DJ Wika gra! O tym, że warto rozwijać pasje na emeryturze

2013-04-19 15:02

Pasja, dzięki której pani Wirginia ładuje akumulatory, nie jest typowa dla przeciętnej emerytki. Znana jako DJ Wika, jest najsłynniejszą polską didżejką. O radości życia po siedemdziesiątce opowiada DJ Wika.

DJ Wika gra! O tym, że warto rozwijać pasje na emeryturze
Autor: Photos.com

Emerytura nie musi być końcem aktywności społecznej. Dla wielu emerytow to moment, kiedy wreszcie udaje się znaleźć czas na realizację młodzieńczych marzeń i rozwijanie pasji.

Parkiet w popularnym warszawskim pubie jest pełny. Panowie w garniturach, pod krawatem, panie w eleganckich sukienkach, błyszczących bluzkach, czarnych szpilkach. Większość tańczy. Lecą polskie przeboje z lat 70. Kolorowe lampy błyskają, przyciemnione światło. Na podwyższeniu, miejscu dla didżeja, gra dziś DJ Wika. Od ośmiu lat trzy razy w tygodniu Wirginia Talan-Szmyt jako DJ Wika prowadzi imprezy dla osób dojrzałych. Ma 74 lata i uważa, że jest absolutnie normalnym emerytem, z tą różnicą, że nie siedzi bezczynnie w domu, tylko realizuje swoje pasje. A że może trochę nietypowe dla osób w jej wieku? Przed pójściem na emeryturę prowadziła filię Domu Kultury we Włochach. Działała w Klubie Seniora, założyła kabaret Wiagra. – Wystawy, zespoły, spotkania – wspomina. Nie mogła usiedzieć w miejscu, ciągle coś wymyślała. Potem była Fundacja Inicjatyw Artystycznych, założyła salon literacki, rozkręciła zabawy w pubie, przez dwa lata robiła też spotkania z poezją i piosenką warszawską, bo napisała projekt i przyznano jej 20 tys. zł.

Zawsze – jak twierdzi – miała artystyczne ciągoty. Didżejką została trochę przez przypadek. Prowadziła imprezy dla seniorów, zamawiała didżei, przypatrywała się, jak grają i, aby zaoszczędzić na funduszach, sama spróbowała. Spodobało jej się i przerodziło w pasję. Na parkiecie zmiana melodii. Teraz króluje jive. Panie uśmiechnięte, rozbawione, panów mniej, ale panie radzą sobie doskonale, tańcząc w kółeczku lub we dwie. – Różni ludzie przychodzą – opowiada DJ Wika. – Najczęściej ci bardziej energiczni, wolni od wnuków, bo już dorosłe mają, ci, którzy mieszkają sami, a nie w rodzinie wielopokoleniowej, bo tam to zwykle trzeba się zająć domem i wnukami. Wiele osób samotnych: owdowiałych, rozwiedzionych. Po pięćdziesiątce, sześćdziesiątce i siedemdziesiątce. Mają przestrzeń dla siebie i jak jeszcze widzą didżejkę w ich wieku, to nabierają większej śmiałości – śmieje się pani Wirginia. I cieszy się, że od dwóch lat jest bardzo popularna. Wywiady w prasie, telewizji, relacje z jej dyskotek. Cieszy się nie dlatego, że podoba jej się sława, ale dlatego, że dzięki temu może zrobić dużo dla seniorów. Zwłaszcza dla ich wizerunku. – Młodzi często uważają, że starość jest okropna, seniorzy parszywi, stare baby tylko miejsca w tramwajach i kolejkach do lekarzy zajmują i narzekają – śmieje się. – A dzięki temu, że pokazano, co robię i ile mam lat, na seniorów można spojrzeć trochę inaczej, przełamać stereotypy.

DJ Wika stara się puszczać spokojną muzykę, niezagłuszającą, ale jednocześnie bardzo taneczną. – Przypominam polskie przeboje lat 60., 70., 80. i 90., pokolenie obecnych seniorów bardzo je lubi – opowiada. Ale wplata w to rytmy na topie: Shakirę, Lady Gagę czy Michaela Jacksona, Modern Talking. Repertuar przeplata i zmienia. Grając ciągle to samo, zanudziłaby, jak mówi, nie tylko innych, ale przede wszystkim siebie. Lubi puszczać Skaldów, Czerwone Gitary, Jantar, Majdaniec, Frąckowiak, Dąbrowskiego, Wodeckiego, Połomskiego, Woźniakowskiego, Filipinki. Impreza trwa już kilka godzin, panie i panowie wirują. – Przed przyjściem starannie się szykują, widać ładne makijaże i dobrane stroje – opowiada pani Wirginia. Sama maluje się skromnie: trochę tuszu na rzęsy, lekka pomadka i puder na twarz. Uważa, że można być atrakcyjnym po 60. i 70., wystarczy mieć młode podejście do życia, dbać o siebie. – Siwe włosy można zamalować, ale czasu na siłę nie zatrzymamy – tłumaczy. – Nie rywalizujmy z córką czy synową, nie zakładajmy obcisłych rurek czy niebotycznie wysokich szpilek, gdy jest to dla nas niewygodne lub wyglądamy w tym niekorzystnie. Wystarczy, żebyśmy były zadowolone z życia, patrzyły przyjaźnie, bez zawiści, zazdrości na świat – wtedy będziemy ładne. Najlepiej po prostu, jak pokochamy naszą dojrzałość czy starość – zamyśla się. – Będziemy sobą, z pewnym dystansem do wielu spraw, poszukamy innych wartości niż uroda, zachowamy równowagę psychofizyczną.

Pani Wirginia lubi swój wiek. Dzieci odchowane, wnuki dorosłe. Dobre wspomnienia o zmarłym mężu chowa głęboko w sercu, ale życie trwa dalej i nadal jest go bardzo ciekawa. Czuje się wolna, wie, że nic już nie musi, że to piękny czas na pasje i radosne życie. Lubi swoje dwa koty i dobre perfumy. Ma marzenia i jednocześnie jest realistką. Uważa, że trzeba stawiać wymagania, ale takie, na które nas stać, które są w zasięgu naszych możliwości. – Jeśli mamy 1300 zł emerytury, to nie możemy mieć marzeń za 5 tys. zł – śmieje się. Podczas utworu „Ja mam dwadzieścia lat” cała sala energicznie tańczy. – Cieszę się, że jest przestrzeń dla osób dojrzałych, w której mogą się wyszaleć na miarę swojego wieku – uśmiecha się DJ Wika, podrygując w takt melodii. Sama czerpie energię z pogodnego nastawienia do życia. I z aktywności – wszystko jedno, czy to praca zawodowa, czy mycie podłogi, czy obecne granie na imprezach. – Gdybym przez całe życie nie miała energii, to i na starość bym nie miała – śmieje się. – Jestem jak koń wyścigowy, który jeśli nie przebiegnie co dzień 40 km na treningu, to jest chory. W ten sposób ładuję baterie – opowiada. DJ Wika zarządza przerwę. Panie i panowie siadają do stolików, słychać rozmowy.

– To nie jest zabawa jak u młodych, że cały czas się gra i z językiem na brodzie tańczy – tłumaczy. Gdy pani Wirginia gra na imprezach dla osób dojrzałych, w przerwach nie puszcza muzyki. Uważa, że ludzie muszą mieć czas, żeby spokojnie porozmawiać. Mówi im przez mikrofon: teraz panie i panowie flirtują. No i rozmawiają, wymieniają dowcipy, panowie komplementy paniom. – Młodzi mają inny słuch – tłumaczy – w tańcu mogą i porozmawiać, i przytulić się. Ludzie dojrzali są inni – ktoś kogoś poznał w tańcu, zauroczył się, chce przy stoliku wymienić parę słów, umówić się, zapisać numer telefonu. W przerwie DJ Wika porządkuje płyty, wybiera następne utwory. Koło miksera leży pełno składanek Marka Sierockiego: przeboje polskie, francuskie, włoskie, latynoskie. W komputerze na swoją kolej czeka kilka tysięcy melodii posegregowanych i oznaczonych. – Na płyty wydaję 200-300 zł miesięcznie – opowiada. – Inspiracji szukam w internecie, czerpię je też od znajomych muzyków, którzy czasem podrzucą płytę.

DJ Wika muzykę kocha, ale nie czuje się specjalistką – nie jest to jej zawód, tylko piękne hobby. Z wykształcenia jest pedagogiem specjalnym, bo jak opowiada, zawsze wzruszały ją nieszczęścia. Zanim zajęła się dziećmi ze szkoły specjalnej, uczyła w zwykłej języka polskiego. Taki wymóg był, aby poznać wiele aspektów pracy wychowawczej. Poznała też młodzież z zakładów poprawczych i postanowiła się nią zająć zawodowo – była wychowawcą, potem kierownikiem w zakładzie poprawczym dla chłopców. – Po wyrokach, bystrzy, inteligentni, cwani i wredni – tłumaczy. – Dużym wyzwaniem było nawiązanie kontaktu, ale jak zmieniło się na plus chociaż jednego na dziesięciu, to już o to jedno zło było mniej na świecie. Swoją wiedzę o ludziach, relacjach i emocjach wykorzystuję w obecnej pracy. Jeśli się wie, jak człowiek może się zachować i dlaczego, jeżeli się umie opanować emocje, łatwiej jest pracować z ludźmi – opowiada. Bo pani Wirginia pracuje z ludźmi nie tylko podczas dyskotek. Także na wczasach. – Granie na dyskotekach to za mało. Chciałam zrobić dla seniorów coś więcej. Byłam nad morzem, zapyta łam w jednym pensjonacie, czy można zrobić wczasy. Ja załatwię ludzi, ale żeby było tanio – zachęcała. Zaczęła 8 lat temu od 40 osób. Teraz jeździ co roku ponad 250 osób – Jastarnia, Władysławowo, Ostrowo, Krynica Morska. Gdzie znajduje ludzi? Na imprezach, na których gra, na poczcie, w banku, u lekarza – wszystkich zachęca. A oni swoich znajomym i tak to się kręci. Parkiet znów się zapełnia. Uśmiechnięte panie tańczą tango, mało kto zostaje przy stolikach. DJ Wika szykuje następny utwór, płynnie zmienia muzykę. – Nie gram na winylach jak młodzi, to już wyższa szkoła jazdy – tłumaczy. Poza tym seniorzy nie potrzebują miksowania i efektów specjalnych – wolą czystą muzykę. Czasem na pokoleniówkach – imprezach dla młodszych i starszych (współorganizowanych przez Fundację Nizio) – gra ramię w ramię z młodym didżejem. Jak tłumaczy pani Wirginia, we Włoszech, Hiszpanii czy w Stanach ludzie często bawią się razem. I do nas to powoli przychodzi. Gra więc z młodymi i powtarza im, że są mistrzami, szanuje ich i podziwia.

– Nie mam w głowie wody sodowej, że chcę być lepsza niż młodzi. Nie muszę się nawet nazywać „didżej”, mogę być Janko Muzykant, ważne, że przy mojej muzyce ludzie tańczą – śmieje się. Przychodzą potem podziękować za dobrą zabawę, powiedzą coś miłego. Pani Wirginia cieszy się, że to, co robi, jest ciepło przyjmowane. Chce wnosić w życie innych pogodę, bo uważa, że starość może być jasna. – Daję im poczucie siły, wiarę, że świat po 60. i 70. nadal stoi otworem – tłumaczy. – Że skoro ja mam tyle werwy i energii, to oni też tak mogą. Mówią do mnie: pani Wiko, to, co pani robi, jest takie dobre. Odpowiadam: ja tylko trzymam naszą półkę, żeby się jeszcze nie rozwaliła. Pokazuję, że ta półka potrafi być pełna energii, pasji i optymizmu.

miesięcznik "Zdrowie"