MAŁGORZATA ROŻNIATOWSKA: jeszcze tyle przede mną!
Praca jest jej największą pasją, ale i... najlepszą kuracją odmładzającą. Dzięki niej musi dbać o dobrą formę i figurę. Ona daje jej radość. I poczucie, że każdy dzień to przygoda.
Małgorzata Rożniatowska: Recepta na młodość? Jeszcze jej nie odkryłam, niestety. Chociaż... może? Ujmę to tak: na stare lata najbardziej przydaje się fakt, że człowiek troszkę... traci pamięć. Ja mam kłopoty z określeniem własnego wieku! Kiedy lekarz mnie pyta: „Ile pani ma lat?”, odpowiadam szczerze: „Urodziłam się w roku pięćdziesiątym – niech pan sam obliczy”. Mówiąc serio, wydaje mi się, że w dobrej formie, zarówno fizycznej, jak i psychicznej, utrzymuje mnie moja praca. Gdybym nie grała w serialu i teatrze, tylko siedziała w domu, sprzątała, gotowała, rozpieszczała psa i kota, oglądała telewizję i podlewała kwiatki w ogródku, żyłoby mi się dużo smutniej, ale i wolniej. A na zwolnionych obrotach człowiek szybko kapcanieje. Dużo pracy i pogoda ducha – oto recepta na młodość!
DIETA? JESTEM NA NIEJ CAŁE ŻYCIE. (śmiech) Ja tyję od samego myślenia o jedzeniu – dlatego cały czas muszę pilnować tego, co i ile jem. Oczywiście, często jestem niekonsekwentna, ale mam swoją granicę wagową – kiedy się do niej zbliżam lub ją przekraczam, zapala mi się w głowie czerwone światło i od razu idę na kolejną dietę. Unikam tych restrykcyjnych, bo na nich szybko chudnę, ale jeszcze szybciej nabieram masy, i to z nawiązką. Pamiętam, że kiedyś, po 2-3 tygodniach takiej diety-cud, ucieszyłam się, że na ostatnią kolację mogę zjeść to, na co mam ochotę. Problem w tym, że... nic nie byłam w stanie tknąć – tak skurczył mi się żołądek. Wypiłam jedynie szklankę toniku i następnego dnia ważyłam pół kilo więcej! Czyli jak tylko kończę dietę, od razu zaczynam nabierać ciała. Kiedy pytam o radę dietetyków, odpowiadają: „Musi pani odrzucić pieczywo”, a ja nie jadam go od jakichś 15 lat, czasem tylko troszkę uszczknę. Słodkiego też nie ruszam, ani tłustego. Jem zdrowo, ale po prostu mam tendencję do tycia – i nic na to nie poradzę. Wiem, wiem, mogłabym się więcej ruszać. Lubię pływać, ale nie mam czasu, żeby chodzić na basen. I przysięgam sobie, że od poniedziałku będę się regularnie gimnastykowała, ale... jakoś mi to nie wychodzi.
SALONY PIĘKNOŚCI? NIE BYWAM. Nie tylko z braku czasu, nie. Po prostu, nie wierzę, że jakiś cudowny produkt czy zabieg kosmetyczny mógłby raz na zawsze zniwelować zmarszczki, na które pracowałam latami. No, chyba że usunie je z całą mimiką. (śmiech) A poza tym jako aktorka charakterystyczna nigdy nie byłam skupiona na urodzie. Owszem, lubię się malować i nie wychodzę z domu bez makijażu, ale to mój jedyny upiększający rytuał. Zamiast siedzieć godzinę w salonie, wolę sama nałożyć sobie maskę we własnej łazience. Wyjazd do spa, żeby naładować baterie, dać się wymasować, wyklepać? Może to dobry pomysł? Jakoś nigdy na niego nie wpadłam. (śmiech) Moja siostra i przyjaciółki często odwiedzają takie miejsca, i bardzo je sobie chwalą. Wracają z nową siłą, wypoczęte, radosne. Kto wie, może się do nich przyłączę? Wszystko przede mną.
MAŁGORZATA ROŻNIATOWSKA: aktorka, którą poklochaliśmy za rolę Elżuni Kleczkowskiej w "Złotopolskich". Pamiętamy ją także z filmów "Cześć Tereska", "Pieniądze to nie wszystko". Obecnie możemy ją oglądać w serialu "M jak Miłość" i na deskach teatru Dramatycznego, Narodowego i Polonia. Ma 65 lat.