Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Mam 32 lata i ogromną nadwagę. Przy wzroście 167cm, ważę 103kg. Do tego mam od dziecka nadciśnienie, ale biorę cały czas tabletki. Dwa lata temu urodziłam dziecko (przez cesarskie cięcie, 2 m-ce za wcześnie). Dziecko ma porażenie mózgowe i wymaga stałej opieki, dlatego mam mało czasu dla siebie i dbanie o prawidłowe odżywianie. Przebywamy za granicą, bo dziecko ma tutaj dobrą opiekę specjalistów, ale ja nie na tyle jestem biegła w języku, żeby udać się do dietetyka, bądź innego specjalisty - żeby pomóc sobie. Próbowałam już kilka razy się odchudzać, ale jak był tylko mały efekt-nagradzałam to sobie jedzeniem. Brak mi silnej woli.
Od pewnego czasu zauważyłam, że zrobiłam się kompletnie nie do zniesienia. Jestem wredna, złośliwa, ciągle znajduję powody do kłótni. Nie potrafię normalnie porozmawiać, rozwiązać problemu tylko zaraz wybucham, jestem wulgarna, mam swoje racje, nie dopuszczam do siebie słów innych. Na złość robię znajomym w pracy, nie potrafię opanować nerwów... nie wiem co się dzieje. Prawie w ogóle się nie uśmiecham. Zawsze byłam pogodną, sympatyczną i lubianą osobą... tą zmianą zraziłam do siebie bliskich, w pracy już nikt ze mną nie rozmawia. Proszę mi pomóc!
Mam 27 lat. Od kilku lat miewam straszne lęki, zawsze czegoś się boje: albo tego że ktoś mnie napadnie, albo że ktoś włamie się do mojego domu, że mojemu dziecku stanie się coś złego. Były momenty, że bałam wychodzić się z domu, nie miałam ochoty z nikim się spotykać. Kiedy planowaliśmy pobudować dom wymyśliłam sobie, żeby nie robić w nim otworów okiennych bo przecież mógłby ktoś na nas napaść. Pogorszyło mi się w ciąży, nie miałam nastroju, pojawiły się napady agresji (straszyłam męża że coś sobie zrobię, chociaż wiedziałam, że nie mogłabym). Krzyczałam, że mam dość jego i dziecka. Zawsze nachodziło mnie to wieczorem. Czasami próbowałam się hamować ale nie wychodziło. Teraz mam straszne wyrzuty sumienia. Nieraz mam kołatanie serca, w gardle mi coś stoi, wszystko jest szare, zmuszam się do robienia wszystkiego. Byłam u psychiatry ale on stwierdził że to nie depresja, stwierdził, że moja agresja mogła być spowodowana przez spory polip z zatoce szczękowej, ale czy takie coś może dawać takie skutki? Polip mam już usunięty i rzeczywiście nie mam tych napadów, ale dla mnie to absurdalne, żeby on był tego przyczyna. Zrobiłam test na poziom hormonów i ft4 i ft3 nie są w normie ale tsh tak i znowu paradoks. Proszę o pomoc.
Jestem w związku od ponad 2 lat. Dość szybko zaszłam w ciąże i mamy roczną córeczkę. Jak dotąd wszystko układało nam się dobrze, ale od jakiś 3 miesięcy każdego dnia jest coraz gorzej. Kłótnie zaczynają się od drobnostek, ale zawsze kończą tym samym tematem - moim powrotem do pracy.Partner uważa że mamy ciężką sytuacje i za wszelką cenę każe mi wrócić do pracy. Ja absolutnie się z nim nie zgadzam. Nie uważam, że nasza sytuacja jest tak ciężka bym musiał zostawić nasze dziecko opiekunce, po za tym w przeliczeniu, myślę że bylibyśmy na tym stratni, bo ja zarabiam niewiele. On nie słucha moich argumentów. Ciągle krzyczy. Wszystko co robię źle odbiera, od razu się denerwuje. Wyprowadza go z równowagi byle błahostka. Zrobił się arogancki i niekulturalny. Krytykuje mnie przy każdej okazji i grozi rozstaniem. Kiedyś był dobrym i wartościowym człowiekiem teraz się zmienił nie do poznania. Nie rozmawia ze mną, nie spędzamy czasu razem, już nawet nie jemy wspólnie obiadu. Mam wrażenie że on robi wszystko żebym odeszła. Jak z nim rozmawiać by nie wzbudzać w nim agresji i zrozumiał to co chcę mu powiedzieć? Czy jest jeszcze sens walczyć czy lepiej po prostu odejść?
jestem z mężem 3 lata, pół roku jesteśmy małżeństwem, mamy 18 miesięczną córeczkę... Miedzy nami jest coraz gorzej, kłócimy się non stop, więcej kłótni jest przeze mnie, bo mój mąż jest bardzo powolny, a ja na odwrót jak ja o coś proszę to on tego nie robi, a jak robi to kiedy on chce.... Zdarzyło się, że popchnął mnie, niekiedy mówi do mnie słowa, które mnie ranią ...
W domu rodzinnym mojego męża kłamstwo jest na porządku dziennym, może to ma jakiś wpływ na to, że i on ciągle kłamie? Jest złośliwy, w żywe oczy potrafi kłamać i nawet powieka mu nie drgnie. W ogóle mąż zmienia zdanie z minuty na minutę, trudno się z nim porozumieć, a podstawą związku jest przecież zaufanie, którego mam coraz mniej do niego. Czy ten przypadek da się "naprawić"? Z kolei ja jestem strasznie zazdrosna. Czy mogę jakoś zapanować nad tym uczuciem?
Czy są jakieś techniki, ułatwiające rozładowanie stresu, które można wykorzystać w takiej sytucji?
Mam chłopaka i muszę powiedzieć o tym moim rodzicom. Niestety to nie takie proste, ponieważ w ogóle go nie lubią. Jak im powiedzieć, że mój wybór jest jak najbardziej dobry, żeby zdali się na zaufanie do mnie?
Moja żona jest niewidoma od dwóch lat. Niedawno dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziecko. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Karolina podłamała się bardziej, niż ucieszyła. A wszystko ujmuje w słowach "... bo nigdy go nie zobaczę"... Chciałem abyśmy porozmawiali z psychologiem, ale ona nie chce i upiera się przy tym. Co robić?
Moja 3-miesięczna wnuczka jest bardzo niespokojna, chociaż chwilami potrafi sama do siebie gaworzyć, ślicznie się uśmiechać. Niestety, płacz towarzyszy jej całymi dniami - bywa tak przeraźliwy, jakby ją ktoś obdzierał ze skóry. Nie chce wówczas ani smoczka, ani herbatki, ani nawet piersi matki. Czasam na spacerze trzeba ją brać na ręce, bo krzyczy i wygina się potwornie. Na kolki stosujemy kropelki, ale czy są jakieś uspokajające leki czy poprostu jest taka płaczliwa? Synowa była u pediatry, ale bez rezultatów.
Witam, mam problem ze swoim partnerem. Jestem w 6 miesiącu ciąży, a mój partner więcej czasu poświęca komputerowi i grom niż mi. Rozmawiałam z nim wiele razy ale bezskutecznie. Nie wiem co mam robić ale wiem, że czuję się samotna.
Mąż nadużywa alkoholu od lat. Leczył się i miał 6 letnią przerwę. Od kilku lat przestał chodzić na mitingi i wrócił do picia. Wydaje mu się, że jest lepszy od innych. Zna doskonale mechanizmy sprzyjające piciu, jest po terapii w Stalowej Woli, ale jak utrzymuje ,, jestem mężczyzną , a każdy facet pije". Choruje na nerki i stawy, ale utrzymuje, ze piwo mu pomaga. Ma kilka lub kilkanaście dni przerwy, pracuje (ma własny zakład) i nagle 1 piwo mu nie wystarcza, pije kilka, przez dłuższy czas (całe godziny) obwinia mnie o wszystko (nie chcę z nim chodzić pić, bo wiem czym to się skończy). Jest agresywny w słowach, znieważa moich nieżyjących rodziców. Wścieka się, że córka 16 letnia nie chce go wtedy słuchać. Ciągle obiecuje, że to ostatni raz i nie dotrzymuje słowa. Wychodzi nawet w nocy i chodzi a właściwie jeździ taxi od baru do baru. Głośno śpiewa, potrafi rozmawiać godzinami, funduje innym, zawsze wraca bez pieniędzy i potem spłaca długi. Do pracy idzie pijany i pije w niej piwo albo nie idzie. To trwa 2 lub trzy doby bez przerwy. Gdy trzeźwiej najpierw jest agresywny, wydziera się, pije nadal piwa, a potem łagodnieje i obiecuje, że już nigdy więcej. Wytrzymuje tydzień lub dwa, dawniej więcej. Boję się takiego życia. Mąż nie daje sobie pomóc, a ja jestem kłębkiem nerwów i nie wiem co z dziećmi. Proszę o poradę, co mogę zrobić aby było lepiej i jak nakłonić go do leczenia?
Jak pozbyć się drżącego, załamującego się głosu, który nie pozwala na poprawne wysławianie w sytuacjach stresowych? Czy są jakieś techniki, książki czy specjaliści?
Mam 35 lat, nerwicę, a chciałabym zajść w ciążę. Zażywam leksotan. Rano jestem zdenerwowana, kręci mi się w głowie, mam wrażenie, że zaraz się przewrócę. Po zażyciu leku z reguły się uspakajam. Jestem chyba od nich uzależniona, próbowałam przejść na leki ziołowe - nie pomagały. Nie wiem, czy podołam po zajśćiu w ciąże je odstawić - mam już jedno dziecko.
Jestem od roku rozwiedziona. Długo dochodziłam do tej decyzji, ale teraz jestem bardzo szczęśliwa. Mam też ogromną nadzieję, że spotkam kiedyś miłość mojego życia, której tak bardzo mi brakuje. Niby wszystko wydaje się być w porządku. Jestem zaradną kobiet, zadbaną, ogólnie zadowoloną ze swojego wyglądu. Bardzo też lubię swoją osobowość, lubię siebie. Mam też ogromną potrzebę miłości, której mam w sobie bardzo dużo i pragnę się nią z kimś podzielić. Niestety trapi mnie jeden bardzo wielki kompleks. Po ciąży pozostały mi bardzo brzydkie rozstępy na brzuchu i udach. Boję się, że podświadomie będę bała się pierwszego intymnego kontaktu z mężczyzną. Dręczą mnie obawy, że facet jak "to" zobaczy, to poprostu mnie odtrąci(bo ponoć mężczyźni są wzrokowcami). Zdaję sobie też sprawę z tego, że jezeli w grę wchodzi prawdziwe uczucie, to takie rzeczy nie mają znaczenia (przynajmniej dla mnie). Chciałabym po prostu uzyskać poradę, jak zachować się w takiej "pierwszej" sytuacji. Myślę, że gaszenie światła czy inne podobne rzeczy są w takim wypadku bez sensu.
Moja mama jest chora na raka. Jest w tej chwili w takim stanie, że nie jest w stanie samodzielnie usiąść, odczuwa okropne bóle. Od kilku dni odmawia przyjmowania pożywienia oraz lekarstw. Co możemy zrobić, żeby namówić ją do jedzenia? Znalazłam do tej pory rady, że jedzenia ma być dobrze przyprawione - nie wolno jej używać przypraw, ze względu na specjalną dietę; że jedzenie ma wyglądać estetycznie- z tym też jest problem ponieważ jedyne co udaje nam się w nią wmusić to soki, zmiksowane owoce czy warzywa. Wiem, że nie należy jej na siłę karmić ale ostatecznie musi coś jeść. Proszę o pomoc.
Mam 23 lata studiuję i pracuję, ale nie umiem nawiązywać nowych znajomości. Najchętniej siedziałabym w domu. W szkole brana jest pod uwagę aktywność - ja oczywiście mam słabą ocenę, bo chociaż chciałabym się wypowiedzieć, to nie robię tego. Wydaje mi się, że mogę palnąć jakąś głupotę. Mało rozmawiam z ludźmi z roku. Przyjeżdżam na zajęcia, notuję i jadę do domu. Wmówiłam sobie, że nie chcę mieć chłopaka, bo zawsze jest możliwość, że będę nieszczęśliwa tak, jak moja mama i dlatego jak jakiś chłopak chce zadagać, zawsze strzelę głupotę, chociaż raz tego żałowałam, ale się po prostu boję. Wiem, że nie należy uogólniać - tylko ja nie umiem inaczej. Chciałabym się zmienić, zawsze jak zaczynam wierzyć w siebie to wydarzy się coś i oczywiście moja samoocena spada. Ludzie mają poważne problemy. Ja się zadręczam każdą głupotą.
W szkole nauczycielka w-f stwierdziła iż mój 8-letni syn się onanizuje (w ubraniu) na lekcji i dotyka też innych chłopców. Szczególnie jednego, jego najlepszego kolegę. Ja osobiście nie zauważyłam takiego zachowania u syna. A rodzice kolegi nigdy mnie nie informowali o takich zajściach. Tym bardziej, że chłopcy spotykają się co sobotę u siebie w domu na zmianę. Wiem, że czasami syn się tam dotyka. Ale jest to krótkotrwałe. Mówi, że się poprawia bo mu się "skleił". Nie wiem, czy to w ogóle możliwe żeby 8-latek miał podtekst seksualny i jeszcze molestował kolegów. Nauczyciele zaczęli syna obserwować. On to czuje i od pewnego czasu nie chce iść do szkoły (skarży się na ból brzucha). Czytałam w książkach, że to normalne zachowanie, ale szukam potwierdzenia w innych źródłach. Proszę o szybką pomoc. Nie wiem co zrobić?
Rozstałam się z chłopakiem. Byliśmy ze sobą 3 lata i jedynym problemem była jego chora zazdrość. Twierdził, że go zdradzam i uważał, że można to wywnioskować po wyglądzie narządów płciowych. Często zarzucał mi, że coś jest nie tak, bo moje narządy są powiększone, a ja dziwnie się zachowuję np. nie mam ochoty na seks. Dla mnie to absurd, bo nigdy go nie zdradziłam - poszłam nawet do ginekologa, żeby upewnić się czy budowa mojego ciała jest prawidłowa. Okazało się, że u mnie jest wszystko ok. Czy to są objawy chorej zazdrości? Jeśli to choroba chciałabym mu pomóc. Bardzo go kocham i on twierdzi, że mnie też, ale niszczy nas tymi osądami. Co mam robić?
Mam 33 lata. Żaden lekarz nie zdiagnozował u mnie klaustrofobii. Natomiast ja wpadam w panikę jak przebywam wbrew swojej woli w zamkniętym pomieszczeniu. Moi rodzice nie żyją już od dawna. Mama zmarła w 1983 roku ojciec po długiej chorobie na alzheimera jakieś 7 lat temu. Później się dowiedziałam, że to nie byli moi prawdziwi rodzice. Mam inną orientację. Czasami mam takie momenty, że serce mi strasznie zaczyna kołatać i wydaje mi że umieram. Gardzę alkoholem i nie piję w ogóle ani nie palę. Na pozór przy ludziach udaję, że jest dobrze, ale ci co mnie lepiej znają, to wiedzą, co się ze mną dzieje. Psychiatra z mojego miasta bagatelizuje moje objawy, a ja nie mam siły przebicia żeby ją nachodzić i prosić cały czas o pomoc. Przypisuje mi leki, a ja się boję je brać. Izoluję się od ludzi i naprawdę mam dość wszystkiego. Po prostu wszystko mnie denerwuje i budzi moje obawy. Ja już naprawdę nie wiem, co mam robić. Jak jej wspomniałam o tym, że się boję przyjmować leki, że to jest dla mnie taki strach że lecę aż w przepaść, to pani doktor powiedziała, że te leki mi pomogą. Ale ona nie rozumie, co ja przeżywam po ich zażyciu. I że lęk jest większy. Byłam bita kiedyś przez ojca. Do dziś gardzę ludźmi, którzy piją i ich unikam. Niech mi pani napisze, jak ja mam się pozbierać. To, co do pani napisałam, to tylko część moich problemów, ażeby opisać wszystko to zajęłoby mi to kilka dni.
Moj problem polega na tym, że przy wykonywaniu różnych czynności trzęsą mi się ręce. Oczywiście nie zdarza się to za każdym razem. Jaki zawód byłby odpowiedni dla mnie?