Problemy z seksem

Jestem z partnerem już prawie lat 5, ja mam 21 lat, a on 22, od jakiegoś czasu (2-3 miesiące) nie ma ochoty na seks. Często pokazuję chęć do stosunku, jednak on zawsze to ignoruje. Zapewniał mnie, że nadal go pociągam i jestem atrakcyjna, po prostu nie ma na to ochoty. Jego brak ochoty trochę już trwa (oprócz seksu oralnego, na który taka ochota występuje, z korzyścią dla niego). Ja płaczę po nocach, gdyż też mam swoje potrzeby, a zdrady się się nie dopuszczę. Wcześniej kochaliśmy się bardzo często, odkąd zamieszkaliśmy razem wszystko się zmieniło - na początku było cudownie, ten stosunek faktycznie się pojawiał i był nieziemski, teraz na coś takiego liczyć już nie mogę. Nie wspomnę o braku czułości i pocałunków, mój partner nie całował się ze mną (namiętnie) od bardzo bardzo dawna (pomijając całusa przed wyjściem). Zaczynam się martwić, szukam problemu w sobie. Starałam się, ale najzwyczajniej nie mam już na to siły. Płaczę i boli mnie to, gdyż czuję się jak odrzucona, ale on nie widzi w tym problemu. Jak mogę nam pomóc, sprawić, by znów było dobrze jak kiedyś ?
Poznałem piękna kobietę i już kilka razy doszło do zbliżenia, niestety nie zdążyłem nawet wejść, gdy nastąpił wytrysk. Mam już 45 lat, uprawiałem seks nie raz, zdarzało się że ten pierwszy raz był za wcześnie, ale teraz to już katastrofa - chyba ją stracę. Zupełnie bezwiednie wypływa to ze mnie, nawet nie mam satysfakcji!
Mój penis ma 10,5 cm i mam wrażenie, że właśnie przez mały rozmiar odeszła ode mnie moja żona. Chciałbym choć trochę go powiększyć, ale opinie na forach są tak różne, że nie wiem, czego się chwycić. Jak skutecznie powiększyć mojego członka, choć o 2 cm? Chciałbym zacząć życie od nowa, ale boję się, że skończy się znowu rozwodem.
Jestem nieśmiałym facetem, spotykałem się wcześniej z kilkoma kobietami, miałem kilka bliższych kontaktów, ale nigdy nie skończyło się seksem. Jakieś 1,5 miesiąca temu poznałem fantastyczną dziewczynę (5 lat młodsza ode mnie). Po 2 tygodniach pojechaliśmy na wspólną majówkę. Pierwszej nocy do niczego wielkiego nie doszło, pieściłem ją tylko, osiągnęła orgazm łechtaczkowy, nie chciała jeszcze stosunku. Wiadomo było, że kolejnej nocy dojdzie do czegoś więcej i stracę z nią "dziewictwo". Podczas mocniejszych pieszczot, gdy ocierała się o mnie - doszedłem, ale nie powiedziałem jej o tym od razu (wstyd, strach?), pieściłem ją po francusku, później gdy myślałem, że jestem gotowy, założyłem prezerwatywę, ale jednak nie bylem. Myślała, że mnie nie podnieca, powiedziałem jej, że doszedłem wcześniej. Atmosfera popsuła się i do niczego więcej nie doszło. Trzeciej nocy również - byliśmy wykończeni po całym dniu zwiedzania. Rano znów się pieściliśmy, bylem gotowy (nie był to jednak pełny wzwód), ale po założeniu prezerwatywy, gdy próbowałem wejść w nią, pojawiły się problemy i erekcja ustała. W końcu udało się odbyć stosunek. Trochę mnie to uspokoiło i dodało pewności siebie. Na kolejny dzień znów przed penetracją straciłem erekcję. Zrobiliśmy sobie 2 dni przerwy. Nie wiem, co się dzieje. Moja partnerka jest doświadczona, miała wielu partnerów, bardzo lubi seks, jest wymagająca i mówi to, co myśli. Myślę, że jestem zbyt zestresowany tym faktem oraz tym, że nie mam doświadczenia. Mimo to że odbyliśmy kilka stosunków mój penis nie był w pełnym wzwodzie. Dodam, że nie jest największy - wychodzi totalna klapa. Wcześniej nie miałem problemów z zanikiem erekcji. Masturbowałem się prawie codziennie - chociaż teraz jak o tym pomyślę, to często robiłem to na niepełnym wzwodzie, tylko po to aby jak najszybciej rozładować napięcie. Bardzo zależy mi na mojej dziewczynie, nigdy do nikogo nie czułem tego co do niej, nie wiem, czy jestem zakochany, bo nigdy jeszcze nie bylem. Myślę, że ona jest (ostatnio powiedziała mi, że niedużo jej brakuje). Jest nam ze sobą bardzo dobrze, ja jestem miły i opiekuńczy, świetnie się dogadujemy, a ona mówi, że jeszcze nigdy z nikim jej nie było tak dobrze (poza łóżkiem). Zapewnia mnie, że jest szczęśliwa, że nie odejdzie z powodu problemów łóżkowych. Widzę jednak, że dla niej też jest to trudne, ma poczucie, że mnie nie podnieca, a jest wręcz przeciwnie - bardzo mnie podnieca. Gdy jest blisko, często mam erekcję, pojawia się tez preejakulacja. Najprawdopodobniej jest to jakiś problem w mojej głowie. Czy to możliwe, że za bardzo mi zależy? Czy możliwe, że z racji jej dużego doświadczenia odczuwam stres związany z tym, żeby ją zaspokoić? Czy możliwe, że z racji niewłaściwej i częstej masturbacji nauczyłem swoje ciało nieosiągania pełnej erekcji (często masturbowałem się też mając pełną erekcję). Odkąd jesteśmy razem masturbowałem się może 2 razy i nie miałem tego problemu. Rozmawiamy o tym, ona mówi, żebym się nie stresował (teraz, po kilku niepowodzeniach, jest nawet bardziej czuła). Jeśli chodzi o moje życie, to mam dobrze płatną pracę, lubię ją (zmieniłem 3 miesiące temu, przeniosłem się do innego miasta, poznałem moją partnerkę), staram się zdrowo odżywiać, zrzuciłem przez 5 miesięcy 12 kg, 3 x tydz. chodzę na basen, odkąd jesteśmy razem prawie nie piję alkoholu, pale kilka (3-5) papierosów dziennie. Mam 170 cm wzrostu i 78kg wagi. Nie borę żadnych leków, z tego, co wiem, to nie cierpię na żadną przewlekłą chorobę. Co powinienem zrobić? Czy powinienem spróbować jakichś suplementów na potencję, aby nabrać pewności siebie - tak zasugerowała moja partnerka?
Czy możliwe jest, że po długo trwającej erekcji (ok. 2 godzin), może być problem z ejakulacją, zwłaszcza jeśli już wcześniej dochodziło do lekkiego wypłynięcia płynów. Otóż po bardzo długich pieszczotach z partnerką, kiedy moja erekcja trwała prawie 2 godziny i dochodziło do wcześniejszych wydzielin, partnerka chciała pomóc mi dojść, ale mimo że wciąż byłem podniecony i odczuwałem przyjemność, to miałem problem z ejakulacja. Kiedy powiedziałem partnerce, że to może być spowodowane zmęczeniem przez długość czasu, jaką to trwa, nie zostało to najlepiej odebrane. Wiem, że wcześniej byłem bardzo bliski ejakulacji, ale to wstrzymałem.
Mój chłopak ma problemy z naciągnięciem napletka, jeśli zejdzie podczas zbliżenia. W czasie wzwodu nie schodzi sam, nie wiem, czy tak powinno być? Jeśli ściągnie go albo dojdzie do tego w wyniku tarcia, to zauważyłam, że żołądź jest przekrwiony. Później zazwyczaj męczy się z nałożeniem napletka. Dowiedziałam się, że nigdy wcześniej go nie ściągał, nawet podczas mycia, a mamy jesteśmy po 20. Tym bardziej mnie to martwi, ostatnio doszło u mnie do infekcji, którą teraz leczę. Podejrzewam, że powinien udać się do lekarza, ale trochę brak mi argumentów do rozpoczęcia rozmowy. Proszę o wyjaśnienie, jak naturalnie powinno wyglądać schodzenie i nakładanie napletka. Czy powinien sam znajdować się w odpowiedniej pozycji, czy normalne jest, że się wspomaga to ręką? Chciałabym przekonać chłopaka do wizyty u lekarza (seksuologa, urologa czy chirurga?).
Mój chłopak nie chce się ze mną kochać. Jesteśmy ze sobą od 3 lat, oboje mamy po 21. Co mnie jeszcze bardziej dziwi to, że chłopak może w tym wieku stronić od seksu. Jest to mój pierwszy parter seksualny, w jego przypadku ja również jestem jego pierwszą partnerką. Na początku wszystko było okej. Mój chłopak wykorzystywał każdą możliwą sytuację, aby doszło nawet do najmniejszego zbliżenia. Nie lubi prezerwatyw (sam mi powiedział), to uznałam, że ułatwię sprawę, i zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne. Niestety, nagle coś zaczęło się sypać, chłopak stracił ochotę na seks, mimo tego że nie musiał się martwić o zabezpieczenia itp. Kiedy zapytałam się, o co chodzi, dlaczego się już nie kochamy tak, jak kiedyś, usłyszałam, że nie ma warunków (oboje mieszkaliśmy z rodzicami). Według mnie była to sensowna odpowiedź, ponieważ faktycznie było to trochę krępujące, gdy za ścianą spali rodzice. Jednakże do zbliżeń dochodziło coraz rzadziej, wcześniej kochaliśmy się częściej mimo prezerwatywy, której przecież nie lubił. W końcu się zdenerwowałam i przestałam brać tabletki, bo po co, skoro i tak tego nie wykorzystujemy. Od roku mieszkamy razem, mamy własne mieszkanie, więc nie może już mówić, że nie ma warunków. Teraz do zbliżenia dochodzi raz na miesiąc, raz na dwa miesiące i to tylko wtedy, jak sama wszystko zacznę (czuję się wtedy jak mężczyzna, bo to zazwyczaj oni zaczynają całą „grę” ). Kiedy się zapytałam, o co chodzi, przecież nikogo nie ma w domu prócz nas, nikt nam nie może przeszkodzić, usłyszałam, że kiedyś się kochał ze mną częściej, ponieważ był młody i chciał spróbować różnych rzeczy. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam, bo w takim razie, jak będzie wyglądało nasze życie za kilka lat? Kiedy po jakimś czasie próbowałam ponownie się dowiedzieć, o co chodzi, odpowiedź była, że nie lubi z prezerwatywą, bo nie odczuwa z seksu żadnej przyjemności, ale przecież jak brałam tabletki, to także był problem z brakiem seksu, przecież dlatego zrezygnowałam z tabletek. Już nie wiem, co mam myśleć. W 98% jestem pewna, że mnie nie zdradza, nie flirtuje z dziewczynami przez internet (co niestety kiedyś się zdarzało). Jednak natrafiłam raz na filmy pornograficzne, które oglądał. Bardzo się wtedy oburzyłam, ponieważ wyszło na to, że woli film ode mnie. Tłumaczył się, że tak wcale nie jest, film to nic złego, przecież jest dorosły. Przez te wszystkie sytuacje czuję się nieatrakcyjna, może mu się nie podobam, może mu się znudziłam? Nie wiem, co mam robić. Czułość, romantyczność i pożądanie gdzieś zniknęły, a wieczorem słyszę tylko „dobranoc”. Co może być tego powodem? Dbam o higienę, zdrowo się odżywiam i ćwiczę, aby ciało także dobrze wyglądało, kupiłam ładną bieliznę, kobiecą piżamę i nic, kompletnie nic na niego nie działa. Jestem załamana.
Moja druga połówka nie przejawia inicjatywy, by podejmować współżycie i ma wieczne preteksty, by tego nie robić, kiedy ja chcę. Jestem 4 lata starszy i jestem zdrowy. Razem jesteśmy 2 lata. Moja partnerka ma 22 lata. Chorowała na anemię, a od 6. roku życia ma astmę. Teraz podejrzewa się u niej Hashimoto. Nie używa i nigdy nie używała antykoncepcji. Prezerwatywy używam bardzo sporadycznie. Partnerka brała żelazo w tabletkach + witaminy. Teraz bierze Euthyrox N50. Przez dwa lata schudła 15kg, żeby lepiej wyglądać - mi to nie przeszkadzało. Nie uprawiamy sportów wyczynowo. Kłócimy się często o pierdoły lub większe rzeczy. Kochamy się i chcemy być razem. Nie zdradzam i nie sądzę by ona mnie zdradzała. Przez ten problem bywały moje podejrzenia i pytania do niej. Ostatecznie nie czuję, że mnie nie zdradza (chyba że nieregularnie?), więc nie poruszam tej kwestii, ale problem nie jest rozwiązany. Zależy mi tylko na niej i słyszę, że i jej zależy na mnie. Od dawna widzę, że wiele codziennych czynności, pogaduszki są ważniejsze niż namiętność. Od samego początku nigdy ze mną nie flirtowała, tłumacząc się, że nie umie. Seks jest raczej dość bezpośredni, bez budowania atmosfery (nigdy nie starała się zatańczyć, pofiglować itp.). Seks sam nie jest krótki (kiedyś nawet kilkunastogodzinny), a teraz ok. 30 min do 2,5 godz. Ja bawię się seksem, ale obserwuje od półtora roku, że ona tylko "ostro" i jak najszybciej. Gdy nie wytrzymuję, to przyśpiesza: "no jeszcze, jeszcze" i zadaje dziwne pytanie "już"? Nie mam i nie miałem kompleksów. Lubrykacja u niej występuje. Orgazm nie wiem, jak się przejawia u niej, czy to śluz podobny do lubrykacji czy wytrysk (nigdy go nie miała), a z tego, co piszą w internecie, to też tak się przejawia orgazm (chyba że kłamią). W pierwszym roku związku miała upławy, obtarcia wewnątrz warg i krostki (wyleczone maścią). W drugim roku nie pojawiały się żadne tego typu przypadłości. Jedynie miała bakterię Helicobacter Pyroli. Była u gastrologa wtedy, gdy miała anemię. Jej badania krwi są w porządku, ma stwierdzoną małą tarczycę. Brakuje mi zbliżeń. Miłość to nie tylko seks, lecz nie uznaję jego braku. Jak często ludzie uprawiają seks w takim wieku i czy powinienem się martwić? Kochamy się średnio 3 razy w tygodniu, ja zawsze inicjuję seks. Ostatnio, kiedy sama dążyła do współżycia, to było pół roku temu. Seks z mojej strony to w 70% czuję jakbym ją zmuszał, bo często odwraca twarz, leży jak kłoda. Często znajduje powody, by mnie odepchnąć bądź mówi o tym co jest do zrobienia (zaczyna nieprzyjemne tematy, usprawiedliwia się zmęczeniem). Czy to może już znudzenie seksem czy mną? Czy nigdy nie doprowadziłem jej do orgazmu - wytrysku? Czy jest to jakaś choroba? Kłótnie to najczęstszy powód braku podniecenia. Nie uważam się za nieatrakcyjnego, bo jest o mnie zazdrosna. Ograniczyłem kontakty nawet nie tylko z przyjaciółkami z lat dzieciństwa, ale nawet już z kolegami - ciężko mi jest wyjść na piwo. Obydwoje jesteśmy uparci. Mam dość bycia wiecznym inicjatorem i wiele razy odpychanym bądź z łaską traktowany. Próbowałem rozmawiać, ale niewiele to zmieniało. Słyszałem, że faktycznie uznawała, że nie jest inicjatorką, ale ja to tylko bym się kochał. Jeżeli ja bym olał tę kwestię, to kochalibyśmy się może raz na pół roku. Kiedyś przez pół miesiąca byliśmy obrażeni na siebie, a drugie pół po pogodzeniu rozmawialiśmy i całowaliśmy się. Ja nie zrobiłem żadnego kroku i zobaczyłem, że nawet nie kwapiła się, by dążyć do czegokolwiek. Gdyby mnie zdradzała, to by tak nie wydzwaniała do mnie i nie chciała spędzać ze mną czasu? Brak jej ochoty jest męczący i nie chciałbym żyć tak dalej, ale nie wyobrażam sobie życia bez niej. Łatwiej mi samemu sobie coś zrobić. Zdradzić nie potrafię. Starałem się pisać jak najbardziej obiektywnie i zgodnie z rzeczywistością. Czy to mogłaby być wyrafinowana zdrada z jej strony? Jak widać sytuacja doprowadza mnie aż do tak radykalnych wątpliwości. Widziałem często, że lubi być kokietowana. Zawsze zaprzeczała, że ona nic nie zrobiła albo robiła to po to, bym na nią zwracał częściej uwagę, bo sam się oglądam. Jest prowokatorką (staram się nie nie zwracać na to uwagi). Bywa, że kłamanie. Przyznaje się jedynie wtedy, gdy udowodnię. Wtedy mówi, że żałuje. Często miałem żal, a potem mi przechodziło i zapominałem. Kiedy tak piszę, to jest mi wstyd. Próbowałem z nią o tym rozmawiać, lecz niestety ma preteksty bądź rozkłada ręce. Wytłumaczenie często są absurdalne. Rozwiązanie problemu jest dla mnie ważne, bo ją kocham.
Mam 18 lat, a moja dziewczyna 17. Jakiś czas temu postanowiliśmy zacząć współżycie. Wszystko było dobrze, podnieciłem się, ale kiedy przyszło co do czego, zaczęły się problemy. Najpierw miałem problem z erekcją. Było to bardzo dziwne, ponieważ za każdym razem, gdy tylko się całujemy, mój penis jest w gotowości w ciągu powiedzmy minuty. Jednak gdy miał naprawdę się do czegoś przydać, zawiódł mnie. Nie mogłem osiągnąć erekcji, nie wiem, może to dlatego, że stresowałem się pierwszym razem, bałem się że nie dam rady etc. Kiedy już udało mi się osiągnąć, co prawda niepełną, ale wg mnie wystarczającą erekcję, ejakulowałem przy nakładaniu prezerwatywy i na tym się skończyło. Postanowiliśmy więc zrezygnować póki co z normalnego seksu i zadowalać się inaczej. I tu pojawił się taki problem, że kiedy zaczynamy pieszczoty, to ja dochodzę w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu sekund. Boję się, że nawet kiedy uda mi się już odpowiednio utrzymać erekcję do normalnego współżycia, i tak nie zadowolę tym swojej wybranki. I mimo że ona cały czas powtarza, żebym się nie przejmował, że to minie i że wszystko będzie w porządku, to ja nie jestem tego aż tak pewny. Poza tym boję się też, że nigdy nie będę w stanie zaspokoić mojej dziewczyny i nasz związek skończy się. Co mogę zrobić w tej sytuacji?
Czy po seksie analnym, zostaje jakaś skaza? Chodzi mi czy można odróżnić patrząc na nagą osobę i stwierdzić, że kiedyś uprawiała seks analny? Skóra w tamtych rejonach się zmienia, a może to tylko wymysły lub domysły ludzi? Jaka jest prawda?
Staramy się dziecko, jednakże od ponad 4 miesięcy nam nie wychodzi. Żona robi wszystkie badania, ja także się przebadałem i anatomicznie jest wszystko w porządku. Zauważyłem, że mam małą ilość nasienia (urolog mówił, że ktoś ma więcej, ktoś mniej), jednakże zawsze było go o wiele wiele więcej. Fakt, seks był rzadziej niż teraz, ale mimo przerwy nie mogę powrócić do jego pierwotnej ilości. Zacząłem ćwiczyć, jem zdrowo, unikam używek, piję mało kawy. Czy jest jeszcze coś, co powinienem zrobić? Czy wyjście na piłkę 2 x w tygodniu można uznać za regularne ćwiczenia? Czy powinienem zacząć brać jakieś witaminy?
Mam 18 lat, jestem zdrowy, bez nałogów, nie palę, alkohol bardzo okazjonalnie, 0 narkotyków. Mam problem z seksem. Niedawno poznałem dziewczynę (moją pierwszą) i miesiąc temu zdecydowaliśmy się uprawiać seks. Niestety nie udało nam się to. Pierwszy raz nawet nie udało się założyć prezerwatywy, penis opadał. Kolejne 3 razy udało nam się założyć gumkę, ale nie mogłem utrzymać wzwodu, aby wejść w partnerkę. Kolejne próby to udane założenie prezerwatywy i nawet odbyliśmy stosunek (lecz krótki). Problem polega na tym, że penis opada w pochwie po kilku ruchach. Jestem strasznie przygnębiony i zestresowany całą tą sytuacją, mam powoli dość. Dodam, że od 15. roku życia się masturbuję, stało się to moją codziennością (przy filmach porno). Ale od czasu, gdy poznałem dziewczynę, przestałem to robić, a raczej ograniczyłem. Ostatni miesiąc nie oglądałem filmów dla dorosłych, a masturbowałem się bardzo rzadko. Bardzo się boję, że partnerka mnie w końcu zostawi. Na razie jest bardzo wyrozumiała. No, ale ile można...? Nie wiem, co robić. Nie próbowaliśmy seksu bez prezerwatywy, ponieważ boimy się ciąży. Podejrzewam, że bez niej było by okej. Partnerka nie ma jeszcze możliwości brania tabletek antykoncepcyjnych.