Problemy z seksem

Mam nieprzyjemny orgazm. Nie chodzi o sam jego brak, ponieważ wszystko zmierza w dobrym kierunku. Zwykle gdy partner pieści moją łechtaczkę jestem bardzo blisko (tak mi się wydaje) z tym, że gdy robi się już naprawdę przyjemnie - nagle zaczynam się cała trząść i w żaden sposób nie mogę tego opanować - co gorsza, doznania są na tyle intensywne, że nie jestem w stanie na dłuższą metę tego wytrzymać i zawsze proszę partnera, żeby przerwał, bo nie mogę tego wytrzymać. Zdarza się, że staram się te odczucia jak najdłużej przeczekać, bo wiem że mój partner naprawdę się stara i sprawiam mu ogromną przyjemność tym, że może widzieć mnie taką uniesioną, lecz dla mnie nie jest to przyjemne odczucie, mimo że na początku, gdy robi to powoli i nie dokładnie w tym miejscu, jest bardzo dobrze. Jednak gdy łechtaczka jest mocniej pobudzona, a zwykle nie potrzeba na to dłużej niż kilku minut, wtedy właśnie cała się trzęsę, unoszę ciało i nie jestem w stanie opanować oddechu - ale nie, to nie może być orgazm, bo nie jest to przyjemne uczucie, mięśnie nie ściskają mi się jak powinny, to ja staram się je zacisnąć, żeby jak najmniej to czuć, bo jest nie do wytrzymania. A jeśli już odepchnę rękę partnera i za jakiś czas chce mnie znowu popieścić to wtedy nawet nie potrzeba kilku minut, od razu każde dotknięcie łechtaczki jest bolesne... Jednocześnie nie mogę powstrzymać trzęsienia całego ciała i nawet jęków, choć bardziej mam ochotę krzyczeć przez ten ból, wszystko jest zbyt intensywne...
Mam 21 lat, jestem z dziewczyną od 3,5 roku i bardzo ją kocham. Jest to moja pierwsza dziewczyna, z resztą ja też jestem jej pierwszym chłopakiem. Ona też twierdzi, że bardzo mnie kocha. Mówi tylko, że nie jest pewna czy chce ze mną być do końca życia, ponieważ nigdy nie miała innego chłopaka. Uważa, że jeśli chce coś zmienić w swoim życiu, to to jest ostateczny czas, bo niedługo będzie za późno. Zastanawia się nad odejściem ode mnie. Powiedziała, że daje sobie miesiąc czasu, żeby sie upewniła (sama nie wie, czy na pewno chce mnie zostawić i sporóbować z kimś innym, bo twierdzi, że mnie kocha). Co zrobić, żeby ze mną została, bardzo mi na niej zależy. Kocham ją nad życie i nie chcę, żeby odeszła!
Jestem kobietą po trzydziestce i nigdy nie pomyślałbym, że spotka mnie coś takiego. Otóż któregoś razu, podczas gry wstępnej, gdy partner pieścił mnie ręką poczułam nagle coś ciepłego i mokrego. Oboje pomyśleliśmy, że to krew, dopóki nie poczuliśmy tego okropnego zapachu. To był kał. Naprawdę nie mam pojęcia, jak to się stało i że nic wcześniej nie czułam. To takie obrzydliwe i upokarzające. Dlaczego tak się stało. Nigdy nic podobnego mi się nie przytrafiło, ani nigdy nie uprawiałam seksu analnego. Od tamtej pory mój partner unika zbliżeń i wcale mu się nie dziwię, chociaż kochaliśmy się może ze cztery razy od tamtego wydarzenia, czułam, że on się do tego zmusza. Po rozmowie przyznał w końcu, że od tamtej chwili ma blokadę, że boi się, że to się powtórzy i że potrzebuje czasu. Tylko, że ja się boję, że on się nie przełamie i nasz związek się rozpadnie, bo seks jest dla niego ważny. Czy w ogóle możliwe jest to, że się odblokuje i wszystko wróci do normy? Czy nadal będzie chciał się ze mną kochać tak jak dawniej? Czy mogę coś zrobić? Nie chciałbym go stracić.
Jestem w związku od pół roku. Wcześniej byłam tylko w dwóch związkach, jeden 4 lata, drugi - dwa. W tym pierwszym nie współżyłam, w drugim natomiast tak. Nigdy nie miałam nic przeciwko i nie interesowało mnie życie seksualne moich partnerów. Drugi partner zdradzał mnie notorycznie, dowiadywałam się tego w trakcie związku i po, kiedy znajomi wyjawiali mi prawdę z kim byłam. Moje poczucie wartości zmalało. Teraz jestem w kolejnym związku i wielkim problemem dla mnie jest przeszłość partnera. Nie to, że miał dziewczyny, był w związku i uprawiał seks, to jest dla mnie zrozumiałe. Problemem dla mnie są jednorazowe przygody. Jego koledzy mi powiedzieli o pewnej dziewczynie, z którą po dyskotece się przespał, on jednak tłumaczy, że to oni prowadzili rozwiązłe życie, a on nie chciał być "inny", więc im powiedział, że "zaliczył", ale że to nieprawda. Płakał, przysiegał, nawet zadzwonił do tej dziewczyny, żeby ona mi powiedziała prawdę. Powiedział, że boi się mnie stracić, przyznał się jej, że tak powiedział kolegom, że się z nią przespał i że teraz się kłamstwo na nim odbiło. Błagał ją, żeby mi powiedziała prawdę jak było. Dziewczyna mi wyznała, że między nimi nic nie było, żebyśmy się nie kłócili i nie rozstawali przez coś, co nie miało miejsca. Ale ja do dzisiaj mam z tym problem, wstaję rano i myślę czy to prawda... Czy rzeczywiście tak było? Czy to nie była jednorazowa przygoda, z którą chyba nie potrafiłabym się nigdy pogodzić...? Strasznie jestem zazdrosna o to, moje myśli nie dają mi normalnie funkcjonować i być szczęśliwą. Nie wiem co mam zrobić, by o tym zapomnieć. Nigdy mi nie dał mi podstaw, aby nie wierzyć mu, nigdy mnie nie okłamał. Ale teraz mam poczucie, że coś jest nie tak między nami, przeze mnie. Czasami sobie nawet to wyobrażam, chociaż strasznie tego nie chcę. Nie wiem co zrobić, proszę o pomoc.
Jesteśmy z mężem 6 lat po ślubie. Nasze życie seksualne było bardzo udane, do momentu w którym postanowiliśmy, że chcemy mieć dziecko. Długie starania, niepokój, czy się uda spowodowały, że kochaliśmy się tylko w płodne dni. Było to raczej obowiązkiem niż przyjemnością! Po wspólnych badaniach okazało się, że oboje mamy problemy. Ja mam endometriozę a mąż ma złe wyniki nasienia, to go podłamało. Mąż coraz bardziej wzbraniał się od zbliżeń. Miałam operację. Lekarz stwierdził, że już nic nie stoi na przeszkodzie, by zajść w ciążę, ale niestety po długim leczeniu hormonami nie układało się w łóżku...W końcu po rozmowie z lekarzem postanowiliśmy spróbować sztucznego zapłodnienia i po pierwszym cyklu udało nam się. Byłam w ciąży, lecz nie trwało to długo... Poroniłam. Od tego czasu minął już rok. Problem w tym, że od tamtego czasu ani razu nie współżyliśmy. Mąż nie chce. Ciągle ma jakieś wymówki, prawie jak kobieta. Jak to sie mówi: boli mnie głowa, jestem zmęczony. Nie wiem co mam robić... Ja rozumiem męża. Dziennie pracuje po 14 godzin, czasami więcej. Ja to wszystko rozumiem, ale są też dni wolne i mimo to nie chce nic ze mną robić. Czy to może być jakaś trauma spowodowana długimi staraniami o dziecko? Mąż twierdzi, że wciąż mu się podobam. Poza tym jesteśmy zgodnym i kochającym się małżeństwem. Nigdy nie byliśmy jakimiś "demonami seksu", ale kocham go i potrzebuję jego czułości miłości i bliskości...
Mam 18 lat lat, jestem uczennicą 3 klasy liceum, w tym roku zdaję maturę. Piszę do państwa, ponieważ zauważyłam, że dzieje się ze mną coś bardzo złego. Uważam, że mam ogromny problem z żywieniem. Od wielu lat miewałam kompleksy dotyczące mojej sylwetki, wagi. W przeciągu ostatniego roku zawzięłam się i schudłam bardzo dużo, bo aż 19 kilogramów. Na początku dietę traktowałam z dystansem, jadłam bardzo często i sporo, jedynie nie jadłam nic po godzinie 18. Początkowo gubienie kilogramów nie było dla mnie większym problemem. Po utracie 10 kg waga stanęła, przez kolejne 3 miesiące nie mogłam już schudnąć ani grama, a do wymarzonej wagi brakowało mi jedynie 2-3 kilogramów. Strasznie się uparłam, powiedziałam, że sobie nie przepuszczę - i wtedy się zaczęło, kilogramy zaczęły spadać... a jakim sposobem ? Drastycznie ograniczyłam jedzenie, zaczęłam namiętnie przeglądać tabele kaloryczne, składy produktów spożywczych, dietetyczne przepisy na jedzenie. Przestałam jeść to co robiła mi mama - wszystkie posiłki musiałam przygotowywać sobie sama żeby dokładnie wiedzieć co w nich się znajduje i łatwo obliczyć przybliżoną kaloryczność określonego dania. Właśnie tak poleciało kolejne 9 kilogramów. Na początku ludzie podziwiali mnie, mówili, że świetnie wyglądam. To jeszcze bardziej napędzało mnie do dalszego odchudzania. W pewnym momencie moje postrzeganie siebie zmieniło się, znajomi, trenerzy ( trenuję taniec towarzyski ) mówili jesteś bardzo szczupła, nie odchudzaj się już. Na każdym kroku słyszałam " zjedz coś w końcu, no jedz, jedz" a ja nadal nie widziałam w sobie bardzo chudej osoby - owszem nie uważałam się za grubą, ale sądziłam, że jestem normalna, szczupła, ale nie wychudzona. W pewnym momencie zauważyłam że jedzenie staje się moją obsesją- codziennie planuję co zjem na dany posiłek, wyliczam przybliżoną kaloryczność zaplanowanych dań, z zegarkiem w ręku czekam na upłynięcie 3,4 godzin od poprzedniego posiłku , żeby przystąpić do następnego. Zauważyłam że często kupuję słodycze , tylko po to by zamknąć je w szafce , ładnie poukładać , popatrzyć, nacieszyć nimi oko. Chomikuję je w pokoju z myślą że jak zachce mi się nagle jeść to przynajmniej będę miała co. Ograniczyłam do minimum kontakty ze znajomymi, bardzo rzadko chodzę na imprezy, spotkania poza lekcjami, do kina czy na zakupy, bo tam BĘDZIE JEDZENIE albo BĘDĄ ZMUSZALI MNIE DO TEGO ŻEBYM JADŁA. Cały mój dzień skupia się na jedzeniu - zakupach, planowaniu tego co ugotuję, nie potrafię skupić się na niczym innym. Jeżeli zjem coś pozaprogramowego mam ogromne wyrzuty sumienia, nie umiem sobie z tym poradzić. Jeżeli czegoś nie zjem, czuję się lepsza, czuję władzę, czuję, że mam kontrolę. Notorycznie przeglądam się w lusterku, patrzę czy aby mój brzuch nie przytył. Zauważyłam, że lubię jeść w samotności. Posiłki przyrządzam z niesamowitą dokładnością i estetyką. Uwielbiam gotować dla innych, sprawia mi to przyjemność. Lubie rozmawiać na temat jedzenia. Jakie zmiany zauważyłam w organizmie ?   - Praktycznie cały czas odczuwam potworny chłód. Mam lodowate ręce, nogi, czubek nosa.  - Mam sine ręce i stopy.  - Skóra nabrała szarego smutnego koloru. Jestem blada.  - Rany, skaleczenia goją się strasznie długo.  - Gorszy stan włosów.  - Brak miesiączki od prawie 3 miesięcy.  - Często miewam mroczki przed oczami.  - Raz zdarzyło mi się zemdleć.  - Nadmierna senność i przemęczenie.  Jakie zmiany jeśli chodzi o zachowanie, oprócz tych które wymieniłam wcześniej ? - Totalnie olałam szkołę, nie potrafię się zmusić do nauki, a gdy już raz na jakiś czas przysiądę do książki to nie potrafię się skupić. Mam dużo gorsze kontakty z rodzicami, miewam zmienne nastroje i jestem drażliwa. Odizolowałam się od ludzi, pragnę samotności. Dodam do tego, że czasami zdarzają mi się epizody bulimiczne. Gdy nie ma nikogo w domu, idę na zakupy, kupuję wszystko czego odmawiam sobie podczas diety, jem dopóki nie będę mogła się ruszyć, a potem wymiotuję. Oczywiście następnego dnia ogromne wyrzuty sumienia, nienawidzę siebie za to co zrobiłam, i kolejne kilka/ kilkanaście/ kilkadziesiąt dni stosuję swoją dietę. Czy to już anoreksja? Bulimia?
Jestem jeszcze młodym mężczyzną. Od ponad 20 lat ulegam masturbacji. Nigdy nie uprawiałem seksu z żadną kobietą. Uważam, że moje poczynania są patologiczne, gdyż robię to prawie codziennie po jednym razie, nawet wtedy gdy napięcie seksualne jest bardzo małe. Niezmiennym impulsem do onanizmu są stopy kobiet, na które zwracam uwagę prawie u każdej atrakcyjnej kobiety w świecie rzeczywistym, a także na zdjęciach w internecie. Takie obrazy są w mojej psychice wyraźnie utrwalone, a potrzeba onanizmu stała się natręctwem. Proszę mi poradzić, czy powinienem coś w tym zmienić? Czy też nie zmieniać w tym niczego? Czy powinienem udać się do psychologa lub seksuologa?
Mój problem jest dla mnie niezmiernie wstydliwy i tak naprawdę nigdy nikomu o tym nie mówiłam, nie zwierzałam się, uważając, że jestem w tym względzie jakimś odmieńcem... Zawsze wydawało mi się, że nikt inny na świecie nie ma tak niedorzecznego, tak głupiego problemu. Otóż, boję się penetracji (ale tylko waginalnej)... Boję się jej tak bardzo, że nie jestem w stanie nawet przełamać się do prób. Świadomie i celowo piszę "penetracja", bo wszystko inne związane z seksem nie tylko nie sprawia mi problemów, ale wręcz uwielbiam to, jestem chętna i otwarta. I tak, uwielbiam wszelkiego rodzaju pieszczoty, chętnie uprawiam seks oralny, nawet analny (i tutaj penetracji zupełnie się nie boję), jednak od zawsze paraliżowała mnie sama myśl o seksie waginalnym. Zawsze się tego bałam - sama myśl o tym, że miałby we mnie wejść członek, przerażała mnie. Dlaczego? Zawsze bałam się, że to będzie bardzo bolało. Strasznie bałam się przebicia błony dziewiczej i bólu z tym związanego. Łudziłam się jednak, że jak dorosnę, znajdę sobie partnera, w którym się zakocham, to i mój strach minie. Niestety... Dziś przekroczyłam już 30-tkę, mam cudownego partnera, którego ogromnie kocham, któremu ufam, i z którym jestem szczęśliwa, jednak wciąż paraliżuje mnie strach przed wprowadzeniem członka (nawet palca!!!) do mojej pochwy. Już na samą myśl o tym, zaciskam uda... Cały czas wydaje mi się, że nie wygram z tym strachem (mimo iż mam świadomość, że defloracja przecież nie zawsze wiąże się z bólem). Nie wiem, zastanawiam się czasem czy gdybym nie miała tej przeklętej błony dziewiczej, to też bym się tak bała tego (pierwszego) wprowadzenia członka do pochwy? Nie wiem, sama jestem ciekawa... A zatem, paraliżuje mnie strach przed bólem. Co ciekawe, nie boję się w ogóle wprowadzenia członka w odbyt. Rzecz tyczy się tylko i wyłącznie pochwy. A zatem, moje podejrzenia, że rozchodzi się o błonę dziewiczą, mogą być może mieć uzasadnienie? Nie wiem skąd u mnie ten strach, nie mam żadnych traumatycznych przeżyć z przeszłości, miałam normalne, wspaniałe dzieciństwo, nie doświadczyłam nigdy nic traumatycznego itd. Nigdy nie słyszałam, by ktokolwiek miał taki problem jak ja i to jeszcze bardziej powoduje u mnie wstyd, poczucie winy. Czuję się jak jakaś kosmitka z taką niestworzoną dolegliwością, ułomnością! Nienawidzę tego u mnie, tej mojej ułomności. Ginekolodzy bagatelizują, wręcz ignorują mój problem, radząc napić się lampki wina i "ruszyć do dzieła" (czyli do tej mojej pierwszej penetracji waginalnej). A ja, nawet pijana, "nie dam się", bo TO akurat cały czas doskonale kontroluję. Zresztą, zdaję sobie sprawę, że ginekolog to nie jest odpowiedni lekarz mogący mi pomóc. Z moją fizjonomią wszystko w porządku, wiem, że to raczej jakiś problem w mojej głowie. Wciąż wmawiam sobie ten strach i na nic wszelkie zapewnienia, że to nie musi boleć, że członek wejdzie w pochwę bez najmniejszego problemu, bo pochwa jest elastyczna, rozciągliwa itp. Nie umiem się przełamać. Boli mnie tam, w głowie... Wielkim problemem jest dla mnie również zwykłe badanie ginekologiczne - przeraża mnie przecież nie tylko penis, ale także nawet i palec czy wziernik, który miałby zostać wprowadzony do mojej pochwy! I już... od razu sobie wmawiam, że będzie strasznie bolało, że to się we mnie nie zmieści itp. Wiem, to niedorzeczne, a jednak nawet jak to sobie logicznie tłumaczę, pozostaje to tylko teorią, bowiem nie umiem tego potem wprowadzić do praktyki. Za nic nie umiem się przełamać. Czy Pani, Pani Magdaleno, mógłby mi coś poradzić? I czy mogłaby mi Pani powiedzieć, do jakiego specjalisty powinnam się udać? Do seksuologa czy psychologa/psychoterapeuty? Czy taki problem jak mój w ogóle istnieje, czy też jestem jedyna z tak dziwaczną przypadłością? Czy można na nią cokolwiek poradzić, czy to da się we mnie zmienić, czy jest to uleczalne? Czy mogę mieć nadzieję na normalne życie, na normalne współżycie? Bardzo proszę Panią o pomoc, to naprawdę spędza mi sen z powiek, jestem tym coraz bardziej zdołowana, załamana i zakompleksiona, czuję się takim odmieńcem, a poza tym, przecież to oczywiste, że chciałabym NORMALNIE żyć/współżyć, chciałabym móc robić zwyczajne badania u ginekologa (do tej pory jestem jedynie badana przez odbyt, inaczej się nie da, bo zbytnio się zaciskam i panikuję! A ostatnio to już w ogóle. Zresztą raczej unikam ginekologa, gdyż wstydzę się tego, że boję się zwykłego badania mając ponad 30 lat! Chciałabym kiedyś mieć dzieci... Bardzo proszę Panią o radę, o pomoc, bo przetrawiając tyle lat ten problem w sobie, naprawdę tylko się pogrążam, czasem wątpię w swoją kobiecość i, doprawdy, czuję się bezradna, gorsza i po prostu załamana. Nie wiem jak z tym zawalczyć.
Oglądam dużo filmów o tematyce pornograficznej i często się masturbuje. Nie umiem sobie z tym poradzić, choć nie raz próbowałem i obiecywałem sobie ze już więcej tego nie zrobię. Mam 27 lat i czasem wytrzymuję kilka dni, czasem nawet tygodni, a czasem co dzień oglądam takie filmy i się zadowalam. Na dodatek od jakiegoś czasu zaczepiam przypadkowe osoby na gadu-gadu pytaniem "lubisz sex?" i widzę że stanowi to dla mojej psychiki poważny problem, na dodatek te osoby są coraz młodsze... Martwię się o siebie, bo napady pochłaniania pornografii wracają, a na dodatek to głupie zaczepianie innych na gadu-gadu. Proszę o jakąś radę, jak sobie z tym radzić i nie pisać tych głupot na gg już więcej...
Czy nic się nie stanie, jak mężczyzna czasem będzie sobie wkładał w odbyt tampon?
Mój chłopak spotykał się z inną kobietą przez 3 miesiące, ale z nią nie uprawiał seksu. Za to okłamywał mnie, by się z nią spotykać i wyparł się znajomości nawet gdy miałam dowody. Jesteśmy razem półtora roku, nie mieszkamy razem, ale widujemy się codziennie.. Wydawało mi się, że wszystko jest dobrze, on też twierdzi, że jest wspaniale i nie ma pojęcia co to był za wybryk, skąd się wziął i dlaczego... Obiecuje, że to się nie powtórzy, mówi ze mnie kocha i teraz to zrozumiał... Co mam zrobić? Wybaczyć mu? Zakończyć to?
Jestem ze swoim chłopakiem od 5 miesięcy. Przez ten cały okres czasu nasze współżycie było idealne. Potrafiliśmy się kochać do 5-6 razy w ciągu jednej nocy. Od dwóch tygodni dzieje się tak, że kochamy się raz, jest idealnie zarówno dla mnie jak i dla niego ale gdy po jakiejś chwili chcemy się kochać drugi raz, u mojego chłopaka nie dochodzi do erekcji. Jesteśmy obydwoje bardzo pobudzeni, bardzo nam na tym zależy i próbujemy potem parę następnych razy, ale po tym pierwszym stosunku kolejne się nie udają. Jestem tym zaskoczona i zmartwiona, bo przez te 5 miesięcy było idealnie, a ponadto ten pierwszy raz jest zawsze fantastyczny, więc dlaczego kolejne nie wychodzą? Czy może to być podłoże jakiejś choroby?
Mam 15 lat i faceta od prawie roku. kilka tygodni temu obydwoje przeżyliśmy swój pierwszy raz, tylko, że ja nic nie czułam. Powiedziałam mu o tym chwilę po stosunku i myśleliśmy dlaczego. Następnym razem używaliśmy prezerwatyw zwiększających przyjemność, co nic nie dało. Po po długich próbach, staraniach i różnych pozycjach zaczynałam troszkę czuć. Dlaczego tak jest i co mogę zrobić?
Mój problem polega na tym, że nie seks nie sprawia mi przyjemności takiej jaka powinien. Jedyna przyjemność z seksu to ta bliskość, długie przytulenie, zachwyt partnera moim ciałem, sprawienie, że on poczuje się dobrze. Nie mam i nigdy nie miałam orgazmu. Mam 30 lat, jestem 9 lat po ślubie, przed ślubem miałam trzech innych partnerów. Nigdy nie miałam orgazmu, nie wiem jakie to uczucie, może i przez brak tego doznania nie ciągnie mnie do seksu. Kocham męża, ale od pewnego czasu mój brak orgazmu zaczyna być dla niego problemem. Temat seksu nigdy nie był tematem tabu, nikt mnie nigdy nie skrzywdził na tym tle.... Dlaczego czasem czuje wręcz obrzydzenie do seksu, do nasienia męskiego, do członka? Nie jestem w stanie sama doprowadzić się do orgazmu. Nie masturbuje się - nie czuje takiej potrzeby, a wręcz jest to dla mnie śmieszne... Czy jestem chora?
Interesuje mnie pewna rzecz dotycząca polucji. Mianowicie, czy do wytrysku podczas snu dochodzi bez bodźców mechanicznych, czy może nieświadomie dotykamy penisa, pocieramy nim o łóżko? Zadałem to pytanie ponieważ, zawsze kiedy mam zmazy nocne budzę się na brzuchu, choć zasypiam na plecach. Jak to jest z tymi polucjami?
Problemy seksualne kobiet często są lekceważone, rzadko bywają rozpoznawane i nie zawsze leczone. Czy wiedziałaś, że przyczyną problemów z życiem seksualnym może być nadciśnienie? Kobiety z nadciśnieniem łatwiej zapadają na zawał serca, którego przebycie znacznie obniża częstość stosunków płciowych.
Jestem z moją ukochana kilka lat i przez długi czas problemu z jej szczytowaniem nie było. Osiągała orgazm łechtaczkowy i pochwowy, raz w ciągu 5 min zbliżenia, innym razem w ciągu 30 min, ale osiągała. Od pewnego czasu choćbym nie wiem jak się starał, gimnastykował, zmieniał taktykę, długo się kochał, to nie ma szans na osiągnięcie orgazmu. Jest jej przyjemnie, ale nie czuje tego rosnącego napięcia i eksplozji. Czuje, że w niej jestem i tyle. Wcześniej osiągała wszystko zarówno z grą wstępną jak i bez...a teraz nic... Dodam, że podejrzewam zabieg usunięcia nadżerki za winowajcę, bo po nim miała jeszcze z 2 orgazmy i koniec. Ale pozostać powinna chociaż stymulacja łechtaczki...nie mam już większych pomysłów na przywrócenie pięknych stanów jakich doznaliśmy wcześniej :/
Mam 35 lat i od jakiegoś czasu (około 2 lat ) pojawił się kłopot z szybkim orgazmem - jakieś 3-4 minuty. Współżyję z żona dosyć często, ale zaspokajam ja miłością francuską. Nie biorę żadnych leków, chociaż mam niewielkie nadciśnienie.Jak można temu zapobiec?
Jestem zaniepokojona tym, że w ostatnich miesiącach z moim chłopakiem bardzo rzadko się kochaliśmy. Czasem, gdy ja próbowałam zainicjować zbliżenie, to tłumaczył się zmęczeniem. Fakt, że miał sporo pracy i niejedną nie przespaną noc za sobą. Teraz już wrócił do normalnego trybu życia i jest ok, ale w zeszłym tygodniu dwa razy zdarzyło nam się, że nie miał erekcji podczas stosunku. Zastanawiam się czy jestem dla niego atrakcyjna seksualnie. Mój poprzedni partner zawsze dążył do seksu i może dlatego teraz trochę jestem zaskoczona faktem, że mężczyzna nie zawsze chce się kochać. Co mam robić? Czy uważa Pani, że seks w związku może mieć dla mężczyzny mniejsze znaczenie?
Najczęściej występujące kobiece problemy seksualne to brak orgazmu (anorgazmia), oziębłość seksualna (niskie libido), a także pochwica. Gdy masz kłopoty z seksem, kładą się one cieniem na twoim samopoczuciu fizycznym i psychicznym. Dlatego warto próbować je rozwiązać - samodzielnie lub z pomocą seksuologa.
Kobiety często zapominają o tym, że udane życie seksualne jest oznaką zdrowia. Seks ma niezwykłe właściwości: zwiększa odporność, odchudza, łagodzi ból, poprawia samoocenę, odmładza...