Jak rozmawiać o polityce przy rodzinnym stole?
Polityka dzieli nie tylko grupy społeczne czy towarzyskie, lecz także rodziny. Nasze postawy radykalizują się, a poglądy polaryzują. Jak rozmawiać o polityce z najbliższymi, by różnice poglądów nie przerodziły się w kłótnię dwóch nieprzejednanych stron? A kiedy lepiej w ogóle nie poruszać tematów politycznych?
Spis treści
- Porozmawiajmy otwarcie
- Zasady prowadzenia sporu
- Spójrzmy na to ich oczami
- Jesteśmy rodziną, mamy wspólne wartości
- Słuchać, nie tylko słyszeć
Jeśli mamy świadomość, że przy stole zasiądą osoby o bardzo różnych poglądach politycznych, warto nawet już przed spotkaniem porozmawiać z potencjalnymi oponentami i zasugerować, żeby na czas świąt zakopali topór wojenny. Posadźmy ich przy stole w pewnej odległości, a gdy rozmowa zejdzie na tematy polityczne i dyskusja zacznie się zaostrzać, delikatnie przypomnijmy gościom, że wizyta to nie arena walki. Pomocne w takich sytuacjach jest umiejętne rozładowanie atmosfery żartem (ale uwaga – nie może to być wyśmiewanie jednej ze stron!) czy zręczna zmiana tematu rozmowy.
Zakładając, że celem rodzinnego spotkania jest wspólna celebracja świąt czy urodzin, możemy na wstępie zaproponować obecnym, że nie będziemy poruszać tematów politycznych. Co prawda, gospodarzom nie wypada zabraniać gościom swobodnego zachowania, ale mogą przed oraz w trakcie spotkania aktywnie wpływać na jego przebieg i podejmować pewne działania w trosce o to, by każdy z ich gości czuł się komfortowo.
Porozmawiajmy otwarcie
Niekiedy bywa tak, że niepodobna nie rozmawiać o polityce, ponieważ w szczególny sposób dotyka ona każdego osobiście. Np. wuj liczy na przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego i spodziewa się już w przyszłym roku odejść na emeryturę; siostrzenica oczekuje dziecka poczętego w wyniku programu in vitro, wprowadzonego przez poprzedni rząd. W takiej sytuacji nie ma co udawać, że wszyscy się zgadzamy – trzeba otwarcie wypowiadać swoje poglądy, nawet nie bardzo licząc na to, że przekonamy stronę przeciwną.
Takie rozwiązanie jest dobre, ponieważ poznajemy argumenty oponentów i mamy szansę wypowiedzieć swoje. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, co gryzie naszych bliskich, i w rezultacie złagodzić wzajemne wrogie nastawienie i wynikające z niego napięcie. Aby jednak tak się stało, potrzebna jest ciekawość drugiego człowieka i otwartość na niego oraz – co jest równie ważne – uświadomienie sobie, z czego wynikają nasze emocje, i panowanie nad nimi. Ich nadmiar uniemożliwia nie tylko rzeczowe argumentowanie, ale też sprawia, że nie słuchamy strony przeciwnej. W rezultacie dyskusja może przerodzić się w kłótnię, a przeciwnicy okopać się na swoich pozycjach.
Warto zatem ustalić pewne zasady prowadzenia rozmowy i trzymać się ich podczas spotkania. Przypominanie o nich i dyplomatyczne łagodzenie sporu to zadanie gospodarzy. Procentuje tu ich znajomość swoistego dla rodziny stylu komunikacji, który trudno zmienić, a także świadomość charakteru wzajemnych relacji między gośćmi. Często bowiem w kłótni o politykę nie chodzi o politykę, lecz o inne nieujawnione a ważne powody: leczenie kompleksów, poczucie władzy, kontroli, utrzymanie autorytetu, zadawnione krzywdy, ukryte manipulacje. Warto o nich pamiętać, żeby móc w porę zgasić zaogniający się konflikt.
Zasady prowadzenia sporu
1. Koncentrujemy się na istocie sporu, przedstawiamy swoje stanowisko jasno i rzeczowo, unikamy dygresji, argumentów natury emocjonalnej.
2. Uznajemy prawo każdego z obecnych do własnego zdania i każdemu dajemy szansę wypowiedzenia się.
3. Uważnie słuchamy oponentów. Nie przerywamy i nie wchodzimy im w słowo.
4. Kontrolujemy emocje, pamiętając, że niezgoda wynika z różnic w poglądach, a nie ze złej woli rozmówcy.
5. Oddzielamy temat od osoby: unikamy „wycieczek” osobistych. Rozmawiamy spokojnie i życzliwie, bez oceniających wyrażeń, dosadności, docinków.
6. Kiedy emocje wezmą górę, przerywamy spór i odkładamy dyskusję do momentu, aż atmosfera się uspokoi.
Spójrzmy na to ich oczami
Aby rozmowa była konstruktywnym sporem, a nie pełną złych emocji kłótnią, trzeba wzbudzić w sobie empatię. Starajmy się zrozumieć punkt widzenia partnera, popatrzmy na sprawę jego oczami. Nie jest to łatwe, jeśli żywimy przekonanie, że drugiej strony nie warto słuchać, bo przecież nie ma racji, została zmanipulowana itd. Ale wyobraźmy sobie przez chwilę, że druga strona myśli o nas dokładnie to samo (i prawdopodobnie tak właśnie jest). Ważne jest uświadomienie sobie, co czuje rozmówca i jakie emocje wywołują nasze słowa i zachowanie. Okażmy więc przynajmniej intencję wysłuchania drugiej strony, mówiąc np.: „nie jestem pewien, czy kiedykolwiek zgodzę się z tobą, ale ciekawi mnie, co myślisz i dlaczego tak myślisz”. Słuchajmy nie tylko argumentów, starajmy się również wczuć w emocje rozmówcy i okazujmy to („rozumiem, że to cię złości…”).
Można też własnymi słowami starać się sformułować poglądy oponenta, dopytując, czy o to właśnie mu chodzi. W ten sposób wyrażamy chęć porozumienia, budujemy zaufanie, łagodzimy impet ataku ze strony rozmówcy i prawdopodobnie doczekamy się wzajemności – przeciwnik wysłucha nas, tak jak my wysłuchaliśmy jego. Dzięki temu pozostaniemy na poziomie rzeczowej dyskusji – a to daje szansę na uniknięcie kłótni i zrozumienie toku rozumowania drugiej strony. I choć nadal będziemy się różnić poglądami, możemy ostatecznie rozejść się w zgodzie.
Jesteśmy rodziną, mamy wspólne wartości
Stary dowcip mówi, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy stronnictwa. Jednak podczas rodzinnego spotkania warto jak najczęściej przypominać, co nas łączy – to może złagodzić nastrój i ułatwić dotarcie do oponentów. Może w obecnej chwili nie jest nam po drodze, ale coś przecież sprawiło, że w niedzielę wielkanocną zasiedliśmy wspólnie przy stole. Łączą nas więzy krwi, przywiązanie do tradycji, pamięć wspólnych przeżyć, troska o najbliższych. Nawiązywanie do tych wątków pomoże przezwyciężyć poczucie obcości, które być może wkradło się do naszych wzajemnych stosunków.
To mogą być drobiazgi: pytanie o zdrowie dawno niewidzianych krewnych czy wspólnych przyjaciół, duma z osiągnięć wspólnego wnuka, wspomnienia razem spędzonych lat itp. Ludzi potrafią łączyć zaskakujące sprawy: starsi mogą odnaleźć wspólny język, narzekając na dzisiejszą młodzież, młode matki – rozmawiając o postępach czy szkolnych problemach swoich pociech. Wystarczy znaleźć maleńką szczelinę w skorupie odmienności, by wsączyła się tam jeśli nie sympatia, to przynajmniej zrozumienie. To bardzo ułatwia nawiązanie kontaktu, gdy rozmówcy stoją po przeciwnych stronach barykady.
Słuchać, nie tylko słyszeć
W ferworze dyskusji bywa tak, że najważniejsze dla nas jest wyartykułowanie argumentów, które huczą w naszej głowie. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że możemy nie mieć racji lub że rozmówca ma także swoją rację. Nasze musi być na wierzchu: próbujemy przekrzyczeć rozmówcę, lekceważymy jego argumenty. I choć słyszymy, co mówi, nie dociera do nas sens jego wypowiedzi – bo wcale nie chcemy słuchać. Nasz rozmówca – też daleki od tego, żeby wysłuchać oponenta – oddaje nam pięknym za nadobne, a wtedy obustronne zacietrzewienie rośnie. Tymczasem aby porozumieć się z drugą stroną, trzeba słuchać i starać się zrozumieć. Gdy temperatura sporu niebezpiecznie rośnie, zatrzymajmy się i spokojnie powiedzmy: „Teraz ty mów, słucham cię”. To zdanie może zdziałać cuda. Dyskutując, warto pamiętać o zasadach asertywności, które pomogą wyeliminować agresję. Oto one: i ja, i mój rozmówca mamy prawo do własnego zdania; wypowiadamy je otwarcie, ale nie pouczamy i nie atakujemy; mówimy o tym, co sami czujemy, nie oceniamy i nie krytykujemy postawy rozmówcy („denerwuje mnie/złości/niepokoi to, że…” a nie: „jesteś beznadziejnie zaślepiony…”).
miesięcznik "Zdrowie"Porady eksperta