Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Mam koleżankę, z którą spotykam się od czasu do czasu. Spotykamy się u mnie, czasem na mieście. Kiedy jednak zaprasza mnie do siebie, często przychodzi też jej przyjaciółka. Czuję się bardzo niekomfortowo w jej towarzystwie, gdyż jest to osoba bardzo skupiona na sobie, która wszystkich wokół ocenia, a przy tym jest wiecznie naburmuszona. Jak powiedzieć koleżance, że nie mam ochoty na wspólne spotkania z Jej przyjaciółką, gdyż nie jest to dla mnie relaks, a wręcz odwrotnie - jestem spięta i podenerwowana?
Mam 21 lat i obecnie jestem w USA. Miałam chłopaka, z którym byłam prawie 3 lata, kochałam go i być może dalej kocham. Wszystko zaczęło się, gdy rok temu w maju przyjechał mój znajomy, przyjaciel rodziny do Polski. Byłam podekscytowana tym przyjazdem, chociaż wiadomo, że mojemu chłopakowi się to nie podobało. Nagle moja mama zaczęła mnie nastawiać przeciwko mojemu chłopakowi, jakby chciała nas skłócić. I tak wyszło, że się pokłóciliśmy. Zerwałam z moim chłopakiem. Znajomy poprosił, żebym przyjechała do niego do USA. Załatwiliśmy wizę i przyleciałam, wszystko było w porządku, ale nagle zauważyłam, że nie mamy wspólnego języka. Byłam u niego miesiąc. Dogadaliśmy się, że za 2 miesiące wrócę na dłużej. Przyleciałam. Mieliśmy wziąć ślub cywilny, żebym mogła dostać papiery, jednak w ostatniej chwili zrezygnowałam. Nie rozmawialiśmy ze sobą, to nie było spowodowane tym, że odmówiłam ślubu, już było tak wcześniej. On mówi, że mnie kocha, ale ja nie widzę, w tym sensu. Nie czuję czegoś takiego jak wcześniej przy tamtym facecie. Spędzam całe dnie w łóżku i oglądam przygnębiające filmy o miłości, chorobie i wszystkim, co jest smutne. Mam 21 lat, a porażką jest dla mnie to, że palę codziennie 30 papierosów i piję butelkę wina, bo wtedy nie płaczę. Ostatnio przytyłam. Kiedyś moją pasją był fitness, a teraz mam 50 metrów do siłowni, a nie chce mi się iść, chociaż cały dzień mam wolny. Tęsknie za domem, ale wiem, że nie mam po co tam wracać, bo usłyszę od mamy słowa, które mnie zabolą, ponieważ nie spełniłam jej marzeń. Bo to ona chciała, żebym wyjechała do USA, żebym tam studiowała i żyła. A gdy powiedziałam jej, że tego ślubu nie będzie, to nie odzywała się do mnie przez miesiąc. Do tego wszystkiego czuje się tu taka samotna, codziennie odliczam dni do powrotu, tylko boje się, że jak wrócę, to będę chciała znowu wyjechać. Mam dość życia... Mam dość ludzi... Tęsknię za moim byłym chłopakiem, on był moją miłością... Tęsknie za moim tatą, siostrami i psem, który jest dla mnie wszystkim i także tęsknie za matką, o której wiem, że zmiesza mnie z błotem.
Jestem uzależniona od tabletek nasennych, biorę je z przerwami (po pół tabletki) około 6 lat. Nie przekraczam tej dawki, ale nie mogę jej odstawić. Próbowałam, ale bez tej tradycji brania nie zasypiam. Robiłam to na siłę, ale teraz to ona wygrywa. Moim problemem jest to, że nie mieszkam w Polsce i nie mam pojęcia, jak się do tego zabrać.
Jesteśmy rodzicami 14-miesięcznej dziewczynki, która onanizuje się od 4. miesiąca życia. To jakiś koszmar, robi to w krzesełku do karmienia, samochodowym foteliku, w wózku, ale także przy zmianie pieluchy, zasypianiu, w złości i w pozytywnych emocjach. Odwracanie uwagi nie przynosi skutku, przerywanie aktywności powoduje bunt i krzyk. Jesteśmy pod opieką terapeuty integracji sensorycznej, psychologa, rehabilitanta. Problem się nasila, a specjaliści nieco go lekceważą. Każdy, kto zetknął się z takim problemem, wie, jak jest to trudne, gdy nie można dziecka przebrać, nakarmić, wyjść z nim na spacer. Co robić? Z medycznego punktu widzenia dziecko jest zdrowe - nie ma infekcji układu moczowo-płciowego, pasożytów itp.
Poroniłam w 8. tyg. ciąży i bardzo doskwiera mi smutek, przygnębienie i jest mi przykro, że to mnie spotkało. Myślę ciągle o tym. Wczoraj minęło pół roku, a ja dalej martwię się i myślę, czy uda mi się jeszcze zajść w ciążę, bo staramy się z mężem odkąd moja pani ginekolog powiedziała, że nie ma przeciwwskazań, ale nic z tego. Czy mam się udać do poradni psychologicznej w okolicy? Chodzę smutna i przygnębiona nic mi się nie chce, do pracy chodzę z przymusu.
Już prawie od 4 lat mam problem z zaakceptowaniem siebie, mojego wyglądu, charakteru. Może to efekt dorastania, ale ja nie umiem sobie z tym poradzić. Przez długi czas nienawidziłam tego, jak wyglądam i jak się zachowuję. Nie lubiłam swoich nóg, rąk, brzucha, twarzy, włosów. Nie lubiłam głosu, śmiechu, sposobu mówienia, ubierania się, zachowywania w określonych sytuacjach. Mam wrażenie, że niczego nie potrafię zrobić dobrze, że nie jestem wystarczająco ładna, mądra, zabawna, że nie ma na świecie człowieka, który mógłby się we mnie zakochać. Czuję, że jestem nic niewarta, że wkurzam każdego, kto choćby na mnie spojrzy. Mam świadomość tego, że nie jestem brzydka ani otyła i mimo to wciąż czuję się ze sobą źle. Na dodatek przez jakiś czas byłam fatalnie zakochana. O tym, co naprawdę się ze mną dzieje, wie tylko jedna osoba - moja przyjaciółka. Reszta świata widzi tylko maskę, za którą się ukrywam. Za dnia śmieję się, udaję, że moje życie jest cudowne, jednak kiedy nadchodzi noc i zostaje sama w pokoju, płaczę. Czasami nawet nie wiem dlaczego. Jadę autobusem i chce mi się płakać, a ja nie znam powodu tego uczucia. Bywa, że czuję się nieobecna albo jakbym nie istniała. Widzę, że jestem bezradna i nie umiem sobie z tym poradzić. Przez parę ostatnich tygodni myślałam, że mi się poprawiło, ale to okropne uczucie ciągle powraca i nie wiem, co mam z tym zrobi; nie wiem, co jest źródłem mojego nieszczęścia. Jak mam sobie z tym poradzić?
Bardzo zależy mi na koleżance, z którą - tak mi się wydaje - się zaprzyjaźniłam. Poznałyśmy się, kiedy ja poszłam na studia i zamieszkałam w akademiku. Razem dzieliłyśmy pokój w akademiku (od października 2014 do czerwca 2015), od początku bardzo siebie polubiłyśmy, mówiłyśmy sobie o wszystkim, nie miałyśmy przed sobą tajemnic, wspólne imprezy, dzielenie się smutkami i radościami, wspólne mieszkanie. Było nam ze sobą bardzo dobrze. Ale wszystko się skończyło wraz z rozpoczęciem wakacji, kiedy każda z nas wyjechała do swoich rodzinnych stron. To był jej ostatni rok na studiach, od niedawna mieszka w nowym mieszkaniu wraz z chłopakiem, pracuje. W ciągu całych wakacji zadzwoniła do mnie 2 razy. Ja, aby podtrzymać nasze kontakty, dzwoniłam częściej, pisałam (zawsze czekałam, jak ona się pierwsza odezwie, co prawie nigdy się nie działo), kontakt z mojej strony też nie był zbyt częsty, ponieważ nie chciałam się jej narzucać, zawsze kiedy prosiłam ją o spotkanie, chętnie się zgadzała i na nie przychodziła (spotkałyśmy się w sumie 3 razy na dwa miesiące). Ostatnio do niej napisałam (nie chciałam do niej dzwonić, skoro ona do mnie się nie odzywa), czy o mnie nie zapomniała i czy możemy się spotkać. Odpisała mi, że pamięta o mnie, spotkałyśmy się kilka dni późnej w jej nowym mieszkaniu (zdziwiło mnie to, że na ścianie wisi nasze wspólne zdjęcie). Potem po 5 dniach do mnie napisała, że co tam u mnie, ja odpisałam jej prawdę, że trochę mi smutno i mam problem, ona - że mi współczuje. Zapytałam, co u niej, ale mi nie odpisała i kontakt się urwał.Czy to jest przyjaźń? Czy mam częściej się z nią komunikować, dzwonić, pisać, prosić o spotkania?
Od ponad 2 lat jestem z moim chłopakiem, ale od jakiegoś roku zauważyłam zmianę w jego zachowaniu. Wystarczy, że coś nie idzie po jego myśli, to od razu zaczyna się bardzo denerwować, krzyczeć, przeklinać i wyzywać mnie. Czasem używa szantażu, np. że czegoś nie zrobi albo że zrezygnuje z pracy. Dodatkowo jak coś mu nie wychodzi np. podczas gry albo gdy laptop się zawiesi, to dewastuje rzeczy. Mój chłopak cierpi na migrenę. Po wszystkim przeprasza. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić, bo to też odbija się na mnie i na moim zdrowiu.
Czy coś ze mną jest "nie tak"? Od pół roku jestem w związku, w którym jestem bardzo szczęśliwy. Źle znoszę jednak rozmowy o przeszłości. Moja partnerka, wydaje mi się, nie ma z tym problemu, czasami pyta mnie o moją przeszłość i ja wówczas odpowiadam w zakresie pytania. Po reakcji i nawet dopytaniu widzę, że jej to nie wzrusza. Ja praktycznie o jej przeszłość nie pytam, nie mam takiej potrzeby. Gdy sama opowiada (bez żadnych przesadnych detali), sprawia mi to ból. Włącza się wówczas moja wyobraźnia, widzę wówczas w myślach moją ukochaną w objęciach innego i strasznie mnie to boli. Bywa też, że używa porwań, tłumaczy, że to naturalne. Przekonuje mnie wówczas, że one są dla mnie na plus, że "jestem lepszy". Problem w tym, że ja nie chcę być do nikogo porównywany, nie chcę być od nikogo lepszy, chcę być zwyczajnie dobry, czuć się doceniany, kochany. Mimo że doskonale nam się rozmawia i poruszaliśmy ten temat, to co pewien czas to wraca. Ostatnio usłyszałem, że przeszłość, to część jej życia i ona chce/potrzebuje swobodnie o tym móc mówić. Ja nie potrafię jednak tego zaakceptować, jest mi to zupełnie zbędne, chciałbym żyć tu i teraz naszym życiem, naszym szczęściem. Nie radzę sobie z tą sytuacją; czasami myślę, że może jestem zbyt wrażliwy.
Narkotyki i dopalacze są wszechobecne. Jak rozpoznać, że dziecko przyjmuje narkotyki? Pierwszy krok to stały kontakt z dzieckiem. Drugi  - czujna obserwacja i sprawdzanie symptomów, które mogą wskazywać, że dziecko sięgnęło po narkotyki.

Materiał sponsorowany

Prezent jest znakiem więzi, symbolem bliskości emocjonalnej. Warto się trochę natrudzić, by obdarowując bliskich, ujrzeć na ich twarzach prawdziwą radość. A jak ty wybierasz prezenty? Czym się kierujesz? Może sprawia ci to ogromną trudność? A czy potrafisz przyjmować prezenty? Bo jak się okazuje, to również niełatwa sztuka.
Dlaczego niektórzy rzucają wszystko i dają się ponieść życiu, np. nie znając nawet języka, wyjeżdżają do zupełnie obcego kraju do pracy, a inni boją się zmian, choć ryzyko, jakie muszą podjąć, jest niewielkie?
Ona stoi przed lustrem i z kwaśną miną komentuje swoje niedoskonałości. Biust za mały, pupa za duża, szyja za krótka. A on słucha ze zdziwieniem, kompletnie nie wiedząc, o co jej chodzi. Przecież ta kobieta to ideał! Nie podejmuje dyskusji, bo ona i tak wie lepiej. Dlaczego kobiety widzą siebie inaczej, niż postrzegają je mężczyźni? Czemu sen z powiek spędzają nam mankamenty urody, których panowie w ogóle nie dostrzegają?
Narkotyk krokodyl jest wyjątkowo groźną trucizną. Uzależnienie i śmierć to drobiazg wobec tego, co krokodyl robi z ludźmi za życia. Ciało płatami odpada od kości. Jak działa krokodyl? Jakie są skutki przyjmowania narkotyku krodyl?
Wiek kalendarzowy nie musi iść w parze z wiekiem biologicznym. Na starość nadal możesz czuć się młodo, do późnych lat zachować młodzieńczą sylwetkę, sprawność ruchową i intelektualną. Zacznij działać jak najszybciej! Ćwicz pamięć i koncentrację, zadbaj o kondycję i zapanuj nad stresem.
Jeśli zaakceptujesz siebie, zaakceptujesz też to, co przynosi ci los. Oto trzynaście kroków jak poczuć się dobrze we własnym towarzystwie.
Jesteś singielką? Czekasz na tego jednego jedynego? A może chcesz podgrzać temperaturę w małżeńskiej sypialni? Spróbuj sztuki flirtowania. Flirt ubarwia życie, czyni je ciekawszym i umacnia poczucie własnej wartości.
Chciałabym zasięgnąć opinii, czy zachowanie specjalisty było profesjonalne. Czy powinien tak postąpić? Mianowicie mój problem polega na tym, że zdiagnozowano u mnie stany lękowe polegające na tym, że bardzo chcę być z partnerem i wtedy ogarnia mnie złość, jak coś nie wychodzi, jak nie słyszę komplementów. Jestem po prostu zazdrosna i zaborcza, czasem agresywna. Zgadzam się z tym całkowicie. O tym też mówiliśmy na swojej wizycie u specjalisty. Ja wyciągnęłam odpowiednie wnioski i zaproponowałam partnerowi troszkę inny sposób na życie, polegający na większej swobodzie, no i oczywiście pracy nad sobą. Otrzymałam również odpowiedni lek. Czuję poprawę. Byłam na jednej wizycie. Następnie specjalista przeprowadził taką rozmowę (na osobności) z moim partnerem. Powiedział, że proponuje, byśmy nie wracali do siebie, byśmy odpuścili wspólne wakacje itd. Nie takich oczekiwałam rezultatów, bo poszliśmy do niego, by ratować nasze szczęście, nasz długoletni związek. Teraz mój partner zawierzył opinii specjalisty, a ja drugi tydzień jestem sama. Mimo że uważa, iż nie wyobraża sobie życia beze mnie. Nie czuję się z tym dobrze. Nie radzę sobie z tęsknotą, samotnością, z opinią sąsiadów itd.
Jestem dziewczyną, mam 16 lat. Zacznę od tego, że już kiedyś (pół roku temu) moja mama, z którą miałam świetny kontakt, zaczęła podejrzewać u mnie początki anoreksji -schudłam z 54 kg do 48 kg przy wzroście 158 cm w kilka miesięcy, bo chciałam lepiej się poczuć - szczególnie, że jeszcze wcześniej zdarzało mi się nadużywać leków na przeczyszczenie (ale to ze względu na zaparcia) i odmawiać jedzenia tłustych rzeczy jakie czasem przygotowywała na obiad. Przez to często kłóciła się, mówiąc że "jak tak dalej pójdzie, to wylądujesz w szpitalu, a ja z tobą tam siedzieć nie będę" lub "na pewno na anoreksję chcesz zachorować", a ja zawsze odpierałam jej zarzuty, bo to była nieprawda. Zawsze to dopiero po jej ostrych słowach odczuwałam wielki wstręt do jedzenia, który trwał kilka dni, a potem słabł aż do kolejnej kłótni. W końcu powiedziałam sobie, że znowu zacznę jeść to co kiedyś, ale będę ćwiczyć więcej, bo już nie mogłam znieść tego lęku do jedzenia przez jej słowa. Od lutego do lipca przytyłam do ok. 51 kg i teraz przez to, że jest lato i często łapię przeziębienia nie mam apetytu. Mimo to jem tyle ile mogę, aby mama nie czepiała się jak kiedyś. Niestety, znowu zaczęła wmawiać mi, że zaraz zachoruję na anoreksję. Nie wierzy, że jak idę na miasto/do koleżanki i mówię, że zjadłam obiad to serio co zjadłam i od razu sugeruje, że pewnie zwymiotowałam po nim lub kłamię, a to nieprawda. Nie wiem jak mam do niej dotrzeć i wytłumaczyć, że nie zależy mi na chudej sylwetce, tylko na samopoczuciu i zdrowiu.
Bywa, że ten, kto nic nie ma, jest szczęśliwszy od tego, kto opływa w dostatki. Niektórzy ludzie pomimo niepowodzeń zachowują pogodę ducha, natomiast inni – łaskawie traktowani przez los – marnieją w poczuciu nieszczęścia. Jak to jest możliwe? Co sprawia, że mamy poczucie szczęścia?
Gdy człowiek jest zakochany, wady wybranka wydają się mu urocze. Ale jak utrzymać związek gdy przychodzi koniec ślepej miłości? Nie jest to proste, ale bez pracy nad związkiem nawet największa miłość nie przetrwa. Oto nasze rady na udany związek.