Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Mam 26 lat, jestem mamą 5-letniej Milenki i 2-letniego Maćka. Kiedy moja córka skończyła 2 lata, już wtedy miałam z nią problemy. Nie mogłam z nią wyjść na dwór, bo zawsze bardzo zanosiła się płaczem, kiedy nie chciałam iść z nią tam, gdzie ona chciała. Kiedy mijałam sąsiadów i stanęłam na drodze, żeby z nimi zamienić kilka słów- ciągnęła mnie za rękę i zanosiła się znowu płaczem. Nie biłam jej nigdy - wręcz przeciwnie - zawsze tłumaczyłam jej, że to nieładnie, że tak nie wolno itp. Teraz ma już 5 lat i dalej jest nerwowa. Mówi, że dzieci muszą słuchać rodziców, ale i rodzice też muszą słuchać dzieci. I jak ona coś chce, to ja jej mam na wszystko pozwalać. Jest uparta i już sobie z tym czasem nie radzę. Mój mąż jest wiecznie w delegacji za granicą, niestety taką ma pracę, a ja zostałam z dwójką dzieci sama. Jak mąż wraca do domu na kilka dni, to wszystko odbija się na mnie, bo wychodzi, że ja źle wychowuję dzieci. W dodatku spadło na mnie jeszcze inne zmartwienie, bo pod koniec tamtego roku dowiedziałam się, że moja mama jest chora na raka i ma przeżuty do kości i w inne części ciała. Mąż wspiera mnie, ale kiedy go nie ma całymi miesiącami w domu, to takie wspieranie na odległość nie bardzo pomaga. Proszę o pomoc.
Witam! Mam rocznego syna. Od paru miesięcy boję się, że syn nie będzie do mnie mówił mama, jak będzie rozpieszczany, np. przez teściów. A o teściów tu chodzi najbardziej. Jak synek będzie spędzał z nimi więcej czasu, to że zapomni o mnie. Wiem, że to głupie, ale nie mogę sobie z tym poradzić.
Mam 41 lat, mąż 47. Jestem w ciąży. Jesteśmy już za starzy na dzieci. Mamy już córki 15 i 10 lat. Boję się o nie. Będą się wstydziły mamy. Martwię się też, czy zdołamy wychować dziecko. Mam depresję.
Ważę 80 kg w wieku 16 lat, ale jestem wysoka, mam 170 cm. Chłopaki w szkole się ze mnie naśmiewają, ale to nie moja wina, że mam astmę i od 10 roku życia używam inhalatora. Co mam robić? Przejść na dietę? Idę teraz do szkoły średniej i boję się, że i tam mnie nie zaakceptują, bo będę za gruba, a jak każda dziewczyna pragnę poznać swoją pierwszą miłość. Przecież takich grubych dziewczyn mało kto szuka. Nie wiem, co mam robić, jestem teraz na skraju załamania. Moja koleżanka z klasy jest bardzo szczupła, ale ma strasznie gruba mamę, bardzo brzydko się ubiera i ostatnio ze mnie zaczęła drwić, że przyszłam na dyskotekę szkolną, a jestem za gruba na takiego typu zabawy. Wtedy zaczęła mnie wyzywać od grubasów, że w klasie na krześle się nie mieszczę, mimo że to nie prawda. Mam jej dość tak jak i chłopaków, mówią na mnie hipopotam, słoń, świnia. Nie wiem o co chodzi tej koleżance, przecież ubieram się tak jak normalna dziewczyna, bo mnie na to stać, moi rodzice bardzo dużo zarabiają. Nie wiem, może ta dziewczyna jest zazdrosna, że stać mnie na takie ciuchy. Mówi, że ja to muszę je kupować na miarę, bo dla mnie rozmiarów nie ma w sklepach. To jest okrutne, ja nie zwracam na takie teksty uwagi, bo jak zwrócę, to się popłaczę i będzie jeszcze gorsze drwienie ze mnie. Musi mi pani pomóc, bo naprawdę nie wiem co robić.
Dwa lata temu miałam problemy z zaburzeniami odżywania. Siedziałam w tym dosyć głęboko, jednak udało mi się wrócić na właściwą drogę. No właśnie, czy właściwą do końca? Mam obsesję na punkcie swojej sylwetki, szczególnie ud. Kiedy jem bardzo mało, a przy tym ćwiczę, patrząc w lustro jestem zadowolona. Natomiast kiedy zjem więcej, zaraz potem towarzyszy mi lęk przed przytyciem. Tak dla przykładu - mamy święta Wielkanocy. Jak wiadomo, stos jedzenia, w tym słodyczy, ciężko się oprzeć, bardzo ciężko, a więc się nie opieram. W końcu są Święta. Wszystko fajnie, gdyby nie ta obsesja. Już po dwóch dniach 'większego jedzenia' po spojrzeniu w lustro widzę grubsze uda, dodatkowy tłuszcz gdzieś w okolicy bioder, talii, itd. Po założeniu spodni mam wrażenie, że są ciaśniejsze. Nie wiem, czy rzeczywiście są, czy sobie to wszystko wmawiam. Moja przyjaciółka twierdzi, że za wszystko odpowiada moja spaczona psychika, że źle postrzegam samą siebie. Już sama nie wiem, co o tym sądzić. Czy powinnam zacząć chodzić do psychologa? Z jednej strony myślę, że to normalne, że chcę dobrze wyglądać, ale z drugiej raczej nikt NORMALNY nie boi się po dniu obżarstwa ubrać na drugi dzień spodni w obawie, że będą za ciasne? Z góry dziękuję za odpowiedź.
Moja córka (lat 18) od 2 lat nie wychodzi z domu nawet do sklepu, chociaż jest naprzeciwko domu. Przez to też zawaliła 2 lata nauki. Przez kilka ostatnich miesięcy zauważyłam też, że przestała otwierać drzwi do domu, kiedy ktoś pukał do drzwi. Gdy ją pytałam, czemu nie otwiera, to odpowiadała, że się boi, bo nigdy nie wiadomo, kto jest za drzwiami. Córka była kilka razy u psychiatry, gdyż wcześniej się samookaleczała i próbowała popełnić samobójstwo. Psychiatra stwierdził, że córka ma depresję i przepisał tabletki. Kilka dni później córka je wszystkie połknęła. Po jakimś czasie po tym incydencie córka bała się spać w nocy, mówiła że jak zamknie oczy, to czuje że ktoś obok niej jest i słyszy dziwne hałasy. Nie wiem już, co jej jest i co z tym zrobić. Gdzie mam szukać pomocy? Boję się, że kiedyś córka naprawdę się zabije.
Jestem prawie od 2 lat w związku. Widujemy się prawie codziennie. A ja dziwnie czuję się samotna, czekam aż on wróci z pracy, by coś razem robić. Gdy go nie ma, nie potrafię znaleźć sobie miejsca, zajęcia, choć wiem, że muszę się uczyć do egzaminów, a nie robię tego. Czekam na niego... koleżanki powyjeżdżały na studia, na wsparcie rodziny nie mam co liczyć. Co mam zrobić?
Witam! Od jakiegoś czasu, parę razy w tygodniu (ok.4) mam problem ze snami. Otóż śnią mi się kobiety w pończochach. Miewam 2 rodzaje tych snów, pierwszy: gdy śni mi się żona, wtedy we śnie jest miedzy nami wspaniale, cały czas otaczam ją troską, uczuciami, szaleję za nią itp... lub drugi scenariusz, bardziej zagmatwany, gdy śnię o nieznanych kobietach noszących pończochy. Wtedy żona jest na drugim planie, zdradzam ją, kłócimy się, odchodzę do tej innej kobiety w pończochach, w ogóle przeciwieństwo tego pierwszego scenariusza, wytykam jej że to jej wina, że ja tak postępuję, bo nie jest kobieca. Czasami dochodzę do wniosku po takich snach, że oczekuję od żony, aby bardziej kobieco się ubierała. Powiem tak, żona jest normalną kobietą, ma jednak niespecjalnie typowo kobiecy styl (dżinsy, bluza, adidasy). Jeżeli chodzi o bieliznę, to też szału nie ma, jakaś stara koszulka do spania i tyle. Jesteśmy około rok po ślubie i to właśnie na ślub ubrała pończochy itp. Nie powiem, że nie zwróciłem uwagi na jej bieliznę, a wręcz przeciwnie, nawet mi się to spodobało. Potem dwa razy poprosiłem ją o to, aby założyła pończochy, ale skończyło się tylko na kłótni, że już mi się nie podoba, że potrzebuję jakichś bodźców, totalny szał z jej strony na moją prośbę, zresztą szkoda gadać. Ostatnio zacząłem oglądać akty kobiet w internecie, czego wcześniej nie robiłem. Czy jest to może związane z jakimś ukrytym fetyszem, marzeniami? Czy jest ryzyko, że od niej odejdę z jakiegoś błahego powodu? Co mogą oznaczać takie sny z tymi dwoma scenariuszami? Proszę o pomoc. Pozdrawiam
Pół roku temu partner zostawił mnie bez słowa. Próbowałam się pozbierać i przez pewien czas chyba szło mi nie najgorzej. Jednak nieprzespane noce, brak chęci do jedzenia, brak zaufania do kogokolwiek, przesypianie połowy dnia i ogólna niechęć do robienia czegokolwiek zaczynają mnie już męczyć. Nie wiem już, co ze sobą zrobić. Ufałam bezgranicznie i mam za swoje. Po trzech latach nie zasłużyłam nawet na to, żeby usłyszeć "żegnaj". Czy powinnam się zgłosić do specjalisty, żeby pomógł mi to zrozumieć i wydostać się z "pułapki", która niszczy mnie od środka?
Moi rodzice zazwyczaj kłócili się o błahostki i nie przejmowałem się tym, ale z wiekiem jest między nimi coraz gorzej. Ja uważam, że to wszystko wina mojego taty, bo obraził się o to, że mama pomalowała mojej siostrze paznokcie. Wyzywają się wzajemnie, bo mama nie daje za wygraną. To piekło trwa już trzy tygodnie. Przez ich kłótnie nie mogę się uczyć i spokojnie odpocząć w domu. Nie wiem, co robić i już mówię, że rozmowa z tatą nie skutkuje, a z mamą zawsze miałem dobry kontakt, ale teraz czuję, że mnie ostatnio okłamuje. Proszę o odpowiedź.
Mam 22 lata i obecnie mieszkam w Warszawie. Od szesnastego roku życia przebywałam w Domu Dziecka (ja i moje młodsze rodzeństwo). Nasi rodzice pili alkohol i nie interesowali się nami. Tak było przez kilka ładnych lat. Na początku staraliśmy się utrzymywać z nimi jakikolwiek kontakt, ale z czasem przestaliśmy ich odwiedzać, ponieważ oni ciągle pili. Nie chcieli nas znać. Z upływem czasu przeprowadziłam się do Warszawy. Około trzy miesiące przed tym, jak mama zmarła, dowiedzieliśmy się, że ma raka. Jej stan był tak ciężki, że lekarze nie dawali jej za dużych szans na przeżycie. Kiedy odwiedziłam ją w szpitalu, zobaczyłam, że się zmieniła, że bardzo żałuje tego, co było. Przepraszała za wszystko. Tak mi było jej żal. Pojawiły się wyrzuty sumienia, że nie pomogłam jej wcześniej. Niestety nie pożegnałam się z nią, wyjechałam bez pożegnania. Pomimo tego, że powiedziałam "jutro przyjdę", to było nasze ostatnie spotkanie. Tak jak pisałam wcześniej - zmarła w strasznym cierpieniu, w samotności. Tak mi jest wstyd, że była sama. Powinnam być z nią, wspierać ją w tych chwilach. Nie mogę wyrazić tego, co dzieje się ze mną w środku. Niby jest wszystko dobrze, żyję, chodzę do pracy, ale są momenty, kiedy przypominam sobie o niej, wyrzuty sumienia są tak silne, że płaczę jak szalona. Płaczę nawet wtedy, kiedy patrzę na jej zdjęcie, każde wspomnienie sprawia mi ból. Co mi jest, czy to minie? Proszę o radę. Mam straszne wyrzuty sumienia, że nie byłam z nią, że się nie pożegnałam.
Mam 28 lat, w październiku urodziłam śliczną córeczkę. W połowie ciąży nabawiłam się nerwicy i miałam natręctwa, że zrobię bliskim krzywdę lub dziecku. Po miesiącu udałam się do psychologa psychoterapeuty. Bardzo mi pomógł. Miesiąc po porodzie udałam się do psychiatry, który stwierdził stany nerwicowe lękowe. Dał mi lek przeciwdepresyjny. Po miesiącu super się czułam. Praktycznie wszystko przeszło. Zakończyłam terapię u psychologa tydzień temu. I wtedy wydarzyła się ta sytuacja. Pech chciał, że prawie do końca obejrzałam ten filmik o szwedkach chorych psychicznie, które goniły po autostradzie. I znowu się boję, czuję lęk, że będę miała jakąś schizofrenię lub urojenia. Troszkę wkradły mi się myśli, przez które czuję lęk. Zastanawiam się, że może ja mam urojenia i naprawdę nie miałam psychoterapii, a te myśli podważają znowu to, co wypracowałam z psychologiem. I chociaż wiem, że to absurd, to już się lękam, jak te myśli mnie nachodzą. Jak poczytam takie rzeczy, to automatycznie nasuwają mi się te wszystkie myśli, żebym się bała, że choruję. Czy ja powinnam znowu chodzić do psychologa? Chciałabym, żeby mi ktoś rozwiał wszystkie wątpliwości na temat tych chorób. Dzwoniłam do psychiatry, który powiedział, żebym się nie bała, że prawdziwe urojenia to w całkiem inna sprawa.
Od jakiegoś czasu czuje się źle. Nic mi się nie chce, najgorzej jest z nauką, mam w tym roku maturę, wiem że muszę się uczyć, ale nie mogę się na niczym skupić. Ze wszystkim jestem na nie. Nie ma rzeczy, która sprawiałaby mi przyjemność. Jedynie jak widzę się w weekend z przyjaciółką uśmiech jest na mojej twarzy, a w ciągu tygodnia prawie się do nikgo nie odzywam.
Czasem zdarza się, że je tracisz, bo coś w twoim życiu poszło nie tak. Zamiast spodziewanego sukcesu popadłaś w tarapaty. Wówczas łatwo pomyśleć o sobie źle. Nie warto. Lepiej odzyskać zaufanie do siebie jak najszybciej.
Od kilku lat regularnie przyjmuję środki przeczyszczające, bez nich nie potrafię się wypróżnić. Zrobiłam ostatnio badania na elektrolity, ob i wszystko w normie. Waga też absolutnie optymalna. Ale gdy tylko coś zjem, sięgam po tabletkę i panicznie boję się przytyć. Czy psycholog nie "wyśmieje" mojego problemu? Pisałam już o tym na forach internetowych, wypowiadały się dziewczyny, które chorują na bulimię, ale są chude jak patyki. Jak duży jest mój problem, skoro moje ciało nie reaguje na to, co dzieje się w mojej głowie?
Witam, Mam 22 lata. Wydawałoby się najpiękniejszy okres w życiu. Pewnie tak jest i u mnie patrząc obiektywnie, ale niestety coś zgasło, się wypaliło. Studiowałam, pracowałam. Teraz nie mam siły na nic. Ten stan się pogłębia. Nie mam ochoty nic zrobić. Mieszkam z zapracowanymi rodzicami i niepełnosprawną siostrą. Presja skierowana na mnie przez rodzicieli jest tak silna, że ze strachu nie daję rady. Nie mam siły wyjść spod koca, bardzo często płaczę, tak bez powodu. Nie lubię siebie taką, jaką jestem. Nie toleruję się. Mam często myśli samobójcze. Nienawidzę siebie. Zawiodłam wszystkich, gdyż nie daję sobie rady. Nie umiem być w kilku miejscach naraz. Dlatego od ostatniego miesiąca (zawalenie 1 egzaminu) odnoszę wrażenie, że jestem benadziejna. Po co mam żyć, skoro wszystkich zawiodłam? Nawet pracę zawalam, bo nie jestem w stanie się ruszyć. Gdy zdam sobie z tego sprawę to się tnę, czasem mnie to przeraża. Tak bardzo jest mi głupio i wstyd, że wolę umrzeć. Ale z drugiej strony kocham rodzinę i boję się śmierci. Dlatego płacze i nienawidzę siebie. Jestem beznadziejna.  Nie mam siły nawet wstać. Czy są to oznaki depresji? Jak mogę sobie pomóc zanim rzeczywiście wszystko stracę?
Mam 33 lata i od roku miewam zawroty głowy połączone z silnym bólem głowy. Leżałam nawet na oddziale neurologicznym i miałam wykonany szereg badań (m.in. rezonans magnetyczny, EEG głowy itp.). Wszystkie badania wyszły książkowo, a lekarz który mnie prowadził powiedział, że przejdzie to samoistnie. Do tego doszedł strach gdy znajduję się na przykład w sklepie - wtedy zaczyna silnie kręcić mi się w głowie, dusić mnie i boję się, że umrę. Odwiedziłam wielu lekarzy (otolaryngolog, neurolog, okulista). Do dziś męczę się z tym. Proszę o pomoc.
Od 1 stycznia 2012 r. wszyscy ojcowie, którzy chcą pomóc przebywającej na urlopie macierzyńskim partnerce w opiece nad niemowlęciem, mogą korzystać z dwutygodniowego urlopu.
Cechy temperamentu mają istotny związek z szansą na zapłodnienie oraz powodzeniem przy zajściu w ciążę metodą in vitro. Polscy naukowcy jako pierwsi na świecie precyzyjnie wykazali, że kobiecy temperament jest związany z poziomami hormonów reprodukcyjnych – estradiolu i progesteronu.
Oto paradoks! Na koncie zgromadziłaś już doświadczenie życiowe, niejednokrotnie pozycję zawodową popartą dobrymi dochodami, jesteś świadoma swoich mocnych i słabych stron, wiesz jak być atrakcyjną kobietą, towarzyszką życia i kochanką.
To nieprawda, że podczas snu mózg nie pracuje. Przeciwnie - nie tylko konsoliduje nasze wspomnienia, ale reorganizuje je i wybiera najbardziej przydatne informacje, co poprawia twórcze myślenie.