Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Jestem mamą jedynaczki, która chce studiować w bardzo odległym miejscu. Nic do niej nie przemawia, ani trudna sytuacja materialna, ani fakt, iż wolałabym, aby studiowała nieco bliżej. Na takie sugestie słyszę, że w innym mieście próg jest wyższy, od tego gdzie zamierza studiować. Przyznaję, że jestem trochę nadopiekuńczą mamą (pierwsze dziecko 20 lat temu zmarło) i zwyczajnie boję się tej odległości, gdyż nawet odwiedzenie przez nią domu rodzinnego będzie mało realne, ze względu na odległość, a i koszty. Założyła sobie, że po ukończeniu anglistyki chce pracować w Anglii (ma łatwość w przyswajaniu tej wiedzy). Wszystko mnie przerasta, już od kilku dni płaczę i nie mogę sobie z tym poradzić (kiedyś przeszłam poważną depresję) i boję się, że to wróci. Jak do tej pory żaden argument z mojej strony nie jest akceptowany przez córkę. Od 3 lat jestem w separacji. Dwa lata temu córka była dość poważnie chora i był to bardzo trudny czas dla nas. Te i inne problemy (aktualnie nie pracuję) są dodatkowym czynnikiem napędzającym ów lęk u mnie...
Moim nałogiem stało się kłamstwo. Na początku małe kłamstewka dałem radę kontrolować, jednak nie potrafię nad sobą zapanować, kiedy mam odpowiedzieć na jakieś pytanie. Kłamię o tym co jadłem na obiad, o dniu wczorajszym, o tym co robiłem. Niby głupstwa, ale lubię być w centrum uwagi i czasem podkolorowuję swoje życie. Stało się to dużym problemem, gdy zacząłem okłamywać bliskich. Podbieram rzeczy, mówię nieprawdę, gdy mam pewność, że i tak nikt się niczego nie dowie. Wiem, że to jest straszne, bo jestem oburzony, kiedy mam tylko podejrzenie, że ktoś mnie okłamał. Chciałbym, ale nie potrafię tego kontrolować. Przed odpowiedzią na pytanie nawet nie myśle już, że kłamię, tylko dalej w to brnę. Naprawdę nie wiem, jak mam z tym sobie poradzić. To niezupełnie zależy ode mnie. Wiem, że nikt za mnie nie wypowiada słów, ale to nie takie proste. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Czasem boję się powiedzieć bliskim o niektórych rzeczach, boję się, że mnie ocenią i odbiorą źle. I czasem dowiadują się niektórych rzeczy od osób prawie obcych. Wiem, że robię źle, ale nie umiem tego zmienić. Co dalej?
Mój problem jest ogrooomny. Przy wzroście 173 cm ważę 110 kilo. Najwięcej przytyłam po urodzeniu syna. W ciągu dwóch lat przybrałąm prawie 20 kilo! Stosowałam też tabletki antykoncepcyjne, ale od kilku miesięcy już ich nie przyjmuję. Uwielbiam jeść wszystko. A najchętniej wieczorem i popołudniem. W pracy odchudzam się idealnie: lekkie posiłki, dużo wody, owoców i warzyw. a w domku jak zjem obiadek, to obiecuje sobie, że już tylko jogurcik i jabłuszko lub bananik i wystarczy. Niestety podjadam non stop i wszystko - jogurty, wędlina, płatki śniadaniowe, chleb, cały czas coś przegryzam. Czuję się coraz gorzej, bo nie wiem, co się ze mną dzieje. Mam wrażenie, że tyję w oczach! Nie wiem, jak sobie pomóc.
Zachowanie wielopokoleniowej więzi w dzisiejszych czasach często bywa niemożliwe. Jak uczyć dzieci szacunku dla starości i sprawić, żeby pamiętały o dziadkach i ciociach nie tylko w czasie świąt? Kto powinien zająć najważniejsze miejsce przy wielkanocnym stole?
Mam 28 lat i jestem mężatką od 4 miesięcy. Staramy się z mężem o dziecko ponieważ bardzo tego pragniemy. Mam problemy z zajściem w ciążę. Chciałam zapytać czy takie wielkie pragnienie posiadania dzieckao i częste myślenie o tym może powodować jakąś blokadę u mnie? Nie ukrywam, że podczas stosunku myślę o zapłodnieniu.
Jestem ze swoim obecnym mężem ponad 3 lata. Ślub wzięliśmy pół roku temu. Kochamy się, ale ta miłość zaczyna wygasać, a przynajmniej u mnie. Dzieje się tak z powodu wybryków męża. Co jakiś czas (ok raz na miesiąc) wypija za dużo. Czasem powodem tego są kłótnie, ale przecież ja nie chodzę w tedy i nie pije. Wiele razy prosiłam, groziłam, ale to nie przynosi efektów. Kłótni samych w sobie się nie boje, bo każdy czasem się posprzecza, ale problemem jest nieczęste, ale jednak picie. Boje się, że nasze małżeństwo się rozpadnie, bo nie chce życia z kimś kto pije. Przez to wszystko i ja się zmieniłam. Tyle razy byłam zraniona i tak wiele niedotrzymanych obietnic słyszałam, że jestem zestresowana i nieufna. Chciałabym mu pomóc i zrobi coś co do niego dotrze, ale już nie wiem co.
Moim problemem jest ogromna nieśmiałość i - co się chyba z tym łączy - niska samoocena, brak wiary w siebie, we własne możliwości. Najtrudniej mi jest chyba rozmawiać z chłopcami. Ja się ich chyba boję - przynajmniej mam takie wrażenie. Fajnie jest, jak jestem z innymi ludzmi i jest ze mną osoba, którą dobrze znam. Czuje się wtedy pewniej. Jednak, gdy jej nie ma albo (a to już w ogóle dramat) jestem z jakimś facetem sama, to nie wiem, jak mam się zachować, nie potrafię rozmawiać, siedzę i patrzę tępo w jakiś punkt - tak, jakbym przebywała z kimś zupełnie obcym. A przecież tę osobę choć trochę znam - bo np. chodzę z nią do szkoły. W ogóle nie potrafię rozmawiać z ludźmi, są tylko nieliczni, z którymi jestem swobodna, ale to zazwyczaj są dziewczyny. Chciałabym być bardziej otwarta, stwierdziłam nawet, że ja sobie wmawiam, że jestem nieśmiała, czy że nie potrafię zwyczajnie z kimś porozmawiać. Ale w sytuacjach "na żywo" jest zupełnie inaczej. Kurczę się w sobie, mam ochotę uciekać jak najdalej. Bardzo proszę o jakieś rady, wiem że tego nie da się tak od razu przezwyciężyć, ale ja nie wiem, od czego zacząć i w ogóle coraz bardziej się w sobie zamykam, bo nie wiem, jak sobie pomóc.
Opieka nad starsza osobą to również umiejętność rozmawiania, a przede wszystkim słuchania tego, co senior ma do powiedzenia. W kontaktach ze starszymi rodzicami często popełniamy grzech lekceważenia, traktujemy je jak dziecko, zadajemy zdawkowe pytania i nie słuchamy odpowiedzi. Nie zdajemy sobie sprawy, że ranimy ich uczucia.
Od dłuższego czasu bardzo chcę schudnąć. Wydaje mi się, że wszystkie niepowodzenia w moim życiu biorą się stąd, że jestem za gruba. Gdybym była chudsza, na pewno ludzie by na mnie inaczej patrzyli, miałabym więcej przyjaciół, partnera, nie martwiłabym się tak. Postanowiłam więc wziąć się trochę za siebie. Trzymałam się diety 1000 kcal przez miesiąc, schudłam 4 kg i byłam bardzo z siebie zadowolona. Ale kiedy tylko to się stało, poczułam potworną chęć jedzenia. Przez dwa dni jadłam wyłącznie słodycze, na nic innego nie miałam ochoty, co oczywiście zaowocowało tym, że od razu odzyskałam stacone kilogramy. Jestem załamana. Chcę zaczynać dietę od nowa, ale nie wiem, czy ma to jakikolwiek sens. Czuję, że moje życie jest na skraju przepaści. Jeśli nigdy nie schudnę, nigdy nie będę mieć przyjaciół, nidgy nie znajdę odpowiedniego męczyzny, ludzie nie będą mnie lubić i będą się ze mnie wyśmiewać za moimi plecami. Co powinnamm zrobić?
Z mężem jesteśmy małżeństwem od 2002 roku - teoretycznie jest wszystko ok. Od jakiegoś czasu jednak coś się zmieniło. Był moment kiedy miałam gorszy okres i nie miałam ochoty na seks. Od tego momentu zauważyłam zmianę. Pewnego dnia przypadkowo odkryłam, że mąż koresponduje z różnymi paniami - wymienia się fotkami "wiadomo jakimi ". Utworzył sobie konta na stronie typu dreszczyk emocji i anonimowe na NK. W zamian z doładowania kart telefonicznych otrzymuje od tych Pań fotki. On nie wie że ja wiem o tym wszystkim. Mimo to od jakiegoś czasu nam się układa w sypialni super ale on nadal z nimi koresponduje. Jest mi przykro bo odkryłam, że w listach z tymi paniami zwierza się z naszego życia intymnego. Nie wiem co robić bo mam wrażenie, że tracę do niego zaufanie choć go bardzo kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest to przykre - nie wiem czy z nim porozmawiać - ale czy schowa się bardziej i będzie bardziej knuł za moimi plecami? Czy dać sobie spokój i przeczekać - ale nie mam ochoty by opowiadał komuś o nas a w ogóle mam to odbierać, że jestem dla niego nieatrakcyjna, niewystarczająca? nie wiem co robić? Czuję się zdradzana choć wiem, że fizycznie się nic nie dzieje ale te strony, @-e , knowania ... Choć po urodzeniu bliźniaczek przybyło mi troszkę na wadze to nie jestem nieatrakcyjną kobietą, a nawet inni faceci często mnie podrywają. Więc co jest nie tak? Może ja coś robię nie tak?
Czy należy wysoko oceniać samego siebie? Czy to nie kłóci się z dobrym wychowaniem?Przechwalanie się jest jednak lepsze niż ukrywanie swoich osiągnięć. W obecnych czasach skromność jest passé, trzeba się chwalić!
Od kilku lat nie pracuję. W domu traktują mnie jak służącą. Po całym dniu usługiwania rodzince nie mam siły na własne przyjemności, nawet nie chce mi się pomalować paznokci. Jestem panną, koledzy się odwrócili ode mnie. Czasami zastanawiam się, po co ja żyję? Nawet kiedy bym odeszła z tego świata to i tak nikt by tego nie zauważył. Czasami to nawet myślę o czymś strasznym. Dodatkowo opiekuję się chorą babcią, która traktuje mnie jak niewolnika. Jak mnie nie ma 30 minut to jest wielki problem, płacz i lamentowanie.
Mam takie pytanie: czy po wyjściu z anoreksji dostanę okres choćby za pomocą tabletek i czy będę mogła mieć upragnione dziecko? Ważę 45 kg przy wzroście 161cm. Nadal zdarza mi się jeszcze unikać jedzenia lub wymiotować, ale jak mam sobie z tym poradzić?
Za niecałe 2 tygodnie wyjeżdżam z kuzynką na wakacje do Grecji. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo zawsze chciałam zwiedzić ten piękny kraj, ale mam obawy co do mojego zdrowia psychicznego: mam 20 lat i od 16 roku życia cierpię na agorafobię. W okresie wiosenno-letnim mój stan jest lepszy, czuję się w miarę dobrze i napady nie występują tak często jak zimą. Ale wizja tygodnia zagranicą przeraża mnie. Sam 2-godzinny lot wywołuje u mnie ciarki już teraz. A potem - same straszne rzeczy dla agorafobika: poruszanie się środkami transportu po kraju pełnym turystów, nieznajomość języka, obawa, że na jakiejś uliczce upadnę i dostanę zawału. Zastanawiam się, czy nie zostać w domu, chociaż szkoda mi tej przygody, nie chcę zamykać się w 4 ścianach i ograniczać do poznawania tylko swojej okolicy. Proszę mi doradzić, co mam zrobić? Do psychologa ani psychiatry nie pójdę, nie mam odwagi...
Nie potrafię "nie podgryzac" między posiłkami, w jaki sposob mogę się zmobilizować?
Jestem skrajnym introwertykiem. Czy wizyta u psychologa mogłaby mi pomóc?
Mój synek ma skończone cztery lata, jednak nadal jest problem z robieniem kupki. Siku robi jak ''stary chłop''czyli na stojąco do ubikacji, ale kupka za każdym razem ląduje w majtkach. To nie jest jednak jedyny problem. Kubuś pomimo skończonych czterech lat bardzo mało mówi-są to pojedyncze wyrazy. Lekarze wykluczyli autyzm i upośledzenie. Mały od września chodzi raz w tygodniu na półgodzinne zajęcia z pedagogiem, psychologiem i logopedą. W tym roku ma pójść do przedszkola, jednak obawiam się reakcji pań nauczycielek na Kuby zachowanie, bo czasami potrafi być naprawdę nieznośny. Proszę o pomoc, bo sama już nie wiem co zrobić żeby było lepiej.
Transseksualizm to trwały dyskomfort psychiczny wynikający z posiadanych "nieodpowiednich" cech płciowych, któremu towarzyszy przemożne pragnienie przeobrażenia się w płeć przeciwną. Obecnie jedynym sposobem leczenia osób dotkniętych transseksualizmem jest chirurgiczna (operacyjna) zmiana płci, wspierana farmakoterapią, głównie hormonalną.
Mam problem z tworzeniem związku z mężczyzną. Wszyscy naokoło twierdzą, że jestem atrakcyjna, inteligentna, dobra i mogłabym mieć niejednego. Ale mój problem poza tym , że nie wierzę w siebie, jest taki, że jak tylko mężczyzna się angażuje, jest dobry, to ja uciekam, myślę, że to nie to, a jak ktoś mnie olewa, to ja za nim wzdycham. Niedawno sobie to uświadomiłam. Zakochałam się w jednym mężczyźnie tylko dlatego, że on się mną nie interesował. Zawsze wydawało mi się, że to był ten jedyny, ale pamiętam, że nawet jak on wykazywał momentami większe zainteresowanie moja osobą, to ja się wycofywałam. A potem pojawił się Robert, który pokochał mnie bez pamięci i całkowicie. A najśmieszniejsze jest to, że on jest wewnętrznie taki, jakiego zawsze szukałam, ma te cechy, które są dla mnie ważne (może fizycznie nie do końca mi pasował). Ale wyznał mi miłość, a ja stwierdziłam, że nic do niego nie czuję i zerwałam. Gdy jednak tylko odszedł, wpadłam w czarną rozpacz, chciałam żeby wrócił. I tak było w kółko, dlatego odpowiadał mi układ, który stworzyliśmy - nie byliśmy parą, ale ponieważ mieszka blisko, widywaliśmy się prawie codziennie, spędzaliśmy dużo czasu. Moja rodzina bardzo go polubiła. Miałam go dla siebie, ale nie musiałam się angażować, czułam się bezpiecznie i twierdziłam, że na pewno go nie kocham. I to trwało 2 lata, wydarzyło się też trochę między nami złych rzeczy, nie przeczę, ale prawda jest taka, że zawsze mogłam na niego liczyć. Rozumiał mnie, pomagał, całkowicie mu ufałam. Ale chciałam mieć wolność, poznawać innych, flirtować z nimi. W sylwestra poznałam kogoś, kto mi się spodobał, zaczęliśmy się spotykać, on się zaangażował i ja znowu myślę, że to nie to, że dużo rzeczy mi w nim przeszkadza. Tymczasem Robert postanowił się wycofać, bo nie chce "stawać na drodze mojemu szczęściu". A ja teraz cały czas o nim myślę, nie mogę sobie wyobrazić, że nie będzie już go w moim życiu. Nagle mnie olśniło, że mogłam być od 2 lat w szczęśliwym związku. I teraz myślę, że go kocham! Nie wiem, co robić. Może dałoby się to jeszcze naprawić, ale jaką mam pewność, że będąc z nim znowu nie stanie się to, co zwykle? Nie wiem, jak zmienić swój sposób myślenia. Cały czas o tym myślę, nie mogę się na niczym skupić, wydaję mi się, że wszystko popsułam i straciłam wielką szansę.
Córka ma 23 lata. Podejrzewam, że ma anoreksję. Ona oczywiście bagatelizuje problem, twierdząc, że nic jej nie jest. Kolejne rozmowy z nią spełzają na niczym. Nie chce się leczyć. Jak jej pomóc?
Jestem ze swoim chłopakiem od 20 miesięcy. Bardzo się kochamy. Nasz pierwszy raz (dla nas obojga) był dobre kilka tygodni temu, ale mimo licznych prób nie wychodzi nam. Pieszczę swojego mężczyznę, wszystko jest dobrze, wchodząc jednak we mnie on od razu mięknie. Często doprowadzam go do wytrysku ręcznymi pieszczotami i faktycznie ma ten wytrysk, ale w czasie pieszczot nie jest twardy. Był u lekarza, ale lekarka wspomniała coś o psychice i tak naparwdę nie udzieliła żadnych konkretnych rad. Najbardziej martwię się tym, że mój chłopak się bardzo obwinia za to i czuje się z tym bardzo źle.