Rozwój osobisty

Konstruktywna krytyka to rodzaj krytyki, którego celem jest pomoc, a nie piętnowanie. Konstruktywna krytyka jest łatwiejsza w odbiorze i częściej przynosi efekt poprawy, dlatego powinna być regułą m.in. w relacjach z pracownikami. Poznaj jej zasady i naucz się konstruktywnie krytykować.
Mam problem z 1,5-rocznym synkiem, a dokładniej z jego nocnym snem. Na początku wyjaśnię, że jesteśmy normalną, pełną, kochającą się rodziną, dziecku nic nie brakuje. W domu jest cisza i spokój, nie ma awantur itp. Synek wcześniej sypiał dobrze, nieraz w nocy to nawet 12 godzin. Od ok. miesiąca nasze noce to koszmar. Mały chodzi spać ok. 22-23 i najczęściej muszę go pobujać w wózku. Spokojny sen trwa może 2-3 godz. Później zaczynają się pobudki co 2 godz., przy czym synek się nie wybudza, płacze przez sen, czasami wystarczy, że dam mu wody i smoczek i śpi dalej, no ale po ok. 2 godz. kolejna taka pobudka. Po kilku takich przerywnikach zwykle ok. 4-5 mały płacząc przez sen, wyciąga rączki, więc go zabieram, zaraz się wybudza i chce, żeby z nim chodzić po całym domu. Zwykle po 2-3 godz. zabawy idzie spać i wtedy zasypia już sam i śpi, co dziwne spokojnie i bez żadnych płaczów i problemów do nawet 11, później idzie spać ok. 13 i znowu zasypia sam i śpi spokojnie 3 godz. Pytałam pediatry, co z tym zrobić, to przepisał małemu Hydroxyzynę, niby pomagała, mały zasypiał sam wieczorem, ale po 4 godz. lek już nie działał, po 2 tygodniach stosowania odstawiłam. Inny pediatra zalecił Melisal, stosujemy od tygodnia, ale poprawy nie ma. Próbowałam zlikwidować drzemkę w ciągu dnia, próbowałam też budzić go po ok. godzinie, ale tylko się bardziej złościł, a do wieczora nie mógł wytrzymać. Staramy się trzymać pewnych rytuałów - posiłki, kąpiel itp. Jak sprawdzić, co małemu dolega albo co zrobić? Jakieś badania? I w jakim kierunku, jeśli już?
Roztargnienie to przywara, której wszyscy czasem doświadczamy. Bywa jednak, że przyjmuje ona rozmiary katastrofalne, utrudnia życie własne i wszystkim dookoła. Skąd się to bierze? I jak z tym walczyć?
Jestem homoseksualistą. Jestem z partnerem już rok. Niestety od 2 miesięcy mieliśmy kryzys i w tym czasie pojawiła się inna osoba. Bardzo mnie kokietował, bajerował, żebym zostawił swojego chłopaka. Udało mu się to. Dlatego zostawiłem partnera od tak z dnia na dzień i poszedłem do innego, chociaż go kochałem i nadal kocham. Już po paru dniach żałowałem swojej decyzji, bo chociaż się nie układało pomiędzy nami od 2 miesięcy, to i tak tylko on się liczył. Chciałem wrócić. Dał mi szansę, bardzo się cieszyłem z tego powodu, ale niestety tamten chłopak nie dawał mi spokoju. Dalej pisał do mnie, między innymi, że mnie kocha, tęskni oraz że chce żebym wrócił. Dałem się znowu ponieść chwili i znowu zostawiłem swojego ukochanego dla innego. Z czasem się dowiedziałem się, że on tylko się bawił moimi uczuciami, bo chciał zniszczyć mój związek. Bardzo cierpiałem i cierpię nadal. Po raz drugi nie było łatwo walczyć o swojego ukochanego. Tak bardzo się starałem, walczyłem. Wpadłem w depresję. Byłem w stanie załamania nerwowego. W końcu dał mi tą ostatnią szanse, tylko powiedział: Daję ci szansę, nie wiem dlaczego, może dlatego że mam za dobre serce. Pamiętaj, że ja cię nie kocham, po tym co zrobiłeś i jesteś dla mnie obojętny. Bardzo mnie to zabolało, ale sam byłem sobie winny, teraz mieszkamy razem i walczę o niego, bardzo to trudne, bo słyszę z jego ust: Nie kocham cię i nie wiem, czy pokocham. Musi minąć trochę czasu, żebym ci wybaczył i może pokochał na nowo. Zrozumiałem swój błąd i powiedziałem sobie, że nigdy już tego nie zrobię. Bardzo mi ta sytuacja otworzyła oczy. Nie wiem, co teraz robić, czekać, czy po prostu odejść ?
Mam 14 lat i boję się, że jestem uzależniony od masturbacji. Robię to średnio raz dziennie albo raz na 2 dni. Problem jest taki, że prawie nie oglądam żadnych zdjęć czy filmów, a i tak muszę się masturbować. Wystarczy, że np. w szkole zobaczę pupę nauczycielki w obcisłych spodniach i później cały czas mam to w głowie i jak przyjdę do domu, to muszę się masturbować, myśląc o tym. Wiem, że to dziwne, ale gdybym np. oglądał zdjęcia czy filmy, to bardziej bym zrozumiał, że muszę się masturbować, ale ja prawie nigdy nie oglądam takich rzeczy. Takich dni od początku roku szkolnego miałem już kilkanaście. Czy to jest normalne? Czy jestem uzależniony od masturbacji?
Nie wiem, co mam robić, jakie podjąć decyzje, żeby nie popełnić kolejnego błędu w życiu. Zacznę od początku. Jesteśmy małżeństwem od 20 lat, oboje po 40., nie mamy dzieci. Mąż ma bardzo dobrą pracę, dobrze zarabia. Ja od paru lat prowadzę sklep, w którym spędzam po 12 godzin dziennie. Mogę powiedzieć, że do domu wracam tylko po to, by się wyspać. Pierwsza zdrada męża wyszła na jaw 10 lat temu. Była to mało atrakcyjna, starsza o parę lat, pani z jego pracy. Wtedy postanowiłam, że się rozwiedziemy, ale mąż mnie przekonał, że bardzo mnie kocha, i to był błąd. Twierdził, że ta kobieta nim manipulowała. Uwierzyłam i dałam kolejną szansę. Długo nie mogłam się pozbierać i po kolejnych 10 latach kolejny romans. Po naszych rozmowach dowiedziałam się różnych rzeczy na temat romansu i siebie samej. Mąż i jego kochanki twierdzą, że nigdy nie było seksu fizycznego. Rozmawiałam z oboma i wiem na pewno, że drugi romans męża był oparty na bardzo wulgarnych esemesach, bo je czytałam. To polegało na opisywaniu, co, kto i komu będzie robił, gdyby się spotykali w rzeczywistości. Mąż twierdzi, że przez 3,5 roku oglądał filmy porno i masturbował się, i przez osiem lat żył w świecie fantazji erotycznych i kupowania gadżetów. W międzyczasie wyszło, że wyznawali sobie uczucia w esemesach. Mąż twierdzi, że to nic nie znaczy, że mówił to dla potrzeby chwili i podkręcenia atmosfery. Kochanka też twierdzi, że nie kocha mojego męża. Mąż twierdzi, że nie wyobraża sobie życia beze mnie, jestem jego miłością życia. Po długi rozmowach, przyznał, że pociągają go kobiety łatwe i niedostępne, które o seksie mogą rozmawiać bez problemów, są wulgarne, mówią wulgaryzmy, strach, że się wyda, tajemnica, to wszystko go podnieca. Pokazałam, że mogę być też wulgarna, i wtedy powiedział, że on takiej mnie nie chce, bo ja taka nie jestem. Również stwierdził, że był egoistą i robił złe rzeczy i odcina się od tego, że już nigdy taka sytuacja nie będzie miła miejsca. Płacze, prosi, błaga. Tłumaczyłam mu, że ja mu takich doznań i emocji nie jestem w stanie dać i rozwód będzie najlepszym rozwiązaniem, mnie nie będzie ranił, a on będzie mógł robić, co chce, nie chce o tym słyszeć. Nie wiem, kim jest mój mąż: oszustem, który boi się o swoją reputację, czy jest chory i musi się leczyć - sam to zaproponował. Czy jest tak wyrachowany, że umie mnie tak oszukiwać i z tego też ma satysfakcję seksualną. Jestem prostą kobietą, mam 48 lat, nie znam się na tym, kocham go bardzo. Zastanawiam się, dlaczego on chce być ze mną, mam długi na działalności i mamy kredyty, które on spłaca. Teraz wziął urlop i był ze mną 3 tygodnie przez 24 godz. na dobę. Zaklina się, że mnie kocha. Ja już nic nie rozumiem, nie wiem, czy to wyrachowany oszust, czy chory człowiek. Trzeciej zdrady nie przeżyję, proszę o pomoc, kim jest ten człowiek.
Mam 21 lat i mam dość, przynajmniej tak mi się wydaje, nietypowy problem. Otóż od zawsze wmawiano mi, że muszę się uczyć, by coś osiągnąć. Skończyłam technikum jako najlepszy, najwszechstronniejszy absolwent i poszłam na studia zaoczne i do pracy. Od tego czasu ciągle męczy mnie poczucie winy, że... się nie uczę. Kupuję mnóstwo książek (głównie językowych), często uczę się, a jak zaczynam, to siedzę w książkach godzinami. Może ciężko w to uwierzyć, ale to zatruwa mi życie. Kiedy zrobię sobie dzień wolny i spotykam się z przyjaciółmi, mam ogromne poczucie winy, że nic nie zrobiłam w kierunku powiększania swojej wiedzy. Czasem męczy mnie to do tego stopnia, że to mi się śni. Moje biurko już się ugina pod książkami, a ja jestem coraz bardziej załamana, widząc, że nie dam rady w szybkim czasie się tego wszystkiego nauczyć. Męczy mnie to tym bardziej, że mam kiepską pracę i mam myśli, że jestem zbyt beznadziejna, że zbyt mało umiem, żeby coś osiągnąć w życiu. Kiedy ktoś na studiach wie więcej i nie jestem najlepsza, wpadam w psychiczny dołek na co najmniej kilka dni i się tym zadręczam. Rozpamiętuję wszystkie złe odpowiedzi, których udzieliłam na jakieś pytania. Jak komuś czegoś nie umiem wytłumaczyć tak samo. Co mam z tym zrobić?
Od roku mieszkam w Anglii, a od 5 miesięcy jestem w ciąży. Borykam się z problemem prawdopodobnie nerwicy. Nie dobrze mi na widok łazienki, kuchni co rano trwają 2 godziny. Wyjście z domu także objawia się walką z mdłościami. Próbuję myśli zastąpić jakimiś czynnościami, jednak to nie pomaga do końca. Próby jazdy autem wyglądają tak, że zanim dojadę do celu mam nudności, po czym się uspokajam i kiedy wracam, wszystko mija. Często też zaciskam zęby. Przed ciążą objawy takie miałam, ale rzadko. Jestem szczęśliwą mężatką, mam pełne wsparcie męża, mało stresów. Zgłosiłam to lekarzowi, który prowadzi moją ciążę, ale uznał, że wyniki mam dobre i przepisał Cyclizinę. Biorąc jednak te tabletki, chodzę senna, mam przyspieszone bicie serca. Czy to rzeczywiście nerwica? Bardzo bym chciała pójść po poradę do psychologa, ale dopiero co zaczęłam się uczyć angielskiego, więc jest to teraz dla mnie problem.
Jestem 3 lata z moją dziewczyną, mam 20 lat, a ona 21. Jak to w związku, bywały dni, w których się kłóciliśmy dość intensywnie, a później często żałowaliśmy oboje. Ogólnie umówiliśmy się, że gdy szkołę skończymy, wyjedziemy za granicę, by zarobić i zacząć życie na swoim mieszkaniu bez kredytów. Wyszło na to, że pozwoliłem jej jechać samej, a co gorsza, sam jej tę prace załatwiłem. Ja nie pojechałem, bo w Polsce znalazłem naprawdę dobrą i dobrze płatną pracę. Ona jednak jest już miesiąc za granicą. Początkowo jej się nie podobało, bo w pracy ciężko itd., ale stopniowo zaczęła się przyzwyczajać. Teraz się dowiedziałem, że nie chce wracać... Jakoś ją zmusiłem do powrotu za miesiąc, czyli pod koniec wakacji, lecz z tego co mi wiadomo, po niedługiej wizycie w Polsce chce wrócić. Czyli już na jesień, a co gorsze mówiła, że na dłużej niż pół roku. Ja już po miesiącu nie daję rady, całymi dniami tęsknię i myślę o niej, chociaż spotykam się z kumplami, mam pracę i aktywnie spędzam czas, by nie mieć dużo czasu na myślenie. Mimo to cały czas siedzi mi w głowie. Bardzo ją kocham. Nie wiem, dlaczego ona chce tam zostać. Najgorsze jest to, że nie mogę rzucić mojej pracy, a raczej nie chcę. Bo później będę żałował. Jestem młody, myślałem też o wyjeździe za granicę, ale nie widzę w tym nic fajnego, pracować od 6 do 21 codziennie z wyjątkiem niedzieli. To nie życie! Tutaj w Polsce chociaż mniejsze zarobki, to mam po pracy dużo czasu dla siebie. Bardzo bym chciał, żeby do mnie wróciła i już została. Zastanawiałem się nawet nad założeniem rodziny, może to by ją zatrzymało przy mnie. Bardzo tęsknię.
Mam 22 lata, od ponad miesiąca przyjmuję leki antydepresyjne, gdyż zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową. Do tej pory byłam osobą bardzo uzdolnioną muzycznie - teraz jakoś nagle "straciłam" głos i ciężko zapamiętuję dźwięki. Czy przyjmowanie takich leków może mieć na to wpływ i jak temu zaradzić?
Jestem w młodym wieku, idę na studia w tym roku, jednak może okazać się, że jestem w ciąży, ta myśl powoduje, że zaczynam myśleć o samobójstwie, nie ma dla mnie nic gorszego niż dziecko w takim wieku, moi rodzice też nie wyobrażają sobie tego. Uważam, że śmierć jest jedynym rozwiązaniem tego problemu.
Kibicowanie nie jest tylko czystą zabawą, to także fenomen psychologiczny, który ma różne oblicza. Czas wielkich międzynarodowych rozgrywek ujawnia zaskakujące mechanizmy rządzące wspólnotą, rozbudza w ludziach ukryte instynkty i zmusza do uczestnictwa w wielkim, zbiorowym rytuale. Dowiedz się, jakie mechanizmy psychologiczne kryją się za kibicowaniem i sprawdź, jakim typem kibica jesteś.
Jak zmotywować się do działania, gdy to, co mamy do zrobienia (nauka, trening, projekt do pracy, porządki), wymaga dużego wysiłku? Ten, kto znajduje radość w podejmowaniu nowych zadań, osiąga większe sukcesy niż osoba traktująca je jako zło konieczne, dlatego warto poznać metody, dzięki którym zaczniesz odczuwać przyjemność z wykonywania obowiązków.
Od około 3 tygodni mam problem ze snem. W południe jestem padnięta, chce mi się spać, a gdy już wieczorem leżę w łóżku, to nie potrafię zasnąć. Ostatnio zaczęłam pić zieloną herbatę, ale wyczytałam, że to nie ona jest powodem mojej bezsenności.
Jestem młodą kobietą. Od pewnego czasu dzieje się coś złego z moim zdrowiem. Gdy tylko wsiądę (jako pasażer) do samochodu lub gdy muszę pojechać gdzieś autobusem lub komunikacją zbiorową, czuję się fatalnie. Gdy tylko wiem, że nie ma w pobliżu toalety, po prostu serce wali mi jak młot, ręce się pocą, czuję lekkie drgania i przede wszystkim parcie na stolec. Nigdy tak nie miałam, a teraz każdy wyjazd jest horrorem. Wstydzę się pójść do lekarza i opowiedzieć o swoim problemie. Domyślam się, że problem tkwi w psychice z powodu silnego stresu, nie mniej ciężko jest mi normalnie funkcjonować. Jak sobie choć odrobinę pomóc?
Od prawie 4 lat jestem w związku. Od początku było trudno. Ja mieszkałam w Polsce, chłopak w Norwegii. Mimo to dawaliśmy radę. Od 1,5 roku mieszkam z nim za granicą. Wyjechałam, by ratować związek, gdyż było ciężko. Mówił o zaręczynach, właściwie obiecywał, bo nie doszło do nich do dziś. Uznaliśmy, że zrobimy krok do przodu i wyznaczyliśmy datę ślubu oraz zarezerwowaliśmy dom weselny za 1,5 roku. Niestety wszystko zaczęło się psuć. On miał dla mnie mało czasu, zaabsorbowany własną firma. Popadłam w depresję. W zasadzie z uśmiechniętej dziewczyny stałam się ciągle płaczącą. Dzień rezerwacji lokalu był dla mnie tym najszczęśliwszym. Niestety wszystko zostało na mojej głowie. On nie chciał uczestniczyć w dalszych przygotowaniach i o tym rozmawiać. Tłumaczył to własną nerwicą i błahymi powodami. Przecież jeśli ktoś kogoś kocha, nie robi drugiemu krzywdy. Moje szczęście minęło. Zrezygnował ze ślubu. Nie rozstaliśmy się, nie wiem, czy dalszy związek ma sens. Niejedno mu wybaczyłam. Nie wiem, czy to zdołam zrobić i tym razem.
Kiedy miałam 8 lat, a kuzyn 9, bawiliśmy się w skakanie na łóżko i usiadłam na jego kolana, a on skakał i czułam jego penisa. Było to przyjemne i od tamtego czasu uwielbiam się masturbować, zawsze robię to w nocy albo jak oglądam w internecie zdjęcia pochwy. Chcę się tego oduczyć, ale nie wiem jak, a ginekolog się boję, bo podobno bada przez odbyt. Mam 13 lat.
Moje dziecko chodzi do szkoły specjalnej, ma 13 lat, stwierdzono u niego upośledzenie w stopniu lekkim. Jest dzieckiem bardzo ruchliwym. Mam z tym bardzo duże problemy. Nie ma swojego zdania, często naśladuje kolegów, słucha ich. Bardzo brzydko mówi, nie zwracając uwagi, czy jest to dorosła osoba, czy jego rówieśnik. W szkole zapisałam go do psychiatry. Ale ma to chwilowy skutek. Jak dalej postępować?
Mam syna w wieku 15 lat. Towarzystwo, z którym się zadaje, to jego rówieśnicy, ale i osoby mające 18 i 19 lat. W najbliższe wakacje chcą całą grupą wyjechać na Mazury i wynająć domek. Mój syn chce koniecznie z nimi jechać. Niby znam te dzieciaki, bo są z okolicy, czasem niektórzy do nas wpadają, ale czy to nie jest za wcześnie? Czy powinnam puścić syna na samodzielne wakacje?
Moja 9-letnia córka lubi się masturbować, do tego używa np. nieotwartych tamponów, ołówka itd. Nie wiem, co mam zrobić, żeby ją tego oduczyć, przecież może sobie zrobić krzywdę, a na słowo "ginekolog" robi się cała czerwona.
W zeszłym miesiącu firma, w której pracuję, poinformowała nas, że nawiązują współpracę z coachem i że część z nas zostanie skierowana na konsultacje. Przyznam, że trochę się tym wszyscy zmartwiliśmy, bo kierownik nie chce nam powiedzieć, dlaczego część z nas musi w tym wziąć udział, a część nie. Obawiam się, że wyślą mnie jak na jakieś korepetycje, a jak nie poprawię swoich wyników, to się ze mną pożegnają. Czy powinnam się bać konsekwencji takich konsultacji?