Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Czy najnowsze odkrycie doprowadzi do powstania leku, który zastąpi nam bliskość drugiego człowieka? Amerykanie właśnie odkryli, które neurony odpowiadają za przyjemność płynącą z głaskania. A dotykanie, głaskanie, przytulanie są niezbędne dla prawidłowego rozwoju psychicznego dzieci. Pomagają również w rehabilitacji oraz w terapii niektórych problemów psychicznych.
Kto w Europie pije najwięcej? Jak my wypadamy na tle innych krajów? Znajdujemy się nieco poniżej średniej w statystykach ilości alkoholu wypijanego w krajach europejskich. W trakcie ostatnich dziesięcioleci zmieniła się struktura spożycia alkoholu w Polsce: coraz częściej piją kobiety i młodzież gimnazjalna.
Z nikim nie rozmawiam, zaczęłam wagarować tylko po to, żeby być sama, nie rozmawiać z ludźmi z klasy. Gdy wychodzę z domu - co robię bardzo rzadko, jak rzadko tylko się da, staram się jak najszybciej wrócić do domu. Boję się rozmawiać z ludźmi, jak muszę to robić, to nie patrzę na nich, mówię jak najmniej się da. Wszystkim mówię, że jest okej i się uśmiecham, ale wyżera mnie od środka. Następnego dnia mogę wstać uśmiechnięta, cieszyć się dniem. Mam ochotę na wszystko, śpiewam, tańczę, jem, śmieję się. Wszystko wydaje mi się okej, myślę że problemy minęły. Wystarczy moment, siadam na łóżku, wybucham płaczem i wracam do tego stanu, który był wcześniej, myślę o tym, że jestem brzydka, gruba, nic nie umiem i na nic nie zasługuję. Nie chcę już żyć, nie mogę złapać oddechu, bo płaczę tak mocno. Czasami jest tak źle, że nie mogę wstać z łóżka, poprostu brak mi sił. Potrafię położyć się na podłodze i leżeć tak ponad godzinę patrząc w jedno miejsce - jakbym zasypiała z otwartymi oczami. Widzę różne postacie, słyszę różne rzeczy. Idę po domu i widzę postać, która patrzy na mnie, a za chwilę znika. Nie mogę i boję się spać, czasami boję się, że jak się obudzę, to ktoś będzie przy mnie stał i mnie zabije. Jak ktoś puka do drzwi, to nawet nie otwieram, bo się boję. Bardzo często mówię sama do siebie, przypomina to normalną rozmowę, potrafię zadać sobie sama pytanie i na nie odpowiedzieć (w myślach, jak i na głos, co zdarza mi się częściej). Tnę się oraz mam myśli samobójcze, raz byłam gotowa to zrobić, ale jednak się poddałam. Każdego dnia budząc się żałuję, że żyję. Nie rozmawiałam o tym z nikim, chciałabym powiedzieć to mamie, ale ona ma swoje problemy i czuję, że jestem dla niej ciężarem. Co mam robić? Potrzebuję pomocy? Dziękuję za odpowiedź. (Sytuacja trwa od około 3 lat)
Moja przyjaciółka /63 lata/ rozpoczęła leczenie u psychiatry. Od 8 dni bierze leki antydepresyjne i na schizofrenię. Odwiedziłam ją dziś i bardzo się zaniepokoiłam jej stanem. Nie widzi sensu w leczeniu, w życiu, w niczym. Uważa, że nie ma dla niej ratunku itp. Bardzo się o nią martwię. Czy mogę jej jakoś pomóc? Namawiam ją na wizytę u psychoterapeuty, niestety bez skutku. Wciąż uważa, że wszyscy ją śledzą, pozakładano jej podsłuch w domu, chcą wykończyć jej rodzinę. Boi się wychodzić z domu. Czy sensowne jest namawianie jej do wyjścia, odwiedzenia mnie? Czy lepiej pozostawic ja w domu? Jej mąż pracuje do godzin popołudniowych i pozostaje sama. Dzieci mieszkają daleko. Co mogę zrobić?
Witam, mamy z rodzicami coraz poważniejszy problem z moim młodszym bratem, który najprawdopodobniej jest uzależniony od hazardu lub/i narkotyków. Zaczęło się od tego, że mama zauważyła brak pieniędzy, tzw. zaskórniaków, po czym wyszło, że to on "podbierał" rodzicom te pieniądze. Brat gra w maszyny od dłuższego czasu, może nawet od kilku lat. Obecnie rodzice ukrócili mu dostęp do jakichkolwiek pieniędzy, bo tyle ich nam nakradł, że to się w głowie nie mieści. Chłopak stał się bardzo, ale to bardzo agresywny, nie cofnie się przed niczym. Zaczął wynosić z domu wartościowe rzeczy, oczywiście nie swoje, np. złoto. Ostatnio zginął też mój rower. Brat stwierdził, że ukradli, ale bardzo w to wątpię. Strasznie jest pobudzony, nie chodzi do szkoly od jakiegoś czasu obrzuca wyzwiskami rodzicow i mnie, nie szanuje nikogo z domowników. Znika na całe dnie z domu, po czym wraca i wszczyna awantury, gdzie też "wyciąga" ręce do taty. Jesteśmy bezsilni, bo nikt ani nic nie ma na niego wpływu. Ostatnio zaczął nas straszyć, że "roz*ebie nam glowy", "powybija okna" itd... Sytuacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza, boję się że dojdzie do jakiejś tragedii. Brat za 2 tygodnie kończy 18 lat i ma masę długów. Mogę liczyć na jakąś pomoc? Z góry dziękuję. Pozdrawiam M.
Witam. Mam pewien problem od dłuższego czasu. Zachowuję się coraz dziwniej. Czuję się beznadziejnie, bezradnie i ciągle chce mi się płakać. Nie mogę skupić się na nauce. Łatwo się denerwuję, byle błahostki mnie złoszczą. Mam myśli samobójcze. Kilka razy się pocięłam. Myślę, że życie nie ma sensu. I że innym byłoby lepiej beze mnie. Odizolowuję się od innych. Czuję się gorsza od innych i "inna ". To uczucie towarzyszy mi od dłuższego czasu, a po kilku tygodniach (nie określę dokładnie jak długo) to mija, niestety potem znowu wraca i tak w kółko. Mam dziwne wahania nastrojów. Proszę o pomoc, czy ze mną jest coś nie tak? Może mi coś dolega?
Dzień Dobry. Mam 23 lata i choruję na schizofrenię paranoidalną. Mój problem dotyczy relacji z rodzicami, a zwłaszcza z mamą. Kiedyś, gdy byłem mały, dużo mnie szturchała, popychała, wydzierała się na mnie i wyzywała mnie od ch***w , k**ew i tym podobne. Od kiedy pamiętam zawsze naskakiwała na ojca, obrażała go i robiła mu awantury z byle powodu. Mój tata jest osobą raczej słabą psychicznie, uległą, sam leczy się na depresję i we wszystkim jej ustępuje. Ale najgorsze relacje mam z moją mamą. Dla obcych jest bardzo miła, ale w domu ani razu nie zareagowała spokojnie na to jak słyszałem głosy (a słyszę je codziennie - pomimo brania leków). Od dziecka rodzice mówili mi, że sobie w niczym nie poradzę. Oczywiście były też i wspaniałe chwile... Otóż moja mama kiedy byłem 19-latkiem zakazywała mi jeździć  samemu autobusem klika kilometrów do drugiej miejscowości. Dopiero jako 20-latek pierwszy raz wypiłem alkohol. Robi mi awantury z byle powodu. Jest agresywna, zuchwała i zaborcza. Nawet kiedy ja próbuję ją uspokoić, to ona mnie odpycha. Muszę ją błagać dniami, aby mi wybaczyła. Kiedy coś mi się nie uda, moja matka i ojciec wydzierają sie na mnie mówiąc: widzisz!? Ja przecież wiedziałem, że tak będzie bydlaku! Dodam, że w mojej rodzinie nie ma alkoholizmu. Kiedy składałem dokumenty na studia musiałem ich błagać tygodniami, żeby dali mi 80 zł na wpisowe. Mama wydzierała się na mnie mówiąc mi, że sobie nie poradzę, a tata krzyczał: zrezygnuj póki jeszcze możesz... Na szczęście się ich nie posłuchałem i zbuntowałem się. Bywały takie chwile, że matka zamykała mnie w pokoju i groziła prętem. Mam dosyć... Kiedyś założyłem sznur na szyję i poszedłem do lasu żeby się powiesić. Nie wiem sam, co mnie zatrzymało przed tą decyzją. Nie potrafię z nimi żyć.
Jak zmusić dorosłe dziecko do szukania pracy? Nie chciało skończyć ostatniego roku studiów, bo "nic nie dają". Trochę pracowało, ale jest tak dobre, że naraża się starszym stażem. Jak coś robi, to najlepiej jak można - 24 godziny na dobę. Wszyscy zazdroszczą wyniku, np. pozyskania dużej liczby sponsorów do reklam, czują się zagrożeni i kierownictwo odwodzą od zatrudnienia na dłużej niż na dane zlecenie. Dochodzi do wniosku, że byle jakiej pracy nie weźmie, by choć spłacać zaciągnięte kredyty. Żyje częściowo na czyjś koszt, "bywa" w świecie. Rozmowy na niewiele się zdają. Spłacamy część długów, teraz powiedzieliśmy - dosyć. A co będzie z życiem? Boimy się, że pójdzie na dno, straci mieszkanie, albo będzie kogoś wykorzystywać. Jak mu pomóc? Czy jest przepis prawny, że rodzice muszą utrzymywać dorosłe dziecko?
Technik asertywności można się nauczyć. Na początek spróbuj wprowadzić w życie rady doświadczonych psychologów. Istnieje kilka sposobów – technik lub wizualizacji, które możemy zastosować, aby wzmocnić naszą odmowę. Możesz wyobrazić sobie, że jesteś potężnym słoniem, albo powtarzać swoją odmowę jak zacięta płyta, jeśli adresat nie respektuje twojego zdania. Zapraszam na krótki kurs asertywności!
Asertywność to nie jest umiejętność wrodzona, tylko nabyta, więc asertywność można wytrenować. Wiedza o tym, jak mamy działać, żeby zachowywać własne granice, jednocześnie nie raniąc innych, połączona z ćwiczeniami i praktyką przyniesie owoce w postaci dbania o siebie, spokojnego wyrażania własnych myśli i uczuć oraz umiejętnego odmawiania.
Serdecznie dziękuję za tak szybką odpowiedź. Pyta Pani w czym chciałabym mojemu synowi pomóc. Chciałabym mu pomóc po trosze we wszystkim - chociaż wiem, że to raczej mało prawdopodobne. Myślę jednak, że akceptacja siebie samego i pozytywna samoocena są dla niego najważniejsze. To będzie baza, fundament, na którym tworzenie bliskich relacji powinno mieć szansę powodzenia. Syn sam zdecydował o wyborze studiów. Podejrzewam, że rozmijają się one z jego młodzieńczymi wyobrażeniami. Kto winien - nie ma winowajcy (ale ze wskazaniem na matkę). Kiedyś syn mi powiedział, że się nim nie interesuję, a nawet go nie kocham i dlatego kazałam mu samodzielnie wybrać studia. Podobnych sytuacji w naszych relacjach jest sporo. Jest to dla mnie wyjątkowo smutne, bo on doskonale wie, że walczę o niego i jego sprawy jak o własne; może nie z takim skutkiem jakiego on by się spodziewał. Przez nasze życie jako rodziny przetoczyło się tsunami. Syn nie ma dobrego wzorca w osobie ojca. Ja próbuję więc być i matką i ojcem - z różnym skutkiem. Kiedyś powiedziałam synowi, że kochać mnie nie musi  (chociaż bym tego bardzo pragnęła), ale szanować ma obowiązek - jestem przy nim na dobre i na złe. "jesteś mądry, inteligentny ...." te słowa według Pani nie wspierają syna. To co może być takim wsparciem? Nasze relacje z synem nie wymagają według mnie odbudowy - chociaż mogę się głęboko mylić. Potrzebują z pewnością świeżości, przejścia na inny etap, innej perspektywy. Jestem świadoma, że dawno przestałam być w jego życiu najważniejszym autorytetem. Nie wiem jak osiągnąć ten inny wymiar. Pozdrawiam
Mój 20-letni syn ostatnio powiedział mi, że oprócz pieniędzy nie mam mu nic do zaoferowania. I dalej, tu cytuję jego słowa: "jesteś może dobra, może zła, sam już nie wiem; nigdy mnie nie rozumiałaś; nie znasz mnie wcale; ciąłem się, bo czułem się lepszy. Lubię sobie zadawać ból. Nienawidzę siebie, nienawidzę swojego imienia..." Syn dostał się na studia w innym mieście i jak dotąd nie znalazł grupy/osoby, z którą chciałby spędzać czas. Koledzy z roku nie odpowiadają mu, a może on im - sama nie wiem. Jest możliwe, że syn wyjedzie na studia zagraniczne w ramach wymiany akademickiej. Na swojego ojca nie może liczyć. Jeśli mówię synowi, że jest mądry, zdolny, inteligentny, a także przystojny, to odpowiada, że każda matka tak mówi. Nie wiem jak mogę mu pomóc...
Witam, chciałam poprosić o pomoc dotyczącą zachowania mojej trzyletniej córki. Od ponad dwóch lat córka chodzi do klubu malucha, który bardzo lubi. Od pewnego czasu zaczyna z klubu przynosić różne stwierdzenia, na które nie wiem jak reagować. Np. reagowała płaczem na zdejmowanie getrów lub spodenek, bo będzie widać skaleczenie po upadku (odpytywana dlaczego, odpowiedziała, że jeden z chłopców jak zobaczył strupek na jej kolanie, to powiedział, że tego się trzeba wstydzić, a plastry sobie zrywa mimo, że są pięknie kolorowe). Ten sam chłopiec powiedział, że córka ma nieładną bluzkę - więc nie chce jej zakładać. Mówi, że nie jest mądrą dziewczynką, bo ten sam kolega powiedział, że dziewczynki nie są mądre itd. Wiem, że takich uwag moja córka nie uniknie, ale jak z dzieckiem rozmawiać w sytuacjach, kiedy z powodu tego, co mówią inne dzieci czegoś nie chce zrobić lub kiedy pojawia się krzywdzący stereotyp (niemądre dziewczynki)?
Witam serdecznie Mój problem polega na tym, że wyjątkowo nienawidzę krzyku. Od dzieciństwa kiedy ktoś na mnie krzyczał lub podnosił głos, zaczynałam płakać i tak jest do dziś. Jeśli ludzie rozmawiają ze mną normalnie, wszystko jest w porządku. Cenię konstruktywną krytykę i nigdy na nikogo się nie obrażam. Problem dotyczy konkretnie krzyku. Reaguję bardzo emocjonalnie nie tylko wtedy, gdy ktoś podnosi na mnie głos, lecz również na inną osobę w mojej obecności. Ta cecha kilkakrotnie była dla mnie źródłem niekomfortowych sytuacji. Jakiś czas temu podjęłam pierwszą pracę po studiach i niestety nie przeszłam okresu próbnego. Atmosfera w miejscu pracy nie należała do miłych. Krzyk był dość częstą formą komunikacji, a mnie kilka razy zdarzyło się płakać. Przełożony niestety nie był w tej kwestii wyrozumiały. Bardzo mu się to nie podobało i nie przedłużył współpracy stwierdzając, że nie odnalazłam się w zespole. Teraz szukam nowej pracy, ale to doświadczenie bardzo mnie przybiło. Boję się, że przez tę cechę nie uda mi się nigdzie zagrzać miejsca. Wiadomo, płacz w pracy nigdy nie jest dobrze widziany. Jednak staram się nie ulegać tej obawie i iść do przodu. W końcu była to pierwsza praca i nie ma co martwić się na zapas. Teraz najważniejsze, to znaleźć nową pracę, o co też przecież nie jest łatwo. No co dzień obracam się w towarzystwie, w którym na szczęście bardzo rzadko się krzyczy, jedynie sporadycznie. Może dlatego po prostu nie jestem do tego przyzwyczajona, zahartowana. W sytuacjach zawodowych zapewne niejednokrotnie jeszcze zetknę się z krzykiem. Stąd moja prośba o radę, chciałabym wiedzieć, czy jest jakiś sposób, aby "odroczyć" reakcję emocjonalną jaką jest płacz. Duszenie w sobie negatywnych emocji nigdy nie jest zdrowe, ale są sytuacje, w których płacz jest niestosowny, bo ludzie postrzegają taką osobę jako niezrównoważoną. Chciałabym czasem móc opóźnić płacz, np. w pracy opanować się i zaczekać aż wrócę do domu, żeby swobodnie się wypłakać. Czy są na to jakieś sposoby? Udanie się np. do toalety, żeby się uspokoić i potem wrócić nie zdaje egzaminu, bo musiałabym siedzieć w tej toalecie przez pół dnia. Jeśli już taka reakcja mnie dopadnie to trzyma dość długo i trudno mi się uspokoić. Poza tym zawsze widać, że coś jest nie tak, są zaczerwienione oczy i wszyscy orientują się o co chodzi. Pomijając problem krzyku, w innych sytuacjach nie jestem wcale osobą przesadnie zahukaną i przewrażliwioną. Proszę o pomoc.
Witam serdecznie. Jestem matką młodego człowieka, który najprawdopodobniej popadł w depresję:( Rzucił szkołę, twierdząc, że nie da sobie rady i że jest do niczego. Nic mu się nie chce, a tylko wtedy jest "normalny" jak zapali jakiś paskudny dopalacz i "odpłynie". Jestem zdruzgotana. Proszę poradzić co robić? Chcemy mu razem z mężem pomóc. Zapisałam go już na rozmowę w "Monarze" i do psychologa. Tyle, że ona nie chce tam iść. Nie mogę patrzeć, jak moje dziecko tak się stacza i tak się pogrąża. Pali poza tym papierosy. Boi się (chyba) podjęcia pracy. Wszystko go przerasta i tylko powtarza, że mamy pecha, że mamy takiego syna. A tak nie jest, bo bardzo go z mężem kochamy, ale nie możemy sobie z tym poradzić. Pozdrawiam i bardzo proszę o jakąkolwiek wskazówkę i radę.
Dzień dobry, Nie wiem co się ze mną dzieje, jestem rozchwiana emocjonalnie. Mam chłopaka, bardzo go kocham, ale ilekroć coś nie jest po mojej myśli, albo on się do mnie odezwie nie tak jak trzeba łzy same napływają mi do oczu. Jeśli ma się z kimś spotkać to też jestem bardzo zazdrosna i chce mi się płakać. Wyszedł ode mnie ponad godzinę temu, doszło do wymiany zdań ponieważ dowiedział się, że może pójść zagrać w pilkę, a wcześniej mówił mi, że jedzie już ode mnie, bo musi przygotować obiad na jutro i coś poczytać, ale gdy usłyszał, że może iść zagrać w piłkę to zgodził się. Mnie powiedział, ze tamte rzeczy i tak zrobi. Widujemy się często, prawie codziennie tylko, że ja nie mam dość, a on chyba tego nie chce. Rozumiem, że ma innych znajomych i nie mogę zabierać całego jego czasu, ale gdy nie poświęca go mnie, to czuję się nieważna. Uzależniłam się od niego i nie umiem sobie z tym poradzić. Pisząc do Pani płaczę, nie wiem co mam zrobić. Nie chcę, żeby czuł się ze mną źle albo czuł, że musi się ze mną spotkać. Mam problem z własną osobą, nie umiem sobie poradzić.
Pasja, dzięki której pani Wirginia ładuje akumulatory, nie jest typowa dla przeciętnej emerytki. Znana jako DJ Wika, jest najsłynniejszą polską didżejką. O radości życia po siedemdziesiątce opowiada DJ Wika.
Witam, mam pytanie. Dlaczego szybko się denerwuję? Mam ponad 40 lat, ale prawdę mówiąc, to juz od dziecka byłem bardzo nerwowy, szybko się denerwowałem o byle co.  To mi zawsze przeszkadzało, ale nie wiedziałem gdzie szukać pomocy.
Jestem całkowicie i świadomie uzależniona od leku. 10 lat w bolu /problemy z kregoslupem/. Teraz jestem po operacji i wiem, że leki to błędne koło - nie rozwiążą problemu, jedynie uśmierzają ból. Jak sobie poradzić z tym uzależnieniem? Proszę o fachową poradę, bez osdsyłania mnie do psychiatry. Jak odchodzić od tego leku - licząc się z objawami abstynencji? Chodzi mi o bezpieczne stopniowe odstawianie substancji z zachowaniem jak najmniejszych objawów ubocznych. Proszę o pomoc i z góry za wszystko bardzo dziękuję.
Mam 22 lata, nie mam jeszcze dzieci, ale rozważam możliwość ich posiadania. Problem w tym, że widząc dzieci znajomych, którzy nas odwiedzają, nie potrafię się nimi "zachwycać", zabawy z nimi mnie nudzą. Czasami wręcz nie chce mi się z nimi bawić, zajmować się nimi. A co ciekawe te dzieci przeważnie mnie uwielbiają. Czy to jest normalne? Czy ten dystans się zmieni, gdy bedę miała własne dziecko?
Witam serdecznie Mam 33 lata. Od 2006 roku jestem rozwódką , mam 6 letnią córeczkę i od dłuższego czasu mieszkam z nowym partnerem. Moja córka zaakceptowała mojego narzeczonego, a on ją. Jesteśmy jak prawdziwa rodzina, o której zawsze marzyłam. Tu jednak chodzi o mnie samą. Wobec nowego partnera jestem bardzo zazdrosna, co wiążę z niską samooceną. Gdziekolwiek wychodzi sam boję się, że spotka kogoś i mnie zostawi. Jestem świadoma tego, co się ze mną dzieje, ale nie umiem tego pokonać w sobie. Jest też to, że nie podobam się sobie. Wiążę te rzeczy również z moja mamą, która była wobec mnie nadopiekuńcza. Wyrosłam na lękliwą osobę, nie jestem przygotowana do samodzielnego podejmowania decyzji, nie umiem wielu rzeczy robić, boję się każdego kroku, uważam, że nic nie umiem, że nikt mnie nie lubi, że w ogóle jestem dziwną osobą . Zauważyłam też, że mam mało znajomych, nikt nie szuka mojego towarzystwa. Osiągnęłam to, że zdałam prawo jazdy, jak i poszłam na studia, jednak nie umiem uczyć się, nie daję rady i jestem u kresu rezygnacji z nich. Boję się każdego pytania. Dużo by wymieniać. Chodziłam do psychologa, jednak po kilkunastu spotkaniach stwierdziłam, że on mi nie pomaga. Następnie uczęszczałam na sesję psychoterapeutyczną indywidualną, jednak finanse mi na to nie pozwalały, by ciągnąć to dalej. Teraz coraz bardziej pogłębia się moja chyba depresja i bezsilność wobec tego, co opisałam. Zawsze zazdrościłam starszemu bratu, że ze wszystkim daje sobie radę i jest zdolny. Wszystko mu się układa. Powiem jeszcze, że od czerwca będę miała stałą pracę jako muzykoterapeuta, co jest moim kierunkiem studiów również ( jestem po terapii zajęciowej). Boję się tej pracy panicznie, że nie dam rady, że nie pokażę się z najlepszej strony i stracę ją...