Psychologia
Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.
Mój 29-letni syn od kilku lat pije. Wcześniej brał amfetaminę i wówczas zaczęły się jego problemy z agresją słowną i fizyczną - niszczył meble, kilka razy mnie uderzył.
Ostatnio po alkoholu pobił teścia i uszkodził żonie nogę. Po tym wydarzeniu, kilka dni temu wszył sobie esperal, ale ja obawiam się, że to nie wystarczy. Syn nawet na trzeźwo bywa agresywny, często rzuca i niszczy w złości przedmioty, trzaska drzwiami, boję się go. Co robić? Jak i nakłonić go do leczenia agresji i gdzie można leczyć tę straszną przypadłość?
Mam 4,5 letniego syna, który od dluższego czasu ma złe sny (np: ze gonią go rekiny). Budzi mnie jego płacz i odruch wymiotny, więc biegniemy do łazienki, bo zaczyna wymiotować, albo ma biegunkę. Podczas całego tego procesu syn cały czas śpi i płacze. Nie mogę go obudzić. Zastanawiam sie, co może być powodem takiego zachowania. Proszę o pomoc.
Moja 2-letnia wnuczka nie lubi głośnej muzyki np. na weselu czy w cyrku. W takiej sytuacji zatyka sobie uszy, płacze, krzyczy i ucieka. Jestem zaniepokojona tą jej reakcją. Czy nie jest to objaw jakiejś choroby? Wydaje mi się, że dziecko dobrze się rozwija, jest bardzo otwarta na kontakty z ludźmi. Ale muszę dodać, że córka, będąc w ciąży, miała tzw. wielowodzie. Proszę o poradę.
Mam 17 lat i jestem najmłodsza z rodzeństwa, które ma już własne rodziny. Mój tata ma ponad 60 lat i choruje na nadciśnienie. Odkąd pamiętam tata pił codziennie - 5 piw jedno za drugim. Wódką upija się tylko na imprezach rodzinnych, potem w domu awanturuje się. Po pijanemu nie raz uderzył mamę i mnie, mówi od rzeczy.
Jest dość agresywny i surowy - nie pozwala mi robić wiele rzeczy np. nie mogę zostać na noc u przyjaciółki, iść na dyskotekę, pojechać na parę dni w góry. Boję się zwrócić mu uwagę, sprzeciwić się. Ciągle powtarzam sobie, że nigdy nie wyjdę za mąż, bo nie chcę tak żyć. Wiem, że tata prędzej mamę i mnie "pozabija" niż pójdzie do poradni dla alkoholików. Co robić?
Moja mama non stop zadłuża się (kredyty, debety). Źle nie zarabia, lecz lubi życie "ponad stan". Za każdym razem obiecuje, że nie zadłuży się kolejny raz, lecz nie dotrzymuje słowa. Kredyty roztrwania go nie wiadomo na co, a potem zostają długi, ze spłacaniem którymi sobie nie radzi. Zastanawiam się czy powinnam kolejny raz pomagać jej w spłacaniu rat? Czy to dobry sposób pomocy? Mój narzeczony mocno przeciw temu protestuje. Wiem, że ma rację, bo w końcu chyba powinnam zacząć żyć swoim życiem, a nie problemami mamy, ale z drugiej strony serce podpowiada mi, żeby jej pomóc. Proszę o radę, jak rozwiązać tą sytuację.
Jem wszystko, co mi wpadnie pod rękę, nie zastanawiając się czy to zdrowe czy nie, aż rozboli mnie brzuch. W jaki sposób może mi pomóc psycholog?
Jestem z rozwodnikiem, planujemy wspólną przyszłość i rodzinę, ale niestety mamy problem z eks żoną, która próbuje szantażować mojego mężczyznę i doprowadzić do tego, bym czuła się winna za rozpad ich małżeństwa. A ono rozpadło się, zanim go poznałam. Ich dzici są już prawie dorosłe. Ona je podpuszcza i buntuje, chcąc by mój narzeczony biegł tam na każde zawołanie. Poza tym nadużywa ona alkoholu, pod jego wpływem wydzwania i pisze sms-y, że się zabije - skoczy z bloku, żyły sobie podetnie albo nałyka się czegoś... Nie wiem, co mam zrobić, aby przestała to robić, to nie jest normalne zachowanie. Odnoszę wrażenie, że mój pan jest przez nią podtruwany - po każdej u niej wizycie, gdy coś tam zje, to ma sensacje żołądkowe i dziwnie się zachowanie.
Mam 18lat. Moim problemem jest głównie szkoła. Bardzo nie lubię do niej chodzić. Boję się, że będę musiała odpowiadać przy całej klasie, iść do tablicy (wtedy robię się bardzo czerwona). Bardzo się stresuję. Najchętniej zostałabym w domu i nigdzie nie wychodziła. Nie wiem czy to może mieć coś wspólnego, ale kiedyś zaczęłam się odchudzać. Trafiłam do szpitala by przytyć. Już nie potrafię się cieszyć. Utraciłam całą radość z życia. Boję się, że do końca życia będę myślała tylko o odchudzaniu i liczeniu kalorii. Mam czasem lęki, nie mogę spać (czuję jakbym przestawała oddychać) i bardzo nerwowo się wybudzam. Chodziłam do psychologa ale zrezygnowałam, brak mi wiary w siebie. Nie wiem co mam zrobić. Czasami nachodzą mnie mnie myśli samobójcze.
Jak poradzić sobie ze stresem z nim związanym? Już 2 razy nie zdałam, a teraz będzie kolejny egzamin. Bardzo denerwuję się całą sytuacją. Nie potrafię o niczym innym myśleć. Przed każdym egzaminem strasznie boję się trzęsą mi się ręce, mam koszmary nocne, kołatanie serca. Myślę, że najbardziej boję się porażki, tego że nie zdam i kolejny miesiąc lub półtora będę żyć w napięciu psychicznym przed kolejnym egzaminem. Może są jakieś środki farmakologiczne?
Kilka lat temu będąc w pracy na wyjeździe z dala od domu poznałam chłopaka. Byłam już w związku kilka miesięcy. Tęsknilłam, choć nie wierzyłam, że nam się uda. Spotykałam się z tamtym chłopakiem na spacerach, rozmawiałam z nim, gdy chcial mnie pocałować, uderzyłam go w twarz. Gdy wróciłam do domu nie chciałam sie spotykać z moim chłopakiem, źle się z tym czułam. On jednak o mnie walczył, do dziś jesteśmy razem i bardzo go kocham, każdego dnia dziękuję Bogu, że go mam. Dlaczego wiec męczą mnie myśli i wyrzuty sumienia? Czuję wstyd i żal, jestem zła sama na siebie. Nie potrafię zapomnieć. Jak sobie z tym poradzić? Niby do niczego wielkiego nie doszło, a mimo to, boli i nie daje spokoju od kilku lat. Proszę o pomoc.
Witam. Mam 3-letnią córkę z poprzedniego związku, a jedynym "wkładem" jej biologicznego ojca w wychowanie są alimenty. Mała chyba nawet go nie pamięta, bo rozstaliśmy się jak miała niecały rok i od tego czasu widziała go raz przez 10 minut. Od jakiegoś czasu jestem w poważnym związku z mężczyzną, który ma 5-letnią córkę. Moja córka zazwyczaj mówi do niego wujku, ale zdarza się jej mówić tato, tym bardziej kiedy obie dziewczynki są razem. Kiedy mój partner ją poprawia robi się jej smutno, ale on twierdzi, że ona ma już ojca (zapewne patrzy przez pryzmat swojej córki i tego jak on by się czuł, ale jemu w przeciwieństwie do ojca mojej zależy na dziecku). Mamy się przeprowadzić za granicę w trójkę i kiedy mój partner mówi o stworzeniu normalnej rodziny, to dla mnie jest to trochę abstrakcyjne, z nim jako wujkiem. Tym bardziej, że wydaje mi się naturalną potrzebą dziecka mieć mamę i tatę. Wiem, że nie mogę go zmusić do niczego, sama nie wiem jak z nim rozmawiać na ten temat i co będzie najlepsze dla mojej córki... Proszę o poradę
Byłam z mężczyzną 3 lata. Naszym problem było zawsze to, że lubił spędzać czas z kolegami... według mnie za dużo czasu... a ja go w tym ograniczałam. Niemal za każdym razem była kłótnia o jego wychodzenie, szczególnie w ostatnim czasie. Ostatnio pokłociliśmy się o to, że czuję się mniej ważna, że jest mi przykro, że zawsze mnie zostawia dla znajomych. Parę dni później zerwał ze mną. Stwierdził, że on taki jest i nie da rady już się ograniczać. Podobno mnie kocha ale z drugiej strony czuję się teraz lepiej bo nikt go nie kontroluje, "czuję, że żyję". Może faktycznie przesadzałam? W ostatnim miesiącu czułam jakby spotykał się ze mną z musu a nie potrzeby. Czy odkochał się? Czy jest jeszcze dla nas szansa? Rozmawiałam z nim na ten temat początków, mówił, że nie, że to już bez sensu, że za jakiś czas będzie tak samo. Póżniej stwierdził, że możemy spotkać się za jakiś czas, jak on ochłonie. Nalegałam ale później doszłam do wniosku, że jakby przymuszam go do czegoś i stwierdziłam, że jest jak jest... nie wiem co mam robić? Czy już nie odzywać się do niego? zapomnieć? Widzę, że on się teraz świetnie bawi więc pewnie dla niego jest to obojętne. Może rzeczywiście przestał mnie kochać... a jeszcze jakiś czas temu mieliśmy plany na przyszłość...
Jestem osobą bardzo nieśmiałą i nerwową i bardzo mi to przeszkadzam od bardzo dawna. Cały czas się czymś przejmuję, nawet drobnymi głupstwami. Unikam rozmowy z obcymi ludźmi, bo wiem, że żadne słowo mi nie wyjdzie z ust i tylko się denerwuję, że nic nie mówie. Staram się sama nie chodzić po sklepach, lekarzach, bo boję się rozmów z nimi. Przy osobach najbliższych, ktore dobrze znam, jestem sobą, lubię dużo mówić, ale gdy poznaję nową osobę, zamykam się w sobie. Najlepiej bym uciekła lub mówię, że muszę już iść i przez to nie chce mi sie żyć. Widzę wszystko w szarych kolorach, jestem coraz częściej przygnębiona i nie cieszę się tak, jak kiedyś. Uważam, że jestem osobą nieśmiałą i szybko się denerwującą, ponieważ utykam na jedną nogę. Gdy wracam do domu, staję się jescze bardziej nerwowa, bo wcześniej jestem w szkole z ludźmi, których dobrze nie znam, więc trzymam swoje emocje w sobie, a dopiero w domu wybucham i odreagowuję na rodzinie.
Kilka miesięcy temu podjąłem dodatkową pracę jako doradca finasowy w jednej z niemieckich korporacji działających w Polsce. Temat mnie bardzo rozpalił do działania i zacząłem odbywać szkolenia. Byłem przekonany, że chcę się zaangażować i być w tej profesji najlepszy. Po niespełna 2 miesiącach mój zapał opadł (miałem kilka sukcesów - podpisane umowy z klientami) i teraz brak mi jakiejkolwiek motywacji do pracy. Problem w tym, że brak motywacji nie dotyczy tylko sfery zawodowej. Zarówno w życiu zawodowym (myślę tu o dodatkowej pracy) i osobistym straciłem werwę do działania. Nie potrafię się zabrać do żadnej z prac domowych, choć wiem, co powinienem zrobić. Czuję niepohamowane lenistwo. Jestem moją postawą przerażony i nie potrafię tego zmienić. Chcę znowu być energicznym i entuzjastycznym mężczyzną.
Od roku mój mąż jest bez pracy. Znalazł pracę jako przedstawiciel handlowy ale został zwolniony po 3 miesiącach. Zapewne dlatego, że miał lęk przed wyjściem do klienta. I teraz jest ta sama sytuacja. Z kolegą mają świetny pomysł na biznes, ale on obawia się, że nie da rady, ma wielką blokadę wykonać pierwszy krok. Jesteśmy małżeństwem od 11 lat i znam go dobrze i wiem że potrafi to robić. Proszę o radę jak mogę wpłynąć na niego. Co mam robić. Staram się spokojnie z nim rozmawiać, przez mówienie jego zalet. Nawet złością próbuje. I nic. Co gorsze jego rodzice twierdzą że jest po prostu wielkim leniem i do niczego się nie nadaje. I boję się że może go to blokuje. Problemem też jest zapewne to że przez jego nie pracowanie żyjemy dość biednie.
Czy systematyczne ćwiczenia fizyczne co najmniej trzy razy w tygodniu skutecznie niwelują stres? Jaki wpływ na samopoczucie psychiczne ma taki wysiłek fizyczny?
Od jakiegoś czasu, gdy się spieszę lub stresuje, występują u mnie bóle w klatce piersiowej i bóle głowy (możliwe, że przez podwyższony cholesterol). Często nie mam na nic ochoty. Tylko bym spała i nie wychodziła z łózka. Wszystko mnie nudzi. Nie chce mi się spotykać z przyjaciółką ani gdzieś wychodzić. Co mi może być?
Mój syn od kilku miesiecy się onanizuje się w szkole. Pani w zerówce nie wie jak ma się zachować, kiedy dochodzi do masturbacji. Nie mamy z meżem pomysłu jak sobie z tym poradzić.
Już ponad rok jestem w związku z facetem, o jakim zawsze marzyłam. Do tego moja miłość jest odwzajemniona. Wszystko było jak w bajce, kiedy mieszkaliśmy niedaleko siebie, widywaliśmy się niemal codziennie i cudownie było nam razem. Teraz jednak rodzieliły nas studia, dzieli nas ogromna ilośc km. Nadal bardzo się kochamy, jednak coraz częściej dopadają mnie wątpliwości. Jestem młoda, chcę cieszyć się życiem i z niego korzystać, tymczasem od początku pobytu w nowym mieście jestem ciągle przygnębiona i smutna, ciągle brak mi jego obecności. Tak bardzo tęsknię, że nic mnie tu w pełni nie uszczęśliwia. Czy faktycznie miłość na odleglość jest możliwa? Jak długo można kochać kogoś, kogo po prostu nie ma obok nas? Może po jakimś czasie, nawet sama nie zdając sobie sprawy kiedy, zaakceptuje jego nieobecność, przestanę go potrzebować, kochać? Naprawdę nie mogę już z tym wytrzymać, przecież miłość to nie cierpienie. Nie chcę się z nim rozstawać, jest dla mnie osobą, z którą mogłabym spędzić resztę życia i wiem, że on czuje tak samo. Ale meczę się okropnie, nie majac go przy sobie i nie moge juz sobie poradzic z tęsknotą.
Uważam się za brzydkiego chłopaka i nawet kiedy idę np. do sklepu czuję wstyd, gdy np. omijam jakąś dziewczynę, czuję wstyd. Nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem brzydki, ale ja to czuję. Nigdy nie miałem dobrych kontaktów z dziewczynami, ale ostatnimi czasy czuję się tak, jakby każda się ze mnie śmiała... Jak mam się pozbyć tego uczucia?
Witam, mam 35 lat, jestem mamą dwójki maluchów (4 i 2 latka). Po obu ciążach zostało mi kilka kg do zrzucenia. Właściwie nie byłoby problemu, bo wiem jak się racjonalnie odżywiać, ale... właśnie, nie umiem wytrzymać bez słodyczy nawet dwóch dni. Kiedy próbuję się powstrzymać mam podły nastrój, wrzeszczę na wszystkich, a w chwilach stresu - rzucam się na czekoladę - to jakiś obłęd! Zdaję sobie sprawę, że to bardzo niezdrowe i wcześniej czy później skończy się chorobą, ba! nawet choruję na nawracające zapalenie pęcherzyka żółciowego i powinnam unikać słodyczy - mimo to nie mogę się wyzwolić od pochłaniania tej góry cukru. Próbowałam poprosić o pomoc lekarza rodzinnego, ale ten prawie mnie wyśmiał. Zalecił tylko morfologię i poziom cukru - oba wyniki bardzo dobre. Proszę o radę. Czy to uzależnienie? Co powinnam robić?