Barbara Bursztynowicz: maszeruję na przekór złej pogodzie

2014-11-13 13:43

Barbara Bursztynowicz od wielu lat wciela się w rolę Elżbiety Lubicz w „Klanie”. I wprawia nas w zdumienie, bo... nic się nie zmienia! Smukła figura, pozytywna energia, błysk w oku. Esencja kobiecości.

Barbara Bursztynowicz: maszeruję na przekór złej pogodzie
Autor: thinkstockphotos.com

Spis treści

  1. Jak Barbara Bursztynowicz dba o urodę?
  2. Barbara Bursztynowicz: dbam o formę, by nie dać się chorobie

- Jak zachowuję młodość? - powtarza pytanie aktorka, Barbara Bursztynowicz. - Nie powiem, że nie ma w tym żadnej mojej zasługi – bo jako aktorka jestem zobligowana do tego, by w miarę dobrze wyglądać – jednak przede wszystkim jest to sprawa genów. Moja mama jest osobą niezwykle żywotną, zdecydowaną: wciąż panuje nad całą rodziną i ma w sobie radość życia. Myślę, że jestem do niej podobna: też, jeśli coś sobie wymyślę, od razu staram się realizować – wtedy się spełniam. Po tacie odziedziczyłam ogromną wrażliwość, nawet nadwrażliwość. Ona pozwala mi inaczej patrzeć na świat. Dzięki niej w ogóle zostałam aktorką. Niestety, ta nadwrażliwość przejawia się także w moim fizycznym zdrowiu, mianowicie: jestem alergikiem.

Jak Barbara Bursztynowicz dba o urodę?

Nie mogę stosować żadnych kosmetycznych wynalazków. Czasem korci mnie, żeby spróbować czegoś nowego, ale na ogół nie kończy się to dobrze. Dla bezpieczeństwa przez całe życie używam więc jednego kremu. Niestety, z racji pracy muszę używać kolorowych kosmetyków. Drogą testów i błędów, a czasem i kosztem zdrowia, eliminowałam je, aż doszłam do konsensusu ze swoją skórą. Muszę wystrzegać się wszystkich tych cudownych „eliksirów młodości”. Ale może to i lepiej? Dzięki temu wyglądam naturalnie.

Barbara Bursztynowicz: dbam o formę, by nie dać się chorobie

Dużo czasu spędzam na powietrzu. Chodzenie to mój sposób na polepszenie formy, ale przede wszystkim jedna z największych przyjemności, niemalże nałóg. W każdej wolnej chwili bierzemy z mężem kije do nordic walking i idziemy do parku albo do lasu, jeśli akurat jesteśmy na wsi pod Warszawą. Trochę się też gimnastykuję. Nie za dużo, bo jestem leniwa, jeśli chodzi o tego typu aktywność, i nie potrafię narzucić sobie dyscypliny, ale te pięć minut dziennie jakoś wytrzymuję. (śmiech)

Obcowanie z przyrodą to coś fantastycznego. Nie lubię miasta, uciekam z miejsc, w których jest tłoczno i gwarno.

Nie korzystam z tych wszystkich dobrodziejstw techniki, na których można pracować w siłowni. Zresztą nie lubię dusznych pomieszczeń – wolę ćwiczyć na powietrzu. I robię to właśnie za pomocą kijków. Nie tylko wspieram się na nich, kiedy maszeruję, ale wykonuję też zestaw ćwiczeń na kręgosłup: macham nimi w przód i tył, zataczam koła – najpierw małe, potem coraz większe. To też jest rodzaj siłowni – tylko naturalnej, nie wymagającej ogromnego wysiłku. Latem chodzę po górach i dzięki temu, że znacząco poprawiam kondycję, przez kolejne miesiące nie męczę się w sytuacjach, gdy muszę długo pracować albo wykonać coś, co wydawałoby się ponad ludzkie siły. Nie bez znaczenia jest też to, że na co dzień dużo się ruszam. Dla mnie niestraszny jest nawet deszcz i mróz! Mojego męża trudniej wtedy wyciągnąć z domu, a ja uważam – jak Skandynawowie – że to nie pogoda jest zła, tylko ubranie. Że wystarczy należycie się ubrać i już można pokonać wszystkie atmosferyczne trudności. Robię to dla ciała, ale i dla ducha.

Ważne

Barbara BursztynowiczAktorka, którą polubiliśmy za rolę Elżbiety Lubicz w „Klanie”. Znamy ją też z seriali „Apetyt na życie”, „Siostry” i filmów „Dzieci i ryby”, „Klincz”. Gra w stołecznych teatrach Ateneum i Komedia. Jest autorką książki pt. „Jak w życiu. Felietony”.

miesięcznik "Zdrowie"