Nie ma rzeczy niemożliwych - wywiad z Martyną Wojciechowską
Mówią o niej, że jest niesamowita, że takie kobiety po prostu się „nie zdarzają”. I to prawda. Martyna Wojciechowska to kobieta nie z tego świata.
Jako druga Polka (po Annie Czerwińskiej) zdobyła Koronę Ziemi, czyli trofeum za wejście na najwyższe szczyty świata. W 2006r. wspięła się na najwyższą górę świata – Mount Everest.
Ale Martyna nie tylko się wspina. Podróżuje, nurkuje, strzela (rzecz jasna, sportowo), startuje w rajdach motocyklowych. I wszędzie zdobywa laury, na których nie osiada, bo one ją napędzają, pchają wciąż do przodu.
Skąd w pani tyle pasji?
Nigdy nie lubiłam stagnacji, monotonii, nudnego, spokojnego życia. Zawsze mnie gdzieś gnało. A, jak już coś zaczynałam robić, to musiałam iść na całość. Życie w ruchu, w drodze, pokonywanie własnych słabości to jest właśnie to, czego najbardziej potrzebuję.
To ma pani jakieś słabości?
Oczywiście. Ja też, podobnie jak każdy inny człowiek, mam i słabości, i odczuwam zmęczenie, i zastanawiam się, co dalej. Ale słabości są przecież po to, żeby je przezwyciężać.
Czasami jednak ograniczają nas jednak jakieś konkretne fizyczne słabości, np. choroby, zwłaszcza przewlekłe. Lekarz zabroni i co wtedy? Czy to nie byłoby porywanie się z motyką na słońce?
Podejmować wyzwania i walczyć trzeba zawsze. Mnie po wypadku, a był to naprawdę poważny wypadek, miałam niebezpieczny uraz kręgosłupa, lekarz powiedział, że chodzić po górach to już nie będę. Oczywiście że najpierw był szok, ale potem szybko przyszedł bunt. Zaczęłam się buntować przeciwko takiej diagnozie, ćwiczyć – i proszę, niemożliwe stało się możliwe. Trzeba wierzyć, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych, że człowiek jest w stanie dokonywać cudów, jeśli tylko mocno w to wierzy.
Zawsze jest pani w tak doskonałej formie?
Forma, w jakiej się teraz znajduję, nie jest szczytem moich możliwości. Czuję to. Dlatego wciąż nad nią pracuję. Sporo zmieniło się, odkąd zaszłam w ciążę i urodziłam Marysię. Po urodzeniu dziecka nie było mi tak łatwo powrócić do pierwotnego stanu, ale pracuję nad sobą i muszę przyznać, że już widzę światełko w tunelu.
Katuje się pani ćwiczeniami na siłowni?
Trudno powiedzieć, żebym się katowała, traktuję to jako coś normalnego. Treningi na siłowni są dla mnie bardzo ważną sprawą. Także i dlatego, że zmuszają mnie do dyscypliny. A konsekwencja przy dbaniu o kondycję jest na wagę złota. Poza tym bardzo lubię biegać. Na szczęście mieszkam w samym środku Kampinosu i mam rewelacyjne warunki do uprawiania tego sportu. Ale nawet gdybym nie miała takich warunków, znalazłabym sposób, aby móc biegać.
Inni mają i warunki, a może też znają i rozmaite sposoby, a mimo to ich jedyną formą aktywności fizycznej jest...wstanie z kanapy, aby przesiąść się sprzed telewizora przed komputer...
Takim osobom radziłabym, żeby przesunęły swój horyzont i po wstaniu z kanapy nie przesiadały się na inne miejsce czy też nie wsiadały od razu do auta, ale poszły na spacer. Leżenie na kanapie to zwykłe lenistwo, marnowanie życia. Moim zdaniem szkoda na to czasu. Jest przecież tyle interesujących rzeczy do zrobienia! Generalnie jednak uważam, że kondycja Polek i Polaków poprawia się. Coraz bardziej dbamy o zdrowie i taka postawa jest nawet w modzie. Ludzie już nie jeżdżą na wakacje, aby prażyć się na plaży, ale chcą aktywnie spędzać czas podczas trekkingów, wycieczek rowerowych, na nartach. Myślę, że nie mamy się czego wstydzić, ale nie spoczywajmy na laurach. Na szczęście powstaje coraz więcej ośrodków sportowych, a kultura fizyczna ma istotne znaczenie w wychowaniu. Teraz młodzi ludzie grają w tenisa, uczą się windsurfingu. To bardzo ważne, zaszczepiać od małego zapotrzebowanie na sport i zdrowe odżywianie.
Właśnie, zdrowe odżywianie. Dla niektórych kojarzy się wyłącznie z różnymi preparatami w tabletkach...
Codzienna dieta powinna być urozmaicona, pełna warzyw i owoców. A jeśli chodzi o uzupełnianie jej preparatami, to jest to dobry sposób, kiedy zachodzi potrzeba sięgnięcia po nie. Może to być ważne, gdy prowadzi się szybki, stresujący tryb życia.
Od niedawna jest pani, w pewnym sensie, twarzą jednego z takich preparatów...
Stosuję preparat z zeń-szeniem, który wspomaga funkcjonowanie mojego organizmu, bez względu na to, co robię i gdzie jestem. Czy w Warszawie, czy gdzieś daleko w górach. I naprawdę, choć może zabrzmi to sztucznie, zawsze mogę na nim polegać. Ale oczywiście wszelkie tego typu suplementy diety należy zażywać rozsądnie i z umiarem. Mimo ze w dzisiejszych czasach możemy się cieszyć przez cały rok pełna gamą świeżych warzyw i owoców, to każdy chyba przyzna mi racje, że zimą pomidor w niczym pomidora nie przypomina. Trudno wtedy wierzyć w jego wartości odżywcze. Wiemy, ile chemii stosuje się w uprawie i hodowli. Suplementy diety dają nam gwarancję kontroli jakości. A ja nic tak w życiu nie cienię jak ciężką pracę wysokiej jakości.
Porady eksperta