Psychologia
Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.
Mam problem z 12 letnią dziewczynką, która 3 lata temu zaczęła zaciskać oczy. Z czasem doszło do tego kiwnięcie głową, teraz także krzyknięcie, coś w rodzaju głośnego "iiiii. Rodzice lekceważą to zachowanie. Matka często, nawet codziennie na nią krzyczy, wrzeszczy wręcz, niejednokrotnie szarpie, widziałam, jak biła ją w twarz. Myśląłam, że tik to taki odruch który wyrobił się w dziecku własnie w tego powodu, ale pomyśląłam, że warto zaczerpnąć porady specjalisty.
8 miesięcy temu urodziłam dziecko. W czasie ciąży przytyłam 16 kg, a teraz, od porodu, już prawie 20. Przy wzroście 156 cm ważę 95 kg i nie umiem sobie z tym poradzić. Doskonale wiem dlaczego tyję - obsesyjnie objadam się słodyczami. Słodka przekąska jest dla mnie sposobem na wszystko. Odkąd pojawiło się dziecko, nie miałam chwili odpoczynku. Od 8 miesięcy nie przespałam całej nocy, na męża nie bardzo mogę liczyć. Bardzo chciałabym schudnąć, ale nie mogę sobie poradzić z samą sobą, żeby znaleźć choć odrobinę silnej woli...
Od kiedy zaczęłam współżycie, nigdy nie miałam orgazmu. Bez względu na to, jak długa by była gra wstępna i jak bym była podniecona, nigdy nie zaznałam tego uczucia. Niby należy się go nauczyć ... Współżyję od 6 lat (od 5 lat ze stałym partnerem) i jeszcze nigdy mi się to nie udało...
Czy moje przeżycia z dzieciństwa (śmierć mamy - miałam 13 lat i ojciec alkoholik) mogą mieć wpływ na to, że brakuje mi konsekwencji w odchudzaniu? Moja waga w ciągu roku potrafi zmienić się o 10 kg - i to w obie strony. Oczywiście braku cierpliwości i wytrwałości, a także niskiej samooceny nie wymieniam, gdyż w/w wahania wagi same mówią za siebie. Proszę o krótką poradę i ewentualnie podanie mi adresu psychologa w mojej miejscowości - Skierniewicach.
Mam 18 lat i jestem nieśmiała. Mam uprzedzenie do facetów, bo mój ojciec jest alkoholikiem, a gdy nie pije to się wścieka na cały świat. Kłótnie są na porządku dziennym. Zawsze znajdzie powód by na mnie krzyczeć, zauważa we mnie tylko to co złe, a nie zwraca uwagi na to, że dobrze się uczę, nie pije, nie palę. Matka obwinia mnie za wszystko. W zeszłym roku miałam przez to depresję. Czy moja nieśmiałość wynika z obecnej sytuacji rodzinnej? Jak mogę cokolwiek zmienić?
Jakiś czas temu byłem na komisji wojskowej i lekarz skierował mnie do psychologa z powodu podejrzenia o zażywanie przeze mnie sterydów anabolicznych. Psycholog po rozmowie ze mną stwierdził, że mam spóźnioną reakcję adaptacyjną. Czym jest ta choroba i czy może być spowodowana tym, że od 18-go roku życia biorę sterydy?
Kryzys małżeństwa stał się faktem. Coraz mniej par bierze ślub, a współczynnik rozwodów gwałtownie wzrasta. Dlaczego wybieramy wolne związki, a małżeństwo przestało być priorytetem?
Mam wrażenie, że nikt mnie nie rozumie. Boję się, że wszyscy będą się ze mnie śmiać. Chodzę do doskonałego liceum i wszyscy są ode mnie mądrzejsi, tak jak i na dodatkowym angielskim. Czuję się totalnie beznadziejna i mam wrażenie, że nikomu na mnie nie zależy. W gimnazjum widziałam przyszłość świetlaną. Nic takiego się nie stało, czuję się totalnie przytłoczona. Płaczę po nocach, tak żeby mama nie wiedziała o tym, bo nie chcę żeby jej z mojego powodu było przykro. Staram się sama stłumić te uczucia negatywne, ale one wracają.
Jestem mężatką od trzech lat. Mamy z mężem 2,5 letnią córeczkę. Problem tkwi w tym, że moja teściowa w ogóle nas nie odwiedza (mieszka kilka bloków od nas, ma dużo czasu - jest na emeryturze), nie interesuje się nami, nie kontaktuje się ze swoją jedyną wnuczką. Po urodzeniu się dziecka odwiedzała nas bardzo sporadycznie. Wizyty te były bardzo sztywne, tzn. ona siedziała i liczyła na to, że będzie obsługiwana, zamiast w czymś mi pomóc. Kilka razy próbowałam ją wyciągnąć na wspólne spacery z dzieckiem. Owszem przychodziła, ale nigdy nie wyszła sama z propozycją dalszych spotkań. Nigdy nie zapytała, czy czegoś nie potrzebujemy, czy wystarcza nam pieniędzy, czy nie trzeba w czymś pomóc. Było między nami kilka spięć, których świadkiem był również mój mąż. Ja wychodziłam pierwsza z przeprosinami. Od teściowej nie usłyszałam słowa "przepraszam". Chodziło o to, że "doradzała" nam w różnych sprawach dot. dziecka, mieszkania itp. mimo iż o to nie prosiliśmy. Wszystko wiedziała od nas lepiej. Bardzo nas to wszystko denerwowało. Nie było sytuacji, w której dałabym odczuć teściowej, że jest u nas niemile widziana. Przy naszej kolejnej wizycie poruszyliśmy z mężem ten temat. Powiedzieliśmy, co nas denerwuje, a najbardziej to, że nie interesuje się wnuczką i że ciągle daje nam odczuć, że wie wszystko lepiej od nas. Teściowa wszystkiemu zaprzeczyła, mówiła że nie mamy racji i że według niej ona zachowuje się zupełnie w porządku i nie widzi nic złego w swoim zachowaniu. Od tamtego czasu nasze wzajemne wizyty ograniczają się tylko do imienin, urodzin oraz świąt (tzn. raz na kilka miesięcy). Dodam, iż spotkania te przebiegają w sztywnej atmosferze i ma się odczucie, że są robione jakby z przymusu. Moje dziecko traktuje teściową jak obcą osobę, bo jej nie zna. Nawet gdy się spotykamy, teściowa nie podejmuje próby zabawienia czymś wnuczki czy choćby podejścia do dziecka i rozmowy z nim. Uważam, że z naszej strony zrobiliśmy już wszystko, co było możliwe, aby poprawić nasze kontakty. W związku z tym mam pytanie, czy jest sens, aby się dalej spotykać te kilka razy w roku (a nie jest to dla nas przyjemne), czy po prostu przestać tam chodzić i pozostawić sprawę samemu sobie, zacząć żyć własnym życiem? Być może rozłąka dłuższa niż kilka miesięcy przemówi do sumienia teściowej i to ona wreszcie zrobi ten pierwszy krok do przodu, by się zmienić i poprawić całą sytuację. Bardzo proszę o poradę.
Od 18 roku życia cierpię na bulimię z okresami jadłowstrętu. Poddałam się leczeniu w wieku 20 lat i zażywałam leki, które przepisał mi psychiatra. Było dobrze. Co prawda terapię z psychologiem zakończyłam bardzo wcześnie i tylko dlatego, że nie mam przekonania, co do jej wagi. Jestem osobą zamkniętą w sobie i nie miałam wręcz ochoty rozmawiać z obcą osobą o swoich słabościach. Teraz mam 23 lata. Od ponad 1,5 roku nie biorę leków, a od grudnia mam nawroty bulimi. Jem tylko po to, by zwymiotować. Nie radzę sobie już zupełnie. Wstyd mi przed sobą i innymi, którzy starali mi się wtedy pomóc. I wstyd mi znowu iść do psychiatry po pomoc. A wiem, że jej potrzebuję. Najgorsze może nie jest dla mnie samo zebranie się by tam pójść, ale nie chce poddać się terapii, a to jest wg. psychiatry konieczne. Czy to prawda? Czy rzeczywiście muszę? Biorąc same leki czułam się świetnie i jakoś bez pomocy psychologa. Tylko przymus terapii wzbrania mnie przed udaniem się po pomoc.
Witam. Czy jest możliwość z Pani strony przybliżenia mi problemu dotyczącego zachowania się człowieka w warunkach stresu?
Z góry dziękuję
24 stycznia pochowałam narzeczonego, z którym byłam 2 lata i mieszkaliśmy razem. Miał glejaka wielopostaciowego - nowotwor mózgu. Oszukuję wszystkich, że sobie radzę, ale tak naprawdę tak nie jest. Nie zauważają tego, bo zawsze jestem i byłam twarda. Nie mogę na nikogo liczyć, by nie myśleć, pracuję czasami po 12 do 20 godz. Przez jakiś czas chodziłam do psychologa - była to moja znajoma, ale udowodniłam jej, że sobie radzę i mi uwierzyła. Nie czuję się z tego powodu dumna, ale widziałam, że bardzo się mną przejmuje, a ja nie znoszę litości. I nie wiem, czy dobrze robię wmawiając innym, że jest tak super? Ostatnio zaczęło mnie to męczyć, to udawanie że wszystko jest dobrze, kiedy tak naprawdę wszystko się sypie jak domek z kart.
Próbowałam rozstać się z paleniem. Poddałam się hipnozie, mam tylko wątpliwości czy zostałam wprowadzona w stan hipnozy, wydaje mi sie że nie, być może terapeuta mnie oszukał. Jak powinnam zareagować po terapii? Tego samego wieczora bez trudu nie paliłam, ale następny dzień to był koszmar, cały przepłakałam. Nie tyle miałam ochotę zapalić, co po prostu było mi źle, coraz gorzej. Wieczorem, po mniej więcej 24 godzinach, nie wytrzymałam, kupiłam papierosy i zapaliłam. Mam moralnego kaca, poczucie oszukania przez terapeutę. Chciałabym wiedzieć, czy faktycznie zostałam wprowadzona w stan hipnozy, z czego należałoby to wnioskować? Chcę rozstać się z nałogiem, jak mam to osiągnąć?
Mam problem, który męczy mnie już od roku. Poznałam cudownego faceta, tylko problem w tym, że jest 18 lat ode mnie starszy, ma żonę i 2 dzieci. Co w takiej sytuacji robić? Mówi, że potrzeba tu czasu, że nie chce nikogo skrzywdzić, że żona go kocha bardzo, a ja nie jestem mu także obojętna. Kiedy jesteśmy razem - jest cudownie; co w takiej sytuacji robić? Dać mu czas czy odejść mimo tego, że kocham go ponad życie.
Mój syn ma 9 lat. Od 5. roku życia zaczął "wychodzić przed blok". Był ufny, podchodził śmiało do innych dzieci, niemalże w tym samym wieku. Ale krótko to trwało, bo nie chciały się z nim bawić. Zaczęły otwarcie manifestować swoją wrogość nie szczędząc mu wyzwisk. Interweniowaliśmy, bo doszło do tego, że nawet nie mógł przed blokiem bawić się sam, bo był wyganiany. Już nie ma szans na przyjaźń z tą grupą. Syn zaczął się bawić z "nowymi" dziećmi, ale są one, chyba, namawiane przez tamtych i też go zostawiają. Wnioskuję stąd, że fajnie się bawią, dopóki nie pojawi się tamta grupa. Syn jest już w takim wieku, że dostrzega ten problem i jest mu przykro. On potrzebuje kontaktu z rówieśnikami a zdarza się, że obserwuje zabawę innych z nosem przyklejonym do szyby. Sytuacja sprzed bloku powtarza się w szkole, z tym że jest to nieco mniej drastyczna postać, wyzywa go jedna osoba, reszta go ignoruje. Tak samo było już w przedszkolu. Ta sytuacja na pewno zostawi w psychice syna ślady. A i mnie trudno zachować spokój choć robię wszystko, aby nie poznał, że mnie to gnębi.
Proszę o radę,jak rozmawiać z synem, co mu mówić, żeby się nie przejmował tym wszystkim tak bardzo, czy coś w ogóle jest w stanie zastąpić mu kolegów?
W miarę możliwości zapewniam mu towarzystwo dzieci moich znajomych i jest wtedy bardzo dobrze.
Witam, moje pytanie dotyczy mężczyzn. Nie rozumiem zachowania mojego męża, który często ogląda strony pornograficzne itp. rzeczy. Czy to jest normalne?
Mam pytanie: czy są jakieś terapie zajęciowe dla dzieci z zaburzeniami koncentracji? Jak się nazywają?
Mam 20 lat. Od 1,5 roku studiuję. Odkąd zaczęłam studiować pojawił się u mnie poważny problem . Reakcje na pierwsze stresy przerosły moje oczekiwania. Zaczęłam unikać zajęć, mieć poważne problemy ze zdrowiem, snem i chroniczny brak sił. Do tego straciłam bliską osobę. Uciekam przed problemami, choć ma to na mnie destruktywny wpływ. Co mam zrobić? Jak odzyskać siły żeby się z nimi zmierzyć? I czy to normalne, że tak uciekam ? I najważniejsze : dlaczego uciekam ?
Chudłam już parę razy i zawsze wracam do poprzedniej wagi. Odchudzam się raczej zdrowo - dieta około 1500 kcal, dużo ćwiczen i ruchu. Zrzucenie kilogramów nie sprawia mi trudności. Mimo to zazwyczaj po odchudzaniu wracam do słodyczy - i nie zawsze dlatego, że mam ochotę je jeść, raczej dlatego że wiem, że już mogę - ponieważ schudłam. Czy mysli Pani, że wizyta u psychologa mogłaby mi pomóc przezwyciężyć ten problem?
Mam 20 lat, studiuję i mam spore problemy z nauką, uczeniem się i zapamiętywaniem. Drażni mnie każdy hałas i szmer, nie potrafię wyłączyć się i skupić na wykonywanej pracy, na dodatek od paru lat mam problem z mobilizacją - po prostu nic mi się nie chce, a tym bardziej uczyć, czytać ... i szczerze mówiąc jestem tym przerażona, bo nigdy wcześniej taka nie byłam. Zawsze byłam "piątkowym" uczniem - ale tylko do czasu liceum - tam ledwo wyciągałam na 3 i tak zostało mi do dziś. Nie umiem gospodarować czasem, wiecznie mi go brakuje. Zawsze nie zdążam ze wszytkim i płaczę, bo wszytko zostawiam na ostatnią chwilę i robię sobie nowe zaległości. Nie umiem pracować systematycznie, do tego jestem bardzo nerwowa, bardzo szybko się denerwuję i podnoszę głos. Martwi mnie to, bo mam wrażenie, że coraz więcej ludzi się ode mnie odwraca. Jestem też strasznie marudna i chyba niedowartościowana, i przyznam szczerze, że nie lubię siebie. Denerwuje mnie to, że jestem takim potwornym nierobem i leniem, ale mimo wszystko nie wiem, jak mam sobie z tym poradzić. Każda próba zmiany kończy się na tym, że zaczyna mi coś nie wychodzić i poddaję się. Chciałabym nad sobą poracować, ale nie wiem, jak to zrobić, nie wiem od czego zacząć, żeby znów nie skonczyło się tak, jak zawsze.
Mam dopiero 20 lat i całe życie przed sobą. Chciałabym zmienić się w pewną siebie, odważną, przebojową i naprawdę inteligentną kobietę.
Mam 26 lat i za sobą trudne dzieciństwo - głównie z powodu ojczyma, który upokarzał mne fizycznie i psychicznie. Miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości, byłam bardzo nieśmiała i wrogo do siebie nastawiona. 6 lat temu zaczęłam pracować nad sobą, głównie dzięki literaturze holistycznej. Pojawił się lęk - myślę, że to jakaś blokada, stłumione emocje. Bałam się do tego stopnia, że nie mogłam z bliską nawet mi osobą wsiąść do autobusu. Nic nie pomagało. Pracowałam z afirmacjami, zaczęłam postrzegać innych nie jako wyrocznię, ale jako ludzi- również ułomnych. Cudem wyszłam z tego. Czy Pana zdaniem poradziłam sobie? Czy powinnam jeszcze skorzystać z pomocy fachowca?