Doktorze, ile mi jeszcze zostało? Lekarz: Studia nie przygotowały nas do takiej rozmowy

2024-06-25 20:12

Wielu polskich medyków nie umie rozmawiać o nieuleczalnej chorobie i śmierci. Na ten problem zwrócił uwagę lek. Krzysztof Kowalski. Sparaliżowani strachem o życie swoje lub bliskiej osoby, nawet nie zauważamy, że ta sytuacja jest także bardzo trudna dla lekarza. Warto zauważyć perspektywę drugiej strony.

Doktorze, ile mi jeszcze zostało? Lekarz: Studia nie przygotowały nas do takiej rozmowy
Autor: GettyImages

Lek. Krzysztof Kowalski jest rezydentem na psychiatrii, "badaczem psychoz", a na Instagramie prowadzi edukacyjny profil neuronaukowo.

Wiele tygodni temu wrócił wspomnieniami do stażu lekarskiego i własnych, trudnych doświadczeń w tym okresie. Ówczesny wpis dotyczący rozmów o zbliżającej się śmierci wciąż budzi pewne zainteresowanie. Pojawiają się nowe komentarze, często lekarzy. Wiele z nich nie napawa optymizmem.

Pogotowie nie zabrało go do szpitala psychiatrycznego. Kilka godzin później poszedł się zabić

"Panie doktorze, ile tak właściwie mi jeszcze zostało?"

Krzysztof Kowalski staż lekarski odbywał na chirurgii o "onkologicznym charakterze". Jak sam przyznaje, z punktu widzenia przyszłego psychiatry, ten oddział nie wydawał się szczególnie interesujący.

Szybko jednak młody lekarz przekonał się, że to tylko pozory.

- Okazało się że aspektów psychologiczno-psychiatrycznych można tam było wyłuskać wiele - wspomina teraz lekarz.

Na co dzień Krzysztof Kowalski przyjmował pacjentów na oddział, przeprowadzał podstawowe badanie fizykalne, EKG oraz uzupełniał dokumentację.

Szczególnym wyzwaniem okazała się pomoc jednemu z lekarzy przy badaniu klinicznym związanym z fototerapią paliatywną guzów trzustki. Ma ona na celu łagodzenie objawów choroby i zwiększenie komfortu życia, jednak finalnie nie umożliwia wyleczenia nowotworu.

- Początkowo nie wiedziałem, że pacjent którego przyjmuje zakwalifikowany jest do tego programu. Dość rutynowo, lecz sumiennie, wykonywałem swoje obowiązki, i właśnie wtedy pacjent pozostający w melancholijnym nastroju zapytał znienacka słabym głosem "Panie doktorze, ile tak właściwie mi jeszcze zostało?" - wspomina przyszły psychiatra.

"Wykonywanie zawodu z należytą jakością jest niemożliwe"

lekarz przyznaje, że wybrnął z tej sytuacji "najlepiej jak umiał", ale zarazem uświadomił sobie, że studia nie przygotowały przyszłych lekarzy do rozmowy o chorobach nieuleczalnych i śmierci.

-Zajęcia z psychologii były krótkie i traktowane po macoszemu, a siłą rzeczy nie ćwiczyliśmy tego w trakcie zajęć - dodaje Kowalski.

Z perspektywy przyszłego psychiatry lekarz przyznaje, że konieczność samodzielnego nadrabiania wiedzy psychologicznej uznaje za "dość problematyczną sprawę":

- Bez gruntownej wiedzy z fizjologii działania ludzkiej psychiki wykonywanie zawodu z należytą jakością jest wręcz niemożliwe. Może warto rozszerzyć ofertę fakultetów.

Rozmowy o umieraniu - szczerość ważniejsza od empatii?

W komentarzach pojawiają się głosy, że wielu rzeczy lekarz nie uczy się na studiach i dopiero doświadczenie pozwala mu sobie z nimi radzić, ostatecznie przekonać się o predyspozycjach zawodowych lub ich braku.

Nasuwa się jednak pytanie, czy w tak delikatnych kwestiach, jak informowanie o rokowaniach i zbliżającej się śmierci, to na pewno dobry pomysł. To swoiste eksperymentowanie na ludziach w bardzo trudnym momencie budzi jednak wewnętrzny sprzeciw.

Podobnie jak głosy, że w czasie takiej rozmowy "najważniejsza jest szczerość, a dopiero potem empatia". Na pewno? A może to jednak kwestia indywidualna?

Chyba w obliczu nieuniknionego wolałabym spotkać Krzysztofa Kowalskiego niż niektórych jego kolegów po fachu, którzy problemu nie widzą.

Sonda
Podczas rozmowy o śmierci i nieuleczalnej chorobie najważniejsza jest: