Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Od roku nie potrafię rozmawiać z mężem, myślę że przyczyną jest jego chęć mieszkania z jego rodzicami, natomiast ja sobie tego nie wyobrażam. Przez kilka miesięcy było nawet dobrze, ale to chyba tylko dlatego, że zachorowałam i miałam operację głowy. A teraz znowu temat powrócił. Nie ukrywam, że źle się czuję u teściów, ponieważ traktowana jestem, jakby mnie tam nie było, ciągle coś źle robię i nawet po trzech dniach po operacji, gdy nie mogłam podnieść głowy z łóżka szpitalnego, potrafili zadzwonić i kazać mężowi przyjechać do nich, żeby pracował na roli (to jest dla nich ważniejsze), kolejna rzecz, która mnie denerwuje, to to, że próbują wymóc emocjonalnie na mężu powrót do domu i przez to ciągle są u nas kłótnie. Od kilku tygodni nie mogę sobie miejsca znaleźć, nic mnie nie cieszy, mam problem ze snem - budzę się w nocy ok. 2 i do rana już nie mogę zasnąć. Postanowiłam, że zrobię to dla męża i przeprowadzimy się do nich, ale nie wiem, czy nie za wysoką cenę za to zapłacę. Nie wiem, co mam robić. W myślach się gubię i ostatnio zaczęłam pisać coś w postaci pamiętnika. Czytając to już po napisaniu zaczynam się obawiać o zdrowie (życie). Nie wiem, czy coś ze mną jest nie tak? Może to ja jestem winna tego, że tak się kłócimy?
Złamane serce to nie tylko określenie stanu, w jakim znajdujemy się po rozstaniu. Ból spowodowany nieszczęśliwą miłością i negatywne emocje mogą osłabić odporność całego organizmu, a nawet doprowadzić do niewydolności serca. Poznaj sposoby, na przetrwanie bólu po rozstaniu i nie załamuj się - już po kilku tygodniach będziesz w stanie rozpocząć nowy rozdział życia.
Od około 3 tygodni moje samopoczucie uległo zmianie. Czuję się zmęczona, smutna, wszystko mnie boli, począwszy od bólu głowy, poprzez mięśnie, nasiliło mi się pocenie, nie wysypiam się w nocy. Budzę się czasami po kilka razy w nocy. Czuję się smutna i rozdrażniona. Czy to są oznaki stresu, czy może początek depresji? Wspomnę może, że niedawno wyszłam z toksycznego jednostronnego związku, który trwał ponad 5 lat.
Mam problem z 19 letnim synem. Do 16 lat był raczej spokojnym nastolatkiem. Owszem, zdarzały się jakieś nieporozumienia, bunty, itp. Robiliśmy z mężem wszystko w miarę naszych możliwości, aby nasze dzieci były zadowolone (mamy jeszcze 15letnią córkę). Nasz syn jest teraz w 4 kl. technikum, tzn. zaczął rok szkolny, bo nie chodzi do szkoły. Wie doskonale, że mi zależy na tym, by tą szkołę skończył. Od pewnego czasu jest bardzo agresywny. Miewa tzw. ataki głupoty. Próbowałam już różnych metod. Prośby nie pomogły, tłumaczenia nie pomogły, krzyki nie pomogły, zakazy nie pomogły. Ignorancja z mojej strony początkowo dała jakiś rezultat, ale nie na długo. Największym problemem są u niego pieniądze, bo ich ode mnie nie dostaje. Wymaga bóg wie czego i myśli, że szantażem coś zdziała. W tej chwili nie wiem co robić, jestem na etapie "rób co chcesz, to twoje życie", ale ja już dłużej nie wytrzymam, mam silną nerwicę. Widzę jednocześnie, że jemu też jest źle, ale duma nie pozwala mu się przełamać. Ja wiele razy próbowałam iść na jakiś kompromis, wierzyłam, że już zrozumiał, że dorósł, bo obiecywał że już będzie ok, ale okazywało się, że to był wstęp do czegoś, co było w jego interesie. Jak dalej sobie z tą sytuacją radzić? Co robić?
Mój syn ma 9 lat i jest wzorowym uczniem o nienagannym zachowaniu, jest popularny w klasie i bardzo lubiany przez inne dzieci, ma ogromną wiedzę na temat zwierząt i przyrody. Problemem jest to, że podczas lekcji, gdy chłopiec się denerwuje, to wkłada rękę pod ławkę i zaczyna ręką gnieść siusiaka. Wtedy nie może zdążyć z zadaniami na lekcji i czasem musi skończyć coś w domu. Dużo z mężem z nim o tym rozmawiamy i tłumaczymy, żeby gdy się denerwuje zacisną pięść i wziął 3-5 głębokich oddechów, i jest ok na tydzień a potem znowu to wraca. A najgorsze , że teraz nawet kłamie że wszystko jest ok a gdy rozmawiam z nauczycielką to się okazuje że to wróciło po jakimś czasie s powrotem. Jesteśmy kochającą się rodziną i staramy się spędzać czas razem, aktywnie. Ja jestem bezradna i się ogromnie martwię, bo on ma już 9 lat i koledzy się od niego kiedyś odwrócą lub będą kiedyś śmiać. Nie wiem dlaczego tak jest i jak co najważniejsze mu pomóc. A jesteśmy z mężem zdeterminowani postawić świat do góry nogami, by mu pomóc ten problem rozwikłać.
Frustracje powodują niekontrolowane podjadanie lub nieokreślone zamartwianie się. Poczucie egzystencjalnego bezsensu ma miejsce, jeśli w naszym życiu jest zbyt wiele frustracji. Ich źródłem mogą być jednak różne czynniki, np. skłonności osobowościowe, toteż opracowano kilka metod ich leczenia.
Jestem w trakcie trwania sprawy rozwodowej, która toczy się już blisko półtora roku. Jednym z zarzutów dla "męża" jest molestowanie dzieci (córeczka trzy lata, syn 10 lat). Świadkami tych sytuacji byliśmy niestety tylko ja, on i dzieci. Osoby, które także wiedziały o takich jego zachowaniach wobec innych, obcych dzieci nagle nic nie pamiętają i o niczym nie wiedzą. On oczywiście wszystkiego się wypiera i zarzuca mi fałszywe oskarżenia. Jedna z opinii biegłych sądowych (psychologa i pedagoga) wyraźnie mówi, iż zachowanie dziecka wobec ojca wskazuje na nieprawidłowe zachowania ojca w stosunku do dziecka w przeszłości. Ponieważ zdarzenia te miały miejsce dość dawno (półtora roku temu wyprowadziłam się z dziećmi z domu), córeczka raczej nic nie pamięta, syn na pewno coś pamięta, ale starałam się z nim o tym nie rozmawiać. Boję się jednak, że to jest za mało, aby udowodnić winę. Czy istnieją jakieś metody badania dzieci, które pozwoliłyby stwierdzić jednoznacznie, czy doszło do molestowania dzieci? Od początku trwania procesu bardzo nalegałam na jak najszybsze przebadanie dzieci, ale zostało to zlekceważone i przez sąd i przez prokuraturę. Czy można wykonać także badanie psychologiczne w tym kierunku ojca dzieci? Bardzo proszę o pomoc.
Witam. Mój 15-letni syn zawsze był małomówny w stosunku do równieśników. Nieśmiały, nigdy nic nie można było się od niego dowiedzieć. W tym roku jest tragedia, nie chce się uczyć, nie chce chodzić do szkoły, nie idzie do szkoły i zostaje w domu. Ani prośby ani groźby, zabieranie komputera, kary - nic nie działa. Grał długie lata w piłkę w klubie. Już na treningi nie jeździ, bo mu się nie chce, trener jest głupi, nauczyciele również. Codziennie z nim rozmawiam, tylko że to jest monolog, patrzy w komputer lub coś innego, jakbym mówiła do siebie, zero reakcji, czasem łzy mu polecą, nie powie nic, co się dzieje, czy ma problem. Na pytanie "jak w szkole" słyszę od lat, że normalnie. Nigdy nie wie, kiedy trening, kiedy mecz, z czego np. kartkówka, nic. Jak tłumaczę, że musi myśleć o przyszłości, o tym że ostatnia gimnazjum to ważny rok, nic nie przemawia. Rodzinę ma normalną, ojciec spokojny, dobry wzór do naśladowania, ja staram się mu mówić, że go kochamy, przytulać i nic. Nie wiem, co mam z nim robić, zawali za chwilę szkołę. Proszę o radę i dziękuję.
Szukam odpowiedzi na temat swojego stanu zdrowia w internecie, niestety nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi. Ostatnio wylądowałam w szpitalu z powodu strasznych bólów brzucha, trwały one 2 tygodnie, były bardzo silne, przemieszczały się po całym brzuchu. Zrobiono mi badania krwi i usg, wszystko wyszło dobrze, podejrzewają, że to nerwica żołądkowa. Dodam do tego, że miałam wzdęcia, zaparcia i biegunkę na zmianę. Ból nasilał się w nocy, straszny, nie do wytrzymania, jakby mi ktoś żołądek i jelita rozrywał. Do tego doszedł problem z okresem, miałam miesiączkę przez 2 tygodnie. Po 2 tyg. znowu dostałam krwawienia, byłam prawie na wykończeniu. Cierpiałam na niedoleczoną depresję, a w ostatnim okresie w życiu miałam straszną traumę związaną z pewnym wydarzeniem. Mam pytanie, czy mam się udać do lekarza specjalisty, zrobić inne badania, czy może odpuścić i iść do psychologa i psychiatry na leczenie? Nie wiem, co mam robić dalej, bardzo proszę o odpowiedź.
Od września "uczę" indywidualnie ucznia w wieku 16 lat ze zdiagnozowanym Zespołem Aspergera. Do tej pory go nie widziałam. Odkąd zaczęłam przychodzić na lekcje do domu chłopiec nie wychodzi z łazienki. Zamyka się tam przed lekcjami, wychodzi, jak twierdzi jego mama, zaraz po wyjściu ostatniego nauczyciela. Próbowaliśmy (nauczyciele i wychowawca) dać mu wrzesień na dostosowanie się do nowej sytuacji, zostawialiśmy karty pracy, które z mamą realizował, próbowaliśmy zachęcać do wyjścia organizowaniem pracy na komputerze, chcieliśmy wysyłać mu e-mailem prezentacje - zmienił adres e-mailowy. Mama nie potrafi namówić go do wyjścia, my również. Każdy nasz pobyt w jego domu kończy się zapewnieniem przez drzwi łazienki, że następnym razem już na pewno wyjdzie. Wiemy, że należy ustalić z nim proste, jasne i akceptowalne zasady, ale wydaje nam się, że mama jest daleka od chęci współpracy. Uważa, że każda próba radzenia jej i przypominania o konsekwencji w jej zachowaniu wobec syna to krytyka i zrzucanie na nią winy za chorobę dziecka. Co możemy zrobić? Jak wyciągnąć go z tej łazienki?
Jestem kobietą w wieku 43 lat. Od wielu lat zmagam się z nerwicą. Głównie jest to nerwica lękowa. Raz jest lepiej biorę leki, a potem przechodzi, wycisza się i powraca znowu. Obecnie dolegliwości nasiliły się. Mam kłopoty ze zdrowiem. Miesiąc temu przeszłam operację kręgosłupa, jestem już długi czas na zwolnieniu lekarskim. Przed operacją były straszne bóle kręgosłupa i rwa kulszowa. Sytuacja ta spowodowała u mnie lęki o stan zdrowia, który po operacji nie poprawiał się tak, jak bym tego oczekiwała. Co dzień moje myśli skupiają się na sprawdzaniu swojego ciała czy jest lepiej, czy nie. Od jakiegoś czasu pojawiły się u mnie mrowienia, najpierw w nogach, rękach a teraz na całym ciele, aż do czubka głowy. Ciągle myślę, że jest to poważna choroba typu stwardnienie rozsiane. Już rok temu miałam takie objawy, ale w mniejszym stopniu moje przypuszczenia doprowadziły do pobytu w szpitalu i zbadania płynu mózgowo-rdzeniowego w kierunku SM. Gdy lęk się nasila, objawy także wzrastają i odwrotnie. Po zażyciu tabletki uspakajającej objawy wyciszają się, ale nie ustępują całkowicie. Teraz znowu wyczytałam, że to może być neuropatia obwodowa, lęk znowu wzrasta i objawy pogarszają się. Nadmieniam, że wcześniej byłam u neurologów i sygnalizowałam problem, ale po badaniu neurologicznym nie stwierdzili nieprawidłowości i powiedzieli, że to na tle nerwowym. Ja jednak martwię się tymi objawami, czy rzeczywiście takie mrowienia, drętwienia, jakby kłucia, szczypania skóry mogą występować w nerwicy. Proszę o radę , bo jestem już u kresu wytrzymałości. Dziękuję za udzielenie odpowiedzi.
Od kilku dni nie wiem co się ze mną dzieje. Mam cały czas napięte mięśnie, zaciskają mi się zęby, przez co boli mnie szczęka. Nie potrafię myśleć konstruktywnie, każde zadanie w pracy sprawia mi problem i denerwuje. Drżą mi ręce i cały czas potrząsam nogą albo uderzam palcami u ręki o coś, co mam akurat pod ręką. Jestem cały czas jak by zamyślona, a tak naprawdę nie myślę o niczym. Najgorsze jest to, że wszystko mnie drażni i nie boję się konsekwencji zrobienia nawet jakiejś złej rzeczy. Nic mnie nie obchodzi. A nie wydarzyło się nic takiego, co mogłoby mieć wpływ na moje dziwne zachowanie. Mam ochotę krzyczeć! Po prostu sama nie mogę wytrzymać ze sobą. Czy to objawy jakiejś choroby psychicznej?
Witam, tydzień temu dowiedziałam się, że rok temu zdradził mnie chłopak. Zrobił to z przyjaciółką swojej siostry po tym jak ubzdurał sobie, że to ja go zdradziłam (co nie miało miejsca). Boli mnie, że przez rok się nie przyznał, nawet jak już wiedziałam, to dalej się wypierał. Dwa miesiące temu urodziłam mu dziecko. Nie wiem, co mam zrobić. Sytuacja jest o tyle trudna, że 3 miesiąc po tej zdradzie wyjechaliśmy z kraju. Nie wiem, czy wracać do Polski - do niczego, czy zostać z nim. Jednak nie wyobrażam sobie związku bez zaufania. Nie mogę pozbyć się obrzydzenia. Proszę o pomoc. Co zrobić, by wybaczyć? :(
Dzień dobry! Jestem z chłopakiem już prawie 2 lata, nie przywiązywałam zbytnio uwagi do tego, że ma problem z graniem na komputerze, ale pojawiały się coraz częściej kłótnie o to, że wiecznie by siedział przed komputerem. Nigdzie nie chce wyjść, wiecznie aby po pracy komputer już zauważyłam, że ja schodzę na drugi plan. Znajomi już sami stwierdzili, ze coś jest nie tak, bo wiecznie aby by grał. Kiedy rozmawiam z nim na ten temat to zaraz wpada w agresje wyzwiska podnosi już rękę na mnie, więc pomyślałam, że spróbuję w formie żaru z nim porozmawiać, ale też to nic nie dało. Przez niego nawet pokłóciłam się z moją najlepszą przyjaciółką, która teraz ze mną nie gada, mam wrażenie że nasz związek się rozpada przez jego granie. Proszę o pilną poradę jak z nim rozmawiać, bo nie mam pojęcia, jak już do niego podejść. Z góry dziękuję i czekam na odpowiedź.
Jesienna depresja może dopaść każdego. Pojawia się, jak każda depresja sezonowa, wraz z nastaniem nowej pory roku. Sprzyjają jej krótsze, pochmurne dni, chłód i słota. Narastające zmęczenie, kiepski nastrój, obniżenie sprawności intelektualnej... Specjaliści nazywają ten stan sezonową chorobą afektywną. Poznaj skuteczne sposoby na jesienną depresję.
Witam serdecznie! Mam problem z moim dorastającym synem, ale może zacznę od początku przedstawiając ogólną sytuację. Wychowuję syna sama, ponieważ mąż okazał się alkoholikiem, więc się rozstaliśmy kilka lat temu. Czasami kontaktuje się z nami, ale niezbyt często, syn sprawia wrażenie, że mu na tych kontaktach nie zależy. Problemy z synem polegają na tym, że jest agresywny, ostatnio w ogóle się nie uczy, ciągle jestem wzywana do szkoły, ponieważ jego zachowanie jak to właśnie dzisiaj określiła wychowawczyni jest skandaliczne. Dodam jeszcze, że mam wrażenie, że w szkole jego agresja szczególnie słowna przybiera na sile. Staram się być konsekwentna, ale tutaj pojawia się kolejny problem. Nie wiem czy robię dobrze ale uważam, że chłopiec w jego wieku powinien ponosić konsekwencje swojego zachowania, ale mam wrażenie, że szkoła zasłaniając się jego dobrem chce mieć problem jak najszybciej z głowy i on w sumie nie ponosi tych konsekwencji. Chodzi mi np. o taką sytuacje jaka miała miejsce w ubiegłym roku szkolnym, syn się nie uczył, ja byłam wzywana do szkoły, obwiniana o to, że go nie potrafię zmusić do nauki, grożono, że nie zda do następnej klasy. W rozmowie z wychowawcą powiedziałam, że być może gdyby nie zdał, to przekonałby się, że jednak nie jest tak, że może się nie uczyć, a i tak zda, na co nauczycielka powiedziała, że jej jest go szkoda i go przepuści. W związku z tym proszę panią o podpowiedź, jak postępować z synem, ale także jak rozmawiać w szkole, żeby zrozumieli, że nie chodzi mi o to, żeby zmusić syna do siedzenia nad książkami, ale o to żeby zrozumiał, że złe zachowanie ma swoje konsekwencje nie tylko w postaci gadania i wzywania matki do szkoły, a na razie tak to wygląda. Teraz zaczął się nowy rok szkolny i problem powrócił ze zdwojoną siłą, ponieważ syn na moje argumenty, że nie zda odpowiada, że i tak go przepuszczą, żeby mieć go z głowy. Jestem załamana zaczyna mi brakować pomysłów jak dotrzeć do syna. Dodatkowo syn, aby zaimponować kolegom wymyśla niestworzone historie o tym, czego to on nie wyprawia, że może wracać kiedy chce, że ja mu niczego nie zabraniam, chwali się, że pije alkohol. Ja wiem, że nie jest to prawda, a tylko chęć zaimponowania kolegom, ale niestety ta nauczycielka nie bardzo mi wierzy. Co robić w tej sytuacji?
Witam! od dawna mam problem z czerwienieniem się przy każdej możliwej okazji, odkąd pamiętam ta dolegliwość męczy mnie od dziecka. Kiedyś mówiono mi, że z wiekiem to minie, lecz niestety nie minęło, a mam już 38 lat. Spotykam kogoś znajomego na ulicy, jeszcze nie zdążę się odezwać, a już jestem czerwona jak burak, to okropne. Proszę o poradę, co robić, aby pozbyć się tego uciążliwego problemu? Z góry dziękuję za odpowiedź
Nie wiem, jak poradzić sobie z odległością w małżeństwie. Jesteśmy od trzech lat w związku na odległość. Świadomie się na to zdecydowałam, ale mąż od początku obiecywał, że zrobi wszystko, abyśmy jak najprędzej byli razem. Mijają miesiące i temat wspólnego bycia naprawdę pojawia się tylko w kłótniach, jako mój żal na taką sytuację. Widzimy się raz na 1,5- 2 miesiące, nigdy nie mieszkaliśmy razem jako małżeństwo. Teraz mamy wspólny dom (budynek), w którym jedynie przybyło mi obowiązków. Mam wrażenie, że jestem dla mojego męża tylko środkiem do osiągnięcia celu - bo we dwoje zawsze łatwiej jest cokolwiek tworzyć. Jestem już zniecierpliwiona taką sytuacją, wiem że oddalam się od męża, zwłaszcza że na przestrzeni tych paru lat kila razy zdarzyło mu się być wobec mnie nieszczerym - np. nie powiedział mi, że będę jego trzecią, a nie drugą żoną. Bez mojej wiedzy załatwiał dotyczące nas obojga istotne sprawy finansowe. Przez przypadek dowiedziałam się, że ma w swoim telefonie i adresach poczty elektronicznej kontakty do byłych partnerek. On tłumaczy, że wszystko to jest nieistotne, bo liczy się to, że mnie kocha, ale miłość to właśnie zaufanie. Na początku obdarzyłam go zaufaniem prawie bezgranicznym, teraz, zamiast umacniania tej wartości nastąpił jej spadek. A bez zaufania związek, a tym bardziej na odległość, nie ma sensu. Powoli dociera do mnie ta brutalna prawda, że to się nie uda. Żyję w niedoprecyzowanym czasie, nie mam perspektywy, nie wiem co za rok, za dwa, za trzy. To mnie poraża i przeraża najbardziej. Byliśmy na dwóch spotkaniach u terapeuty rodzinnego, który zasugerował, że jeśli nie będziemy budować związku każdego dnia, to jest duże zagrożenie, że nasze drogi się rozejdą. Mam coraz mniejszą ochotę na rozmowy z mężem na skype, nie mam ochoty dzielić się z nim radościami i troskami, bo i tak realnie muszę radzić sobie z tym sama, więc zadaję sobie pytanie, czy to już jest początek tego, o czym mówił ów terapeuta w ubiegłym roku?
Dużo myszkuję w internecie i dużo czytam właśnie o alkoholizmie, współuzależnieniu itd. Mam teraz większą świadomość problemu, ale i tak jest mi trudno. Chciałam zapytać czy dobrze robię, a konkretnie chodzi mi o to, że postanowiliśmy udać się do psychologa, kiedy będziemy na urlopie w Polsce, już niedługo, no i nie wiem, czy to coś pomoże, a mianowicie znalazłam również stronę internetową psychoterapia online, mąż powiedział, że na coś takiego może się zgodzić nawet wczoraj zadzwonił, tam by się dowiedzieć więcej. Postawiłam mu warunek, że jak chce tutaj zostać i ja z nim, to niech coś z sobą zrobi, niech się leczy, a jak nie, to powiedziałam, że odejdę. Jest mi trudno, ale myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie, pozdrawiam Małgosia
Moi rodzice mają w tym miesiącu rozwód i nie wiem, czy ja przez to mogłam popaść w depresję. Czytałam na tej stronie o depresji i myślę, że mogłam, ale chciałabym mieć pewność. Czy można popaść w depresję przez rozwód rodziców i czy przez ich kłótnie można mieć nerwicę?
Witam, razem z partnerem przeżywamy kryzys naszego związku. Jesteśmy razem od 1,5 roku. Na początku było cudownie, jak w każdym związku. Niestety między nami zaczęło się coś psuć. Nie jestem w stanie tego nazwać, ale nieustannie się kłócimy, o byle co. Mnie prowokuje wszystko, każda błahostka, każdy szczegół - i wybucham. Wiem, że partner mnie bardzo kocha, u mnie natomiast pojawiły się wątpliwości. Nie wiem już co mam robić, zależy mi na nim, ale nie potrafimy się porozumieć... Czasem zastanawiam się, czy coś do niego czuję, czy może jednak to obawa przed samotnością? Nie umiem sobie poradzić sama ze sobą. On powiedział mi, że bardzo się zmieniłam, że jestem inna niż na początku znajomości ... inaczej się uśmiecham, nie oczekuję spotkań z Nim, jestem oschła, nie chcę z nim uprawiać seksu, całować się. Czuję, że wina leży po mojej stronie, ale że warto walczyć. Dlaczego się zmieniłam? Co jest nie tak? Czy to nie jest 'ten' partner i podświadomie doszłam do tego wniosku? Powinnam sobie sama poradzić z takim problemem, ale nie potrafię. Mam straszne huśtawki nastroju. A może problem tkwi w tym, że boję się zaangażować? W końcu moi rodzice właśnie się rozwodzą ... proszę o pomoc, to dla mnie ważne, a sama sobie już nie daję rady. Pozdrawiam, Marta