Psychologia
Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.
Czy można poprawić samodzielne i logiczne myślenie? Jakie metody są najlepsze do ćwiczenia ?
Od jakiegoś czasu nic mnie nie cieszy, wszystko robię na siłę, bo muszę, łatwo się denerwuję i często chce mi się płakać. Sama opiekuję się swoimi dziadkami, a na wsparcie i pomoc rodziny nie mogę liczyć i co bym nie zrobiła to oni sądzą, że źle i nie tak. Ja już nie widzę sensu życia i czasem myślę że byłoby najlepiej, gdyby mnie nie było i żeby rodzina i najbliżsi radzili sobie sami. Ostatnio myślałam, że może ze mną jest coś nie tak skoro nie potrafię zaopiekować się swoimi dziadkami, dawniej więcej rzeczy robiłam i miałam więcej siły i energii do życia.
Jestem uczennicą 3 kl liceum. W tym roku zdaję maturę więc powinnam się dużo uczyć. Jednak od pewnego czasu czuję się tak zmęczona że gdy wracam ze szkoły nie mam siły się uczyć nie mogę się skoncentrować mam problemy z pamięcią do tego dochodzi bezsenność. Potrafię całą noc nie zasnąć. Jestem wiecznie zmęczona. Jak mogę sobie pomóc proszę o radę. Dodam jeszcze że ostatnio zaczęłam brać valerin mite i dzięki niemu mogę zasnąć ale poza tym nie ma żadnej poprawy.
Mam 23 lata, od 4 lat jestem mężatką. Mój mąż regularnie sięga po alkohol, potem robi mi awantury, bije mnie. Zgłaszałam to na policje ale to nic nie pomaga on dalej robi to samo. Najbardziej boli mnie to, że on nie widzi problemu. Obecnie przebywamy za granicą - 4 dni temu strasznie mnie pobił, bił mnie pięściami po głowie, kopał, a rano Nie wiem, co mam robić, czasem to myślę żeby popełnić samobójstwo i że to moja wina, że on mnie bije. Może ja coś robie źle?
Mam problem, który zaczął się od jednej, dwóch nocy w miesiącu, a obecnie jest codziennie. Córka ma 8 lat i kiedy kładzie się spać, po zwykłych codziennych rytuałach - mycie, czytanie, stała godzina - zaczyna się denerwować. Mówi, że nie może spać, chociaż jest w łóżku tylko kilka minut, że na pewno nie zaśnie, a jeśli nawet zasypia od razu, to gdy nie ma mnie w pokoju, budzi się prawie z krzykiem: mamo! Kiedy przyjdę do niej, mówi, że nie może spać, chociaż właśnie to robiła albo zaczyna płakać, wtedy w ogóle nie może się uspokoić. Próbowałam wyciszyć ją herbatką z melisy, rozmawiam, próbuję coś zdziałać, zdając się na intuicję, ale czasem jestem bezsilna. W ciągu dnia wszystko jest na pozór normalnie, chociaż stała się taka poważna. Trochę dorosła, zdarza się, że obwinia się, że wszystko przez nią. Stara się zwracać na siebie uwagę (jedynaczka), albo mówi, że się nudzi, często wybiega w przyszłość, myśli o tym co będzie np. za 2 miesiące. Mam wrażenie, że jestem nadopiekuńcza, a mąż zbyt surowy, wciąż ją poprawia, strofuje itp, chociaż ją kocha.
Mój mąż choruje od ponad ośmiu lat. Zaczęło się od "zwykłej" operacji kregosłupa. Operacja się nie udała, po niej było 8 kolejnych, ciągnęło się to latami. Cierpiał i cierpi bardzo. Od ponad roku ma wbudowaną pompe z morfiną. Chodzi sam. Mamy 2 dzieci. Ja byłam dla niego podporą do końca, przynajmniej się starałam. Od pół roku biorę lek antydepresyjny. Po tym wszystkim czuję się wyczerpana, mam często "złe "dni. Nie wiem, jak mam zyć. Mam 31 lat i żadnej przyszłości. Często myślę o tym, kiedy to się skończy, a przecież to nie ja cierpię a on. Jestem nienormalna?? Muszę się leczyć?
Ciągle myślę, że jestem chora. Wystarczy, że coś mnie zaboli, a ja już snuję w głowie najcięższą chorobę. Jak pozbyć się złych mysli?
Mam 18 lat. W czerwcu trafiłam do szpitala. Wykryto u mnie toczeń układowy. Nie potrafię pogodzić się z myślą ,że jestem chora. Nie umiem mysleć optymistycznie. Przeważnie siedzę w domu i płaczę lub też swój nastrój przekładam na innych. Docinam wszystkim, których kocham. Chciałabym się zmienić. Smutki także zagryzam. Biorę sterydy - od czerwca tego roku przytyłam do dnia dzisiejszego koło 15 kg. Chodzę do psychologa, skontaktowałam się też z dietetykiem.
Nasza 1,5 roczna córeczka od 2 dni, nagle, bez uchwytnych dla nas przyczyn, zaczęła odczuwać olbrzymi lęk przed przewinięciem - zmianą pieluszki i kremowaniem krocza. Wzgórek łonowy nie jest zaczerwieniony ani obrzęknięty, brak także jakichkolwiek objawów ogólnych, siusia i wypróżnia się normalnie. Jednak pomimo to, gdy tylko zabieramy się do zmiany pieluszki, zaczyna histerycznie płakać i bać się.
Gdzie może leżeć przyczyna tego stanu i jak teraz przewijać dziecko( metodę siłową odrzucamy)?
Jestem wesołą nastolatką. Ale, jak każdy, mam czasami problem. Szkoła, przyjaciele, rodzina, jakaś miłość. Gdy mam tego wszystkiego za dużo, nie potrafię sobie sama poradzić. Izoluję się od świata, płakaczę i zapominam w ogóle o wszystkim. Nie potrafię rozmawiać z mamą. Niby nasze kontakty nie są złe, ale np. gdy chodzi o miłość...? Nie chcę czegoś powiedzieć i powstaje nowy problem... sprzeczka z mamą. Mam czasami dość... Co robić, żeby zapominać o smutkach i problemach? Czy każdy tak ma czy tylko ja czuję się tak źle?
Witam serdecznie. Osoby leworęczne piszą, jedzą i wykonują większość czynności przy pomocy lewej ręki. Ja w zeszycie piszę LEWĄ ręką, a we wszystkich innych czynnościach sprawdzam się przy pomocy prawej i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej! A są to czynności takie jak np. pisanie po tablicy, malowanie farbami, posługiwanie się nożyczkami, sztućcami, myszą komputerową, telefonem; gra w siatkówkę, tenisa, obieranie ziemniaków, malowanie paznokci... itd. a zatem do jakich osób powinnam się zaliczyć...?! Czy ja mogę o sobie powiedzieć, że jestem praworęczna? a to, że w zeszycie piszę lewą (a prawą kiepsko mi idzie) zaliczyć do ewenementu? Byłabym wdzięczna za odpowiedź, bo przez całe moje życie jako, że piszę lewą ręką przyjęło się, że jestem leworęczna... pozdrawiam
Moja dwuletnia córka od dwóch tygodni budzi się w nocy i jest przerażona Móowi, że widzi ducha, odpycha mnie. Nie wiem już, co robić...
Chciałabym zakończyć związek z mężczyzną, który jest bardzo wrażliwy. Jak to zrobić, by jak najmniej go zranić? Szczególnie, że on mnie wciąż kocha...
Ostatnio nie wysypiam się, jestem ciągle zmęczona. Bardzo często czuję się, tak jakbym nie spała a czuwała. Budzę się zmęczona, często z bólem głowy, bez chęci do życia, oddczuwam jakby pulsowanie mózgu. Jak ma się do moich kłopotów praca mózgu, jakie sfery odpowiadają za sen i co mogłabym zrobić, zeby soać a nie tkwić w tym zawieszeniu?
Mam 21 lat, studiuję i od dwóch lat mniej wiecej moim życiem rządzi stres. Każda, nawet najmniejsza rzecz, wywołuje u mnie odruch wymiotny. Próbowałem już wszystkiego - leków na uspokojenie, pozytywnego myślenia - nie nie skutkuje. Nie jestem nawet w stanie wyjść na egzamin z domu. Czy jest jakiś środek, lek, który może powstrzymać ten dla mnie najgorszy objaw stresu jakim są nudności? Zrobię wszystko, żeby sie od tego uwolnić, bo juz dłużej nie mogę wytrzymać.
W przyszłym roku wychodzę za mąż. Jestem jedynaczką, a do tego mama od urodzenia sama mnie wychowywała (rodzice rozwiedli się - ojca znam tylko z widzenia, ponieważ nie miał "ochoty" nawiązać ze mną znajomości - jest dla mnie zupełnie obcym człowiekiem).
Nie potrafię sobie poradzić z myślą o przeprowadzce. Boję się, że jak mama będzie sama mieszkać, to będzie jej strasznie smutno. Ponieważ mam dużą wyobrażnię, to ciągle przychodzą mi wizje, jak ja bym się czuła tak sama.
Przeraża mnie to i boję się, że będę za często odwiedzać mamę, że nie będę potrafiła tym samym jakby "psychicznie" się wyprowadzić z domu od mamy, a tym samym ze zniszczę mój związek. Jak sobie z tym poradzić?
Jestem w związku z mężczyzną, który jest dla mnie bardzo dobry i kochany. Zależy mi na nim, ale nie radzę sobie z moją przeszłością. Zostałam zdradzona i boje się, że mężczyzna, z którym jestem zrobi to samo. Czuję niepokój za każdym razem, gdy widzę go w towarzystwie jakiejkolwiek kobiety, czy nawet jak rozmawia przez telefon, a ja nie wiem z kim. Staram się kryć moje złe uczucia, ale nie wiem, jak długo jeszcze będę w stanie, gdyż wyżerają mnie one od środka. Mój partner wie o moim problemie - chciałam być wobec niego uczciwa. Boję się, że zniszczę ten związek...
Mój maż pochodzi z patologicznej rodziny. Rodzice są od dawna po rozwodzie, ojciec był alkoholikiem i demolował mieszkanie pod wpływem alkoholu. Matka nie zajęła się należycie dziećmi (moim mężem i jego siostrą), bardziej chyba zajmowała się sobą, dzieci robiły co chciały. Nie rozmawiała z nimi, nie uczyła, jak postępować w życiu. Teraz ja na tym cierpię. Mój maż nie potrafi żyć z drugą osobą (ze mną), nie rozumie, że teraz powinniśmy podejmować wszystkie decyzje wspólnie. Nie potrafi rozmawiać, zamyka się w sobie i ma do mnie pretensje, że próbuję nim manipulować i rządzić. A ja jedynie próbuję go nauczyć i pokazać, jak należy postępować w życiu, co wypada, a co nie itd. Ja byłam wychowana w pełnej rodzinie, w której były ustalone zasady moralne. Uczono mnie, jak należy postępować w życiu. Miałam przykład, jak wygląda kochająca rodzina i szczęśliwe małżeństwo. I teraz chciałabym to przenieść do swojego zwiazku, ale mój mąż uważa to za próbę "ustawiania go" i broni się przed tym. Już przed ślubem zaczął pokazywać, jaki potrafi być agresywny, teraz to się coraz bardziej nasila. Jest spokojny do czasu, jak się zdenerwuje, to nie wystarczy, że się wykrzyczy, zawsze musi coś zniszczyć. Najczęściej wyżywa się na meblach (moim zdaniem podświadomie naśladuje swojego ojca, którego nienawidzi). Zaczynam się go bać, a od pewnego czasu jestem do niego negatywnie nastawiona. Teraz wszystko, co zrobi lub powie, ja neguję. Zrobiłam się nerwowa i nastawiona przeciwko niemu - z wzajemnością. Ostatnio oboje stwierdziliśmy, że jesteśmy ze sobą, bo musimy, a nie dlatego, że chcemy. A jesteśmy dopiero 7 miesięcy po ślubie. Myślę, że powinniśmy zacząć od zmiany nastawienia do siebie, ale nie wiem, jak mamy to zrobić. Przez to, że całej jego rodzinie brak ogłady i dobrego wychowania, nie mam ochoty mieć z nimi do czynienia. Boję się, że on będzie już zawsze taki, jak oni wszyscy. Nawet na naszym weselu wstydziłam sie za ich zachowanie przed moja rodziną, a najbardziej za jego matkę, która siadała okrakiem na młodego chłopaka w jednym z konkursów. Jeśli w najbliższym czasie nic sie nie poprawi, chyba zdecyduję sie na rozwód. Proszę o pomoc.
Czy osoba chora na anoreksję może mieć o tym świadomość? Czy choroba objawia się tylko tym, że przestaje się jeść czy ograniczenie jedzenia również może być symptomem? Czy osoba świadoma chcąca wyjść z choroby ma duże szanse na powodzenie?
Jestem po rozwodzie, wychowuję dwóch synów (15 i 17 lat). Młodszy jest krnąbrny, wulgarny wręcz chamski w stosunku do mnie. Nie okazuje mi szacunku, podobnie jak były mąż. Nie jestem w stanie nawiązać z synem kontaktu. Psycholog stwierdził, że potrzebna jest mu pomoc, jednak próby dotarcia do niego spełzły na niczym!
Cierpię na nerwicę lękowa, przeszłam 12 tygodni psychoterapii i wydawało się, że czuję się lepiej, jednak wszystko wraca. Czuję się fatalnie, mam napady lęku, zawroty głowy, czuję jakbym miała stracić kontrolę nad sobą. Nie wiem, co o tym sądzić. Czy to dalej nerwica, czy może jestem chora na coś zupełnie innego?