Coraz częściej wybieramy wolne związki? Czy przeżywamy kryzys małżeństwa?

2013-03-29 15:05

Kryzys małżeństwa stał się faktem. Coraz mniej par bierze ślub, a współczynnik rozwodów gwałtownie wzrasta. Dlaczego wybieramy wolne związki, a małżeństwo przestało być priorytetem?

Związek kohabitacyjny: na czym polega? Związek kohabitacyjny a konkubinat
Autor: thinkstockphotos.com O związku kohabitacyjnym możemy mówić w sytuacji, gdy para mieszka razem.

Pary zamieszkują ze sobą, żeby sprawdzić, jak będzie po ślubie? Co jeszcze pokazują statystyki? Na początku lat 90. w Polsce ponad 70 proc. panien młodych nie miało jeszcze 25 lat, obecnie tylko 40 proc. kobiet wychodzi za mąż przed 25. rokiem życia. W 2001 r. na 1000 ślubów średnio 33 kobiety i 50 mężczyzn miało 25-29 lat, w 2010 r. – 55 kobiet i 62 mężczyzn. Coraz częściej na ślubnym kobiercu po raz pierwszy stają osoby 30-letnie. Obserwowane u nas trendy nie odbiegają od panujących od lat w krajach Europy Zachodniej. Średni wiek zawarcia pierwszego małżeństwa to 30 lat w Szwecji, 29 w Danii, 28 w Finlandii i Norwegii (2002 r.). Młodzi zwlekają ze ślubem, bo nie mają takiej motywacji do pobierania się jak kiedyś, a samą instytucję małżeństwa traktują jako niewiele znaczący papierek. Uczą się, podwyższają kwalifikacje, robią karierę. Na małżeństwo nie mają ochoty ani czasu.

Czytaj też: Czym jest i jak działa aplikacja Tinder?

Wybieramy wolne związki

Jeszcze nie tak dawno, żeby mieszkać razem, trzeba było się pobrać, bo tak nakazywały zasady moralne. Dziś małżeństwo przestało być postrzegane jako norma społeczna. Coraz więcej par mieszka ze sobą bez ślubu i nie potrzebują formalizowania związku. Nawet w krajach katolickich, do których należy Polska, współżycie seksualne przed ślubem nikogo już nie szokuje. Stajemy się coraz bardziej liberalni, więc nie ma takiego nacisku społecznego na legalizowanie związku (33 proc. badanych nie widzi nic złego w konkubinacie – CBOS 2008 r.). Wiele osób postrzega małżeństwo jedynie jako dokument, a nie związek łączący dwoje kochających się ludzi. Nie chcą brać ślubu, obawiając się, że formalności mogą tylko zniszczyć ich uczucie. W efekcie rośnie liczba par żyjących w konkubinacie. Taki styl życia jest popularny zwłaszcza wśród ludzi młodych. Kiedyś główną przyczyną zniechęcającą do legalizacji związku był brak zabezpieczenia materialnego. Dziś niepokój budzi raczej perspektywa utraty swobody, niezależności, jaką daje wolny związek. Niektórzy uważają, że małżeństwo sprzyja rutynie, która zabija związek i przynosi tylko codzienne problemy, więc wolą żyć na tzw. kocią łapę. Dla niektórych życie bez zobowiązań jest ochroną przed ewentualnym rozwodem. Coraz więcej par zamieszkuje razem na próbę, żeby sprawdzić, jak będzie po ślubie. Wiele z nich pobiera się, gdy się urządzą. Większość polskich par bierze ślub, kiedy pojawia się dziecko (coraz częściej pierwsze rodzi się w związku nieformalnym). W Szwecji już większość dzieci przychodzi na świat i wychowuje się poza małżeństwem. U nas, jak na Zachodzie, coraz więcej par nie chce mieć dzieci, więc nie bierze ślubu.

Najpierw kariera, potem ślub

W dzisiejszych czasach nie bez znaczenia jest pogoń za karierą i wszechobecny wyścig z czasem. Konsumpcyjny styl życia, przedkładanie własnych potrzeb nad dobro rodziny – wszystko to sprawia, że legalizowanie związku odkładamy na później. Zawieraniu małżeństw nie sprzyja coraz lepsze wykształcenie kobiet – w Polsce stanowią aż 70 proc. wszystkich studentów. Wykształcone kobiety rzucają się w wir pracy. Poświęcają się karierze, aż uzyskają stabilizację zawodową. Związek jest dla nich wtedy tylko dodatkiem do życia, najczęściej seksualnym. Dopiero koło trzydziestki zaczynają rozglądać się za partnerem. Dla współczesnych kobiet małżeństwo przestało być priorytetem, bo są dużo bardziej niezależne od swoich mam i babć, dla których zamążpójście było najważniejszym wydarzeniem w życiu (dla mężczyzn małżeństwo jest jeszcze mniej ważne niż dla kobiet). A chęć założenia rodziny nie idzie już w parze z potrzebą zalegalizowania związku.

Moda na życie w pojedynkę

W mediach promuje się dziś bycie singlem. Dla jednych to usprawiedliwienie faktu, że są sami, inni świadomie dokonują takiego wyboru. Psycholodzy są zdania, że zdeklarowane singielki wywodzą się spośród kobiet, które stawiają na karierę, nie na budowanie rodziny i rodzenie dzieci. Są wykształcone, atrakcyjne, prowadzą intensywe życie erotyczne, realizują się zgodnie z własnymi potrzebami, pracują na pozycję zawodową, niezależność finansową. Korzystają z życia bez ograniczeń. Czasem okresowo żyją w konkubinacie albo w długotrwałym wolnym związku – nie prowadzą wspólnego gospodarstwa, tylko spotykają się z bliską osobą od czasu do czasu (2, 3 razy w tygodniu), mieszkając oddzielnie. Trudno ustalić, kto dziś jest singlem, a kto żyje w nieformalnym związku, bo granica się zaciera. W każdym razie im dłużej kobieta mieszka sama, tym mniej ceni sobie małżeństwo i rodzinę, więc rzadziej decyduje się na małżeństwo. Niektóre tuż przed czterdziestką opamiętują się, że mogą nie zdążyć z urodzeniem dziecka. Wówczas pod presją czasu szukają partnera i zwykle go znajdują. Skutek takiego działania to późne macierzyństwo i konieczność zrezygnowania z dotychczasowego stylu życia. Ale stać je na opiekunki i dobre przedszkole, więc szybko wracają do swojego świata, nie rezygnując z pasji.

miesięcznik "Zdrowie"