Nadopiekuńczość: jak nie zostać nadopiekuńczą matką
Między nadopiekuńczością a opieką nad dzieckiem przebiega wyraźna granica. Nadopiekuńczość pojawia się wtedy, gdy sprzątasz zabawki, nosisz plecak z książkami, odrabiasz lekcje, podtykasz jedzenie. I ciągle rozpinasz ochronny parasol nad swym dzieckiem. Jeśli od początku nie zaczniesz uczyć go samodzielności i odpowiedzialności, będzie zagubione i niezaradne w dorosłym życiu.
Spis treści
- Pozwól dziecku popełniać błędy - dzięki temu nauczy się więcej
- Nie wykonuj wszystkiego za dziecko - pozwól mu na samodzielność
- Nadopiekuńczość zabija indywidualność
Nadopiekuńczy rodzice roztaczają nad dzieckiem parasol ochronny. Nie wdrażają go do podstawowych obowiązków, wyręczają we wszystkim. Myślą za dziecko i podejmują decyzje, bo wiedzą, co dla niego najlepsze, niezależnie od tego, ile pociecha ma lat. Paradoks polega na tym, że chcąc jak najlepiej, wyrządzają dziecku krzywdę. Gdy przechodząc przez jezdnię, trzymasz za rękę kilkuletniego malucha – jest to wyraz rozsądnej opieki. Jeśli jednak odwozisz do szkoły nastolatka, żeby nie wpadł pod samochód, to nienormalne. Bo dziecko w tym wieku powinno dawno wiedzieć, jak poruszać się po ulicach.
Pozwól dziecku popełniać błędy - dzięki temu nauczy się więcej
Małemu dziecku trzeba pomóc we wszystkim. Jednak z każdym rokiem – w miarę zdobywania nowych umiejętności – wymaga ono coraz mniejszej opieki. Prawdziwa miłość rodzicielska polega na wspieraniu dążenia malucha do samodzielności odpowiednio do wieku i potrzeb. Nie chodzi o to, żeby pozostawić dziecko bez opieki, ale żeby wychowywać je mądrze. Jeśli ma ono iść do przedszkola i rozpocząć życie w grupie rówieśniczej, trzeba nauczyć je samodzielnego jedzenia, korzystania z toalety czy zakładania butów. Ważne, by w okresie młodzieńczym pozwolić mu stąpać po cienkiej linie, jaka jest granica między dzieciństwem a dorosłością, i powoli odsuwać pomocną dłoń. Zdaniem psychologów znakomicie sprawdza się powiedzenie: jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz, które powinno funkcjonować w relacjach rodzice-dziecko już od najmłodszych lat. Gdy malec przewróci się na placu zabaw, najpierw patrzy na mamę. Gdy mama wpada w panikę, on zaczyna histeryzować. Jeśli usłyszy spokojny komunikat, że nic się nie stało, wstaje i biegnie dalej. Dziecko musi popełniać błędy, żeby się na nich uczyć. Trzeba mu na to pozwolić, oczywiście w granicach rozsądku. Zadaniem rodziców jest stworzenie mu takich warunków, żeby w sposób kontrolowany uczyło się samodzielności, aby nie bało się świata. Już kilkulatek musi podejmować decyzje i ponosić konsekwencje swoich błędów.
Nie wykonuj wszystkiego za dziecko - pozwól mu na samodzielność
Częściej osobami nadopiekuńczymi są matki, choć zdarzają się też ojcowie, którzy ten sposób wychowania wynieśli z domu. Nadopiekuńcze matki zwykle mają osobowość neurotyczną – swą niepewność i lęk kompensują nadmierną opieką nad dzieckiem. W miarę rozwoju dziecka dostrzegają coraz więcej niebezpieczeństw. Chronią je więc przed zupełnie niegroźnymi, naturalnymi dla wieku eksperymentami, hamując rozwój ruchowy i poznawczy. „Nie baw się w piaskownicy, bo się ubrudzisz”, „nie wchodź na drabinki, bo spadniesz”. W efekcie dziecko postrzega świat jako nieprzyjazny i wrogi. Maluch wierzy, że tylko pod opieką mamy może czuć się bezpiecznie, więc nie odstępuje jej na krok. Z czasem staje się bezradny. Jeśli matka w dobrej wierze wciąż stosuje nakazy i zakazy, „ubierz się ciepło, bo się przeziębisz”, „nie zakładaj tej sukienki, tylko tamtą”, „nie rób tego i tamtego”, to wychowuje dziecko, które ma bardzo niską samoocenę. Z brakiem wiary w siebie idzie potem przez świat. Matki lękliwe wychowują dzieci wycofane, strachliwe, które nie podejmą w życiu żadnej decyzji. Często kobiety swoje niezaspokojone potrzeby emocjonalne lokują w dziecku. Stawiają je w centrum uwagi, podporządkowują mu swoje życie, wypełniają za nie obowiązki. Starają się maksymalnie uprzyjemnić dziecku życie, wyprzedzają wszystkie jego potrzeby, ale też programują naukę i rozrywki, bo wiedzą najlepiej. Dziecko od małego jest przyzwyczajone, że matka wszystko za nie zrobi – nakarmi, posprząta, upierze, zawiezie, napisze podanie, wybierze uczelnię. Nie ma tu miejsca na własne zdanie, wybory. Gdy kobiety są tak silne w swej nadopiekuńczości, ojcowie najpierw próbują coś powiedzieć, ale szybko się wycofują, a to pogarsza wzajemne relacje. Gdy pojawia się taka koncentracja partnerki na dziecku, często mężczyzna odchodzi. A wtedy matka jeszcze bardziej osacza dziecko.
Nadopiekuńczość zabija indywidualność
Skutki nadmiernej opieki nie dają na siebie długo czekać. Pociechy wychowywane pod parasolem ochronnym nie nadążają za rozwojem społecznym rówieśników. Czują się zagrożone, są lękliwe, nie zdobywają nowych umiejętności, bo matki hamują ich samodzielność. Nieumiejętność samodzielnego działania prowadzi do bezradności i wyobcowania. Czasem nastolatkowi udaje się zachować odrobinę indywidualności – wtedy w domu pozostaje uległym dzieckiem, a poza domem w poczuciu winy realizuje swoje potrzeby. Nadopiekuńcze matki uważają, że dziecko musi cieszyć się dzieciństwem, a na obowiązki będzie jeszcze czas. Tyle że to dzieciństwo nigdy się dla nich nie kończy. Gdzie dziecko ma się nauczyć radzenia sobie w życiu, gdy nad wszystkim czuwa matka? Takie dzieci nie potrafią radzić sobie z codziennymi problemami, ciężko znoszą porażki, częściej zapadają na depresje, próbują odebrać sobie życie. Przy dominującej matce jedyną rzeczą, na którą mogą mieć wpływ, jest jedzenie, dlatego niekiedy wpadają w anoreksję. Odnotowuje się też wśród nich zachowania autoagresywne. Przesadna kontrola i wyręczanie sprawiają, że młodemu człowiekowi trudno wejść w dorosłe życie, znaleźć pracę, partnera bez odwoływania się do pomocy rodzica. Dziecko wychowywane pod kloszem pozwala sterować sobą innym ludziom, zawiera niebezpieczne znajomości.
miesięcznik "Zdrowie"
Porady eksperta