencie bardzo przeprosił i więcej się to nie powtórzyło.
Mnie za żadną tą sytuację nie przeprosił nigdy. Wczoraj po tym kopnięciu, powiedział tylko, że mogłam go nie szczypać. W ciągu całego związku agresja fizyczna pojawiła się u niego tylko kilka razy 4-5. Na słowną sobie pozwala częściej, chodź rzadko. Np. zamknij mordę etc. Zawsze dzieje się to w wyniku kłótni. Jednak zastanawiam się, czy mężczyzna ma prawo zachowywać się w ten sposób, nawet prowokowany?
Bo narzeczona ma gorszy dzień i jest upierdliwa albo krzyczy? Czasami myślę, że usprawiedliwiam jego wszystkie zachowania, bo go nadal kocham i nie chcę rozbijać rodziny. Nie mogę nikomu o tym powiedzieć. Nie wiem, w którym momencie jest moje prowokowanie, bo jestem danego dnia niemiła czy nerwowa, a w którym zaczyna się już agresja domowa ze strony narzeczonego? Bardzo proszę o odpowiedź. Pozdrawiam serdecznie
Jestem w szczęśliwym związku od dwóch i pół roku. Mężczyzna, z którym jestem, jest osobą poważną, traktuje mnie dobrze oraz szanuje. Rozmawiamy wiele o przyszłości. Zdecydowaliśmy nawet zamieszkać razem. Zastanawiam się tylko, czy on zamierza się w ogóle oświadczyć, bo mówi już o ślubie ponad rok, ale obawiam się, że to tylko takie gadanie. Nie wiem również, czy to dobry pomysł, aby z nim zamieszkać, bo może to być dla niego wygodny układ.
Nie chcę również mu o tym mówić, bo chcę, aby oświadczyny wyniknęły z jego inicjatywy, ale nie ukrywam, że tego oczekuję. Nie wiem, co mam robić? Zależy mi na nim i kocham go. Nie chcę czekać też pięć lat na takie wydarzenie, a nie wiem, czy to w ogóle nastąpi.
Od 2 lat borykam się z problemem relacji w mojej rodzinie. Pierwsza żona mojego męża popełniła samobójstwo, zostawiając go z niespełna 2 miesięcznym dzieckiem. Wychowanie dziecka przejęła jego mama i robiła to w sposób bezkrytyczny i apodyktyczny. Swoją nadopiekuńczością zrobiła z dziecka małego egoistę, który rządzi i manewruje wszystkimi. Jest niesamodzielny - w wieku 8 lat uczyłam go podcierania pupy i mycia się.
Ma zaburzone relacje z rówieśnikami. Babcia ma tak wielki wpływ na jego psychikę, że szkolny pedagog określił go jako staruszka z emocjami 3 latka. Wszelkie moje starania kończą się agresją dziecka i krytyką ze strony babci, wypowiadaną wprost do dziecka. Moja teściowa uważa że trudnemu dziecku trzeba ulegać i że z tego wyrośnie. Ma już dziś 10 lat i jest coraz gorzej. Próbowałam wizyt u psychologa, ale mój mąż pod wpływem mamy zrezygnował po 3 wizycie. Czy to ja popełniam błędy nie pozwalając dziecku na wszystko? Jak wpłynąć na męża, żeby wreszcie przestał ślepo wierzyć w nieomylność swojej mamy i pomógł swojemu dziecku?
Dzień dobry, Mam 34 lata, jestem kobietą. Od kilku lat mieszkam na stałe w Anglii. Od 1,5 miesiąca nagle, z dnia na dzień, pojawiła się bezsenność i utrzymuje się z przerwami do teraz. Jest to trudność z zasypianiem, także wybudzanie się w nocy i niemożność zaśnięcia do 5 rano, co daje tylko 2-3 godziny snu.
Wcześniej nie miałam żadnych problemów ze snem, zasypiałam szybko i budziłam się po 7-8 godzinach. Przez to czuję się coraz bardziej wyczerpana psychicznie, potrafię bez powodu wybuchnąć płaczem, boję się, że przez bezsenność mogę np. zasnąć za kierownicą, albo popełnić jakiś błąd w pracy.
Bardzo mnie ta sytuacja stresuje i obawiam się różnych najgorszych rzeczy. Lekarz w UK ograniczył się tylko do przepisania Zopiklonu, który brałam przez kolejne 4 noce, aby móc w ogóle spać. Potem je odstawiłam bojąc się uzależnienia. Przy ostatniej wizycie w Polsce porobiłam wszystkie podstawowe badania krwi, zbadałam poziom cukru, wątrobę oraz EKG, holter, usg jamy brzusznej, które nie wykazały nic niepokojącego.
W końcu udałam się do psychiatry, który przepisał mi Trittico CR 75. Lekarz nie dał mi żadnych konkretnych wskazówek, co do dawkowania jak i czasu przyjmowania leku. Biorę go już 3 tygodnie i jest niewielka poprawa. Jednak z powodu braku możliwości kontaktu z lekarzem w Polsce nie wiem, jak długo powinnam stosować ten lek, i czy mogę go odstawić? Czuję, że mój stan psychiczny pogorszył się i rozważam psychoterapię. Czy to mogą być początki depresji?
Witam,chciałabym sie Pani zapytać czy jest możliwe zejście się po rozwodzie, ja jestem rozwódka od tego roku ale nadal kocham mojego byłego męża,rozeszliśmy się w gniewie nie mamy ze sobą żadnych kontaktów,nie wiem czy mój były mąż też chciałby się zejśc ze mna czy mnie nadal kocha a mnie nurtuje to pytanie czy jeszcze kiedyś możemy być razem szczęśliwi czy też jest nam inne życie pisane...Teraz do mnie dotarło że tak naprawde nigdy go nie przestałam kochac ale z poczatku rozstania to gniew i to wszystkie złe rzeczy...Może Pani mi pomóc?Pozdrawiam
Po dwóch latach związku postanowiliśmy zamieszkać razem. Tego dnia gdy się przeprowadzaliśmy i byliśmy w windzie razem z naszymi walizkami doszło do awarii windy. Winda przejechała w górę nie zatrzymując się na naszym piętrze i potem zjechała na dół do półpiętra pomiędzy parterem i pierwszym piętrem i wtedy nacisnęliśmy przycisk stop i winda się zatrzymała. Mój chłopak bardzo boi się latać i ma też lekką klaustrofobię i był bardzo przerażony. Krzyczał na mnie, żebym niczego nie naciskała i nie pogarszała sytuacji i miał pretensje, że nie mam przy sobie swojego telefonu (zostawiałam go w mieszkaniu, bo przynosiliśmy rzeczy na górę). Dał mi swój telefon i poprosił żebym wezwała pomoc (nie mówi po polsku). Miał bardzo mało pieniędzy na koncie i chciał jeszcze odwołać szkolenie, które miał poprowadzić za niespełna godzinę. Oczywiście nikt nie odbierał telefonu w dwudziestoczterogodzinnym pogotowiu windowym, więc krzyczał na mnie, że nie umiem niczego załatwić. Był bardzo zdenerwowany i mnie też się to udzieliło i gdy oddawałam mu jego telefon, upuściłam go na podłogę. Podniósł go i zdenerwowany uderzył mnie w głowę. Nigdy wcześniej mnie nie uderzył, więc patrzyłam na niego zszokowana i od razu zaczął przepraszać. Nigdy w żadnym ze swoich poprzednich związków nie byłam bita i nie jestem w stanie czegoś takiego tolerować. Mówi się, że jeśli mężczyzna uderzy raz, to zrobi to też raz kolejny. Nie wiem, czy to do końca prawda, bo mój ojciec mnie raz uderzył, potem przeprosił i powiedział, że to się już nigdy nie powtórzy i rzeczywiście nigdy się to nie powtórzyło.
Nie wiem, co powinnam zrobi.
1. Ukarać go emocjonalnie tak, żeby popamiętał i dać mu drugą szansę czy 2. Zerwać z nim i wyprowadzić się z nowego mieszkania.
Przy czym nie ukrywam, że pierwsza wersja wydaje się o wiele łatwiejsza do wykonania, bo jestem z nim emocjonalnie związana. Z drugiej strony nigdy, przenigdy nie chciałabym dołączyć do grona kobiet, które pozwalają sobą pomiatać. Wolałabym już umrzeć w samotności.
Witam, mam ogromny problem z jazdą samochodem. Od dziecka miewam ataki paniki podczas jazdy samochodem: nagle kłuje mnie w brzuchu i wykręcam głowę na wszystkie strony, staram się jakoś skulić na siedzeniu, to takie uczucie trudne do opisania, kiedy bardzo chciałabym nagle stać, a nie jechać w jakimś małym pojeździe, nad którym nie mam władzy ani kontroli, wszystko mija z boku, długo trwa, mam lęk żeby w ogóle wsiadać nawet do samochodu. Ataki mam nie zawsze, zazwyczaj na długiej prostej drodze, kiedy nigdzie się nie zwalnia ani nie zatrzymuje. Mam też czasem chorobę lokomocyjną, robi mi się niedobrze i mnie mdli, ale jeszcze nigdy nie zwymiotowałam. Zdaje mi się, że to może coś z błędnikiem - czasem jak zamknę oczy, to mi trochę wiruje w głowie. Jak idę ulicą i ktoś się zbliża z naprzeciwka, to łapie mnie taki sam atak, jak w samochodzie, z tym, że wtedy już się zatrzymuję. Spotkałam się już nawet z lękiem, kiedy oglądałam napisy końcowe w filmie, a one zjeżdżały i zjeżdżały w dół bez końca, też miałam ten lęk, ukłucie w żołądku, musiałam spojrzeć w inną stronę. Jak byłam mała ojciec ściągał mnie z wolnej karuzeli dla dzieci, bo zaczęłam krzyczeć, że chcę zejść - pamiętam, że też miałam ten napad. Podobnie też było, kiedy słuchałam piosenki w radiu, była monotonna, taka sama non stop. Nie wiem już, co robić. Czuję się bezsilna, nawet nie wiem jak nazwać mój problem. Nikt nie rozumie o co mi chodzi, ani psycholog ani psychiatra. Męczą mnie te sytuacje, które zaczynają być stresujące. Ludziom muszę tłumaczyć się z tego, bo jak widzą - siedząc obok mnie w aucie - moje dziwne zachowanie, są bardzo zdziwieni. A ja nie mogę tego opanować, mieć nad tym kontroli. Omijam wszelkie możliwości jazdy samochodem, samolotem, czy autobusem, generalnie siedzę w domu, jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów, depresji, kompleksów i czarnych myśli, bo dosyć mam tak dziwacznego życia.
Mąż jest krótko po 30-stce, zauważyłam u niego już dawno kilka cech, które mnie niepokoją, myślałam, że to tkwi w jego osobowości, charakterze, ale staje się to dość nagminne i uciążliwe, więc zdecydowałam się napisać.
Po pierwsze jest strasznie zapominalski, zapomina o wszystkim, co mu się powiedziało (zawszę mówię, no przecież ci mówiłam, a on na to: wyleciało mi z głowy. Może wydawać się to normalne, każdy zapomina, ale on naprawdę robi to bardzo często, muszę mu pisać kartki, przypominać smsem, bo inaczej zapomni. Każdy kto go zna, już to zauważył.
Mąż często też nie kojarzy faktów, czasem potrzebuje więcej czasu, żeby coś zrozumieć. Jest rozkojarzony, ciężko przychodzi mu rozmowa o emocjach, mało się rusza, nie ma energii. Jeśli jest włączony telewizor, nawet reklamy i ja mówię do niego, on patrzy w ekran i tak jakby się "zawiesza".
Niczym się nie interesuje poza swoją pracą. Dziś nawet koleżanka powiedziała mi, żebym upomniała męża, żeby przy odbieraniu córki z przedszkola słuchał, co pani mówi, co trzeba przynieść itd, bo wszyscy rozmawiali o ważnej rzeczy, ale on nic nie wiedział, a następnego dnia dziwił się, że trzeba było coś przynieść.
Nie interesuje się światem, nie czyta wiadomości, nie ma o czym z nim rozmawiać, nic mu się nie chce. Czy on taki jest, czy jest to stan, z którego jakimś sposobem można go wyleczyć?
Witam, mam 17 lat i mniej więcej od 14 roku życia męczą mnie problemy na zasadzie "co ludzie powiedzą". Niestety coraz bardziej rujnuje to moje życie. Staram się na okrągło grać, pokazywać się jedynie z dobrej strony - pełnej radości, uśmiechu. A w środku kłębi się we mnie strach przed niepowodzeniem, jak zareagują inni, co powiedzą, czy polubią mnie czy nie. Bezsensowne pytania, każdego dnia. Problem pojawia się też dlatego, że niedługo mam wycieczkę klasową, na 4 dni jedziemy w góry. Klasę ogólnie mam w porządku, ale jesteśmy bardzo podzieleni na grupki. Ja trzymam się najbliżej z 8 dziewczynami + chłopcy. A na wycieczkach się przyjęło, że wszyscy siedzą w jednym pokoju. Nie przepadam za tą "elitą", gdzie najważniejsze są tylko imprezy, palenie papierosów i alkohol oraz promowanie się w całej szkole. Boję się ich reakcji, gdy będziemy siedzieli razem w pokoju, a ja nie będę chciała wziąć papierosa, czy czegoś innego. A najbardziej obawiam się sytuacji, że ktoś mi może powiedzieć "no ale z ciebie leszcz, wiedziałem że nie stać cię na coś takiego, jesteś żałosna". Widzę te sytuację. Zresztą jeden kolega z klasy można by powiedzieć, że troszkę się mnie uczepił i jakieś kąśliwe uwagi w moim kierunku wysyła. Jak mam sobie z nimi radzić? Nie chcę, by ludzie myśleli, że jest tak jak mówi on - władca całej szkoły.
Nie będę się chyba tam czuła ze wszystkimi jednocześnie, boję się ich reakcji albo tego, że nic nie będę mówić. Może wydawać się to błahe, ale o niczym innym przez ostatnie 3 lata nie myślę. Mam dosyć. Nie potrafię cieszyć się tym, co mam, rodzina i przyjaciele wiedzą o moich problemach. Ja jednak chyba potrzebuję fachowej pomocy. Mam tyle obaw, że sama za nimi nie nadążam. Nie wiem jak reagować na to, co ludzie powiedzą w towarzystwie innych (niemiłego, choć się to nie zdarza raczej, ale i tak o tym myślę) by wyjść z klasą, z honorem, z zabawą i uśmiechem, a nie stać i gadać "przestań". Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.
Powiem krótko - nie wiem co robić. Kocham swoją kobietę. Zaszła w ciążę i zostawiła mnie. Ciągnie się to już dwa tygodnie, nie chce ze mną rozmawiać, nie wiem czemu mówi, że mnie nie kocha, nie tęskni. Ja wyjechałem do Niemiec, ale ona wiedziała o tym od początku i nic nie miała przeciwko. Wiedziała, że jadę zarobić na remont mieszkania i samochód. Jest w 4 miesiącu ciąży, może to hormony, nie wiem co mam robić. Dać jej czas, nie odzywać się. Naprawdę nie biłem jej, nie zdradzałem, starałem się. Mówiła, że bardzo mnie kocha, a teraz nie chce ze mną rozmawiać. Co robić?
Właśnie kończę 1 klasę LO. Za dwa lata, po ukończeniu szkoły, planowałam wyjechać na studia. Marzyłam o germanistyce z anglistyką. I niestety, moja mama stwierdziła, że nie mogę, bo nas na to nie stać. Głównym powodem z pewnością jest wielki kredyt, który wzięła w zeszłym roku, żeby starsza siostra mogła sobie kupić i wyposażyć własne mieszkanie.
Jestem cały czas przez to smutna i przygnębiona, gdyż moja siostra spokojnie mogła sobie wyjechać, skończyć studia i znaleźć dobrą pracę. A mnie już nie będzie dane nic z tych rzeczy. I że będę musiała zrezygnować ze swoich największych życiowych planów, na które tak długo i wytrwale oczekiwałam. Inni mówią, że stypendia mogą pomóc w takich sytuacjach, ale u mnie to też niestety niemożliwe, gdyż nigdy nie miałam średniej powyżej 3.6. Nie mam więc na nie szans. Mam lepsze oceny tylko z języków obcych. Tak jak siostra mówi, nie będę miała od nikogo pieniędzy, żeby wynająć pokój czy akademik, nie będę miała z czego tam żyć, więc nic z tego.
Jestem dorosłym mężczyzną, który się ożenił i ma dziecko. Jednak mama i tato kontrolują nas: ile zużywamy wody, gazu, prądu. Tato oskarża moją żonę, że jak zaszła w ciążę, to od razu poszła na chorobowe, mimo że pracowała w markecie i miała umowę na czas określony i nie przedłużyli jej tej umowy, więc teraz nigdzie nie pracuje. Co żona ma robić?
Mam 17 lat i mam taki problem, bo kiedyś byłam z jednym chłopakiem, z którym mi nie wyszło. No trudno, ale normalnie utrzymujemy kontakt itp. Od jakiegoś czasu spotykam się z takim Kubą. Przy nim po prostu czuję się cudownie, z nim mogę porozmawiać o wszystkim, przy nim czuję się bezpiecznie, wiem, że mogę mu o wszystkim powiedzieć itp. Zależy mi bardzo na nim. Powiedziałam mu o tym no i wszystko było ok., bo się spotkaliśmy, całowaliśmy itp. Powiedział, że on też bardzo by chciał być ze mną, ale nie może. Spytałam, dlaczego? On nie chciał powiedzieć na początku, lecz później odpowiedział, że nie może być ze mną dlatego, że jestem byłą dziewczyną jego kolegi, którego codziennie widuje. Że gdyby nie to, to bylibyśmy pewnie razem, no ale mnie przeprasza, bo nie może. Nie wiem już, co mam myśleć o tym, bo bardzo mi na nim zależy. Czuję coś do niego i od kilku dni jestem załamana i on to widzi i napisał, że lepiej będzie jak zerwiemy kontakt, a tego to już w ogóle chyba nie przeżyję. Bardzo proszę o radę, co mam dalej z tym zrobić.
Witam. Mam 14 lat. Od razu powiem, że wierzę w to, że osoby w moim wieku potrafią kochać. Tak samo było w moim przypadku: w 6 klasie zaprzyjaźniłam się z pewną osobą, najpierw byliśmy przyjaciółmi, potem byliśmy razem. Była to inna osoba niż wszyscy inni, mówiła mi, że będzie mnie kochać zawsze.
Wierzyłam w to, wiedziałam, że to co mówi, to prawda. Jedak parę miesięcy później zaczęły się problemy, zdrady. I nagle wszystko się posypało, ta osoba ze mną zerwała. Jednak piszemy ze sobą, odzywamy się w szkole.
Ja po prostu nie rozumiem, dlaczego tak się stało. Mieliśmy być razem do końca życia, mieliśmy wspólne plany. Nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, nie rozumiem tylu rzeczy. Płaczę codziennie, jednak mam nadzieję, że jeszcze wszystko się zmieni, bo nigdy nie mam zamiaru kogoś kochać.
Czy utrzymywanie kontaktów z tą osobą to dobry pomysł? Czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Jak powinnam traktować taką osobę?
Kocham pewnego chłopaka, o którym ciągle myślę, nie potrafię bez niego wytrzymać kilku dni. KOCHAM GO BARDZO, a on mnie tylko po prostu lubi. Chciałabym spędzić z nim resztę życia. Nie wyobrażam sobie życia bez niego! Najbardziej przeraża mnie myśl, co będzie, jeśli nie będziemy razem? Każdy dzień bez niego wydaje mi się pusty. Nie chcę być z nikim innym, tylko właśnie z nim.