Daria Ładocha jest wkurzona: nie wpychajcie dzieciom jedzenia na siłę!
A co by Pani o mnie pomyślała, gdybym teraz wzięła łyżkę, nabrała zupy z mojego talerza, a potem wpakowała ją Pani do ust? I jeszcze zagarnęła resztki tej zupy z Pani buzi, żeby Pani wszystko „ładnie zjadła”. No, śmiało! Że jestem nieźle trzepnięta, prawda? No widzi Pani – a my, dorośli, „takie rzeczy” robimy własnym dzieciom!
Spis treści
- O „słodkim dzieciństwie” w PRL-u
- O „Darusi, która pięknie jadła”
- O tym, z czym Daria nie ma problemu
- O brzuchu, który wystawał przed biust
- O jedzeniu jako narzędziu manipulacji
- O czym Daria ma ochotę krzyczeć
- O „rodzicach-niejadkach”
- O polowaniu na koszyki
- O nieznanej sztuce gotowania
- O tym, czego Daria nie robi
- O tym, co Daria robi
- O tym jak rozumieć otyłość
- O Dariowych warsztatach
„Daria Ładocha realizuje projekty, których celem jest edukacja rodziców i dzieci na temat zagrożeń rosnącego w Polsce problemu otyłości i pokazywanie im sposobów na zdrowe odżywianie oraz obalanie dietetycznych mitów. Czy są Państwo zainteresowani rozmową z Darią na ten temat?” - czytam w mailu, który zastałam w redakcyjnej skrzynce.
Myśl o spotkaniu z Darią Ładochą wywołuje u mnie i ciekawość i niepokój. Obejrzałam jej programy kulinarne i perypetie w wygranym programie „Agent Gwiazdy”, prześledziłam jej blogi, posłuchałam kilku jej wypowiedzi i zastanawiam się dlaczego ta szczuplutka kobietka z rozwianymi włosami i kolorowymi tatuażami chce się zająć właśnie chorobą otyłości? Ale też zwyczajnie obawiam się czy ta pasjonatka zdrowego stylu życia dyplomowany coach zdrowia i trener kulinarny, której oczy i ruchy mówią: Strzeż się! Mam tysiąc pomysłów na minutę i nie zawaham się ich zrealizować! - nie zaleje mnie lawą swojej energii. Tymczasem…
Z Darią spotykam się tuż po jej zejściu z telewizyjnego planu. Wita mnie mocnym uściskiem dłoni i uśmiechem kobieta spokojna i stonowana. A potem czyta z zainteresowaniem informacje na mojej wizytówce i odwraca na jakiś czas nasze role. Ona pyta – ja opowiadam m.in. o tym dlaczego założyłam Fundację Osób Chorych na Otyłość OD-WAGA (bo sama na otyłość choruję) i czym się zajmuje fundacja (tym, żeby otyłość leczyć, a nie odchudzać). Ja mam pytanie jedno: co Daria Ładocha ma wspólnego z otyłością, skoro zamierza realizować projekty związane z tą chorobą…? Daria więc odpowiada, a im dłużej odpowiada tym więcej macha rękoma, podnosi głos i tym więcej ujawnia gorących emocji, które tak dobrze znamy z ekranu i internetu. A zatem, o czym Daria Ładocha opowiedziała…?
Polecany artykuł:
O „słodkim dzieciństwie” w PRL-u
Jestem dzieckiem lat 80. W tamtych czasach, mój tata, jak wielu ojców, jeździł często za granicę, aby tam zarobić pieniądze na utrzymanie rodziny. A za granicą miał też dostęp do super fajnych słodyczy, których w polskich sklepach nie było. Miałam więc w domu rodzinnym meblościankę z barkiem po brzegi wypełnionym słodyczami! I korzystałam z tego „sezamu” bez limitów o każdej porze dnia i nocy. Kiedy pytałam rodziców, która czekolada jest lepsza: mleczna czy z orzechami, odpowiadali: A zjedz sobie obie!
Serio! Nikt mi nigdy nie zabraniał jeść słodyczy. A wyobrażacie sobie co by było, gdyby dziś, teraz nasze dzieci pochłaniały je bez ograniczeń…?
O „Darusi, która pięknie jadła”
Byłam w dzieciństwie „rodzinną gwiazdą”, bo… „pięknie jadłam”. - My z Darusią nie mamy kłopotów, ona bardzo ładnie je, o proszę… - chwalili mnie rodzice przy każdej sposobności. A jadłam rzeczywiście „pięknie”. Gdy z babcią, dzięki której pokochałam gotowanie lepiłam po 200-300 pierogów, to najpierw jadłam „pięknie” 10 sztuk tych świeżutkich, tuż po ugotowaniu, potem kolejnych 10 sztuk na obiad z dziadkiem i kolejnych 10 sztuk kiedy mama wracała z pracy. Jadłam też „pięknie” naleśniki – 4 sztuki naraz (bo 2 z serem i 2 z dżemem) i gołąbki – 8 sztuk naraz.
Jadłam nie z głodu, ale z apetytu. I wszyscy byli zadowoleni: rodzina – bo „pięknie jadłam” i ja, bo wiedziałam, że za każdy „pięknie zjedzony” posiłek będę nagrodzona ich zadowoleniem. Naprawdę! I nikt mi nie mówił, że nie powinna tak dużo jeść, bo to niezdrowo. Chcieli przychylić mi nieba nie wiedząc, że skutki takiego jedzenia będą odczuwalne w dorosłym życiu. A dziś? No kto przy zdrowych zmysłach dziś tak karmi swoje dziecko…?
O tym, z czym Daria nie ma problemu
Z podejmowaniem wyzwań! To chwalenie za „piękne jedzenie” sprawiło, że nie boję się nowych projektów, walki, nie mam lęków, że mi coś nie wyjdzie. I nie mam problemu z jedzeniem na eventach. Zawsze sprawdzam co tym razem kucharze przygotowali dla swoich gości - w końcu kocham jedzenie! Ale żeby nie było tak cudnie, to to „piękne jedzenie” doprowadziło u mnie do… otyłości brzusznej.
O brzuchu, który wystawał przed biust
Jak ja się wstydziłam tego swojego brzucha… Pamiętam: stoję na szkolnym korytarzu i widzę jak mi ten mój brzuch wystaje do przodu bardziej, niż piersi, które akurat zaczęły rosnąć i wszyscy chłopcy się ze mnie śmieją. Nie mam problemu by o tym opowiadać. Każdy ma jakieś cienie z przeszłości.
Kiedy zaczęłam studia, ten mój brzuch tak mi już przeszkadzał, że zaczęłam się odchudzać. I to bardzo intensywnie, na samych warzywach. Wpadłam więc w drugą skrajność, bo przy wzroście 172 cm doprowadziłam się do wagi zaledwie 46kg. Moje ciało przypominało worek kości obciągniętych skórą. Ale do dziś jest tak, że tkanka tłuszczowa mi się odkłada tylko na brzuchu i nie wiadomo z jakiego powodu. A zatem, własne doświadczenia z nadwagą posiadam!
O jedzeniu jako narzędziu manipulacji
A co by Pani o mnie sobie pomyślała, gdybym teraz wzięła łyżkę, nabrała zupy z mojego talerza, a potem wpakowała ją Pani do ust? I jeszcze zagarnęła resztki tej zupy z Pani buzi, żeby Pani wszystko „ładnie zjadła”. No, śmiało! Że jestem nieźle trzepnięta, prawda? No widzi Pani – a my, dorośli, „takie rzeczy” robimy własnym dzieciom!
Sama popełniłam wiele błędów żywieniowych przy pierwszej córce. Zatem chcę uspokoić wszystkie mamy, że każda z nas ma prawo popełniać błędy. Każdy z nich da się naprawić. Pierwszy to taki, że nie dajemy dzieciom wyboru: jeść – nie jeść i wpychamy im jedzenie na siłę. Najpierw karmiąc je zamiast dać im łychę do ręki – niech się uczy i decyduje. A potem używając jedzenia do manipulowania ich emocjami: jeśli nie zjesz, to nie pójdziesz na mecz, albo jeśli zjesz to dostaniesz tablet na dłużej.
A po drugie: żywimy ich tym co popadnie i jak popadnie doprowadzając u nich nie tylko do nadwagi i otyłości, ale też wielu innych chorób i zaburzeń odżywiania. Dzieci to są ludzie i nauka jedzenia - nawet w późniejszych latach - to ciężka praca.
O czym Daria ma ochotę krzyczeć
Wie Pani jaką mam ochotę “obudzić “ rodziców i z wielką radością obwieścić: korzystajcie z tego, że wasze dzieci chcą być takie jak wy i dawajcie im tylko dobre wzorce, także i ten jak zdrowo jeść! Dzieci naśladują rodziców więc to od Was zależy jak jedzeniowo ustawiony będzie dom. To mega dobre wieści. A jak zdrowo jeść? Ano tak…
O „rodzicach-niejadkach”
Zapytała mnie kiedyś jedna z mam: Jak mam nauczyć moje dziecko jeść warzywa? - A jakie warzywa? - dopytuję. - A na przykład brokuły. - A jak Pani robi te brokuły dla dziecka? - No… Gotuję w wodzie. - A jak Pani sama je te brokuły? Też gotowane? - Ale ja nie jem brokułów, bo nie lubię... A zatem, kochani – zasada pierwsza: jedzmy to co nasze dzieci! Jeśli rodzice jedzą co innego, a dziecko co innego, to nie można się dziwić, że dziecko się buntuje.
O polowaniu na koszyki
Nie mogę… Nie jestem w stanie na spokojnie robić zakupów, bo wciąż zaglądam ludziom do koszyków. I szlag mnie trafia jak widzę je po brzegi wypełnione żywnością przetworzoną. Na Miłość Boską! Przecież wszyscy wiemy jak ona szkodzi, więc dlaczego ją kupujemy? W moim koszyku jest 5 produktów na krzyż, bo kupuję jedzenie świeże, w małych ilościach, tyle ile potrzebujemy na 1-2 dni, a w mojej lodówce jest głównie… światło. Nie gromadzę zapasów, nie robię z domu hurtowni żywności. To co kupię to jemy na bieżąco i mamy na wierzchu – warzywa w pojemnikach, owoce w koszykach, ciepły posiłek w garnkach w kuchni. I to jest zasada druga!
O nieznanej sztuce gotowania
Przyszła pewna pani na moje warsztaty kulinarne, wzięła do ręki szczypiorek i pyta co to jest? A ja, jak zawsze wiem co powiedzieć i buzia mi się nie zamyka, tak wtedy „zbaraniałam”. Myślę sobie: jestem w ukrytej kamerze, wkręcają mnie… i nerwowo rozglądam się wokoło podając pani jedyną słuszną odpowiedź: To jest szczypiorek. - A co to jest szczypiorek? - docieka moja rozmówczyni… Nie pomyślelibyście sobie w takiej sytuacji, że ktoś sobie z was „jaja robi”...?
Inna uczestniczka warsztatów zwierzyła się, że musi nauczyć się gotować, bo niedawno zmarła jej mama, która robiła kolacje dla jej dzieci, a teraz te dzieci wieczorem chodzą głodne, bo babci zabrakło…
Ludzie! Hello! Mamy XXI wiek! Zaliczyliśmy na studiach po kilka fakultetów, mówimy w kilku językach, posługujemy się nowoczesnymi urządzeniami, jeździmy po świecie, a nie potrafimy przygotować sobie posiłku? Ja się pytam - do czego jeszcze doprowadzą nas: zamawianie jedzenia na wynos i projektowanie mieszkań bez kuchni? Zasada więc zasada brzmi: świadomy człowiek, który dba o swoje zdrowie gotuje sobie sam!
A zatem: Polacy! Do garów! I dorośli i dzieci!
O tym, czego Daria nie robi
Ja nikomu nie nakazuję jak ma się żywić, ale pokazuję zalety i wady różnych sposobów odżywiania. Ludzie mówią: owsianka jest zdrowa. Pewnie, że zdrowa, ale nie dla wszystkich, bo człowieka, który ma nietolerancję na owies może doprowadzić do różnego rodzaju dolegliwości, a co za tym idzie do choroby.
Albo sok z buraka. Jasne, jest zdrowy, ale czy zdajecie sobie sprawę z tego, że przy naszym ogólnie społecznym siedzącym trybie życia, to pewnie z 70 proc. nas tego soku buraczanego nie jest w stanie strawić?
Uwielbiam karmić ludzi dobrym jedzeniem - ale szczerze proszę by jeść proste dania we własnym domu, a nie marzyć o cudach i wiankach, które z marszu odstraszają od gotowania.
O tym, co Daria robi
Ja ludzi odżywiam! Bo odżywianie to podstawa naszej egzystencji. „Poszłam” na coaching zdrowia, bo uważam, że istotą dobrego życia jest zdrowe tylko dla nas, czyli dopasowane indywidualnie zdrowe żywienie i nawyki żywieniowe dopasowane do organizmu i stylu życia.
O tym jak rozumieć otyłość
Tłumaczę kobietom: jeśli zjesz pączka i go spalisz na przykład na siłowni, to wszystko jest ok. Ale jeśli ten pączek „odłożył” ci się jako tkanka tłuszczowa mimo dodatkowej aktywności fizycznej to pierwszy sygnał, że w twoim organizmie coś się złego zadziało i powinnaś iść do lekarza, żeby to sprawdzić.
Kobiety zamiast leczyć się z nadwagi i otyłości, zmieniać na stałe sposób odżywiania zaczynają przechodzić na drastyczne diety. Bo nasłuchają się wokoło “życzliwych” komentarzy: patrz jak żre, patrz jak się spasła - i chcą się „pozbyć tłuszczu” za wszelką cenę. A to nie tędy droga, Drogie Panie!
Polecany artykuł:
O Dariowych warsztatach
Stąd moje warsztaty, które już są: Żeby schudnąć, trzeba jeść czy Zdrowie zaczyna się na talerzu, Kuchnia wegańska, ABC zdrowego żywienia. Szykuję też duży projekt ogólnopolski dla wszystkich, którzy chcą rozpocząć przygodę ze zdrowym żywieniem. Zapraszam na nie całe rodziny – dziadków, rodziców, dzieci. Zgodnie z zasadami: gotujemy samodzielnie, gotujemy wspólnie, jemy zdrowo i to samo wszyscy!
Mam nadzieję, że wypełnię pewną lukę. No bo tak: lekarz, nawet jeśli wie jak leczyć otyłość, nie ma dla pacjenta zbyt wiele czasu, a dietetyk – ułoży dietę i już. A my zostajemy sami i nie wiemy, w którą stronę pójść z tymi wszystkimi zaleceniami. Mam więc nadzieję, że pomogę wam je zastosować w waszych kuchniach. Pokażę wam jak kupować zdrowe produkty za niewielkie pieniądze i jak je przyrządzać z szacunkiem, szybko i bez stresu. Bo przecież od przedszkola po same studia nikt nas nigdy nie uczył jak jeść. Dlatego skąd mamy to wiedzieć?
Poradnikzdrowie.pl wspiera bezpieczne leczenie i godne życie osób chorych na otyłość. Ten artykuł nie zawiera treści dyskryminujących i stygmatyzujących osoby chore na otyłość.
Porady eksperta