Michał Gątarek: po operacji bariatrycznej jestem innym człowiekiem
Michał Gątarek (27 lat) po operacji bariatrycznej schudł 69 kg. Zmienił się nie do poznania. Nie tylko fizycznie.
Spis treści
Michał Gątarek z Warszawy, miał problem z nadwagą od zawsze. Był "pulchny" już jako 3-latek. Rozmawiamy z Michałem o tym jak postrzegał swoją otyłość, jak traktowali go inni ludzie i co go skłoniło do tego, aby poddać się operacji bariatrycznej.
Przeszkadzało Ci to, że wyglądasz inaczej, niż inne dzieci?
M.G.: Uzmysłowiłem to sobie dopiero w podstawówce. Dzieci mi dokuczały. Kiedy wchodziłem do szkoły, witały mnie określeniem „gruby” albo „grubas”. W liceum już tak nie było. Nikt już tak się do mnie nie zwracał, ale na tamtym etapie problem nadwagi mocno już siedział mi w głowie. Zacząłem podejmować próby odchudzania i muszę przyznać, że odnosiłem pewne sukcesy. Byłem bliżej normy masy ciała, niż kiedykolwiek wcześniej. Zacząłem działać, bo chciałem się podobać - i sobie samemu i dziewczynom. Ale też dlatego, że mama od zawsze mi powtarzała, że być grubym to niezdrowe.
Twoja mama jest propagatorką zdrowej kuchni. Na takiej się wychowałeś. Skąd więc u Ciebie najpierw nadwaga, a potem otyłość?
M.G.: Nigdy nie byłem systematyczny, jeśli chodzi o jedzenie. Jadłem rano, a dopiero potem wieczorem. Duże porcje. Dodatkowo, kiedy osiągnąłem pełnoletność, przestałem jeździć do Ciechocinka na turnusy odchudzające, które wcześniej bardzo mi pomagały. Po prostu takie wyjazdy przestały mi przysługiwać.
Czy nadwaga przeszkadzała ci na lekcjach WF-u?
M.G.: Na pewno tak, choć zawsze starałem się być aktywny. Wyniki może miałem minimalnie gorsze od rówieśników, ale zawsze starałem się im dorównywać. Uwielbiałem jazdę na rowerze i sporty zimowe oraz wodne takie jak pływanie, windsurfing, nurkowanie. Zawsze wybierałem sporty „samotnicze”, nie drużynowe. Niestety, na studiach wpadłem w pułapkę siedzącego trybu życia,zacząłem się odżywiać jeszcze gorzej i po jakimś czasem doszedłem do momentu, w którym było mnie naprawdę za dużo. Zanim podjąłem decyzję o leczeniu, udało mi się jeszcze dwa razy wyjechać na turnusy sanatoryjne z odchudzaniem. Tam poznałem ludzi, którzy przeszli operację bariatryczną. Tak naprawdę tam dowiedziałem się tak dużo o tej formie leczenia otyłości.
Te turnusy i aktywność fizyczna, którymi próbowałem się reanimować niestety nie pomogły w zwalczeniu efektu jo-jo. W krytycznym momencie, na przełomie lat 2016 i 2017 ważyłem już 133 kilogramów, moje BMI wynosiło 46 ( BMI > 40 to otyłość III stopnia – przyp. red.). Pracowałem w biurze i prowadziłem siedzący styl życia. Nie ruszałem się za dużo i zacząłem się czuć coraz gorzej. Coraz trudniej było mi chodzić, coraz częściej łapałem zadyszkę. Nie mogłem już jak dawniej pół dnia spędzić na rowerze. Muszę jednak przyznać, że nigdy nie miałem powikłań otyłości takich jak nadciśnienie tętnicze czy cukrzyca typu 2. Bodźcem do działania stały się rozmowy z ludźmi, którzy przeszli leczenie bariatryczne. No i wiedza czerpana z internetu. Do decyzji o podjęciu leczenia dojrzewałem kilka miesięcy.
A czy Ty wiesz jakie jest Twoje BMI? Sprawdź tutaj: Kalkulator BMI
Jak przebiegał Twój proces leczenia?
M.G.: Kiedy zgłosiłem się do Kliniki Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej, Metabolicznej i Torakochirurgii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, spotkałem się z ludźmi, którzy mnie rozumieją. Tam dostałem realną pomoc. Musiałem kilka miesięcy poczekać na operację. I to chyba było w tym procesie leczenia najtrudniejsze. W tym czasie miałem za zadanie "zrzucić" 10 procent masy ciała, czyli ok. 13 kg. I tak też zrobiłem. Tym razem pomógł mi kolejny już wyjazd do sanatorium, w którym dzięki zrównoważonej diecie i codziennym ćwiczeniom udało mi się zredukować ostatnie wyznaczone kilogramy, a tym samym zostać zakwalifikowanym do operacji. Musiałem udowodnić, że jestem w stanie zapanować nad swoją głową. Z drugiej strony takie wstępne schudnięcie pomaga chirurgowi przeprowadzić zabieg. Trzeba przy tym pamiętać, że z pacjentem bariatrycznym pracuje cały zespół specjalistów. Chirurg nie pomoże uporać się z myślami i strachem, które przepełniają pacjenta. Takiemu pacjentowi potrzebna jest pomoc psychologa, dietetyka, a także fizjoterapeuty, który pomoże dobrać indywidualny zestaw ćwiczeń.
Bardzo się bałeś operacji?
M.G.: W dniu przyjęcia do szpitala byłem w stanie euforii. Cały ten dzień zleciał mi, jakby to było 15 minut. Bardzo pragnąłem tej operacji. Mój zabieg trwał 1,5 h. Pamiętam tylko, że kiedy leżałem już na stole operacyjnym, strasznie się bałem, że nie zadziała znieczulenie i będę czuł ból, ale kiedy się obudziłem, miałem wrażenie, że minęła tylko sekunda. Przeszedłem rękawową resekcję żołądka – zabieg laparoskopowy, który polega na usunięciu 9/10 żołądka. Ze szpitala wyszedłem 2 dni po zabiegu. Nie odczuwałem bólu. Jedyną niedogodnością był dren, który odprowadzał mi krew z okolicy zoperowanego żołądka.
Z jakimi zaleceniami dietetycznymi wypisano Cię do domu?
M.G.: Zalecenia przedstawiono mi jeszcze przed zabiegiem. Dietetyczka powiedziała mi, że przez pierwszy tydzień po zabiegu powinienem się żywić kleikiem, potem przejść na zmiksowane produkty takie jak w słoiczkach dla niemowląt. No i przez pierwszy miesiąc po operacji w ogóle nie spożywać pokarmów stałych.
Czy taka perspektywa Cię przerażała?
M.G.: Nie. Myślałem o tym jak o eksperymencie.
Przeszedłeś operację, wróciłeś do domu z zaleceniami. I co? Dalej było trudniej?
M.G.: Nie. Dalej jest tylko łatwiej. Po miesiącu od operacji już nie ograniczało mnie to, że muszę jeść zupki dla niemowląt. Zacząłem jeść normalne posiłki, oczywiście w odpowiednio mniejszych ilościach. Po prostu kiedy próbujesz zjeść więcej, zmniejszony żołądek tego nie przyjmuje. Oczywiście, muszę się stale suplementować preparatami witaminowymi i żelaza. Staram się jeść przynajmniej 5 razy dziennie, choć wypadałoby jeszcze częściej. Przykładowo: moja jajecznica składa się z jednego jajka. Ale już kiedy idę do restauracji ze znajomymi, to nie zamawiam steka, ale sałatkę. Przygotowuję też kelnera na to, żeby – w razie potrzeby – resztę posiłku zapakował mi na wynos. Mówię o tym otwarcie. Jeżeli ktokolwiek ma jakiekolwiek obiekcje co do mojego zachowania, tłumaczę, że jestem po operacji bariatrycznej i nie jestem w stanie więcej zjeść.
Operację przeszedłeś ponad 2 lata temu. Ile do tej pory schudłeś?
M.G.: W krytycznym momencie moje BMI wynosiło 46 ( BMI > 40 to otyłość III stopnia – przyp. red.). Najbardziej chudłem przez pierwszych kilka tygodni po operacji. Chudłem skokowo – po 3 kilogramy dziennie. Oczywiście, przez pierwszych parę dni po zabiegu czułem się słabszy, ale już niecały miesiąc później wróciłem do pracy i do normalnego stylu życia. W tym momencie już nie chudnę. Waga stanęła na 64 kg. Na dziś moje BMI to 22 (prawidłowe BMI to 18,5 – 24,99 – przyp. red.).
Jak ta operacja Cię zmieniła?
M.G.: Operacja zmieniła mnie całego! Dała mi pewność siebie. Zacząłem jeździć na deskorolce, z której teraz praktycznie nie schodzę.
Schudłeś ponad połowę siebie. Zapewne został problem nadmiaru skóry. Jak sobie z tym poradziłeś?
M.G.: We wrześniu 2019 roku przeszedłem zabieg abdominoplastyki, czyli usunięcia nadmiaru wiotkiej skóry brzucha.
Jest coś, co dziś chciałbyś powiedzieć osobom chorym na otyłość, którzy boją się podjąć leczenia operacyjnego?
M.G.: Strach ma wielkie oczy. A operacja bariatryczna jest dla was najlepszym krokiem w życiu.
Od decyzji o leczeniu do operacji plastycznej - obejrzyj jak wyglądała droga Michała
materiał partnera
Otyłość została oficjalnie uznana za chorobę przez Światową Organizację Zdrowia. Otyłość osiągnęła w Polsce rozmiary epidemii. Operacji bariatrycznej ratującej życie potrzebuje już 700 tysięcy Polaków z otyłością III stopnia. Pacjent bariatryczny wymaga interdyscyplinarnej opieki specjalistów z dziedzin: chirurgii, psychologii, dietetyki i fizjoterapii.
Poradnikzdrowie.pl wspiera bezpieczne leczenie i godne życie osób chorych na otyłość. Ten artykuł nie zawiera treści dyskryminujących i stygmatyzujących osoby chore na otyłość.