Żyję ze schizofrenią: "Usłyszałem: takich to powinni zamykać”
Schizofrenia, mimo badań nad chorobą i różnymi metodami leczenia, nadal wzbudza strach w społeczeństwie. Okazuje się, że osoby po kryzysie psychicznym żyją wśród nas i radzą sobie dobrze nie tylko z codziennymi obowiązkami, ale także chorobą. Taką osobą jest Maciej Olbrysz, który pierwszy raz zachorował w wieku 16 lat. Był wtedy w liceum. Od ponad 20 lat wie, że żyje ze schizofrenią.
Kiedy pierwszy raz poczułeś, że coś jest nie tak? Jak zaczęła się objawiać twoja choroba?
Pierwszy raz zachorowałem w wieku 16 lat, w drugiej liceum. Zaczęło się to w ten sposób, że miałem problemy, żeby nauczyć się do klasówki z historii. Po prostu materiał na sprawdzian nie wchodził mi głowy. Miałem problemy z koncentracją. Z tej klasówki miały być dwie oceny i dostałem dwie jedynki.
I co było dalej?
Pamiętam, że miałem nieprzespaną noc, bo już wtedy miałem psychozę. Miałem urojenia i wydawały mi się rzeczy, które nie istniały, jak na przykład, że ktoś do mnie mówi. Opowiedziałem o tym ojcu po nieprzespanej nocy. On to zlekceważył, mimo że choroba była już znana w mojej rodzinie, bo moja mama chorowała na schizofrenię.
Ta psychoza rozwijała się parę miesięcy, aż w zimę było apogeum. Wyglądało to w ten sposób, że chodziłem po szkole i wykrzykiwałem różne dziwne rzeczy. Na szczęście byłem w klasie z kuzynem. On zadzwonił do mojego ojca i opowiedział o moim zachowaniu. Tata przyjechał, zabrał mnie ze szkoły i pojechaliśmy do przyjaciela naszej rodziny - lekarza.
Jak przebiegała wizyta u lekarza?
Pamiętam tylko z tego, że pytał, czy ja wiem, z jakiego powodu tu jestem. Powiedziałem, że nie. W końcu powiedział, że powinienem iść do psychiatry. Dla mnie to był szok. Na wizycie u psychiatry okazało się, że muszę brać leki. Pierwszy kontakt z psychiatrą to była trauma. Myślenie, że jestem “wariatem”. To było dla mnie bardzo trudne, ale zacząłem brać leki. Na początku byłem nastawiony anty, nie chciałem współpracować.
Zacząłeś brać leki i co się działo? Jak wyglądał powrót do szkoły?
Ojciec zabrał mnie ze szkoły jakieś dwa tygodnie przed feriami. Później wróciłem do szkoły dopiero po feriach. Jednak zaczęły się problemy, bo leki wywoływały efekt uboczny, czyli senność. Przez to przestałem być taki pewny siebie, ciągle chodziłem zmęczony, ale jakoś przechodziłem z klasy do klasy. Drugi raz zachorowałem w klasie maturalnej.
Jak wyglądał drugi epizod? Co się działo podczas jego wystąpienia?
Podczas drugiego epizodu w klasie maturalnej rodzina już wiedziała, że choruję. Ojciec postanowił zabrać mnie ze sobą na wyjazd. Taką miał pracę, że często wyjeżdżał i mnie zabrał. Po około miesiącu takiego domowego leczenia, psychiatra stwierdził, że jednak muszę iść do szpitala psychiatrycznego. Byłem zbuntowany, nie chciałem iść do szpitala. Czułem opór, byłem zdruzgotany. Pierwszy mój kontakt ze szpitalem był bardzo traumatyczny.
Opowiedz o swoich urojeniach.
Jednym z takich urojeń jest myślenie, że ktoś mnie śledzi. W 2007 roku jak miałem komórkę, zostawiałem ją w domu, bo uważałem, że zostaje namierzany. To są właśnie myśli prześladowcze. Są też urojenia wielkościowe, czyli komuś się wydaje, że jest wielkim człowiekiem. Omamy słuchowe, słyszałem głosy, ktoś do mnie mówił. Jakbym miał kogoś w głowie. Głos komentował moją osobę i nakazywał robić różne rzeczy. W psychozie uważałem, że więcej widzę. Na przykład myślałem, że bilbordy są do mnie skierowane, że ludzie dają mi znaki swoimi minami. Myślałem, że mój tata jest milionerem. Wydawało mi się, że jestem tajnym agentem, a moi rodzice to szpiedzy sowieccy. Właśnie tego typu rzeczy prześladowcze.
Jak długo byłeś w szpitalu?
W szpitalu byłem 3 miesiące. Pamiętam, że miałem często zmienianych lekarzy, bo bez przerwy leżałem w łóżku. Nie chciało mi się żyć. Na nic nie miałem ochoty. Jedyne, co mnie interesowało i ciągle o to pytałem lekarzy, to kiedy wyjdę ze szpitala. Nikt mi nie potrafił dać na to odpowiedzi, bo nikt nie wiedział. Jak już zbyt wielu lekarzy nie dawało sobie ze mną rady to w końcu wziął mnie pod opiekę ordynator. Zacząłem być aktywny, z tym że na początku ta aktywność wiązała się z urojeniami, ale już nie leżałem w łóżku. Zacząłem chodzić, tylko nieadekwatnie się zachowywałem. Jak poczułem się lepiej, to zaczęto mnie wypuszczać na przepustki.
A co się działo po twoim powrocie do szkoły?
Jeśli chodzi o odbiór środowiska to przy pierwszym epizodzie znajomi z klasy wiedzieli, że coś jest nie tak, bo się dziwnie zachowywałem. Nie postawiono mi także jasnej diagnozy. Poza tym kuzyn był w klasie i miał kontakt z moim ojcem. Wróciłem do szkoły normalnie, tak jakby nic się nie stało.
Co się działo w klasie maturalnej przy drugim epizodzie?
Wszedłem do klasy i wszystkie miejsca były pozajmowane, a na przodzie była jedna pusta ławka. Taka “ośla ławka”. Tam sobie usiadłem, ale czułem się okropnie. Niestety, przestałem chodzić do szkoły, co też było bardzo trudne, bo to była klasa maturalna. Czułem presję “bo matura”, a nie mogłem się uczyć. To było niemożliwe ze względu na mój stan zdrowia. Jak wyszedłem ze szpitala po tych 3 miesiącach to moi koledzy i koleżanki zdali maturę i było spotkanie pomaturalne. Obiecałem sobie, że też zdam maturę i się udało. Potem poszedłem na studia.
Jak oceniasz studia? Czy tam też napotkałeś podobne problemy jak w liceum?
To zupełnie inny świat. Pamiętam, że zabrakło mi punktu, aby przejść na drugi semestr. Napisałem pismo do dziekana, że chciałabym studiować i ujawniłem swoją chorobę. Brałem silne leki psychotropowe, byłem senny i w nocy nie mogłem się uczyć tak jak moi znajomi ze studiów. Zrozumiano to. Udało mi się skończyć studia, z dużym poślizgiem, bo po 8 latach, ale to mój jeden z dwóch dużych sukcesów. Ukończyłem też studia podyplomowe. W 2007 roku pojawił się kryzys.
Dlaczego? Co się takiego wydarzyło?
Wpadłem wtedy w gigantyczną psychozę, bo poszedłem pierwszy raz do pracy. Bardzo bałem się nowych rzeczy. Wywoływały u mnie ogromny lęk i stres. W końcu trafiłem do szpitala, z tym że byłem tam tylko dwa miesiące. Podano mi silne leki, mówię, że “zresetowano mi mózg”. Pierwszych dwóch tygodni nie pamiętam. Natomiast byłem już obeznany z tym, że jestem osobą po kryzysie psychicznym. Nie uważam się za “wariata” i to w ogóle brzydkie słowo - powiedziałem je na początku, bo tak się czułem. Jestem osobą po kryzysie psychicznym, nie wstydzę się tego.
Jak wyglądało twoje życie towarzyskie przez te wszystkie lata?
Naście lat byłem samotnikiem, byłem nieszczęśliwy. Ukrywałem chorobę. Nie chciałem też mówić o sobie, odkrywać się, ale minął jakiś czas i stwierdziłem, że zacznę się dzielić z ludźmi chorobą. Nadarzyła się okazja, bo rodzina chciała, żebym poszedł jeszcze na oddział otwarty szpitala psychiatrycznego, w którym przebywałem. Tam poznałem sporo znajomych, z którymi mam kontakt do dziś.
Teraz czym się zajmujesz?
Pracuję w Fundacji eFkropka. Zajmuję się prowadzeniem warsztatów, rekrutacją uczestników na te warsztaty. Są to zajęcia dla konkretnych grup społecznych, np. dla pracowników socjalnych, ale nie tylko. Mieliśmy warsztaty otwarte, tak że mógł przyjść każdy. Celem tych warsztatów jest walka ze stygmatyzacją osób po kryzysie psychicznym i edukacja.
Jak wygląda kwestia podejścia społeczeństwa do schizofrenii? Nadal w tak dużym stopniu stygmatyzuje się chorych?
Tak teraz mi się przypomniało jak w 2007 roku miałem psychozę i stałem w sklepie, w miejscu, to usłyszałem coś takiego: “ich to powinni zamykać”. Ludzie się boją. Boją się tego, czego nie znają, a my tak naprawdę jesteśmy wśród zdrowych ludzi. Pracujemy, zakładamy rodziny, związki, mamy przyjaciół, mamy swoje pasje. Ja też się interesuję technologią i IT. Nigdy nie spotkało mnie to, że byłem wytykany, że jestem “wariatem”, ale dlatego, że uważałem, komu to mówię. Jest stygmatyzacja. Chciałabym, aby można było powiedzieć: “jestem chory na schizofrenię”, tak samo jak się mówi: “mam chore serce”. Nie czuję złości. Moim marzeniem jest, żeby ludzie potrafili pokonać tę chorobę. Wiadomo, jest ciężko - bo jest. Często jest bardzo ciężko, ale można normalnie żyć z tą chorobą. Chciałbym założyć rodzinę. Mam dziewczynę i chciałabym, żeby mi się z nią ułożyło. Chciałabym, też pracować w fundacji i zarabiać pieniądze na programowaniu.
Jak się oferuje pracę dla osób po kryzysie to tylko sprzątanie, gdzie wiele osób chorych na schizofrenię ma skończone studia. Jeśli chodzi o prace chronione może je wykonywać zgodnie ze swoimi umiejętnościami.
A teraz jak się czujesz? Nadal masz poważne kryzysy psychiczne?
Jeśli chodzi o stan obecny różnie to bywa. Mam drobne załamania. Moim codziennym problemem jest moje paranoiczne zaburzenie osobowości. Polega to na tym, że czuję się zagrożony, że ktoś kopie pode mną dołki, że jest nieprzychylnie do mnie nastawiony. W 99,9% się mylę, ale mam takie odczucia. Wtedy dzwonię do przyjaciela i rozmawiamy na ten temat. Jak się bardzo źle czuję i ciągle coś w głowie mielę, to staram się oglądać film, aby odwrócić uwagę umysłu. Od 20 lat chodzę do psychologa.
Co chcesz powiedzieć ludziom, którzy oglądają film i czytają wywiad z tobą?
Jeżeli podejrzewasz, że ktoś z twojego otoczenia może być chory, to rozmawiaj i przekonaj taką osobę do spotkania z lekarzem. Jeśli ta osoba boi się pójść do psychiatry, to powiedz, że z nią pójdziesz. To nic strasznego, żaden wstyd. Powiedz też o tym, że jeśli nie chce, to nikt nie musi o tym wiedzieć, że się martwisz o bliską ci osobę.
Porady eksperta