Zdarza ci się winić matkę za własne niepowodzenia? Poznaj kulturowe przyczyny takiego myślenia
Rola matki jest najsurowiej ocenianą przez otoczenie rolą, jaką wypełniają kobiety. Niezależnie od tego, jak postąpią, zawsze można wytknąć im błędy i wywołać poczucie winy. A matczyne poczucie winy jest szczególnie destrukcyjne. Dlaczego tak się dzieje i jak sobie z tym radzić?
Spis treści
- Płeć wybrana do poświęceń
- Brak zgody na błędy
- Debiut ma swoje prawa
- Niszczące poczucie winy
- Idealnych matek nie ma
Karmisz niemowlę butelką? Zaraz ktoś życzliwy powie: „To źle, robisz to dla wygody i pozbawiasz dziecko cennych składników zawartych w mleku mamy”. Albo: „Pierś po 1. roku życia? Co ty robisz? Przecież twoje mleko jest już bezwartościowe, a poza tym „uzależnisz” od siebie dziecko. Podajesz dziecku słodycze? Fundujesz mu próchnicę i nadwagę. Nie dajesz słodkości? Pozwól mu spróbować, bo inaczej kiedyś rzuci się na nie bez opamiętania. Chcesz wrócić do pracy po macierzyńskim? Myślisz egoistycznie, a co z potrzebami dziecka? Postanowiłaś wziąć urlop wychowawczy? Tracisz szansę na karierę, wypadniesz z rynku pracy! Oddałaś dziecko do żłobka? Co z ciebie za matka, narażasz je na stres i choroby. Masz jedno dziecko? Będzie samolubne, rozpieszczone, nie odnajdzie się w grupie rówieśniczej. Chcesz mieć czwórkę? To już przesada, ugrzęźniesz w domu”. I tak można by bez końca. Każda młoda matka zna to z własnego doświadczenia. A najgorzej, gdy dziecko ma jakiekolwiek problemy – ze zdrowiem, rozwojem, a później z relacjami z rówieśnikami, z nauką. Bo pewnie matka coś zaniedbała… W starciu z nieustającą oceną kobieta nabiera przekonania, że za mało się stara, że nie jest dobrą matką, że widocznie robi coś nie tak. Dlaczego tak jest?
Płeć wybrana do poświęceń
W większości gatunków zwierząt to na samicy spoczywa obowiązek troski o dziecko, jego wykarmienie, bezpieczeństwo, rozwój. Tak też jest u ludzi. Mimo relacji społecznych ewoluujących w kierunku pełnego równouprawnienia kobiet i mężczyzn, to najczęściej kobiety zostają z dziećmi w domu. – Trzeba też pamiętać, że pierwsza więź, która buduje się pomiędzy mamą a dzieckiem, jest trochę inna niż ta między tatą a dzieckiem, bo tworzy się już od okresu życia płodowego – mówi psycholog Marlena Trąbińska-Haduch. – Tata buduje relacje trochę później. Na samym początku nie doświadcza dziecka w taki sposób jak matka. Dodatkowo po porodzie kobieta ma poczucie, że tylko ona jest w stanie dobrze odczytać potrzeby swojego maleństwa, zaspokajając je i że jest mu najbardziej potrzebna do rozwoju. – Nazywam to omnipotencją matczyną. To dotyczy pierwszych 3-6 miesięcy życia – wyjaśnia psycholog. – W tym czasie uwaga matki jest skoncentrowana na maluchu, co często wiąże się z odsunięciem partnera od spraw związanych z dzieckiem.
Brak zgody na błędy
Gdy kobieta zachodzi w ciążę, często uświadamia sobie, że to od niej w dużej mierze zależy to, kim dziecko będzie, jak się będzie rozwijało, jak zachowywało. To oznacza, że chciałaby być idealną mamą. Wtedy daje sobie coraz mniejsze prawo do błędów, ponieważ wie, że jeśli ona się potknie, będzie to miało negatywny wpływ na jej dziecko.
Poczucie winy może się pojawić przy jakimkolwiek niepowodzeniu podczas ciąży czy porodu. Potem, gdy malec dorasta, może je wywołać każde rozminiecie się z tym, „jak być powinno”, czy różne trudności dziecka, np. emocjonalne.
Kobieta może też mieć wyrzuty sumienia, że życie dziecka nie absorbuje jej wystarczająco, bo ważne są dla niej np. sprawy zawodowe. Nie dość jednak, że matki często same mają sobie wiele do zarzucenia, to jeszcze są przez wszystkich oceniane pod kątem wydajności i skuteczności. Mają godzić obowiązki domowe z zawodowymi, być zadbane i jednocześnie zapewnić dziecku czas najwyższej jakości. – Matki mają społecznie narzucone, że powinny być idealne, nie popełniać błędów i sobie ze wszystkim świetnie radzić. A one popełniają błędy i mają poczucie winy, że nie wypełniają tych społecznych oczekiwań – mówi psycholog. – Tak naprawdę jednak nie są w stanie ich spełnić. Jest ich za dużo i bardzo często są sprzeczne.
Krytyka przez partnera
Nierzadko zdarza się, że gdy dziecko ma jakieś problemy, ojciec obwinia matkę, że to ona coś zaniedbała. Dotyczy to zarówno chorób, np. wrodzonych, jak i różnych zachowań dziecka. To przerzucanie całej odpowiedzialności za dziecko na kobietę może wynikać z braku kompetencji – ojciec mało zajmuje się dzieckiem, bo wierzy, że sobie nie poradzi, więc brakuje mu podstawowych informacji o pielęgnacji, rozwoju i problemach dziecka: „To przez ciebie ma autyzm”, „Płacze, bo jest głodne, bo masz za chude mleko”. Łatwiej jest obwinić kobietę, niż zdobyć wiedzę na dany temat i włączyć się w rozwiązywanie problemów.
Drugi aspekt wynika z przekonań o roli matki, wyniesionych z rodzinnego domu. Mężczyźnie wydaje się, że to, co robiła jego matka, jest naturalne, i że jego partnerka będzie postępować tak samo. A ona może mieć inne wzorce i plany, np. myśli o swojej przyszłości zawodowej i nie chce zostać z dzieckiem w domu do 18. roku życia, mimo że matka jej partnera tak zrobiła. Poza tym mężczyznom trudniej niż kobietom radzić sobie z porażkami, uważają przy tym, że to, jak funkcjonuje ich rodzina, buduje ich poczucie własnej wartości. Gdy w rodzinie coś nie gra, chcą wierzyć, że stanęli na wysokości zadania, dlatego często odpowiedzialnością obarczają partnerki: „To przez ciebie tak krzyczy, jak czegoś chce. To ty go tego nauczyłaś”, „Zajmij się tym, ja nie mam czasu”. Ale często, gdy kobieta proponuje partnerowi, by pokazał, jak zrobić coś inaczej, słyszy: „To twoja rola, ja umywam ręce”. JAK WYBRNĄĆ Z TEJ SYTUACJI? Jednym ze sposobów jest angażowanie partnera od samego początku w opiekę nad dzieckiem, dzielenie się kompetencjami, ale bez pouczania i strofowania. Tu sprawdza się zasada 3xP: pokaż, przećwicz, pochwal. A potem warto się wycofać, by partner mógł częściej sam zajmować się maluchem. Im dłużej kobieta odsuwa mężczyznę od opieki nad dzieckiem, tym trudniej jest jej potem oddać to pole. Jednocześnie wpada w pułapkę, bo wtedy mężczyzna może ją łatwo oceniać.
Debiut ma swoje prawa
Gdy kobieta debiutuje w roli mamy, trafia na nieznany grunt, nawet jeśli wcześniej wydawało jej się, że świetnie się do tego przygotowała. Ale przecież nie da się wszystkiego nauczyć z książek, filmów, w szkole rodzenia. Te umiejętności zdobywa się w działaniu. Matka często intuicyjnie wie, czego jej dziecko potrzebuje. Cały czas uczy się odczytywać sygnały wysyłane przez niemowlę i odpowiednio na nie reagować. Nierzadko jest to zadanie bardzo frustrujące.
Na początku macierzyńskiej drogi kobieta często czuje się zagubiona wobec ogromu norm i zaleceń. Trzeba w tym wszystkim kierować się zdrowym rozsądkiem, odróżniać rady ekspertów od porad „doradców”. I wybierać to, co pasuje matce i dziecku, a zmieniać to, co nie działa. Warto też szukać wsparcia u własnej matki, która kiedyś przeżywała to samo, a także u swoich rówieśniczek, bo ich doświadczenia mogą być bezcenne i inspirujące. – Każda kobieta wychowuje swoje dziecko trochę inaczej – podkreśla Marlena Trąbińska-Haduch. – Wywodzimy się z różnych rodzin, w tych rodzinach obowiązywały inne zasady, inne granice funkcjonowania, inny przekaz dotyczący roli kobiety i mężczyzny, więc też na różne rzeczy w jednych rodzinach można sobie pozwolić, na inne nie. Matka nie może też dać sobie wmówić, że tylko ona odpowiada za rodzinę. Pokolenie naszych mam i babć poddawały się temu. – Ale myślenie o rodzinie powinno być całościowe. Nie można zrzucić odpowiedzialności za dziecko, rodzinę, małżeństwo tylko na jedną osobę – mówi psycholog.
Niszczące poczucie winy
Wychowując dziecko, trudno czasem nie czuć się winną, że zrobiło się coś nie tak. Ale gdy zdarzy się, że matka np. nakrzyczy na dziecko, wcale nie oznacza to, że je straumatyzuje. Ale potem powinna wytłumaczyć mu swoje zachowanie i załagodzić sytuację. – Poczucie winy powinno być adekwatne do wyrządzonej krzywdy – podkreśla psycholog.
Gdy matce przychodzi do głowy myśl, że jest za coś winna, musi zadać sobie pytanie: „Za co w danej sytuacji byłam odpowiedzialna, na co miałam wpływ, a na co nie?” Jeśli popełniła błąd, następnym razem powinna postarać się postąpić inaczej. To jedyne mądre wyjście.
Pielęgnowanie w sobie poczucia winy jest droga donikąd. Jednocześnie odwraca uwagę od najważniejszego, czyli od dziecka. – Gdy matka bardzo zatapia się w poczuciu winy, warto porozmawiać z terapeutą. Trzeba wyjść z tego błędnego koła i zacząć czerpać radość z macierzyństwa – mówi psycholog. – Dzieci kiedyś odejdą z domu i matka ma zostać bez poczucia winy. Ale też one mają odejść nieobarczone jej poczuciem winy.
Idealnych matek nie ma
Tak naprawdę nie ma jednej, właściwej recepty na bycie matką. Macierzyństwo jest sprawą bardzo osobistą. Dla kobiety to najważniejsza z życiowych ról i każda stara się wypełniać ją najlepiej jak potrafi, dbając o dziecko i dając mu jak najwięcej z siebie. Ale jednocześnie rodzicielstwo to nauka na błędach. To właśnie dzięki nim się zmieniamy i rozwijamy.
Wiele lat temu dr Donald W. Winnicott, wybitny pediatra i psychoanalityk, powiedział, że matka ma być wystarczająco dobra. To znaczy starać się słuchać swojego dziecka, odpowiadać na jego potrzeby, a z drugiej strony ma prawo popełniać błędy, bo nie wie do końca, jak sobie ze wszystkim poradzić. To matka instynktowna, która uczy się swojego dziecka nie z książek ani poradników, tylko przez przebywanie z nim. To ta, która rozwija się wraz ze swoim dzieckiem, towarzyszy mu w codziennych sytuacjach, wspiera w chwilach stresu. Matka może mieć wątpliwości, nieraz może też zrobić coś nie tak. Bywa, że przygnieciona obowiązkami czasem się buntuje. Ale gotowa jest się uczyć i rozwija się w swoim macierzyństwie. Ciągłe zadręczanie się wyrzutami sumienia w tym przeszkadza, utrudnia rozumienie dziecka i bycie z nim blisko. Ono wcale nie potrzebuje naszego samobiczowania się, tylko uważnej obecności.
Ślady dzieciństwa
W pracy psychologicznej w większości nurtów terapeutycznych wraca się do przeszłości, sprawdzając, jakie było dzieciństwo pacjenta, jaką ma on bazę. Dlatego do potocznego myślenia przeszło, że psycholodzy uważają, że jeśli w dorosłym życiu coś nie wychodzi, wszystkiemu winna jest matka. To duży skrót myślowy. Nie chodzi o winę, tylko odpowiedzialność. I nie dotyczy to tylko matki, bo partner czy ojciec dziecka też jest odpowiedzialny, a także otoczenie, w którym dziecko dorastało. Jednak ten skrót myślowy stygmatyzuje matki. I przez to, że przeciętny człowiek nie do końca zdaje sobie sprawę, na czym polega psychoterapia, to używając tego skrótu, krzywdzi matkę.
W terapii nie chodzi o to, żeby pacjent obarczył ją winą i powiedział: jestem już zdrowy. Rzecz w tym, by zobaczył tę matkę prawdziwą, w pełnym świetle – że rzeczywiście są takie rzeczy, za które ona jest odpowiedzialna i które zrobiła źle, ale też że zrobiła mnóstwo dobrych rzeczy. Robi się to również po to, by nauczyć pacjenta ponoszenia odpowiedzialności za swoje życie, ale też rozróżniania, dawania sobie prawa do błędów i sukcesów. Nie chodzi o to, by obarczać winą matki i się z nimi rozliczać. Chociaż czasem pacjenci mają taką potrzebę i dla niektórych rodzin jest to oczyszczające, gdy dorosłe dziecko przychodzi i mówi, o co ma żal do matki. Jednak nie chodzi o to, żeby kultywować poczucie, że mama jest wszystkiemu winna. Ona jest odpowiedzialna za bardzo wiele rzeczy i aspektów życia dziecka, ale w pewnym momencie ta matczyna odpowiedzialność się kończy. Drugą kwestią jest to, że matka będzie rozliczana przez całe dorosłe życie swojego dziecka. Bo świadectwem wychowania przez rodziców są dopiero dorośli ludzie.
miesięcznik "Zdrowie"
Porady eksperta