Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Mam mały probem, z którym nie mogę się uporać. Jakieś dwa miesiące temu miałam wypadek samochodowy. Mąż wtedy prowadził i nasz samochód nadaje się do kasacji. Przed wypadkiem chciałam zrobić prawo jazdy a teraz boję się nawet przejeżdżających koło mnie samochodów jak jestem na spacerze na przykład. Co mam robić, żeby ten strach pokonać? To był mój pierwszy i mam nadzieję, że ostatni wypadek w życiu. Nie mogę nawet słuchać głosów przejezdżających samochodów. Ratujcie! Jak mam żyć?
Od jakiegoś czasu mam problemy z koncentracją, w ogóle nie mogę się skupić na jednej rzeczy. Bardzo łatwo mnie zdenerwować i wyprowadzić z równowagi, głupia odzywka doprowadza mnie do takiego ataku złości, że potrafię bardzo głośno krzyczeć i obrażać osoby, które w pobliżu przebywają. Z byle powodu potrafię się rozpłakać i dołować (np. ktoś mi powie że coś źle robię). Czuję się bardzo samotna pomimo tego, że mam bliskich. Nie czuję ich miłości - bardzo mi źle w tej sytuacji.
Mój mąż twierdzi, że się wypalił emocjonalnie i nie chce się kochać. Twierdzi, że mnie kocha, zaproponował tzw. białe małżeństwo. Co mam robić? Jest bardzo zaangażowany w znajomość z pewnym mężczyzną, zaczęłam podejrzewać ich o coś więcej. Definitywnie zaprzeczył. Jak mam się czuć, jeżeli jestem ciągle odrzucana?
Jak poradzić sobie po odejściu męża? Po 19 latach zostawił mnie dla młodszej. On ma 40, ona 22, ja 39. Mamy troje dzieci. Nadal go kocham i chciałabym, aby wrócił, ale on tego nie chce. Jak mam poradzić sobie z uczuciem i tym, że on odszedł?
Witam, Stworzyłam w końcu udany związek, z naprawdę wspaniałym mężczyzną. Po prawie roku bez żadnego powodu oraz uprzedzenia stwierdził, że już nie czuje do mnie tego co kiedyś. Sprawa byłaby dość prosta, gdyby nie fakt, że zdarzało mu się to z absolutnie KAŻDĄ dziewczyną. Po kilku miesiącach stracił zainteresowanie. Moje pytanie jest takie: czy powinien on poddać się psychoterapii? Czy jego problemy wynikają właśnie z problemów psychicznych? Dodam, że jest z rodziny pełnej, dobrze sytuowanej, w której mimo, że widać miłość, nie da się usłyszeć wprost słów: kocham Cię. Czekam na odpowiedź. Pozdrawiam.
Jestem z dziewczyną od 3 lat i nigdy do tej pory nie miałem problemu z osiągnięciem erekcji. Gdy jednak koleżanka ze studiów skusiła mnie do grzechu, nie mogłem osiągnąć pełnego wzwodu. Czym to mogło być spowodowane, czy zażycie jakiejś tabletki na potencję da pozytywny efekt?
Moja 16 letnia córka, jedynaczka jest bardzo nieśmiała. Ma problemy z nawiązywaniem znajomości i kontaktami i z rówieśnikami, i z rodziną. W gimnazjum przezywano ją i poniżano, a ona nie umiała im nic odpowiedzieć. Nie pomagała interwencja wychowawczyni i pedagoga szkolnego. Myślałam, że nowa szkoła-technikum rozwiąże problem, ale okazało się, że córka trafiła do klasy z koleżanką z gimnazjum, która ma dominujący na nią wpływ. W klasie będą pewnie inne osoby z silnymi charakterami (już umawiają się na piwo i papieroska - a córka nie pije i nie pali). Jak córka ma nie dać się podporządkować takim osobom? I jak nauczyć ją funkcjonować w gronie rówieśników? Boję się, że nie poradzi sobie psychicznie. Do jakiego lekarza powinnam się z nią zgłosić lub na jaką terapię?
Mam 17 lat, byłem z dziewczyną 2,5 roku. Ona zginęła w wypadku samochodowym. Stało się to podczas naszej kłótni, ale w dzień jej śmierci mieliśmy się zejść. Od tamtej pory bardzo dużo czasu spędzam w domu, zamykam się w sobie, nie mogę rano Czy powinienem iść do specjalisty, czy może wystarczy, że zacznę wspomagać się jakimś specyfikiem?
Witam. Piszę do pana z prośbą o pomoc. Mam 20 lat. Jestem patałachem. Ostatnim śmieciem. Nic nie potrafię. Nie chodzi mi o wykształcenie. Chodzi mi o tak błahe sprawy jak zakup ubrań. Ubrania po dziś dzień kupuje za mnie mama. Wstydzę się pójść do sklepu by zakupić odzież. Wstydzę się przymierzyć buty w jakimkolwiek sklepie czy też na bazarze. Jestem niesamodzielny. Nie pracuję i mieszkam z rodzicami. Chciałem iść do wojska i nauczyć się samodzielności ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Taki patałach jak ja w wojsku?! Wstyd i hańba... Kto przyjąłby mnie do armii? Myślałem że jeśli rzucą mnie na "głęboką wodę" nauczę się życia i wszystko będzie w porządku. Starałem się ćwiczyć fizycznie żeby jak najlepiej wypaść na testach kwalifikacyjnych. Każdy słabszy wynik, każdą "małą porażkę" bardzo przeżywałem. Zadawałem sobie kary za te porażki. Kary były różne. Zakaz słuchania muzyki, bicie się po głowie, albo walenie głową w biurko. Porażki to takie niepowodzenia jak zniszczenie koszuli nieumiejętnym prasowaniem, albo słabszy wynik porannego biegu bądź niższa ilość wykonanych pompek. Miałem kiedyś problemy z zasypianiem. Postanowiłem że zacznę sypiać o wczesnej porze. Nie udało się. Kładłem się do łóżka wcześnie i nie mogłem zasnąć. Leżałem do 2-3 w nocy i wierciłem się. Dopiero późno w nocy zasypiałem. To też była taka porażka. Nie umiałem zasnąć. Moja wina! Przyszło zniechęcenie i więcej nie próbowałem. Z czasem pojawiły się myśli samobójcze. Taki patałach jak ja nie ma prawa żyć! Jest na świecie tylu wartościowych ludzi. Do czego potrzebny jestem im ja? Nie nadaję się do żadnej pracy. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Jedyne co potrafię to zamiatanie ulicy. Do wszystkiego mam dwie lewe ręce. Chciałbym wybudować dom, ożenić się i mieć dzieci. Kocham pewną dziewczynę ale ona nie odwzajemnia moich uczuć. Chcę kochać i być kochany. Tę dziewczynę znam tylko z internetu. Znam ją od roku. Ona wie że ją kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jest taka dobra... Pragnę jej całym sercem. To ona namówiła mnie żebym do pana napisał. Mi osobiście nie zależy na moim zdrowiu. W sumie to chciałbym zdechnąć na ulicy sponiewierany i skopany w rynsztoku... Kiedy dokonuję w sklepie wyboru kosmetyków, kremu, perfum, czuję wstyd. Czuję wzrok innych ludzi na sobie i mam ochotę uciec ze sklepu. Nienawidzę urzędów. Muszę zanieść ważne papiery do urzędu pracy. Niosę je od miesiąca. Cóż może mnie zamkną za to do więzienia i tam mnie sponiewierają i zabiją? Mieszkam w małym mieście i unikam kontaktu z ludźmi. Staram się z domu nie wychodzić. Kiedy coś mi się nie udaje wpadam w furię. Przeklinam i rzucam tym co znajduje się pod ręką. Ostatnio zniszczyłem żelazko bo nie umiałem wyprasować koszuli. Wszystko co robię muszę zrobić dobrze, inaczej robię się agresywny. Czy ta agresja może się z czasem przenieść z przedmiotów na ludzi? Mój ojciec od zawsze wpaja mi że mam do wszystkiego dwie lewe ręce i nic nie potrafię zrobić dobrze. Do wszystkiego się czepia. Nie potrafię mu nijak dogodzić. Zawsze doszukuje się błędów w tym co robię. Dawniej kiedy byłem mały odpytywał mnie z tabliczki mnożenia. Często był przy tym pijany. Bałem się. Bił mnie. Odpytywał mnie tak długo aż zestresowany "potykałem" się na jakimś działaniu. Stary kabel od magnetofonu dobrze przystawał do tyłka. Ten lęk pozostał do dziś mimo że potrafię postawić się ojcu. Mój ojciec nie jest święty. To "pan i władca" całego domu. Przynajmniej kiedyś taki był kiedy byłem mały. Teraz chyba mimo wszystko się mnie nieco boi. W końcu trochę podrosłem a on zestarzał się. Ojciec upokarza mnie przed znajomymi wymieniając moje wady, nigdy nie wymieniając zalet. To chyba przez niego myślę o sobie jak o najgorszym śmieciu. Czuję się jakby moje życie było nierzeczywiste. Nie spotykam się ze znajomymi. Wolę siedzieć w domu i grać w te głupie gry komputerowe. Moje życie to jedna wielka pomyłka, jednak brakuje mi odwagi by pójść do psychologa bądź wyspowiadać się z grzechów. Moje problemy ukrywam przed wszystkimi bo wstydzę się ich. Wstydzę się sam siebie. Moi rodzice traktują mnie niepoważnie. Traktują mnie jak 14-latka. Nie rozmawiają ze mną jak z człowiekiem dorosłym. Matka uświadamia mnie w tym że jestem "gnojkiem". Czasami mam ochotę ją uderzyć ale nie zrobię tego, a przynajmniej nie teraz kiedy potrafię jeszcze pohamować agresję skierowaną przeciw ludziom. Agresji skierowanej przeciw przedmiotom nawet nie hamuję. Pomaga mi to rozładować stres. Niech mi pan pomoże stać się normalnym, wartościowym człowiekiem.
Cały czas myślę o ciąży. Przez długi czas mąż nie chciał się zgodzić na dziecko, ale wreszcie się udało, po moich prawie codziennych prośbach, płaczach i przegadywaniach. Chcę mieć planowane dziecko i jest jeszcze trochę czasu do poczęcia ale ja cały czas o tym myślę, liczę miesiące do poczęcia, wyobrażam sobie, jak będę wyglądać np. w październiku przyszłego roku i jakie ubrania mam teraz kupować, żeby były dobre na czas ciąży. Mój mąż czasami ma tego dosyć, no i chyba mu się nie dziwię. Mnie też to trochę męczy, ale to jest silniejsze ode mnie. Czy mogę jakoś to zwalczyć?
Mam 19 lat, wychowałam się z czworgiem rodzeństwa. Nigdy mi nie pozwalano na zbyt wiele i od kiedy pamiętam, zawsze byłam sama. Przyjaciół nie mam do dziś, jestem zamknięta w sobie i ciężko mi przychodzi nawiązywanie nowych znajomości. Nie potrafie prowadzić normalnej rozmowy, szybko kończą mi się tematy, na które można rozmawiać. Najchętniej to bym się zamknęła i z nikim nie rozmawiała. Często nie widzę celu w tym co robię, czasem już nie mam sił na kolejny dzień. Od jakiegoś czasu jednak spotykam się z pewnym chłopakiem i chciałabym się zmienić, bo dużo dla mnie znaczy. A wiem, że to jaka jestem, zacznie mu wkońcu przeszkadzać. Bardzo chciałabym uwieżyć w siebie i normalnie żyć. Chcę umieć mówić o swoich problemach i prowadzić normalne rozmowy. Czy jest na to jakiś sposób?
Mam małego synka, który jest bardzo wyczekiwanym i kochanym dzieckiem. Jednak od samego początku do głowy przychodzą mi drastyczne myśli o tym, co mogłoby mu sie stać. Np. widzę jak spada na podłogę i robi sobie krzywdę. Poza tym chowam wszystkie ostre i niebezpieczne rzeczy, np nożyczki, ostre spinki z obawy, że mogłabym nimi zrobić dziecku krzywdę(której wcale nie chce zrobić). Martwię sie o siebie. Czy to jakaś nerwica?
Przed każdym w-f odczuwam strach - boję się, że mi się coś nie uda i często tak jest. Co mam zrobić?
Chciałabym zapytać, czy terapia metodą EFT może być stosowana w celu wyeliminowania lęku u osoby z zaburzeniami psychotycznymi (poczucie zagrożenia, niewytłumaczalny lęk, nadwrażliwość, stres)? Czy są jakieś przeciwwskazania?
Od pewnego czasu mam bardzo niską samoocenę. Tak dla przykładu to, jeśli jestem gdzieś z moim chłopakiem np. w barze czy w pubie i są tam jakieś ładne dziewczyny, to ja od razu sobie myślę, jejku jakie one są ładne, mają zgrabne ciała itd. Według mnie, na ich tle jestem gruba, brzydka i zaniedbana. To uczucie bardzo mnie męczy. Generalnie muszę powiedzieć, że mam powodzenie u mężczyzn i ludzie mówią, że jestem ładną i atrakcyjną kobietą lecz mi to nie pomaga.
Mam 29 lat i dwoje dzieci w wieku 3. lat i 5. miesięcy. Po urodzeniu pierwszego dziecka całkowicie straciłam zainteresowanie seksem. Nawet sceny erotyczne w filmach kojarzą mi się z czymś niewłaściwym i wzbudzają we mnie niesmak. Na tym tle dochodzi do nieporozumień z partnerem.
Pobraliśmy się dwa lata temu. Przed ślubem było mi wszystko jedno, czy teściowie mnie akceptują czy nie, ale wydawało mi się, że nasze relacje są ok. Czasami wpadaliśmy do nich na kilka godzin, czasem zanocowaliśmy, normalnie rozmawialiśmy. Czasem zastanawiało mnie dlaczego nie zaprosili mnie ani razu na wspólny obiad, święta, imieniny... nie zaprosili mnie na jakąkolwiek okazje do domu choć przecież znaliśmy się z mężem przed ślubem ok. 5 lat. Po spotkaniu z moimi rodzicami wspólnie zadecydowali, że to nasz ślub i nasze wesele, więc możemy sobie wszystko organizować po swojemu i nie będą się wtrącać. I nie wtrącali się do czasu kiedy do ślubu zostało 2 tygodnie. Bo czy na pewno suknia jest biała, bo menu na weselu musi być zmienione, teść mi kazał dzień przed ślubem dźwigać zgrzewki z alkoholem, gdy przywieźliśmy go na salę. Teściowa sama chciała zapraszać niektórych gości. Uparła się, więc przygotowaliśmy dla nich gotowe zaproszenia. Potem okazało się że kupiła sobie swoje i wypisała je po swojemu. Zwracałam uwagę swojemu mężowi, ale on przekonywał mnie, że to takie fanaberie i jego matka tak zawsze się wtrąca i nie trzeba na to zwracać uwagi. Odbył się ślub, potem wesele. Po weselu kłótnia co kto zabiera z wesela, moi rodzice się zdenerwowali, ja już miałam wszystkiego dosyć. Teściowa uważała chyba że wszystko się jej należy. Zażądała, żebyśmy zaraz po tym jak się wyśpimy do nich przyjechali na poprawiny. Nie zwróciła uwagi, że nasi wspólni przyjaciele jeszcze są i trzeba się nimi zająć, że z mojej strony są przyjezdni goście. Uważała, że wszystko musi być tak jak ona chce. A my tymczasem po swojemu pożegnaliśmy przyjaciół oraz część rodziny z mojej strony i po południu pojechaliśmy do rodziny. Tam czekała nas niespodzianka. Teściowe przywitali nas pretensjami, że nie robimy tak jak oni chcą, że ja jestem gówniara, do tego nie wychowana, że moi rodzice są żałośni, że oni mnie doprowadzą do porządku i nauczą rozumu. Przez pół godziny krzyczeli na mnie, że jestem do niczego, zwymyślali mnie i moją rodzinę. Najgorsze jest to, że mój mąż nic nie powiedział, w ogóle się nie odezwał. Pamiętam, że ze zmęczenia straciłam przytomność. Od tamtej pory mam jakąś fobie na ich punkcie. Nie jestem w stanie normalnie rozmawiać na ich temat, tylko płacze i reagują bardzo emocjonalnie. Zupełnie pozbyłam się ich z mojego życia. Nie odwiedzam ich, nie rozmawiam z nimi. Oni też nie wykazują chęci i nie szukają ze mną kontaktu. Leczyłam się na depresje, chodziłam na sesje do psychologa, bo nie potrafiłam sobie poradzić z tym problemem. Co pół roku jest awantura na temat tego gdzie spędzamy święta. Mój mąż z uporem maniaka robi wszystko by się im nie narazić i czasem nie popsuć kontaktów z rodzicami i każde święta w połowie spędza z nimi a w połowie ze mną. Teraz jestem w ciąży, zbliżają się święta i kolejna awantura jest za mną, bo ja kategorycznie odmówiłam jechania do nich, a mój mąż nie wyobraża sobie świąt bez nich. Nie wiem co robić, mam tego dość, nic do niego nie dociera, tysiące rozmów do niczego nie prowadzą. Proszę o radę.
Próbowałem przez internet i nie wychodziło. Jestem bardzo nieśmiały i boję się rozmawiać z nią nawet przez internet, bo mam obawy przed ośmieszeniem.
Syn jest w 3 kl. gimn. W podstawówce prymus, sukcesy w sporcie. Od gimnazjum liczą się tylko koledzy, w szkole złe zachowanie - arogancja, coraz słabsze wyniki w nauce. Od 3 kl. rozpoczął się koszmar - nic tylko koledzy, wyjścia. Poczułam alkohol, najlepszego kolegę nakryłam na używaniu i namawianiu mojego syna do narkotyków. Po rozmowie z Rodzicami owego kolegi, chłopcy nie spotykają się, mają zakaz. Dla syna stałam się największym wrogiem. Jestem cierpliwa, czasem udaje mi się zdobyć jego zaufanie i przychylność, np. ferie spędziliśmy wspólnie na nartach. Jednak teraz nie chce się przygotowywać do egzaminu gimnazjalnego, jest głuchy na moje prośby, wszystko robi, żeby mi dokuczyć, wybrał nawet profil humanistyczny liceum, choć wszyscy wiemy, że jest lepszy z przedmiotów ścisłych. Nie wiem co robić, rozmawiałam z p. pedagog, powiedziała, że syn jest bardzo wrażliwy i drażliwy, że trzeba z nim łagodnie. No i tyle... ja po nocach płaczę, bo szkoda dziecka, ale jestem po prostu bezradna. Rozmawiam i rozmawiam, już wydaje mi się, że coś zrozumiał, a za chwilę to samo - nie będzie sie uczył, zobaczy ile punktów dostanie i wtedy wybierze szkołę. Nauczyciele nie lubią go, wszystkich do siebie zraził, wstydzę się chodzić na konsultacje, bo choć nienajgorzej się uczy, to nigdy nic dobrego o nim nie usłyszałam. Podobne jak jego wybryki, u innych to żart, a u mojego syna powód do nagannej z zachowania, np. jedzenie słoneczmika na lekcji. Chodzi do b. dobrego, rygorystycznego gimnazjum, ale nie chciał go nigdy zmienić. Mną pomiata, wyzywa mnie. Mówi, że mnie nie potrzebuje do niczego, że sam da sobie radę. Kłamie cały czas, we wszystkim - lekcje, koledzy. Ojciec syna też jest bezradny. Mamy oboje wyższe wykształcenie. Z każdym problemem może przyjść do nas. Robi to jednak rzadko i niechętnie. Jest jedynakiem, bardzo go kochamy, ale jesteśmy bezradni. Moja babcia była prawdopodobie chora psychicznie - popełniła samobójstwo (klimakterium), może syn jest chory? Do lekarza nie pojdzie, u psycholgów byliśmy, od dwóch pań usłyszałam, że to nauczyciele go krzywdzą, a starszy psycholog powiedział, że syn jest rozwydrzonym gówniarzem, który mną manipuluje, mam go surowo karać... To nie zdaje egzaminu, jak zabraniam mu wychodzić są iście dantejskie sceny. Jak zabieram komputer, mówi, że ma to gdzieś i proponuje, żebym mu zabrała wszystko, co ma. Gra na perkusji, jest dość zdolny muzycznie, ćwiczy codziennie, ale do szkoły muzycznej nie chce iść, bo to do niczego nie jest potrzebne. Jest bardzo skryty, nie jestem w stanie nic zrobić, żeby się otworzył, mówi, że wiem o nim wszystko i nic nie ma do ukrycia, natomiast ja wcinam się wszędzie. Jest przemądrzały, wszystko wie lepiej, nie przyjmuje żadnych naszych racji. W rozmowach jego argumentem jest krzyk i chamstwo, nie dopuszcza nas do głosu, albo wychodzi do swojego pokoju i zaczyna grać na perkusji. Jak spotyka go jakieś niepowodzenie odreagowuje na nas. Piszę dziś, bo już nie wiem co robić, wyszłam z domu, w niedzielę poszłam do pracy, płaczę i piszę. O 10:30 poszedł do kolegi po zeszyty, bo był chory, matka kolegi nie wpuściła go mówiąc, że syn spi, a potem wyjeżdżają. Syn zrobił mi awanturę bez powodu, teraz odwiedził go kolega, potem gdzieś idą. Tematów zaległych nie przepisze, bo nie ma skąd, jutro w szkole nauczyciele napiszą do mnie, że się nie przygotował, on wróci zrobi mi awanturę i tak to wygląda. CO ROBIĆ?
Nawet najmniejsza bzdura doprowadza mnie do okropnego stanu... I nie kontroluję siebie... Do tego, zamiast chudnąć (bo wszyscy mówią, że z nerwów schudli parę kilo), ja właśnie tyje! Co jest ze mną nie tak? Czym to jest spowodowane? Jak to wpłynie na moje dalsze życie?
Mój pije codziennie na umór. Jestem u kresu wytrzymałości. O leczeniu nie chce słyszeć. Stałam się wobec niego bardzo agresywna, nienawidzę fetoru alkoholu w domu, nienawidzę widoku zapijaczonego faceta, nie toleruję pijanych w autobusie czy gdziekolwiek. Wyładowuje się na pijanym mężu coraz częściej, boję się, że dojdzie do najgorszego. Później płaczę i żałuję tego co zrobiłam. On oczywiście niczego nie pamięta. Czy to już choroba psychiczna? Czy powinnam leczyć się u psychiatry, czy raczej u psychologa?