Od fascynacji do prawdziwej MIŁOŚCI

2008-12-17 1:56

Większość z nas wierzy w absolutną siłę miłości, która „potrafi przenosić góry”. Czy jednak miłość wystarczy, by wytrwać ze sobą w szczęściu przez całe życie? Warto wiedzieć, że żadna miłość nie będzie zawsze taka sama - związek przechodzi bowiem różne etapy.

Od fascynacji do prawdziwej miłości
Autor: thinkstockphotos.com Aby związek był satysfakcjonujący, trzeba ciągle nad nim pracować.

Spis treści

  1. Etapy miłości: fascynacja
  2. Etapy miłości: królewna i rycerz
  3. Miłość najlepszym lekarstwem
  4. Etapy miłości: epoka lodowcowa
  5. Jak zadbać o miłość?
  6. Etapy miłości: pora na dojrzałość
  7. Etapy miłości: dziecko łączy?
  8. Cechy miłości dojrzałej
  9. Etapy miłości: znów sami

Wychowani na romantycznej literaturze, hipnotyzowani każdego dnia przez media, ufamy, że miłość nas ocali. Wierzymy, że to ona właśnie odmieni nasze życie, które odtąd będzie usłane różami. Wszystko się ułoży – wystarczy spotkać tę właściwą osobę, drugą połówkę jabłka, bliźniaczą gwiazdę, która świeci tylko dla nas…

Mit o romantycznej miłości wpajany jest nam od dzieciństwa, nic więc dziwnego, że wkraczając w dorosłe życie, pragniemy go urzeczywistnić. Żyjemy w przeświadczeniu, że gdzieś tam istnieje człowiek przeznaczony tylko dla nas i zdolny kochać nas miłością ślepą i bezwarunkową.

Etapy miłości: fascynacja

Tymczasem, jak wie każda rozwiedziona osoba, miłość nie wystarczy, żeby przetrwać w szczęściu całe życie. I choć u źródeł większości małżeństw jest wielkie uczucie, nie o każdym z nich możemy powiedzieć: „Żyli długo i szczęśliwie”. Niestety, przekonanie, że do tego, by związek się udał potrzebna jest tylko miłość, to jedno z największych kłamstw, jakimi karmi nas współczesna cywilizacja. Ale też trudno nie wpaść w jego sidła. Kiedy bowiem trafia nas strzała Amora, przestajemy myśleć racjonalnie.

W fazie zakochania jesteśmy owładnięci drugą osobą, poddani działaniu feromonów. W organizmie zachodzą wtedy skomplikowane procesy chemiczne. Endorfiny zalewają mózg… Nie jemy, nie śpimy, obsesyjnie myślimy o nim (o niej), wyobrażając sobie, jak cudowne może być życie u jego boku. Ten moment oczarowania jest piękny, niestety – kiedyś mija.

Czytaj też: Tinder: co to jest i jak działa ta aplikacja?

Etapy miłości: królewna i rycerz

Dlaczego po pierwszej, romantycznej fazie (która trwa zwykle około dwóch lat), tak często przychodzi rozczarowanie? Bo z reguły na początku znajomości zakochujemy się we własnym wyobrażeniu drugiej osoby, nadając jej cechy, których najbardziej pożądamy. Psychologowie nazywają to projekcją.

W dodatku im bardziej jesteśmy niedojrzali, im większe mamy z sobą problemy, tym bardziej skłonni jesteśmy upatrywać w obiekcie swoich uczuć wybawiciela. Jeśli np. kobieta jest spragniona opieki, to widzi w partnerze kogoś, kto ochroni ją przed światem. Każda dziewczynka tęskni za rycerzem na białym koniu, za księciem, który ją wybawi. Niejeden chłopiec chciałby uratować królewnę przed smokiem.

Te stereotypy tkwią w nas tym silniej, im mniej jesteśmy dojrzali. Dlatego tak wielu ludziom miłość kojarzy się z absolutną jednością dusz i ciał. Miłość romantyczna wynika z emocjonalnego głodu – to marzenie małego dziecka, pragnącego żyć w symbiozie ze swoją mamą.

W fazie oczarowania zwykle bardziej jesteśmy powodowani tą tęsknotą niż realnym oglądem drugiej osoby. Oczywiście, zdarza się, że „trafiamy” i nasze wyobrażenie o obiekcie uczuć pokrywa się z rzeczywistością. Takie sytuacje należą jednak do rzadkości. Zwykle po tym pierwszym, szalonym okresie przychodzi moment otrzeźwienia. Emocje opadają i dostrzegamy w drugim człowieku tego, kim on naprawdę jest. Następuje wycofanie projekcji i konfrontacja z rzeczywistością. Rycerz z bajki spóźnia się na obiad, nie wyrzuca śmieci, zostawia skarpetki pod łóżkiem. Królewna czepia się, nie wiadomo o co, i wciąż się dąsa. Co wtedy?

Ważne

Miłość najlepszym lekarstwem

Lekarze badający fizjologiczne aspekty miłości odkryli, że jest ona najlepszym lekarstwem na większość chorób. Człowiek, który czuje się kochany i sam potrafi obdarzać uczuciem innych, jest bardziej odporny na infekcje, negatywne skutki stresu, a nawet na choroby!

Etapy miłości: epoka lodowcowa

Jedni mówią sobie „do widzenia”. W dzisiejszych czasach staje się to całkiem łatwe. Coraz więcej par rozstaje się w momencie pierwszego kryzysu. Psychologowie twierdzą, że wiele związków można by uratować, gdyby ludzie tak pochopnie się nie wycofywali. Prawda jest jednak taka, że brakuje nam cierpliwości. Oczekiwania wobec życia dzisiejszych 30-latków są inne niż oczekiwania ich rodziców. Dziś chcemy, by było kolorowo, wesoło, żeby życie dostarczało wrażeń. Kiedy zaczynają się problemy, uciekamy i… szukamy kolejnego księcia i królewny, powtarzając w nieskończoność stare błędy.

Drugi scenariusz: zostajemy ze sobą (na przykład dla dobra dzieci), ale nie robimy nic, żeby ratować gasnące uczucie. W tej fazie uporczywie dążymy do tego, żeby ukochany się zmienił. Podejmujemy desperacką pogoń za naszym pierwszym wyobrażeniem, a im bardziej partnera naciskamy, tym bardziej on się nam wymyka. Obrzucamy się więc wzajemnie pretensjami. Pielęgnujemy w sobie poczucie, że zostaliśmy oszukani, i zamiast wspólnie zastanowić się, jak to zmienić, okopujemy się na swoich pozycjach.

Jeśli ten stan trwa zbyt długo, następuje zamrożenie związku. Małżeństwo wkracza w epokę lodowcową. Każde żyje swoim życiem. Trudno jest na tym etapie ratować miłość i choć oczywiście nigdy nie jest za późno, lepiej robić to, zanim związek wejdzie w stan hibernacji.

Zrób to koniecznie

Jak zadbać o miłość?

  • Zawsze wspieraj swojego partnera – niech wie, że może na ciebie liczyć;
  • Jak najczęściej róbcie sobie drobne przyjemności;
  • Interesuj się jego (jej) sprawami, pytaj i słuchaj uważnie;
  • Chwal go (ją), kiedy tylko jest okazja – choćby za to, że ładnie wygląda;
  • Pamiętaj, jak ważny jest dotyk – przytulajcie się, głaszczcie, całujcie...;
  • Mówcie sobie miłe rzeczy, także w obecności innych;
  • Od czasu do czasu róbcie coś, co przełamie codzienną rutynę;
  • Przynajmniej raz w roku wyjedźcie gdzieś sami, bez dzieci;
  • Dzwońcie do siebie w ciągu dnia – to miły dowód pamięci.

Etapy miłości: pora na dojrzałość

A przecież moment, gdy tracimy złudzenia wobec partnera, wcale nie musi być zły. Przeciwnie – może być także wyzwaniem i impulsem do rozwoju. Praca nad związkiem to trzeci scenariusz. Żeby ją rozpocząć, trzeba zadać sobie najpierw pytanie: jakie są moje potrzeby, na czym mi najbardziej zależy, których oczekiwań mój ukochany nie spełnia, co można, a czego nie można zmienić.

Jeśli coś w partnerze mi przeszkadza, jest to również sygnał dla mnie – ważna informacja o moich potrzebach i pragnieniach. Warto te sygnały dokładnie przeanalizować i spróbować przewartościować swoje nastawienie. Człowiek, z którym żyjemy, jest naszym najlepszym zwierciadłem. Dzięki niemu możemy zrobić krok naprzód we własnym rozwoju. A im bardziej jesteśmy dojrzali, tym większe mamy też szanse na ułożenie wzajemnych relacji.

Miłość dojrzała to miłość oparta na partnerstwie i współdziałaniu, ale także na szacunku dla wzajemnej odrębności i autonomii. Im bardziej potrafimy o siebie sami zadbać, im więcej mamy w sobie osobistej mocy, tym mniej oczekujemy od drugiej osoby. Ideał nie istnieje – prędzej czy później trzeba się z tym pogodzić! Dlatego warto dokonać bilansu zalet i wad partnera – docenić to, co jest w nim wartościowe i zaakceptować to, czego zmienić się nie da.

Miłość może ewoluować, jeśli tylko włożymy w nią trochę wysiłku. Przede wszystkim jednak trzeba ze sobą rozmawiać – nie tylko o sprawach codziennych, ale także o tym, co najchętniej „chowamy pod dywan”, o swoich oczekiwaniach, dylematach i rozczarowaniach.

Ważny jest sposób, w jaki się komunikujemy. Jeżeli zwracamy się do siebie tonem pretensji czy nagany, to szanse na porozumienie są niewielkie, a często tak właśnie bywa w związkach, w których nie ma równowagi (występuje np. relacja typu matka–syn czy ojciec–córka).

Etapy miłości: dziecko łączy?

Co się dzieje z miłością, gdy pojawia się dziecko? Jeśli związek kuleje, nie ma co liczyć na to, że będzie lepiej. Dziecko nie może być sposobem na ratowanie nieudanego małżeństwa. Może być natomiast darem dla tych, którzy naprawdę się kochają. Przyjście na świat dziecka to dla każdego związku moment próby. Czy młodzi rodzice go przetrwają, zależy znów od dojrzałości obojga. Pielęgnowanie miłości, gdy mamy nowe obowiązki, gdy trzeba być odpowiedzialnym i dostosowywać swoje plany do rytmu życia dziecka, nie jest łatwe.

Niektórzy udają więc, że nic się nie stało i ostentacyjnie nie zmieniają swoich przyzwyczajeń, zabierając dziecko ze sobą wszędzie, gdzie się da. Inni uciekają przed odpowiedzialnością (np. w pracę). Jeśli jednak naprawdę zależy nam na tym, żeby umocnić wzajemną miłość, warto zastanowić się, jak przewartościować swoje życie w tej zmienionej sytuacji. Co zrobić, żeby zamiast frustracji odczuwać prawdziwą radość z rodzicielstwa? Na to pytanie każda para musi sobie sama odpowiedzieć – ważne tylko, żeby naprawdę tego chcieć.

Ważne

Cechy miłości dojrzałej

  • Zaufanie i otwartość;
  • Pozostawienie partnerowi swobody ruchów i rozwoju;
  • Różne zainteresowania partnerów;
  • Podtrzymywanie innych ważnych relacji z ludźmi (niezamykanie się we własnym świecie);
  • Obopólne poszanowanie swojej autonomii i niezależności;
  • Wzajemne zachęcanie się do realizowania swoich planów życiowych i podtrzymywanie w partnerze przekonania o własnej wartości;
  • Swoboda poszukiwania, odkrywania i wyrażania uczuć, zarówno w związku jak i poza nim;
  • Umiejętność rozmawiania z sobą;
  • Umiejętność cieszenia się samotnością.

Etapy miłości: znów sami

Mijają lata. Dzieci dorastają i wyfruwają z gniazda. Miłość przechodzi kolejną próbę. To moment, w którym ludzie konfrontują się z prawdą o swoim związku. Przez dwadzieścia parę lat znaczna część ich życia toczyła się wokół dziecka, teraz pozostają sami – z sobą i z czasem, który muszą jakoś wypełnić. Niektóre małżeństwa właśnie wtedy się rozpadają. Inne – trwają, ale każde z małżonków idzie własną drogą. Jeszcze inne próbują „odkurzyć” swoją miłość.

Odejście dzieci z domu powinno zmusić do refleksji i do zastanowienia się, jak chcemy spędzić resztę swojego życia. Trzeba zadać sobie wtedy pytanie o to, co chcemy robić razem, a czego nie. Można na przykład wrócić do wspólnych zainteresowań z okresu, zanim pojawiły się dzieci. Czy będzie to taniec, czy chodzenie po górach, czy lepienie garnków… to bez znaczenia, byle znów odkryć przyjemność bycia razem.

Nie musimy dzielić wszystkich pasji. Trzeba też przyznać partnerowi prawo do niezależności i do realizowania własnych marzeń. Jeśli jednak dwoje ludzi naprawdę się lubi, to nawet po spędzonych z sobą latach będą się cieszyć swoim towarzystwem i z pewnością nie grozi im nuda. Nie chodzi bowiem o to, żeby przez całe życie podtrzymywać romantyczny płomień, ale o to, żeby chcieć się razem w przyjaźni zestarzeć.

miesięcznik "M jak mama"