Psychologia
Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.
Mam 20 lat i od ponad roku jestem w związku z o 3 lata młodszą dziewczyną. Generalnie można powiedzieć, że układa nam się dobrze; jednak od jakiegoś czasu coraz częściej pojawiają się między nami problemy wynikające z tzw. drobnostek lub wymysłów mojej ukochanej; przykładem może tu być jej foch/obrażanie się za to, że nie powiedziałem jej o tym, iż wybieram się do fryzjera. Moja dziewczyna jest bardzo zazdrosna, powiedziałbym nawet, że przesadnie zazdrosna. Często miewa sny, w których ją zdradzam lub zachowuję się wobec niej nie fair. Mam do niej pełne zaufanie, jednak widzę, że ona w stosunku do mnie go (chyba) nie ma. Kiedy próbuję poruszyć tą kwestię, stwierdza, że ufa mi jak najbardziej, ale nie ufa innym dziewczynom/kobietom, co w sumie nie ma dla mnie sensu, bo jestem osobą lojalną, która stawia sobie lojalność nade wszystko.
Dodatkowo, moja dziewczyna wiecznie stresuje się szkołą; ma problemy z przedmiotami ścisłymi i choć próbuje się uczyć, uczęszcza na korepetycje, to jej rodzina ciągle jej dokucza z tego powodu, nierzadko ją poniżają - z racji tego pojawiają się kolejne problemy, bo cały czas przeżywa, iż nie ma żadnego talentu, nic nie potrafi. Z wykształcenia jestem fotografem i aktorem, próbowałem ją wciągnąć w bliskie mi tematy, ale nie widzę z jej strony zbytnich chęci i zainteresowania. Mamy kilka wspólnych rzeczy, które nas interesują, jednak ostatnimi czasy odkrywam, że jest też coraz więcej takich, które nas dzielą.
Kiedy rozmawiamy wieczorami, czuję się niekomfortowo, ponieważ nie mogę swobodnie wyrażać własnych opinii na pewne tematy; kończy się to zazwyczaj jej fochem, zamknięciem się w sobie, ciągłym wypominaniem popełnionych błędów itd. Dlatego też ostatnimi czasy staram się mówić jak najmniej, odpowiadać, jeżeli to konieczne, i wybierać odpowiedzi dostosowane do niej; to jednak sprawia, że coraz bardziej się od niej oddalam i sam zamykam się w sobie. Nie wiem, czy jest to kwestia jej wieku, hormonów, emocji, czy problemów w szkole i w rodzinie. Uważam, że powinna się jakoś uspokoić. Ze względu na trudną sytuację rodzinną chciałaby wziąć leki na uspokojenie; myślę, że to dobry pomysł, jednak nie wiem, po jaki lek bez recepty warto byłoby sięgnąć. Wątpię, czy zgodziłaby się na wizytę u lekarza ze względu na jej podejście do sprawy, brak pełnoletności i problemy z rodzicami. Czy jest jakiś lek bez recepty godny polecenia właśnie na nerwicę i uspokojenie?
Czy należny pozwalać piętnastolatkowi na późne powroty do domu? Syn koleżanki, który niedługo skończy 15 lat, chce móc wracać do domu o godzinie 23. Koleżanka uważa, że to stanowczo za późno. Ale może jednak warto zaufać dziecku i pozwolić mu na późniejsze powroty?
Jestem od 5 miesięcy w związku z kobietą, jest to osoba, której szukałem, kocham ją najbardziej na świecie, jest dla mnie bardzo ważna. Problem polega na tym, że dwukrotnie przejęzyczyłem się i nazwałem ją imieniem byłej dziewczyny. Ze swoją byłą rozstałem się ponad pół roku temu. Poszło szybko, ale jestem szalenie szczęśliwy i vice versa. O byłej dziewczynie nie myślę w ogóle, nie mam z nią już żadnych wspomnień, wymazałem ją kompletnie z pamięci. Więc w czym tkwi problem? Czy to mózg sobie coś zakodował? Jest mi z tym szalenie źle, mojej połówce jest przykro, na szczęście zapomina o tym incydencie. Zdarzyło się to już dwukrotnie.
Jestem na początku pierwszej ciąży i chciałabym się poradzić, jak uporać się ze stresem, który mnie męczy? Czy jest na to jakiś sposób?
Piszę, ponieważ nie wiem, czy powinnam udać się z tym do gabinetu psychologa, czy jeszcze poczekać. Mój partner ma 32 lata, ja 28. Niestety mam wrażenie, że ma 16, a nie ponad 30. Na początku nie było tego tak widać, ale z czasem mój partner stał się bardzo absorbujący. Zachowuje się jak mały chłopiec, który chce być ciągle przytulany, pytany o swoje samopoczucie i najlepiej, żebym była na każde jego zawołanie. Niestety, nie należę do osób bardzo wylewnych, a czasami po prostu nie mam ochoty na aż tyle czułości. Problem polega na tym, że on źle reaguje na odmowę. Złości się, że nie umiem okazywać mu uczucia. Wtedy zaczyna obwiniać mnie za wszystko, co źle dzieje się w naszym związku, mówi, że to moja wina. Czasami reaguje bardzo agresywnie. Krzyczy, macha rękoma. Zdarzało się, że rozwalał jakieś rzeczy ze złości.
Często jest ze mnie niezadowolony, jednak nie przyjmuje do wiadomości, kiedy mówię mu, że skoro tak, to chcę odejść od niego - mieszkamy razem od roku. Zawsze jego sprawy są na pierwszy miejscu. Aby zdobyć moje zainteresowanie, wymyśla sobie co rusz jakieś dolegliwości i wypatruje we mnie swojego słuchacza. Kiedy nie mam ochoty siedzieć i patrzeć mu w oczy, deklarując swoje uczucia, on się obraża i wychodzi. Potrafi wpędzić mnie w poczucie winy, mówiąc, że nie po to jest w związku, żeby prosić się o uczucie. Potrafi zrobić awanturę z niczego.
Piszę, ponieważ spodziewamy się dziecka. Trochę się boję, bo już teraz ewidentnie ma problem z tym, że wszystko kręci się wokół narodzin dziecka. Co powinnam zrobić? Próbowałam już rozmawiać z nim na wiele sposobów i prośbą, i groźbą, ale nic na niego nie działa. On jest najważniejszy i najlepiej byłoby gdybym tańczyła, jak on mi zagra.
Jestem od półtora roku w związku z chłopakiem (oboje mamy po 31 lat). Od początku nie działo się najlepiej w sferze intymnej, tzn. uprawiamy seks bardzo rzadko, bo raz na dwa tygodnie albo i rzadziej. Z tego, co wiem, była to także pośrednia przyczyna rozpadu jego poprzedniego związku. Chłopak nie jest typem wylewnego, ale okazuje uczucie poprzez ciepłe słowa, gesty. Nigdy jednak nie inicjował/uje zbliżeń, a gdy już to robi, to mam wrażenie, że jest to przede wszystkim 'ulżenie sobie' zamiast okazywania bliskości i uczucia. Czasami zainicjuje kontakt fizyczny, ale to dzieje się niezwykle rzadko.
Na co dzień spędzamy czas oglądając filmy, rozmawiając, ale bez namiętności, jak przyjaciele. Chłopak mówi, że nie ma ochoty i w ogóle nie myśli o seksie, bo jest zmęczony pracą i dojazdami. Ma faktycznie pracę, która wymaga skupienia, dojeżdża godzinę i wraca godzinę do domu. Jego główny problem to to, że chciałby zmienić mieszkanie, które od 6 lat wpędza go w depresję, bo jest małą, brzydką kawalerką i tym też często motywuje brak ochoty do zbliżeń. Czasem zwala też na mnie, tzn. mówi, że nie dbam o siebie, że on lubi makijaż, zapach itd. Uważam, że jestem atrakcyjną dziewczyną i to wymówki. Robił badania hormonalne - bierze leki na alergię (Symbicort) i ma nadwagę i wysokie ciśnienie. Badania wyszły dobrze, tylko prolaktyna 26,09 przy normie u mężczyzn do 25 ng/ml. Zależy mi na nim, nie wiem dlaczego tak się dzieje.
Moja dziewczyna, lat 24, ma prawdopodobnie pochwicę - trochę czytałem na ten temat. Nigdy się nie masturbowała. Jedyny seks, jaki się udaje, to stosunek udowy (przez pocieranie) - wtedy partnerka jest lekko wilgotna. Jakiekolwiek próby wejścia choć ciut nie udają się, a wręcz powodują suchość pochwy i zamknięcie warg sromowych. Były próby pieszczot palcem, ale partnerka odczuwa duży dyskomfort, spina się, zaciska, nawet brak ruchów przy włożonym palcu, nie powoduje osłabnięcia spięcia. Próbowaliśmy też lubrykantów, ale też bez skutku. Partnerka też zna temat pochwicy, ale zachowuje się, jakby nie było problemu. Dla mnie jest to ciężkie, czuję się odrzucany, spada mi popęd, wręcz mam wrażenie nabawiania się jakieś impotencji. Chciałbym jej pomóc, sama nie chce nic z tym robić, nawet jeżeli mielibyśmy się rozstać. Jak namówić partnerkę do zmierzenia się z tym problemem?
Od niedawna borykam się z problemem, którym jest moja orientacja seksualna. Mam 14 lat, chłopaka i go kocham, ale czuję pociąg do koleżanki, po prostu się w niej zauroczyłam, nie wiem, co zrobić z tym problemem.
Wolontariat koleżeński to program skierowany do nastolatków z autyzmem i zdrowej młodzieży, którego celem jest wspólne spędzanie czasu i nawiązanie przyjacielskich relacji. Historia wolontariatu koleżeńskiego zaczyna się na początku XX wieku. To właśnie wtedy w Stanach Zjednoczonych Ernest Coulter, młody urzędnik sądowy stykający się na co dzień z nieletnimi przestępcami, uznał, że młodym i zagubionym ludziom potrzebny jest przewodnik, który pomoże im wrócić do życia w społeczeństwie.
Mam 21 lat, a moja rodzicielka 66. Mieszkamy razem, choć na co dzień dojeżdżam do większego miasta na studia. Od 2 lat mam barierę w nawiązywaniu kontaktu z własną mamą, ograniczam się do rozmów chwilowych i uciekam do swojego pokoju. Nieraz krzyczę bez potrzeby na mamę, choć wiem, że sprawiam jej przykrość, nie mogę tego zmienić w sobie. Moja mama to również osoba trudna z charakteru, która uważa, że jako jedyna na świecie ma rację i wie wszystko... Bardzo chciałabym to zmienić, jednak nie potrafię.
Mieszkam na małej wsi, jestem odcięta od świata, mam depresję, nerwicę, od jakiegoś czasu ograniczenie sprawności, ból w stawie biodrowym. Mieszkam z rodziną, z którą w ogóle nie rozmawiam, nie lubię prosić o pomoc. Bardzo mnie frustruje to mieszkanie - w pokoju obok brat zamieszkał z dziewczyną, co jest dla mnie bardzo denerwujące. Nie pracuję, nie mam żadnych obowiązków, mam jakieś paranoje, że się nie pozbędę bólu.
Mój narzeczony ma fetysz szpilek. Wszystko byłoby dla mnie w porządku, gdyby ograniczyło się to do podniecenia, kiedy mam je na sobie. Niestety, on w sekrecie przede mną co jakiś czas bawi się nimi dotykając się po genitaliach, czasem doprowadzając się do orgazmu. Rozmawialiśmy o tym. Wie, że mnie bardzo krzywdzi tym. Próbował z tym walczyć, obiecywał, a potem okłamywał. Boję się, że nasz związek może ucierpieć na tym, ponieważ ja już mam tego dość. Jestem osobą trochę zakompleksioną i mimo jego słów, że go podniecam, dalej uważam, że szpilki są dla niego bardzo ważne. Przyznał mi się, że czasem podczas seksu wyobraża sobie, że mam je na sobie. Czy mogę mu jakoś pomóc wyleczyć się z tego? Wiem, że bez wsparcia sam nie da sobie rady, bo go ciągnie do tego.
Czy musisz być super mówcą? Nie, ale możesz nim zostać. Poznaj sposoby na pozbycie się tremy podczas wystąpień publicznych. Możesz być cennym pracownikiem, bez umiejętności swobodnego przemawiania, ale jeżeli masz z tym trudność i wiele cię to kosztuje, być może warto coś z tym zrobić?
Stale czegoś szukasz – w stercie papierów na biurku, w torebce. Masz mnóstwo niezałatwionych spraw. Czasem czujesz, że nie panujesz nad własnym życiem. Jak sobie z tym poradzić?
Jestem pracodawcą, zatrudniam pracownika od paru lat, z jego pracy jestem zadowolona. Nigdy wcześniej nie zwróciłam pracownikowi uwagi, kiedy nie dawno to zrobiłam, usłyszałam że to nieprawda (zostało to wykrzyczane). Powiedziałam, że nie będę z nią dyskutowała i nie podoba mi się głośne zachowanie. Nadmienię, że jest ciekawską osobą, wszystko wie lepiej. Od ostatniego zdarzenia jest obrażona, nie przeprosiła za swoje głośne zachowanie i nie mówi dzień dobry. Jak postępować z takim pracownikiem? Co robić?
Witam. Zacznę od tego, że jestem dziewczyną, mam prawie 20 lat. Do niedawna nie byłam z nikim w żadnym związku. Było kilku chłopaków, z którymi trochę popisałam i parę razy się spotkałam, ale to było wszystko. Nie chciałam się w nic angażować, bo nauka była dla mnie wszystkim (zresztą za każdym razem wymyślałam sobie jakiś powód, żeby się z kimś nie spotykać). Jednak parę razy chciałam, żeby w końcu coś zaiskrzyło między mną a jakimś chłopakiem, ale nic z tego nigdy nie wychodziło. Nie umiałam zmienić relacji z kolegi czy przyjaciela na chłopaka. Tak więc nie mam praktycznie żadnego doświadczenia związanego z byciem w kimś związku, z zakochaniem się itd. Od jakiegoś czasu spotykam się z chłopakiem i kilka tygodni temu zostaliśmy oficjalnie parą. Jednak problem w tym, że ja nic do niego nie czuję, nie mogę się zakochać, jest on dla mnie tylko jakby kolegą. Na początku myślałam, że to nic takiego, że w końcu coś we mnie trafi, że wreszcie pojawią się motyle w brzuchu i te sprawy. Czas leci a ja nic. Jestem po prostu obojętna. Zdaję sobie sprawę, że uczuć nie da się od tak wywołać, ale wydaje mi się, że powinno się już coś ze mną dziać. Spędzamy razem czas, dobrze się dogadujemy, ale to w sumie wszystko. Wiem, że to brzmi strasznie. Można sobie pomyśleć, że nie mam jakichkolwiek uczuć, emocji. Że jestem z kimś w związku, a tak naprawdę nic do niego nie czuję. Chcę, ale nie potrafię. Nie wiem, co mam dalej robić. Czy dać sobie jeszcze trochę czasu na to wszystko czy może lepiej to zakończyć. Nie chcę, żeby po czasie pomyślał, że chciałam się pobawić jego uczuciami a teraz się znudziłam, ale też nie chcę go ranić, bo to wszystko widać, gdy on próbuje się do mnie zbliżyć, a ja nic. Proszę o pomoc. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Czy to normalne? Czy to może być spowodowane tym, że w przeszłości rodzice wpajali mi tylko, że nauka jest najważniejsza i tylko na niej mam się skupiać? Czy bycie cichą, nieśmiałą jedynaczką, która nie chce zawieść swoich bliskich, ma z tym coś wspólnego? Bardzo proszę o radę.
Jestem prawie dwa lata po ślubie, a kilka dni temu stałem się chorobliwie zazdrosny o żonę. Z żoną razem pracujemy, a ja cały czas na nią patrzę, próbuję kontrolować, popadam w desperację, kiedy rozmawia z innymi facetami, i zastanawiam się, dlaczego się do nich uśmiecha, a nie do mnie, wiem, że nie robi nic złego, chce być tylko towarzyska. Jak mam sobie z tym poradzić?
Czy muszę iść na pożegnanie koleżanki z pracy, która odchodzi na emeryturę? Sprawa jest o tyle dla mnie istotna, że przepracowałyśmy ze sobą 25 lat. Te lata jednak to było raczej schodzenie jej z drogi, przytakiwanie itp. Wszystko po to, aby uniknąć złośliwych komentarzy. W związku z tym mam wewnętrzny opór, ale z drugiej strony niektórzy twierdzą, że powinnam być ponad to, trzeba mieć klasę... I to jest sedno. Czy zawsze musimy być "ponad"? Ja przez 25 lat starałam się być "ponad" i mieć klasę. Ale może jak nie pójdę, to też będę się czuła źle. I tak źle, i tak niedobrze. Pewnie jestem małostkowa, ciągle myślę o tym, to pewnie tak jest. Męczy mnie to. Coraz częściej męczą mnie takie myśli, że coś musimy, bo tego się od nas oczekuje. Temat rzeka...
Stwierdziłam, że nowy rok to dobry moment, żeby zacząć dbać o swoje zdrowe. Na fali styczniowego entuzjazmu i noworocznej energii razem z koleżanką kupiłyśmy karnet do fitness clubu, celem było chodzenie co najmniej 2 razy w tygodniu na zajęcia grupowe. Miesiąc minął i okazało się, że tak naprawdę zamiast 8 wyjść do klubu zaliczyłam tylko 4 i rozważam zrezygnowanie z karty członkowskiej. Trochę mi jednak głupio, bo koleżanka zaliczyła prawe cały styczniowy plan i jakby na dodatek zyskiwała większą motywację do dalszych treningów. Jak to jest, że ja już po miesiącu mam dość, a jej tak łatwo przychodzi realizacja noworocznych postanowień?
Syndrom kuwady (zespół wylęgania) dotyka, zdaniem badaczy, od 11 do aż 65 procent mężczyzn, których partnerki oczekują dziecka. Tak jak one mają zachcianki żywieniowe, rośnie im brzuszek, a po porodzie często wpadają w depresję. Jakie są przyczyny wystąpienia syndromu kuwady? Dlaczego niektórzy mężczyźni czują się tak, jakby sami byli w ciąży?
Mój ośmioletni syn nie chce odrabiać lekcji. Pierwsze lata szkoły nie sprawiały mu kłopotów, lekcje zadane z ulubionych przedmiotów odrabiał chętniej niż z pozostałych, ale to chyba normalne. Od września mamy z żoną duży problem, z tym żeby zagonić syna do lekcji, często kończy się sprzeczkami. On odmawia współpracy, próbuje wymusić na nas, żebyśmy poszczególne zadania robili za niego, jeżeli odmawiamy, to on wpada w histerię. Nie mam już cierpliwości i nie wiem, co w tej sytuacji robić.