Beata: jestem po operacji bariatrycznej i leczę innych pacjentów z otyłością
Nie chciałam pójść na ten wykład o otyłości. Na sali nie byłam jedyną osobą z otyłością, a bałam się, że to na mnie wszyscy będą się gapić. A potem zobaczyłam pierwszy slajd prezentacji wykładowcy z hasłem: „PRAWDA: jesteś chory na otyłość, dlatego za dużo jesz i za mało się ruszasz”. Pomyślałam: kocham tego gościa! Rok później przeszłam operację bariatryczną. Teraz, jako lekarz z certyfikatem leczenia nadwagi i otyłości pomagam innym chorym.
Spis treści
- Słodko-słony początek
- Mama „na głodzie”
- Przekroczony próg
- Świadomość stłumiona
- „Chcę, aby pan mnie operował!”
- Operacja: operacja
- Jednak chudnę
- Więcej życia
- Żeby pomóc innym chorym na otyłość
- Przemiana
Oto nasza bohaterka: lek. med. Beata Koszewska-Jóźwiak, lekarka specjalistka medycyny rodzinnej. Założyła i prowadzi przychodnię zdrowia w Łyszkowicach w powiecie łowickim. Gdy proszę, aby opowiedziała o swojej chorobie otyłości zgadza się od razu. Wie, że pod jej historią mogłoby się podpisać wiele kobiet. Gości je prawie co dnia w swoim gabinecie. To dla nich włączyła się do Ogólnopolskiego Programu Certyfikacji i Akredytacji Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością. Aby im pomóc w rzetelnym leczeniu nadwagi i otyłości.
Słodko-słony początek
Nigdy nie byłam specjalnie chuda. Ale nie byłam też „pulchna”, czy gruba. Wzrost 180 cm, trochę więcej tkanki tłuszczowej na brzuchu i biodrach. Byłam po prostu wysoką, postawną kobietą.
Zaczęłam przybierać na wadze, gdy skończyłam studia na Uniwersytecie Medycznym w mojej rodzinnej Łodzi i rozpoczęłam pracę. Odbywałam staż zawodowy w szpitalu w Łowiczu, ale też przyjmowałam w przychodni zdrowia w Domaniewicach. Tam też dostałam służbowe mieszkanie. Pojawiły się wtedy u mnie problemy z jedzeniem kompulsywnym pod wpływem stresu. Najpierw coś słodkiego, a jak mnie „zasłodziło” to chwytałam za coś słonego, np. żółty ser.
Mama „na głodzie”
Byłam już wtedy mężatką i mamą jednego synka. Gdy miałam 28 lat zaszłam w drugą ciążę. Podczas, gdy przy pierwszej nie przytyłam nic ponad normę, ta druga przebiegała zupełnie inaczej. Byłam wiecznie głodna. Zdarzało się, że głód wypędzał mnie w nocy z łóżka. Przybrałam na wadze do 92 kg. Wydawało mi się, że to bardzo dużo.
Mój drugi syn urodził się z wagą prawie 5,5 kg. Objawy, które u siebie obserwowałam świadczyłyby o tym, że podczas ciąży miałam zaburzenia glikemii, być może nawet cukrzycę ciążową, ale wtedy, na początku lat 90., ciężarnym nie sprawdzano parametrów glikemicznych. Po porodzie zdiagnozowano u mnie nadczynność tarczycy. Miałam nawet operację wola guzowatego. Potem, dla odmiany, pojawiła się niedoczynność tarczycy.
Przekroczony próg
W 1999 r. rozwiodłam się. Proces był trudny emocjonalnie. Wybaczcie – nie będę o tym opowiadać.
Mniej więcej w tym samym czasie, na fali zmian w systemie ochrony zdrowia, przejęłam Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej (NZOZ) i tworzyłam własną przychodnię zdrowia. Jak się domyślacie – roboty przy tym było multum: organizacyjnej, technicznej, sprawozdawczej. Byłam w ciągłym ruchu. Często zmęczona zasypiałam w przychodzi na fotelu. A mimo zaczęłam tyć „na potęgę”. Przekroczyłam wtedy ten „magiczny” próg 100 kg.
To była klasyczna otyłość brzuszna, przy której tkanka tłuszczowa odkłada się tylko na brzuchu. Nogi i ręce wciąż miałam szczupłe. Pacjenci myśleli więc, że jestem w kolejnej ciąży i, jak to w małej miejscowości, zaczęli zastanawiać się z kim. Czy aby, nie z eks-mężem, bo przez jakiś czas po rozwodzie mieszkaliśmy jeszcze razem.
Świadomość stłumiona
Czy ja zdawałam sobie wtedy sprawę, że jestem chora na otyłość? Cóż, przyznaję, że pewnie jak wiele osób sądziłam, że chorobliwa otyłość jest wtedy, gdy waży się ponad 200 kg. A ja przecież tyle nie ważyłam. Cóż z tego, że brałam 5 leków na nadciśnienie tętnicze i byłam wiecznie mokra z powodu zwiększonej potliwości. Cóż z tego, że miałam problemy z glikemią a bóle kręgosłupa były tak dotkliwe, że wszędzie jeździłam autem, nawet na krótkie dystanse. A jak już z niego wysiadałam to tylko z kijkami do nordic walking. Nie dla treningu, ale dla podpory. Bo kul używać było mi wstyd.
Miałam ponad 50 lat, ważyłam ponad 100 kg, a wciąż uważałam, że nie jestem chora. Tym bardziej, że ani w pracy, ani w domu nikt nie robił z tego problemu z mojej otyłości.
O operacjach bariatrycznych wiedziałam, że są. Miałam kilku pacjentów po takich zabiegach. I przyznaję, że nie miałam najlepszej opinii o takim leczeniu otyłości. Ale w 2016 r., podczas konferencji Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej we Wrocławiu, spotkałam człowieka, który całkowicie zmienił moje postrzeganie otyłości jako choroby i mnie samej jako osoby chorej.
„Chcę, aby pan mnie operował!”
Nie chciałam pójść na ten wykład. Byłam wstrząśnięta wystąpieniem poprzedniego prelegenta, który mówił o osobach z otyłością jak o zwierzętach pozbawionych własnej woli. Nie chciałam po raz kolejny tłumić łez upokorzenia. Nie byłam na konferencji jedynym lekarzem noszącym ciuchy w rozmiarze 56, ale bałam się, że wszyscy będą patrzeć właśnie na mnie. Ulegałam jednak namowom znajomych.
Pamiętam tę scenę jakby wydarzyła się całkiem niedawno. Za pulpitem dla wykładowców stanął przystojny, podobnie jak ja ponadprzeciętnie wysoki lekarz – dr hab. n. med. Mariusz Wyleżoł, jeden z najbardziej doświadczonych polskich chirurgów bariatrów. Pokazał pierwszy slajd: „FAŁSZ: za dużo jesz i za mało się ruszasz, dlatego jesteś otyły. PRAWDA: jesteś chory na otyłość, dlatego za dużo jesz i za mało się ruszasz”. A ja pomyślałam: Nareszcie ktoś, kto mówi mądrze o otyłości. No, kocham tego gościa!
Po wykładzie, przedarłam się przez wianuszek słuchaczy, którzy obstąpili dr Wyleżoła i powiedziałam głośno, twardo i z dowcipem, którego też nigdy mi nie brakowało: - Chcę, żeby mnie Pan operował. Bo ja chce zatańczyć tango argentyńskie, a brzuch mi przeszkadza!
Polecany artykuł:
Operacja: operacja
Był rok 2017r. Po pełnej diagnostyce czekałam na dzień swojej operacji bariatrycznej, gdy nagle przyszła wiadomość, że dr Wyleżoł złamał rękę i przez dłuższy czas nie pojawi się na bloku operacyjnym. Nie chciałam czekać, więc zaczęłam zbierać opinie o innych chirurgach bariatrach i innych szpitalach. Wybrałam dr Cywińskiego z Łodzi.
25 maja 2017r. przeszłam operację rękawowej resekcji żołądka. Miałam 53 lata i ważyłam 122 kg. Moje BMI (wskaźnik masy ciała) było mniejsze niż 40. Miałam otyłość II stopnia, ale zakwalifikowano mnie do zabiegu ze względu na występujące u mnie liczne schorzenia będące powikłaniami otyłości.
Jestem lekarzem, ale nie ukrywam, że obawiałam się operacji. Nie aspektów medycznych. Wiedziałam, że jeśli mają być powikłania, to się po prostu zdarzą. Ja się wręcz panicznie bałam, że będę tym wyjątkowym przypadkiem pacjenta, który po operacji… nie schudnie. Na szczęście, mam taki charakter, że jak coś postanowię, to realizuję to nie oglądając się na obawy.
Operację wykonano u mnie techniką laparoskopową. Test szczelności przyciętego żołądka, dr Cywiński wykonuje jeszcze na stole operacyjnym wstrzykując niebieski płyn kontrastowy. Wiem, że test nie wypadł do końca pomyślnie i trzeba było założyć dodatkowe szwy. To jasne, że obudziłam się po operacji słaba i obolała, ale nie miałam nudności. Tuż po przebudzeniu zostałam spionizowana, ubrałam się, poszłam do łazienki. Do domu wróciłam w drugiej dobie po zabiegu.
Jednak chudnę
Moi pracownicy wiedzieli, że idę na operację bariatryczną. Tak ustaliliśmy grafik, żeby moja nieobecność nie zakłóciła funkcjonowania przychodni. Do pracy wróciłam po 2 tygodniach od zabiegu. Najpierw tylko na popołudnia, potem na całe dnie. Nie miałam kłopotów ze zmianą sposobu odżywiania. Nie męczyłam się też widząc, że ktoś je coś, czego ja nie mogę lub nie chcę. Najbardziej cieszyłam się z tego, że już się nie pociłam i nie wychodziły mi włosy. No i z tego, że chudnę! W sumie, przez cały czas od operacji schudłam 32 kg.
Pacjentom nie mówiłam otwarcie o operacji, ale gdy ktoś zapytał to potwierdzałam i nie robiłam z tego wielkiego halo. Pewnie, że się cieszyłam słysząc komplementy, że pięknie wyglądam. Zauważyłam też, że ludzie zaczęli patrzeć na mnie z większą sympatią. Ale nie przez to, że mam mniej tkanki tłuszczowej. Raczej dlatego, że mam teraz więcej energii i jestem bardziej życzliwa. Bywałam kiedyś ostrą zołzą. Na tych wszystkich dietach byłam i głodna, i zła.
Więcej życia
Tak, po operacji zmieniłam się i ja i moje życie. Medycznie: biorę już tylko 1 lek, na nadciśnienie. Fizycznie: mam zdecydowanie lepszą kondycję. Chodzę na długie spacery z moim przyjacielem psem i nie towarzyszy mi przy nich sapanie i bóle kręgosłupa. Często wyjeżdżam na dłuższe wycieczki bez strachu, że nie będę mogła chodzić. Ubieram się też inaczej – w bardziej dopasowane do figury ubrania.
Zainteresowałam się nową dyscypliną medyczną - medycyną stylu życia. Przekonałam się, że przy chorobach przewlekłych (tak jak moja otyłość), czy przy nawracających infekcjach, ważnym aspektem leczenia jest właśnie zmiana stylu życia. Wspólnie z innymi, z aktywnymi paniami z Łyszkowic utworzyłyśmy Koło Gospodyń Wiejskich. Propagujemy w naszych działaniach zdrową kuchnię, ale też realizujemy tak ambitne projekty jak choćby ten dotyczący diety planetarnej. Cóż, zawsze ciągnęło mnie do pracy społecznej, ale nie miałam na nią kiedyś ani siły, ani pomysłu…
Żeby pomóc innym chorym na otyłość
Jestem lekarzem, sama choruję na otyłość, ale o leczeniu tej choroby wiedziałam niewiele. Może z wyjątkiem operacji bariatrycznych. Ale to metoda leczenia na ostatnich stadiach rozwoju otyłości. Ale co z innymi pacjentami…?
W leczeniu otyłości nie chodzi o to, żeby czekać, aż choroba będzie tak zaawansowana, że pacjenta można już tylko posłać „pod nóż”. Dzięki wykładowi dr Wyleżoła i rozmów z nim zrozumiałam, że ważniejsze jest leczenie otyłości jako „choroby matki”, a nie samych powikłań otyłości.
W Polsce nie ma jeszcze specjalizacji z tzw. obesitologii – leczenia otyłości. Ale jest Ogólnopolski System Certyfikacji i Akredytacji Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością. Zapisałam się na szkolenia i uzyskałam taki certyfikat. Gdyby była specjalizacja, chętnie bym ją zrobiła.
Przemiana
Nie chodzi o fizyczną, ale mentalną. I to nie mnie jako człowieka, ale mnie jako lekarza. Przed swoją operacją bariatryczną miałam pacjentów z otyłością. I podobnie jak jeszcze wielu lekarzy patrzyłam na nich i myślałam: tu się nic nie da zrobić. Sądziłam, że otyłość to wina chorego, a operacja jest „drogą na skróty”. Inna sprawa, że nie byłam dla pacjentów wiarygodna. Gdy próbowałam tłumaczyć pacjentowi np. z bólem stawu kolanowego, że musi jednak odciążyć ten staw i schudnąć to słyszałam: Przecież Pani sama jest gruba, to co mi Pani takie rzeczy mówi. Faktycznie: skoro ja sama nie miałam świadomości, że jestem chora i motywacji do leczenia, to w jaki sposób mogłam je przekazać pacjentom?
Czy pacjenci chętnie leczą się z otyłości? Nie. Po pierwsze dlatego, że wciąż trudno jest im zrozumieć, że otyłość to choroba. Najczęściej, nie chcą o tym rozmawiać. A jeśli już, to twierdzą, że „jest im dobrze, tak jak jest”, albo że „taka ich uroda”: jedni są łysi, inni mają garby na nosie, a ja jestem gruba/gruby. A po drugie: gdy już słyszą, że to choroba, to chcą na nią jakieś magiczne tabletki, syropy, maści, a takich nie ma.
Otyłość to złożona choroba przewlekła. Posługując się terminologią medyczną: bez tendencji do samoistnego ustępowania. Oznacza to, że jeśli nie będziemy jej leczyć, to sama z siebie nie przejdzie. A w leczeniu otyłości nie chodzi o odchudzanie: nagłe, gwałtowne, raz na jakiś czas. Ale o leczenie. I to od pierwszego etapu, czyli nadwagi. A to leczenie trzeba zacząć od całkowitej zmiany postrzegania otyłości i takich aspektów życia jak żywienie, aktywność fizyczna, kontrola masy ciała itp. Ja tej przemiany w sobie dokonałam. Życzę jej także i Państwu!
materiał partnera
Otyłość została oficjalnie uznana za chorobę przez Światową Organizację Zdrowia. Otyłość osiągnęła w Polsce rozmiary epidemii. Operacji bariatrycznej ratującej życie potrzebuje już 700 tysięcy Polaków z otyłością III stopnia. Pacjent bariatryczny wymaga interdyscyplinarnej opieki specjalistów z dziedzin: chirurgii, psychologii, dietetyki i fizjoterapii.
Porady eksperta
Poradnikzdrowie.pl wspiera bezpieczne leczenie i godne życie osób chorych na otyłość. Ten artykuł nie zawiera treści dyskryminujących i stygmatyzujących osoby chore na otyłość.