Cicha wojna domowa, czyli w co grają małżonkowie
W każdym związku partnerzy prowadzą własną grę. A nawet kilka. Większość służy przełamaniu rutyny małżeńskiego życia. Niektóre jednak głęboko ranią, rodzą bierną agresję, prowadzą do zdrady lub rozstania. Kiedy je przerwać?
Spis treści
- Gry małżeńskie: w co grają ludzie w związkach?
- Gry małżeńskie: świadome albo nie
- Gry małżeńskie to spadek po rodzicach
- Gry małżeńskie: wygrani i przegrani
- Gry małżeńskie: kiedy przerwać?
- Najpopularniejsze gry małżeńskie
Całe nasze życie opiera się na grze. Na co dzień zakładamy różne maski: w domu, w pracy, wśród znajomych. Lubimy grać z bliskimi, bo w tych relacjach pozwalamy sobie na więcej niż z obcymi. Mało tego, zwykle na partnerów wybieramy osoby, które grają w to samo.
Gry małżeńskie: w co grają ludzie w związkach?
Regułą każdej gry jest nieautentyczność. Niektórzy z nas mają tendencję do grania w różnych sytuacjach, bo np. nie chcą odkrywać się przed partnerem, ujawniać swoich słabości, uciekają przed bliskością. Zwykle grze przyświeca jakiś cel – chcemy wpłynąć na partnera i uzyskać to, o czym nie potrafimy powiedzieć wprost. Może to dotyczyć każdej ze sfer relacji: emocjonalnej, materialnej, seksualnej, podziału obowiązków, pozycji w związku. Gramy, by np. zyskać zainteresowanie drugiej strony, wzbudzić jej współczucie albo szacunek. Zdarza się, że grając, chcemy uniknąć odpowiedzialności za to, co dzieje się w związku, albo za własne życiowe wybory. Możemy używać gry jako narzędzia do wyrażania złości, pogardy, krytyki. Niekiedy gra służy też przerwaniu monotonii w związku, wprowadza napięcie jako namiastkę uczuć.
Dlaczego lubimy grać? Nie chcemy otwierać się przed partnerem, mówić szczerze o swoich potrzebach, brać odpowiedzialności za związek. Czasami gra służy „usprawiedliwieniu” naszych negatywnych uczuć (pogardy, gniewu). Może być też strategią zdobywania czegoś, o co nie chcemy wprost poprosić partnera. Gra to również sposób na skupienie na sobie uwagi, ale też na wypełnienie pustki.
Gry małżeńskie: świadome albo nie
W zależności od tego, co chcemy osiągnąć, możemy prowadzić grę świadomie, np. wychodząc za mąż z rozsądku, kobieta chce zapewnić sobie i swojej rodzinie dobrobyt. Często jednak kierują nami nieuświadomione lęki i potrzeby, które mogą mieć korzenie we wcześniejszych relacjach rodzinnych. Np. jeżeli kobieta miała wiecznie niezadowoloną matkę, starała się jej przypodobać i zabiegała o jej pochwały, to wchodzi ona w związek jako osoba z deficytem uznania, dlatego z partnerem prowadzi podobna grę – chce go zadowolić, by uzupełnił on ten deficyt. Prawdopodobnie jednak tak się nie stanie, ponieważ nieświadomie wybierze ona na partnera wcielenie swojej niezadowolonej matki.
Gry małżeńskie to spadek po rodzicach
Według Erica Berne’a, autora książki „W co grają ludzie”, strategie komunikowania się wynosimy z rodzinnego domu. Obserwując relacje rodziców, mamy skłonność do kopiowania ich zachowań. Te wzorce przekazujemy dalej swoim dzieciom, choć nasilenie gier może się zmieniać w kolejnych pokoleniach. Kiedy w związku spotykają się dwa wzorce rodziny, zwłaszcza skrajne, używamy różnych narzędzi i rozgrywek, by upodobnić naszą relację do relacji swoich rodziców. Nawet jeśli nasz partner diametralnie różni się od ideału, i tak próbujemy go „dopasować”. Na tym polu toczy się regularna bitwa. Często nie bierzemy wcale pod uwagę tego, że wchodząc w związek z inną osobą, która ma swoje potrzeby, dążenia, wizje świata, musimy stworzyć wspólny nowy wzorzec, nie zaś ciągnąć linę każde w swoją stronę, bo lina prędzej czy później pęknie.
Grając, wchodzimy w rolę Ofiary, Ratownika albo Prześladowcy (według Stephena Karpmana). W zależności od sytuacji świadomie lub nieświadomie wybieramy jedną z ról. Mogą one jednak zmieniać się w trakcie gry. I tak np. może się okazać, że Ratownik staje się Ofiarą, a Ofiara – Prześladowcą.
- Ofiara – łatwo poddaje się wpływom. Skarży się na swój los, czuje się wykorzystywana, lekceważona. Z postawy człowieka bezradnego czerpie liczne korzyści, np. uwagę i współczucie innych.
- Ratownik – pomaga innym, wyręcza ich w obowiązkach. Jednak to wsparcie nie jest bezinteresowne – zależy mu na potwierdzeniu, że jest potrzebny. Liczy na wdzięczność, ale jeśli ona nie przychodzi, pojawia się frustracja.
- Prześladowca – uważa, że jest lepszy od innych. Wykorzystuje okazje i ludzi. Zmusza ich siłą lub manipulacją, by się z nim liczyli. Krytykuje, poniża, ośmiesza, rani.
Gry małżeńskie: wygrani i przegrani
Kiedy wszyscy uczestnicy gry godzą się na nią, nie czują się manipulowani, wykorzystywani – wszyscy są wygrani. Każda ze stron dostaje to, czego oczekuje – wtedy gra jest jak kontrakt. Często jednak gry oparte są na manipulacji, szantażu emocjonalnym, poniżaniu, wówczas ranią do trzewi i prowadzą do rozluźnienia relacji. Już sama forma komunikacji między partnerami może świadczyć o przegranej. Jeżeli partnerzy nie potrafią z sobą rozmawiać, wchodzą w słowne przepychanki, to oboje ponoszą klęskę, ponieważ żadne z nich nie rozwiązuje swoich problemów. Jeżeli prowadzimy naprawdę ostrą grę – niekoniecznie w związkach typu przemocowego – to musi być dwójka przegranych.
Takim przykładem mogą być ciche dni, które są formą ucieczki, zamknięcia się. Jeśli partnerzy nie potrafią rozwiązać konfliktu w otwartej rozmowie, sytuacja w domu staje się napięta, narasta złość i cierpienie. Taka bierna agresja może prowadzić do obojętności wobec siebie, a od tej już tylko krok do rozstania. Kobiety często odnoszą pozorne zwycięstwo w grach w sferze seksualnej, które są ich domeną. Stawiając warunki, czują się wygrane, jednak w dłuższej perspektywie są raczej przegrane, ponieważ manipulowany i karcony partner może „zabezpieczyć” sobie seks gdzie indziej albo wycofać się ze związku, ponieważ nie jest w nim szczęśliwy.
W przypadku rozgrywek, do których przez jedną ze stron (albo przez obie) używane jest dziecko, przegrane mogą być trzy osoby. Dziecko staje się narzędziem w grze, ale samo też odbiera ciosy.
Gry małżeńskie: kiedy przerwać?
Warto wychodzić z gier, zwłaszcza tych, które przysparzają nam problemów i sprawiają, że oboje jesteśmy przegrani – czy to krótkofalowo, czy długofalowo. Kluczem do tego jest uświadomienie sobie, że w ogóle prowadzimy grę, jaka ona jest, do czego służy. Jeśli np. kobieta stosuje szantaż emocjonalny, kiedy mężczyzna wychodzi z kolegami, to w takiej sytuacji szczera rozmowa, objawienie swoich uczuć i potrzeb, często wystarczy, by wyjść z gry. Jeżeli jednak kobieta ma spory bagaż emocjonalny – np. jej rodzice się rozwiedli i w związku z tym ma zachwiane poczucie bezpieczeństwa, albo np. jej były partner ja zdradzał – to jeśli jej obecny mężczyzna wychodzi z domu, reaguje na to paniką.
W takiej sytuacji może być konieczna pomoc psychologa. Kiedy skończy się jedna gra, może zacząć się następna. Takie rozgrywki można toczyć przez całe życie. Mało tego, rozstanie z partnerem wcale nie oznacza, że w kolejnym związku nie będziemy prowadzili gier. Wręcz przeciwnie – to niemal gwarancja, że powielimy schemat. Brak komunikacji jest pierwszą podstawową grą, która prowadzi do nieporozumień i nadinterpretacji. Bez szczerych rozmów nie da się naprawić relacji w związku. Dlatego gdy rozpoznajemy, że partner próbuje nas wciągnąć w jakąś rozgrywkę, prowokuje w znajomy sposób, nie podejmujmy gry. Lepiej zapytać wprost, o co mu chodzi. Szczerość wyklucza grę.
Najpopularniejsze gry małżeńskie
W co najczęściej gramy? Repertuar małżeńskich gier jest bogaty. Wytrawniejszymi graczami są kobiety, ale mężczyźni też potrafią wznieść się na wyżyny.
„GDYBY NIE TY…” – to ulubiona gra osób, które boją się wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Często dotyczy par, w których mężczyzna zarabia pieniądze, a żona zajmuje się domem i pozostaje w cieniu męża. Wypomina więc partnerowi, że to przez niego nie robi kariery. On czuje się winny, stara się zrekompensować jej tę sytuację. Ona zaś ma satysfakcję.
„JESTEŚ BEZNADZIEJNA” – to gra toczona przez mężczyzn, którzy odczuwają dyskomfort związany z zaradnością i ambicjami kobiet. Mąż, krytykując albo poniżając żonę, maskuje niskie poczucie własnej wartości i stara się zredukować swoje napięcie. Z zazdrości „uderza” w jej samoocenę.
„UDRĘCZONA” – w tej grze żona przyjmuje na siebie wszystkie domowe obowiązki, a nawet prosi o więcej. Stara się zadowolić całą rodzinę. Do tego znosi nastroje męża, który co jakiś czas krytycznie wypowiada się o jej pracy. Jednak z powodu wyczerpania w pewnym momencie kobieta zawodzi, przestaje dbać o siebie, zaczyna narzekać na zdrowie.
„JA CIĘ ZMIENIĘ” – gra polega na tym, że jedna osoba chce zmienić drugą. Kobieta, mówiąc, że „wychowuje męża”, automatycznie wchodzi w rolę osoby dorosłej, matkuje mu. Kto wygra? Raczej będzie jak w dowcipie: kobieta myśli, że mężczyzna po ślubie się zmieni, a on się nie zmienia; mężczyzna zaś myśli, że kobieta się nie zmieni, a ona się zmienia.
„CIEPŁO-ZIMNO” – w tej grze narzędziem jest seks i erotyzm. Najpierw kobieta odmawia seksu mężczyźnie. Gdy on próbuje się do niej zbliżyć, ona celowo unika czułości, mówiąc, że chodzi mu tylko o jedno. Kiedy mężczyzna rezygnuje, kobieta zaczyna go prowokować, np. seksownym strojem, w którym paraduje po domu. Kiedy on podejmuje kolejne próby, ona znów go odtrąca. W końcu mężczyzna nie wytrzymuje. Gra najczęściej kończy się zdradą.
„ZGADUJ-ZGADULA” – w tej grze jedna strona chciałaby, aby druga odczytywała jej myśli i pragnienia. Gdy tak się nie dzieje, pojawiają się skargi, np. żona jest niezadowolona, że nie dostaje kwiatów, nie słyszy komplementów itd. Kiedy mąż niezwłoczne naprawia błąd, spotyka komentarz: „Teraz to się nie liczy! To miało być spontanicznie!”. Jednak spontaniczne próby zadowolenia partnerki też nie gwarantują poprawy. Finał gry? Jeśli mąż nie potrafi zaspokoić potrzeb żony, nie zasługuje na nagrodę, np. czułość.
„WIDOWNIA OCENI” – ta gra wymaga publiczności. On i ona opowiadają rodzinie lub znajomym o różnych sytuacjach, jakie miały miejsce w ich związku, i oczekują przyznania im racji.
Porady eksperta