IRENA SANTOR: emerytura dodała mi skrzydeł!
Irena Santor na jednej z płyt śpiewa: „Kręci mnie ten świat po horyzontu kres. Korci mnie, co jest za zakrętem...”. I to jest jej życiowe motto! Irena Santor – piękna osiemdziesięcioletnia.
Spis treści
- Co daje mi szczęście? - zastanawia się Irena Santor. - To, że jestem. Że żyję. To jest przecież wielki przywilej. Staram się mądrze wykorzystać każdy dzień i jestem ciekawa, co przyniesie kolejny. I może dziwnie to zabrzmi, ale... cieszę się życiem nawet w tych gorszych momentach. Swoje przeżyłam – nieraz dostałam cięgi od losu, walczyłam z poważną chorobą itd. – ale wyciągnęłam z tego naukę. Zrozumiałam, że naprawdę nie mam czasu, by się smucić. I nawet nie chcę go mieć! Nie chcę narzekać, żałować, roztrząsać. Życie jest krótkie, chcę je przeżyć jak najpiękniej. I dlatego nie spotykam się z ludźmi, którzy mają złą energię, ani z takimi, którzy lubią uwiesić się na czyimś ramieniu i narzekać, jak strasznie im się wiedzie.
Szukam kontaktów z ludźmi pozytywnymi – czyli z tymi, którzy mają w sobie trochę radości, poczucia humoru (również na swój temat!) i lubią pracować. Sama też staram się być aktywna, w miarę moich możliwości oczywiście. Bo jeżeli czegoś zrobić nie mogę, to nie robię. Nic na siłę! Nie zawsze warto włożyć w pracę tyle wysiłku, żeby człowiekowi kręgosłup pękał. Bo i po co? Aby osiągnąć jakiś ułudny sukces?
Irena Santor: życie na emeryturze
Obywam się bez wielu rzeczy. Mo je potrzeby, w miarę upływu czasu, maleją. I z tego zresztą prawdziwie się cieszę. Co nie znaczy, że żyję w skrajnym ubóstwie duchowym. O nie! Odkąd przeszłam na emeryturę, moje życie stało się bardziej otwarte. I bogatsze. Przez 40 lat przyglądałam mu się tylko z okien autobusu. Pracowałam na akord, byłam zobowiązana do określonej liczby systematycznych występów. Czułam się ciągle zmęczona, i uwiązana. Wiele przyjaźni rozluźniło się ze względu na moją pracę. Teraz mam czas – więc mogę te przyjaźnie pielęgnować. I daje mi to niezwykłą siłę! Nareszcie mogę chodzić na koncerty do filharmonii, na spektakle do teatru i opery, mogę słuchać płyt zaprzyjaźnionych muzyków. Z czytaniem jest gorzej, bo mi oczy „lecą”, ale są inne rozwiązania, np. audiobooki. Dziś mogę wszystko. I nic nie muszę! To jest fantastyczne. Mam siłę i ochotę pójść do teatru, to idę. Mam siłę i ochotę spotkać się z przyjaciółmi, to się spotykam.
Irena Santor: teraz cieszę się życiem
Chcę pracować – pracuję. Nie? To nie! Najzwyczajniej w świecie cieszę się życiem. Bez gotowej na nie recepty. Wiem jedno: nie wszystko, co wydaje się nam tragiczne, naprawdę jest tragiczne. Nie wszystko, co wydaje się nadzwyczaj cudowne, jest cudowne. Dlatego w każdej sprawie staram się zawsze odnaleźć środek. Słucham też uważnie swojego organizmu – on najlepiej wie, czego mi trzeba, i potrafi upomnieć się o swoje. Żadne nadzwyczajne zabiegi medycyny estetycznej mnie nie interesują. Żadne cudowne maski i mazidła, mimo że reklamy przekonują, że po nich każdy odmłodnieje. Chociaż... jeżeli już państwo koniecznie chcą wiedzieć, regularnie używam kremu 70+. Ale żadna siłownia i kluby fitness nie wchodzą w grę! Nie wierzę w taką „zorganizowaną” aktywność – w taki rygor, że od godziny 9 do 10 męczę się na siłowni. Nie! To nie leży w mojej naturze. Jak już mówiłam, robię to, co mi się chce. I żyję tak, jak chcę. I to samo polecam czytelnikom Zdrowia. Zwłaszcza tym, którzy są na emeryturze. To jest piękny czas...
Irena Santor
Jest na scenie od ponad 40 lat. Zaczynała w Zespole Pieśni i Tańca „Mazowsze”, później występowała solo. Nagrała ponad tysiąc utworów, w tym szlagiery „Powrócisz tu”, „Em barras” i „Już nie ma dzikich plaż”. W 2011 roku wydała album „Kręci mnie ten świat”.