"Czerpmy z miłości". Czyli o tym, jak miłość działa na zdrowie
Miłość skrywa wiele tajemnic. Wielu ludzi ciągle jej poszukuje, a ci, którzy ją znaleźli, starają się nie stracić tego uczucia, bo każdy człowiek pragnie być kochany. Ale jak miłość działa na zdrowie? O to zapytaliśmy ekspertów.
Miłość to czysta chemia?
O sile miłości wie każdy, kto jej doznał, a wiele z tych osób tak bardzo ceni sobie moc miłosnego uniesienia, że ciągle za nim goni, zmieniając obiekty swoich westchnień. Mówi się, że kiedy się kogoś kocha, to kocha się całym sobą, każdą cząsteczką swojego organizmu. Skoro miłość pochłania nas bez reszty, jaki ma wpływ na nasze zdrowie?
To, że kochamy to poniekąd przypadek. Brzmi brutalnie? Z perspektywy biologicznej reakcji, by między dwojgiem ludzi "zaiskrzyło" potrzeba wielu zewnętrznych bodźców, które uruchamiają szereg procesów wewnątrz organizmu. Jednak za znaną mieszankę radości, podniecenia i roztargnienia odpowiadają neuroprzekaźniki, które aktywnie działają, gdy się zakochujemy.
Ale zakochanie to tylko wstęp do miłości. To początek tak silny, że naukowcy porównują go do narkotyków. Dlaczego zakochanie działa jak narkotyk?
- Przy "zakochaniu" aktywowane są w mózgu charakterystyczne obszary tworzące tzw. układ nagrody. Są one odpowiedzialne m.in. za kontrolę zachowania, a ich aktywacja prowadzi do odczuwania przyjemności. Głównym neuroprzekaźnikiem tych obszarów jest dopamina (jeden z hormonów szczęścia). Aktywacja układu wiąże się z uwolnieniem dużych ilości tego związku, co powoduje uczucie przyjemności i zadowolenia. Za jego aktywację odpowiedzialna jest fenyloetyloamina, czyli neuroprzekaźnik swoją strukturą przypominający amfetaminę, również wywołujący stany euforyczne - tłumaczy dr inż. Paweł Marciniak z Instytutu Biologii Eksperymentalnej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Układ nagrody w warunkach fizjologicznych aktywowany jest w sytuacjach zaspokajania potrzeb (np. głodu) lub wykonywania przyjemnych czynności (np. spożywania słodyczy). - Ponadto układ ten aktywowany jest również przez substancje psychoaktywne, w tym narkotyki np. kokainę czy heroinę lub alkohol, powodujące stany euforyczne. Skoro zatem ten stan euforyczny zwany "zakochaniem" jest związany z aktywacją układu nagrody, i wysokim stężeniem dopaminy oraz fenyloetyloaminy, można założyć, że działa jak narkotyk – dodaje ekspert.
Niektóre neuroprzekaźniki przestają działać wcześniej, a inne później. Dr inż. Marciniak wskazuje, że przy "zakochaniu" następuje znaczna zmiana w poziomie neuroprzekaźników w mózgu, które dość precyzyjnie zmieniają się w czasie. - W pierwszej kolejności rejestrowany jest znacznie zwiększony poziom związanej z układem nagrody dopaminy. To ona wraz z innym neuroprzekaźnikiem, czyli fenyloetyloaminą, odpowiadają za początkowe zauroczenie i euforię w związku – wyjaśnia biolog.
Pomoże na stres i niepokój
Stres jest nieodłącznym elementem ludzkiego życia, jednak nasze ciało nie przepada za nim w jego negatywnym ujęciu. Szczególnie niebezpieczny jest długotrwały stres, który "po cichu" przyczynia się do powstawania różnych chorób. Prof. Maciej Banach, kardiolog, kierownik Zakładu Kardiologii Prewencyjnej i Lipidologii UM w Łodzi, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego wyjaśnia, że "sam element związany z silnym stresem może bezpośrednio przyczyniać się do innych dolegliwości".
- Może pojawić się ucisk w klatce piersiowej, silny ból, który może nawet spowodować zaburzenia rytmu pracy serca, zawał mięśnia sercowego albo przejściowe niedokrwienie. To bardzo groźne stany dla zdrowia, które oprócz zawału mogą wywołać udar mózgu. Nawet oderwanie niewielkiej blaszki miażdżycowej u zdrowych ludzi w wyniku wzrostu ciśnienia, szybkiej akcji serca, migotania przedsionków czy różnego rodzaju zaburzeń komorowych, może prowadzić do groźnych powikłań sercowo-naczyniowych – tłumaczy lekarz.
Naukowcy z Uniwersytetu w Arizonie udowodnili, że samo "przywołanie" w myślach ukochanej osoby, pozwala utrzymać ciśnienie krwi na odpowiednim poziomie podczas sytuacji stresowej. Wyniki przeprowadzonych przez nich analiz potwierdzają, że partner jest dla nas w pewnym stopniu buforem, który chroni organizm przed działaniem silnego stresu.
Prof. Banach zwraca uwagę na fakt, że "klarowne dane naukowe potwierdzają, że mężczyźni w związkach żyją dłużej". - Bycie w relacji i kochanie się, wspólne obcowanie, nawet gdy dochodzi do podnoszenia wzajemnie różnych emocji, czasami także tych negatywnych, w całościowej ocenie powoduje wydłużenie życia – dodaje.
Kiedy spadną "różowe okulary"...
Kolejnym ważnym elementem zakochania jest noradrenalina, która odpowiada za zwiększony poziom metabolizmu oraz rozpierającą nas energię. Dr inż. Paweł Marciniak tłumaczy, że "taki stan utrzymuje się przez kilkanaście miesięcy, a po około dwóch latach, neurony w mózgu adaptują się do wysokich stężeń fenyloetyloaminy i dopaminy". Po tym czasie dominować zaczynają neuropeptydy takie jak oksytocyna, wazopresyna oraz endorfiny.
- Produkowana w podwzgórzu oksytocyna uznawana jest za hormon czułości. Wytwarzana jest w odpowiedzi na dotyk czy też przytulanie, także w trakcie seksu, powodując wzmocnienie więzi i relacje między partnerami, działa relaksująco oraz przeciwbólowo. Wazopresyna z kolei, szczególnie u mężczyzn, związana jest z wytworzeniem silnej więzi w związku, potrzebą opieki nad partnerką, a więc reguluje zachowania monogamiczne. Spadek stężenia tego hormonu może prowadzić do zachowań poligamicznych. Endorfiny (endogenne morfiny) odpowiadają za dobre samopoczucie, szczęście i bezpieczeństwo. Jeśli ich poziom nie rośnie w związku, partnerzy mogą stać się dla siebie obojętni – twierdzi naukowiec.
Jeden krok do miłości?
Zdaniem psychologa społecznego prof. Katarzyny Popiołek z Uniwersytetu SWPS "prawdziwa miłość daje nam poczucie ważności, tego, że zostaliśmy wybrani, ktoś nas docenia, jest przy nas, chroni".
- Miłość sprawia, że świat staje się przyjazny, widzimy go w jasnych kolorach, czujemy się bezpieczni, zmniejsza w nas poczucie lęku. Działa także prewencyjnie, ponieważ wiele przykrości nas nie spotyka dzięki nieustannemu wsparciu drugiej osoby. Miłość uskrzydla pod każdym względem, zarówno fizycznym, jak i psychicznym, poprawia dobrostan, nadaje życiu wartość i sens, pobudza kreatywność – wymienia ekspertka.
Miłość jest dojrzałym uczuciem, na które składa się wiele komponentów takich jak zaufanie, szacunek, intymność. Kochamy świadomie. Kiedy z etapu zakochania przechodzimy do miłości, tracimy "chemię", a wraz z nią nasze "różowe okulary". Jak więc budować relację, kiedy nie mamy już tak silnego wsparcia ze strony neuroprzekaźników?
Prof. Popiołek z podkreśla, że "musimy próbować ciągle zbliżać się do siebie, starać się rozumieć partnera coraz lepiej, okazywać wrażliwość na jego uczucia i emocje, otaczać czułością, umieć nagradzać, stale budować intymny świat, nie zapominając o intelektualnej więzi".
To kwestia indywidualna, jednak jak podkreśla prof. Katarzyna Popiołek, powinniśmy zacząć od lubienia siebie, dlatego, że kiedy nie ma akceptacji własnej osoby, uruchamiamy wiele mechanizmów defensywnych, które zdecydowanie utrudniają nam życie i miłość z drugim człowiekiem. - Kiedy nie kochamy siebie, to stale mając sobie coś za złe, przenosimy nasze negatywne odczucia i wątpliwości na drugą osobę, podejrzewamy ją o niedobre intencje, nie potrafimy zaufać. Oczywiście może zdarzyć się cud i pokochamy siebie, dzięki miłości drugiej osoby zyskamy tę drogą pewność, a także wiarę we własne siły – tłumaczy psycholog społeczny.
Miłość wzmacnia odporność
Pozytywne emocje związane z miłością mogą skutecznie chronić nas przed różnymi chorobami. Endorfiny zwiększają liczbę komórek układu immunologicznego zwanych "naturalnymi mordercami" (NK), które są zdolne do niszczenia komórek zakażonych wirusem, a nawet komórek nowotworowych. Ponadto NK mogą regulować zaangażowanie innych elementów układu odpornościowego poprzez wytwarzanie cytokin.
- Miłość sprzyja także zwiększeniu motywacji i robieniu wielu rzeczy, często także w trosce o swoje zdrowie, bo chcemy żyć jak najdłużej i być atrakcyjni dla ukochanej osoby. We dwójkę łatwiej dbać o siebie i prawidłowo się odżywiać, podejmować aktywność fizyczną, zrezygnować ze stosowania używek, dlatego czerpmy z miłości, jak najwięcej, także dla naszego zdrowia – apeluje prof. Maciej Banach.
Uczucie to wyrażamy nie tylko słowami. Fizyczny wymiar miłości to dotyk, pocałunki, przytulanie, ale także seks. Z badań przeprowadzonych przez Wilkes University w Pensylwanii u osób, które uprawiały seks raz lub dwa razy w tygodniu, poziom immunoglobuliny A (IgA), czyli przeciwciał odpowiedzialnych za szybką reakcję organizmu na infekcje, był wyższy. Co więcej, regularna aktywność seksualna pozytywnie oddziałuje na istotne procesy, które pozwalają nam utrzymać organizm w zdrowiu.
Seks pomaga nam także utrzymywać prawidłowe poziomy hormonów – estrogenu i testosteronu, ale także redukować te negatywnie wpływające na nasz organizm, czyli kortyzol, zwany także hormonem stresu. Kortyzol blokuje powstawanie limfocytów, a także zmniejsza ich aktywność, przez co negatywnie wpływa na nasz układ odpornościowy.
Fizyczny aspekt miłości
W dobie globalizacji coraz częściej ludzie poznają się przez internet. Czy można zakochać się podczas wirtualnych spotkań? Zdaniem prof. Popiołek z pewnością tak.
- To rodzaj miłości platonicznej, o której mówi się od wieków i z pewnością jest ona możliwa, bo samo poczucie głębokich, łączących uczuć może dawać tak wiele, że brak seksu jej nie dewastuje, a może na swój sposób wzmacnia. Jednak, gdy nie widzimy się bezpośrednio, lecz tylko przez szkiełko, które w każdej chwili można wyłączyć, nie mamy okazji wymiany naturalnych zachowań w codziennych okolicznościach, to możemy dość dowolnie kreować obraz własnej osoby i partnera – wyjaśnia ekspertka.
- Są ludzie, którzy żyją tylko taką miłością, to jest kwestia indywidualnych potrzeb i możliwości. Jednak łatwo wpaść wtedy w pułapkę iluzji. Jest ona najczęściej podtrzymywana przez obie strony, nasycona pewnego rodzaju grą, w której chcemy pokazać się z jak najlepszej strony, reagujemy w pożądany przez drugą stronę sposób i tak kształtujemy nieco bajkową historię, bo przecież realia codzienności nie mają tutaj żadnego wpływu. Pamiętajmy o listownej miłości Balzaca i Pani Hańskiej, która szczęśliwiej toczyła się na papierze niż w życiu – dodaje psycholożka.
O to, czy seks z miłości jest lepszy od uniesień podyktowanych wyłącznie pożądaniem, zapytaliśmy psychoseksuologa Michała Sawickiego, który podkreśla, że "jesteśmy w stanie stwierdzić, że seks powiązany z miłością może różnić się od seksu bez zaangażowania". - Nie jesteśmy jednak w stanie wskazać jednoznacznie, która aktywność seksualna jest lepsza. Byłoby to zbyt oceniające, ponieważ realizacja i satysfakcja seksualna jest kwestią indywidualną – dodaje psychoseksuolog.
Sawicki wskazuje, że są ludzie, którzy bezpiecznie czują się tylko przy kochanej osobie i tylko przy niej są w stanie przeżyć przyjemność. - Po drugiej stronie osi możemy wskazać na przykład osoby, które wstydzą się swoich potrzeb oraz fantazji seksualnych i są w stanie realizować je tylko z kimś obcym. Jest całe spektrum pomiędzy tymi biegunowymi przykładami. Seksualność jest kwestią szalenie ciekawą i jednocześnie bardzo złożoną, dlatego zwykle jednoznaczne odpowiedzi nie są możliwe. To, co ważne z terapeutycznego punktu widzenia, to fakt, by dana osoba czuła się komfortowo ze swoją seksualnością – podsumowuje seksuolog.
Można być chorym z miłości?
Stres i silne napięcie często mu towarzyszące, które jest pokłosiem np. rozstania bądź utraty ukochanej osoby, ale także ogromnych emocji, mogą prowadzić do innych problemów np. powodować zespół złamanego serca (takotsubo, TTS). A zespół złamanego serca może zagrażać życiu. Zdaniem prof. Banacha zespół złamanego serca przypomina zawał mięśnia sercowego, któremu towarzyszą bóle w klatce piersiowej, promieniujące do ramienia i żuchwy, pojawia się nieżyt żołądka. Te charakterystyczne zmiany są widoczne podczas przeprowadzania badania EKG.
- Nie ma wątpliwości, że najczęściej zespół ten występuje właśnie po ogromnym stresie, gdzie dochodzi do unieruchomienia koniuszka serca, natomiast kluczową rolę prawdopodobnie odgrywa ciało migdałowate w mózgu, czyli tak naprawdę wszystko dzieje się w naszej głowie. To znaczy, że tam się zaczyna, a potem oddziałuje na inne składowe organizmu, a jak się okazuje, odpowiada za niektóre stany chorobowe – podkreśla kardiolog.
Miłość zamknięta w pigułkach
Dr Anders Sandberg z Uniwersytetu Oksfordzkiego przeprowadził analizy dotyczące "miłosnych pigułek", w których w przyszłości zostanie zamknięta miłość. Czy naprawdę kiedykolwiek powstanie swoisty eliksir miłości?
- Zakładając, że aktywacja zmian neurohormonalnych przy "zakochaniu" związana jest z komunikacją feromonalną, a każdy z nas jest troszkę inny, trudne będzie opracowanie uniwersalnego koktajlu dla wszystkich. Nie jesteśmy też w stanie na chwilę obecną precyzyjnie dostarczyć odpowiednich neuroprzekaźników, do odpowiednich rejonów mózgu, w odpowiednim stężeniu i w odpowiednim czasie. Oczywiście cały czas trwają badania nad potencjalnymi preparatami mającymi za zadanie np. zwiększyć stężenie oksytocyny lub wykorzystujących pochodne fenyloetyloaminy, tj. 3,4-metyleno-dioksymetamfetamina będąca substancją czynną narkotyków. Zatem w przyszłości pewnie takie preparaty powstaną pod warunkiem, że okażą się bezpieczne, a ich stosowanie etyczne – wyjaśnia dr inż. Paweł Marciniak.
Seks ma wiele funkcji. Jedną z nich jest funkcja wielotwórcza, więc oczywiście budowanie uczucia poprzez seks jest możliwe. - Musimy jednak pamiętać o tym, że każda sytuacja jest indywidualna. Nie każdy stosunek będzie powodował wzrost uczuć i wpierał budowanie relacji. Możemy to porównać do wspólnego jedzenia kolacji. Taki posiłek i wspólnie spędzony czas są w stanie zbliżyć nas do siebie – wyjaśnia Michał Sawicki.
Psychoseksuolog zaznacza, że podstawą dbania o związek powinna być komunikacja. - Rozmowy na temat potrzeb i preferencji, szanowanie granic drugiej osoby, dbanieo przyjemność (także swoją) oraz poczucie komfortu. Pracując z parami, badamy sferę intymności i aktywności seksualnej w celu określenia mocnych stron oraz ewentualnych obszarów do pracy. Najczęściej okazuje się, że w parze nie rozmawiamy otwarcie na temat seksu. Utrudnia to uzyskanie obustronnej przyjemności, a co z tym idzie, seks nie spełnia optymalnie funkcji więzotwórczej – dodaje specjalista.
Kochajmy dla zdrowia
Niezależnie od tego, czy miłosne preparaty kiedykolwiek powstaną, warto kochać. Miłość to uczucie, które dodaje skrzydeł, a jego pozytywny wpływ na ludzki organizm jest udowodniony naukowo. Walentynki to dobry moment, by docenić swojego partnera, jednak często w ferworze wielu obowiązków zapominamy o tym, że doceniać wartość tego uczucia należy przez cały rok. Warto przecież kochać i być kochanym, także ze względu na zdrowie.
Porady eksperta