Ciąża i dziecko

Nasz syn był zawsze bardzo dobrym uczniem. Dostał się do najlepszego liceum w mieście. Od kilku miesięcy nie uczy się wcale. Na półrocze będzie miał dwie dwóje i trzy trójki. Czas po lekcjach spędza z kolegami, grając w piłkę albo na lodowisku. W domu zajmuje się wszystkim poza lekcjami. Próby nakłonienia go do nauki przyjmuje jak zamach na własną wolność. Gdy mu nie dajemy pieniędzy na wstęp na lodowisko – pożycza od kolegów. W końcu i tak musimy mu dać, żeby oddał. Rozmawialiśmy z rodzicami jednego z kolegów. Tamten trochę się uczy i ma lepsze stopnie. Martwimy się o syna. Oboje mamy wyższe wykształcenie i nie chcemy mieć dziecka nieuka. Nauczyciele mówią, że niepotrzebnie się denerwujemy, bo syn jest zdolny i da sobie radę. Podobno na lekcjach uważa, a złe oceny ma za brak prac domowych. Próbują go zainteresować fizyką i plastyką. Radzą, żeby przeczekać. Czy powinniśmy im zaufać i przestać się martwić?
Proszę o radę, czy powinnam zabrać dzieci na wesele? Moja najmłodsza siostra w czerwcu bierze ślub. To będzie w naszej rodzinnej wsi na wschodzie Polski. Mieszkam w mieście już 12 lat i tu jest inaczej, ale wiem jak tam wyglądają wesela. Jak byłam dzieckiem, chodziłam na wesela do sąsiadów i dużo się napatrzyłam. Za dużo. Tam ludzie strasznie piją, a potem wiadomo, różnie bywa. Dzieciaki się kręcą cały czas. Goście nocują w stodole, a rano od nowa. Wolałabym, żeby moich dzieci tam nie było, ale boję się, że siostra i rodzice się pogniewają. A my do nich zawsze jeździmy na lato. Może jak mi pani powie, to łatwiej się zdecyduję. Jak pani myśli?
Od 10 miesięcy jestem w związku o rok starszym chłopakiem. Planujemy wspólną przyszłość. Prawie zawsze wolny czas spędzamy u mnie. Mój partner zna moich rodziców, widuje ich niemal codziennie. Natomiast ja nie mogę tego powiedzieć. Niestety! Ja jego rodziców widziałam może 4 razy i to przelotem. Powiedziałam im tylko dzień dobry i to wszystko. Denerwuje mnie to bardzo. Nie znam ich w ogóle. Mój chłopak nie daje mi szans ich poznać. Należy z natury do nieśmiałych, wiem, że mało o mnie mówi. Lubi chodzić swoimi drogami - natura samotnika! Odrzuca moje prośby o spotkanie z jego rodzicami, banalizuje sprawę albo mówi, że tak naprawdę to ja nie chcę się spotkać. Dla mnie bardzo ważna jest rodzina. Martwi mnie to bardzo.
Mam synka, który ma 2 lata i 9 miesięcy,gdy jest czymś podekscytowany, widzi coś nowego,innego, to macha rączkami jak ptaszek. Czym jest to spowodowane, czy trzeba to leczyć,a może wyrośnie z tego?
Nieśmiała jestem odkąd pamiętam. Do tej pory mama wspomina, jak to wstydziłam się różnych osób i opowiada związane z tym dość śmieszne sytuacje, kiedy wybiegałam z pokoju z "płonącą" twarzą. Zawsze byłam cicha, spokojna i opanowana. Nigdy nie zabierałam głosu w szerszym gronie osób. Wtedy nie widziałam w tym problemu, bo udawało mi się z tego jakoś wybrnąć, poza tym byłam pewna, że to z wiekiem minie. Jedynym problemem były kontakty z pojedynczymi osobami, np. chłopcami, którzy wykazywali zainteresowanie mną. Myślałam wtedy "Jak to?" gdzieś w środku miałam zakodowane, że ja byłam zawsze tą "trzecią" osobą, więc jak nagle mogę wychodzić na pierwszy plan? Wydawało mi się, że może ktoś chce ze mnie w jakiś sposób zadrwić i uciekałam od tych kontaktów. Zresztą, szczerze mówiąc, zostało mi to do tej pory. W każdym razie teraz zaczęłam dostrzegać to, iż nieśmiałość rzutuje nie tylko w tego typu sytuacjach. Zostałam w tym roku uczennicą I klasy liceum i przez ten problem nie biorę aktywnego udziału w lekcjach. "Boję" się otworzyć usta, wyrazić swoje zdanie podczas zajęć. Nie zabieram głosu, gdy nie jestem pytana, nawet jeśli mam pewność, że to, co chcę powiedzieć jest słuszne. Niestety, liceum to już nie gimnazjum. W tej szkole nie można przesiedzieć na krześle 3 lat i tylko dobrze pisać sprawdziany i kartkówki. Trzeba się udzielać i brać udział w lekcji, ale jak mam to robić, kiedy paraliżuje mnie strach? W obecnej chwili ta nieśmiałość zamyka mi wiele drzwi i zabiera mnóstwo możliwości. Nie raz zdarzało mi się nawet zemdleć na przykład, na szkolnym apelu, tuż przed tym jak miałam zabrać głos na forum całej szkoły. To staje się przekleństwem! Nie raz próbowałam się przełamać. Chciałam robić coś na siłę, wbrew sobie. Czytałam książki "Jak rozwinąć skrzydła?", "Jak pokonać swoje gorsze ja?", ale w efekcie niewiele mi to dało.
Jestem po studiach. Od września uczę w gimnazjum. Nie mogę sobie poradzić z uczniami. Na początku roku tylko przez kilka dni zwracali się do mnie per "panie profesorze". Teraz już wszyscy mówią "proszę pana". Ale nie to jest najgorsze. Oni mnie w ogóle nie słuchają. Zwracam uwagę, wpisuję do dziennika. Stosuję różne kary: kartkówki i prace dodatkowe. Zgłaszałem wychowawcom złe zachowanie. Raz posłałem ucznia w trakcie lekcji do dyrektora. Nic nie skutkuje. Nawet rodzice, których wezwałem do szkoły nie przyszli. Na lekcjach wciąż jest głośno. Uważa tylko kilka osób. Trudno w tych warunkach pracować. Martwię się, bo nie mogę ich nauczyć tyle, ile bym chciał. Wydaje mi się, że inni nauczyciele nie mają aż takich problemów ze zdyscyplinowaniem uczniów. Głupio mi pytać jak oni to robią, bo jestem nowy. Poza tym nie chcę narazić się na śmieszność. Wystarczy, że dzieciaki dokazują. Czasem zastanawiam się, czy nie powinienem szukać innej pracy. Proszę o poradę.
Każda mama chciałaby, aby jej dziecko było silne, zdrowe i by omijały je wszelkie infekcje i choroby. Aby tak się stało, trzeba wzmacniać odporność dziecka już od urodzenia. Jak wzmocnić układ odpornościowy niemowlęcia?
Pewnie słyszałaś o tym, że podczas porodu należy oddychać w odpowiedni sposób. Dlaczego jest to takie ważne, na czym to oddychanie polega i czy trzeba się go uczyć?
Dzieci z chorym sercem powinny i mogą mieć taką samą możliwość wyboru zawodu i kierunku studiów jak ich zdrowi rówieśnicy. Dowiedz się, co zrobić, aby pomóc dzieciom i nastolatkom z chorobami serca we wkraczaniu w dorosłość.
Jestem z swoim chłopakiem pół roku i bardzo się kochamy. Chcemy nawet razem zamieszkać, ale moja mama ma ciągle jakieś "ale". Nie wiem czemu tak jest, może to moja wina...
Od jakiegoś czasu mój synek (w maju skończy 8 lat) zaczyna się "pieścić": sepleni jak malutki dzidziuś, udaje niemowlę i jego płacz i chce, żeby go na rękach nosić. Zaczął nawet szukać piersi, żeby go karmić, ale wytłumaczyłam mu, że tak nie można i jest już na to za duży i mleka już tam od dawna nie ma. Mój mąż (jego ojczym) mówi, że to jest mamusi synalek i że czas aby już trochę "wydoroślał". Syn mój jest małym leniuszkiem i najlepiej jak mama wszystko zrobi, wiem, że powinien już wiele rzeczy robić samodzielnie i staram się nad tym czuwać, aby sam robił, to co zrobić już może: ubieranie, przygotowanie sobie kanapki, gdy wszystko stoi na stole, sprzątnięcie po sobie ze stołu i pochowanie rzeczy do zmywarki, itp. Ale wydaje mi się, że on jest jeszcze dzieckiem i ma prawo do wygłupiania się i może takich dziecinnych zachowań, że jeszcze będzie miał czas, żeby wydorośleć. Z drugiej strony wiem, że pewnych zachowań należy dziecko uczyć od początku, ale trudno mi się połapać, gdzie jest granicą.
Mój kolega jest po szkole specjalnej. Czy może się dalej uczyć np. w liceum? Jaką może wybrać szkołę średnią? I czy przyjmą go po takiej szkole jak szkoła specjalna?

NOWY NUMER

POBIERZ PORADNIK! Darmowy poradnik, z którego dowiesz się, jak zmienia się ciało kobiety w ciąży, jak rozwija się płód, kiedy wykonać ważne badania, jak przygotować się do porodu. Pobieram >

Pobieram
poradnik ciaza