#wzwiązku Psycholog o zdradzie: Często wynika z niskiego poczucia własnej wartości. Romansem chcemy się dowartościować
Zdrada – dla jednych nic wielkiego, dla innych koniec relacji. Choć ma wiele wymiarów, głównie kojarzymy ją z typowym skokiem w bok. Między innymi o tym, jak zdradzamy i jak radzić sobie ze zdradą, rozmawialiśmy z psychologiem i trenerem umiejętności psychospołecznych Klaudią Klukowską.
Patrycja Pupiec: Jak wyczuć zdradę? Czy to w ogóle możliwe? Na jakie aspekty w zachowaniu partnera powinniśmy zwrócić uwagę?
Klaudia Klukowska: Kolczyk znaleziony w samochodzie, telefony w środku nocy, zapach perfum na czyimś ubraniu czy ślad szminki – w takich przypadkach automatycznie włącza nam się sygnał alarmowy, ale... Istnieją też znacznie subtelniejsze oznaki, że coś może być nie tak.
Zdrada zawsze jest jakąś zmianą w życiu, a jedna zmiana często pociąga za sobą kolejne. Mogą pojawić się więc zmiany w zachowaniu – na przykład mężczyzna, który do tej pory chodził w dwóch parach spodni, teraz poszerzył swoją garderobę, nagle zaczyna dbać o wygląd, dużo czasu spędzać w łazience, pucować się, szorować, robić fryzurę. Takie zmiany mogą dać do myślenia. Choć romans pociąga za sobą zmiany w codziennym funkcjonowaniu, to nie ma tu jednego uniwersalnego scenariusza.
Często osoba zdradzająca zaczyna być w domu poirytowana, obojętna. Na przykład mężczyzna miał dla swojej partnerki więcej czasu. Był otwarty na rozmowy, uczestniczył w życiu rodzinnym, a nagle zaczyna tego unikać. Z drugiej strony może mieć wyrzuty sumienia albo starać się zatuszować swoją zdradę, zrekompensować swoje zachowanie, więc zaczyna bardziej się starać, przynosi kwiaty, kupuje prezenty bez okazji, chociaż nigdy tego nie robił, jednak wspólnym mianownikiem tych zachowań jest właśnie zmiana.
Jakie są główne powody zdrad? Dlaczego ludzie zdradzają?
W pracy jako psycholog często mam okazje obserwować pewne powtarzalne schematy. Czasami wiążemy się z partnerem, który ma osobowość poszukującą wrażeń. Nie zawsze widać od razu, że mamy do czynienia z tym typem osobowości. Często taka osoba wchodzi w związek, a nie przepracowała swoich problemów, ponieważ cechą charakterystyczną takich osób jest nieustanne poszukiwanie adrenaliny. I dla niektórych tą adrenaliną może być pozazwiązkowy romans.
W związku z partnerem o tego typu osobowości możemy stawać na rzęsach i starać się, żeby układało się jak najlepiej, ale paradoksalnie im będzie lepiej w domu, tym gorzej, bo taka osoba, tym bardziej będzie chciała uciec od tej stabilizacji. To naprawdę trudny przypadek, bo podłoże osobowościowe jest na tyle silne, że niezależnie od tego, z kim wejdzie w związek, po prostu czasem może nie być w stanie stworzyć monogamicznej relacji.
Natomiast jeżeli przejdziemy do samych schematów, które pojawiają w związkach, gdzie żaden z partnerów nie ma zaburzeń osobowościowych, to często zdrada wynika z niskiego poczucia własnej wartości i takim romansem chcemy się dowartościować. Mężczyźni często tłumaczą, że to partnerki sprawiają, że czują się wykastrowani, bo cokolwiek nie zrobią, zawsze spotkają się z krytyką, a romans spowodował, że czują się seksowni, kochanki nie boli głowa, nie ma tej codziennej domowej monotonii.
A samotność?
Niestety, to znak naszych czasów, że coraz więcej ludzi czuje się samotnych w związkach. Wiele związków nie kończy się z różnych przyczyn, bo na przykład łączą ich różne profity, kredyt, dom, dzieci. Co więcej, pozostaje przyzwyczajenie.
Ludzie w takich przypadkach są ze sobą, bo rozstanie zbyt wiele by ich kosztowało energetycznie, psychicznie, emocjonalnie, również finansowo, choć związek nie jest już tym, czego dana osoba poszukuje, nie czuje miłości i uczuć pożądania. Dąży do szukania tych rzeczy poza związkiem. Zresztą często z pewnym milczącym przyzwoleniem drugiej strony.
Popularny kryzys wieku średniego także może powodować większe pragnienie skosztowania zakazanego owocu. Pamiętajmy także, że to mit, że kryzys wieku średniego dotyka tylko mężczyzn, bo i kobiety nie są na niego odporne. Kryzys wieku średniego wiąże się z tęsknotą za młodzieńczymi latami, kiedy dopiero wszystko się zaczynało, było świeże, beztroskie i nie "na zawsze". Wspomina się pierwsze randki, romanse, namiętności i wtedy rodzi się pokusa.
Zdrada może mieć wiele wymiarów - to nie tylko seks poza związkiem, tylko w pewnym sensie złamanie pewnych ustaleń/partnerskiej umowy, prawda?
Tak, jak najbardziej. Zdradę z reguły kojarzymy z romansem – ktoś wyjeżdża w delegację, gdzieś, gdzie nikt nie zobaczy go z kochanką lub kochankiem. Ale nawet pod względem semantycznym zdrada ma szersze znaczenie. Jest pewnego rodzaju oszustwem, złamaniem danej obietnicy, ustaleń podjętych w kluczowych dla jednostki kwestiach. Istnieje przecież także pojęcie zdrady emocjonalnej. I ta zdrada może boleć równie mocno, jak typowy skok w bok.
Jak zdradza kobieta, a jak mężczyzna? Czy w ogóle można mówić o jakichkolwiek różnicach w przypadku zdrady?
To ma podłoże w ewolucji. Podejście kobiet do seksu i mężczyzn jest różne. Nasze geny, mózg, organizm się różnią. Kobieta jest w ciąży, połogu, przechodzi laktację.
W praczasach poszukiwała mężczyzny, który będzie na tyle stały w uczuciach, by w tym trudnym okresie zapewnić jej byt i opiekę. Mężczyzna mógł być tu, kolokwialnie mówiąc, bardziej beztroski. Czasy się zmieniły, ale nasze geny i mózgi ukształtowane w toku ewolucji, wolniej poddają się zmianom.
Stąd też, kobiety większą wagę przywiązują do duchowego, emocjonalnego aspektu relacji. Żeby przetrwać i zapewnić jak najlepsze warunki dzieciom, musiały bardzo starannie wybrać partnera i brać pod uwagę jego dojrzałość do związku.
Kobiety łączą seks z emocjami. Oczywiście tutaj też nie należy generalizować. Ale mówimy o takich głównych trendach, czyli nie znaczy to, że każdy jest taki. Mężczyznom z kolei zawsze łatwiej było oddzielać seks od emocji – mogą więc zdradzać czysto seksualnie.
Dlatego tak często zdradzający mężczyzna chce powrotu do żony, zostawia kochankę, choć jej obiecuje, że porzuci żonę, a tak naprawdę później zastąpi kochankę inną kobietą. Po prostu traktują romans czysto rozrywkowo. A kobietom nie przychodzi łatwo oddzielić zdradę od emocji.
Czy winnemu zdrady jest zawsze zdradzający? Często mówi się, np. przy rozwodzie "wina leży po obu stronach", "choć jedna strona zdecydowała się odejść, to miała ku temu poważne powody". Czy takie tłumaczenie zdrady jest w porządku?
Należy podkreślić, że zdrada nigdy nie jest OK. To tak jakby powiedzieć, że kobieta została okradziona i sama sobie jest winna, bo nie zamknęła torebki. Zawsze jestem przeciwna przerzucaniu winy na ofiarę, a tak często postępują matki, które mówią córkom "nie potrafiłaś go przypilnować, nie zajmowałaś się domem, więc odszedł".
Te słowa mają przecież określony przekaz. Są bardzo krzywdzące, bo zdrada nie jest w porządku, jest po prostu oszustwem, które może zranić. Oczywiście zdrada ma swoje przyczyny, często leżące w tym, że para nie może dojść do porozumienia.
Dlatego tak ważne jest, by odpowiednio wcześniej zacząć pracować nad poprawą sytuacji. Warto rozmawiać o wszystkim, co nas boli, co nie gra, bo kiedy to zacznie eskalować, mogą pojawić się naprawdę poważne problemy związane z relacją.
Wielu ludziom trudno jest spojrzeć obiektywnie na relację, ale czy zdrada przynosi jakiekolwiek pozytywne skutki – indywidualne i dla obu stron?
To jest trochę podchwytliwe pytanie. Z pewnością zdradzający czerpie ze zdrady pewne profity. Inaczej, zwyczajnie nigdy nie podjąłby romansu.
Zdradzamy, ryzykujemy własnym związkiem, ale w tym momencie, kiedy z kimś się zabawiamy w łóżku i pijemy szampana, jest super. Natomiast pytanie, czy te profity, które przynosi nam zdrada, są warte konsekwencji, jakie ponosimy? Warto to sobie postawić na szali i określić, czy gra jest warta świeczki.
W przypadku toksycznego związku, gdy dochodzi do zdrady, a w jej wyniku rozpadu relacji - tak czy siak, pojawia się bolesne rozstanie. Warto działać zawczasu i sprawdzać, co się dzieje w tym związku, szczególnie kiedy jest to coś złego, nad czym powinniśmy popracować. Na skutek pracy dojdziemy do wniosku, że albo jesteśmy w stanie się dogadać, coś stworzyć i razem budować, albo nie.
Jednak, jeśli stwierdzimy, że nie, to będzie decyzja, która jest skutkiem naszej wspólnej pracy, rozmów, naszych rozważań nad związkiem, kiedy już wszystkie alternatywy zostały wyczerpane. Wtedy mamy świadomość, że odchodzimy z czystą kartą, że zrobiliśmy, co mogliśmy, że to nasza wspólna decyzja i odchodzimy, bo tak zadecydowaliśmy, a nie musimy.
Zdrada to zawsze będzie ostre cięcie, przejście przez ból, ale oczywiście – lepiej, żeby toksyczny związek się zakończył, niż trwał. Natomiast bardzo często zdarza się tak, że osoba zdradzona już po rozstaniu wcale nie oddycha z ulgą, tylko jeszcze przez długi czas przechodzi swoją żałobę i ponosi konsekwencje tej zdrady. Zdrada bardzo wpływa na osobę zdradzoną.
Bardzo często niszczy jej poczucie własnej wartości. W kolejnych relacjach osobie zdradzonej trudniej zaufać, pojawiają się nawet lęki "może mnie też zostawi, może mnie zdradzi?". Nawet może pojawić się tzw. samospełniająca się przepowiednia, że tak bardzo się czegoś obawiamy, tak intensywnie nad tym myślimy, że czasami zupełnie nieświadomie prowokujemy, przyciągamy te nasze obawy.
Jak poradzić sobie po zdradzie? Czy zdradę można skutecznie przepracować bez pomocy eksperta?
Warto dać sobie czas. Pogodzenie się ze zdradą może przypominać żałobę. Czasami po zdradzie następuje rozstanie, czasami dwoje ludzi zaczyna nad sobą pracować. Ale nawet jeśli dalej chcemy budować relację z osobą, która nas zdradziła, to zawsze to będzie coś nowego.
Tamten związek już nie istnieje, straciliśmy go w takiej formie, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni, dlatego na początku warto dać sobie chwilę na przeżycie uczuć, które się pojawiają, a nie spychać je pod dywan. Kumulacja emocji, do której doprowadzimy, gromadząc i gromadząc te negatywne uczucia, stworzy pewną bańkę, które kiedyś w bolesny sposób pęknie. Podobnie jak żal po zmarłych - żałoba po utracie też ma swoje etapy.
I kiedy dojdziemy już na koniec tego procesu, to w końcu pojawi się akceptacja tego, co się stało. Jednak, kiedy po jakimś czasie nadal tylko siedzimy i płaczemy, nie możemy skupić się na pracy, normalnie funkcjonować, to warto zasięgnąć opinii specjalisty.
Każdy w swojej głowie jest w stanie określić, jak sobie radzi. Na początku jest najgorzej i to jest jasne, jednak nasza psychika i ciało jest bardzo mądre, bo daje nam sygnały, wystarczy ich tylko posłuchać. Jeśli coś w nas mówi "już nie daję rady", to nie zgrywajmy chojraka, że sobie poradzimy.
Spróbujmy wsłuchać się w siebie i jeśli czujemy tę bezradność po rozstaniu, to warto pójść na tzw. interwencję kryzysową. To nie jest długo trwająca terapia, tylko pomoc psychologiczna nastawiona na konkretny problem w danym momencie.
To pomoże nam przeżyć to traumatyczne wydarzenie. Ale jeśli już od rozstania minęło trochę czasu, a my nie dajemy sobie z nim rady nadal, czujemy, że coś tam jeszcze w nas tkwi, to warto rozważyć regularną psychoterapię, na której różne problemy będziemy omawiać ze specjalistą. Jeśli po zdradzie nadal chcemy budować związek, to również warto pójść wspólnie na terapię par.
Musimy rozmawiać, otwarcie mówić o swoich potrzebach, oczekiwaniach, zdaniach. Konfrontować się na bieżąco. Związek to też pewien proces, który ma swoją dynamikę, to żywy organizm – w nim cały czas coś się dzieje. Zawsze będą pojawiać się górki i dołki, ale tak długo, jak jest obustronna chęć rozmowy i chęć rozwiązywania czegoś wspólnie, tak długo jest szansa, że wszystko się rozwiąże, pomyślnie i uda się pokonać zaistniałe problemy.
Polecany artykuł:
Przeczytaj inne artykuły z cyklu #wzwiązku:
- #wzwiązku. Miłość pochłania bez reszty, więc jak wpływa na nasze zdrowie?
- #wzwiązku. Socjolożka o presji na związki: Dzisiaj w miłości jest nam trudniej niż naszym rodzicom i dziadkom
- #wzwiązku. Powrót po rozstaniu. Co warto przemyśleć, jeśli rozważamy powrót do byłego partnera?