Na co choruje polska onkologia?
W ciągu ostatnich 10 lat wydatki na leczenie nowotworów wzrosły w Polsce trzykrotnie, ale równocześnie wydłużyły się kolejki do onkologicznych poradni. Może więc przyczyną problemów z dostępem do leczenia nie jest brak środków, lecz zła organizacja systemu opieki zdrowotnej... Sytuację pogarsza szybki wzrost zachorowań na nowotwory. Jakie szanse jako pacjenci mamy w starciu z rakiem i co może je poprawić?
Leczenie onkologiczne nie zawsze polega na wyborze najlepszej dla pacjenta metody. O tym, jaka terapia onkologiczna zostanie zastosowana, decydują procedury ustalone przez urzędników. Tymczasem każdy, to zachoruje na nowotwór złośliwy, pragnie być leczony szybko, skutecznie i w sposób, który jak najmniej zakłóca jego życie. Niestety, oczekiwania pacjentów rozmijają się z interesami ośrodków leczniczych. Szpital nie jest rozliczany z efektów terapii czy stopnia satysfakcji pacjentów. Ważny jest wynik finansowy placówki. I choćby dyrektor szpitala miał gołębie serce, w pierwszej kolejności musi liczyć pieniądze. Szpital musi pracować pod dyktando zasad wymyślonych przez urzędników NFZ.
Leczenie onkologiczne: urzędnicze absurdy
Trzymanie się tych procedur istotnie wydłuża czas dostępu do diagnozy i leczenia. A w przypadku nowotworów wydłużanie czasu między podejrzeniem raka, postawieniem diagnozy a rozpoczęciem leczenia działa na niekorzyść chorego. Dzieje się tak, ponieważ rak to choroba, w której komórki organizmu szybko nabierają cech zabójcy i niszczą gospodarza. Nowotwór staje się coraz większy i bardziej agresywny. Dogodne dla chorego leczenie w żaden sposób nie pasuje do systemu rozliczeń, jaki obowiązuje w Polsce. Jeżeli u pacjenta, który leży w szpitalu lub przyszedł do ambulatorium, podczas jednej wizyty wykona się kilka potrzebnych badań czy zabiegów (procedur medycznych), to fundusz zapłaci tylko za jedną z nich. W rzeczywistości jest to ukryta forma limitowania dostępu do świadczeń medycznych i powód tworzenia się coraz dłuższych kolejek. Każdą wizytę pacjenta w szpitalu czy w przychodni NFZ rozlicza jako odrębną całość.
Procedura związana z procesem leczenia nie może być też rozliczana częściej niż co 2 tygodnie. Nonsens! Jeżeli cykl leczenia wymaga podania 6 chemioterapii, to szpital powinien być rozliczany za cały cykl leczniczy, ponieważ jedno podanie chemii nic nie daje. W praktyce jest tak, że NFZ zapłaci za trzecie czy czwarte jej podanie, a za poprzednie i następne już nie.
Gdzie rak uderza najczęściej
U mężczyzn są to płuca, stanowiące ok. 1/5 zachorowań na nowotwory. Na drugim miejscu jest rak gruczołu krokowego (13 proc.), dalej rak jelita grubego (12 proc.) i rak pęcherza moczowego (7 proc.). W pierwszej dziesiątce znajdują się również nowotwory żołądka, nerki, krtani, białaczki i chłoniaki.U kobiet przeważa rak piersi (to 1/5 zachorowań na nowotwory), potem są nowotwory jelita grubego (10 proc.) i rak płuca (9 proc.). W dalszej kolejności są nowotwory trzonu macicy (7 proc.), jajnika (5 proc.), szyjki macicy, nerki, żołądka i tarczycy.Większość zachorowań (70 proc. u mężczyzn i 60 proc. u kobiet) występuje po 60. roku życia. Ryzyko nowotworu wzrasta wraz z wiekiem, osiągając szczyt w ósmej dekadzie życia.
(dane za Krajowym Rejestrem Nowotworów)
Leczenie szpitalne, chociaż najdroższe, komuś się opłaca
Obecny system rozliczeń preferuje leczenie nowotworów w warunkach szpitalnych, mimo że jest ono znacznie droższe od ambulatoryjnego i nie zawsze jest konieczność hospitalizacji. A ponieważ wiele procedur medycznych ma zbyt niską wycenę, szpitale szukają sposobów, by na leczeniu chorego nie stracić. Gdy pacjent leży, szpital zarabia. Dlatego odsetek niepotrzebnych hospitalizacji może sięgać w Polsce nawet 25 proc.Nie chodzi o zlikwidowanie wszystkich onkologicznych łóżek, bo są chorzy, który ich potrzebują. Jednak wielu można dobrze leczyć ambulatoryjnie. Polska znajduje się obecnie w sytuacji, w której inne państwa europejskie były wiele lat temu, kiedy to szpitale nie tylko zajmowały się leczeniem chorych, ale pełniły także różne funkcje opiekuńcze. W krajach rozwiniętych uznano jednak, że można zorganizować tańszą i równie dobrą opiekę medyczną w trybie ambulatoryjnym.Aby w Polsce na podobnych zasadach mogła funkcjonować pomoc medyczna dla chorych na raka, trzeba wiele zmienić, m.in. stworzyć oddziały dziennego pobytu, płacić przez NFZ za pobyt chorych w tańszych niż szpital pensjonatach, refundować koszty dojazdu na leczenie.
Utrudniony dostęp do badań diagnostycznych
W naszym kraju do znudzenia mówi się o potrzebie wczesnej diagnostyki, ale praktycznie ona nie istnieje, bo na wizytę u lekarzy różnych specjalności trzeba czekać miesiącami. To lekarze opieki podstawowej powinni mieć możliwość wystawiania skierowań na badania profilaktyczne w kierunku rozpoznania raka.Stawia się ich w roli chłopca do bicia, oskarżając o brak czujności onkologicznej. Zapomina się jednak, że ich uprawnienia są bardzo ograniczone. Nie mogą wystawiać skierowań na oznaczenie PSA czy mammografię. Jeżeli kilka milionów mężczyzn chciałoby pójść po stosowne skierowanie do urologa, to niektórym życia nie starczy, aby doczekać wizyty.Kobiety zachęca się do badań przesiewowych, rozsyła się zaproszenia do domu. Gdy jednak coś jest „nie tak”, na dalszą diagnostykę muszą czekać wiele tygodni.Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych wyliczyła, że w wielu przypadkach zanim pacjent z podejrzeniem raka trafi do szpitala, mija około pół roku. W niektórych województwach trwa to jeszcze dłużej. Dzieje się tak, bo w Polsce nie ma tzw. ścieżki, którą w określonym czasie musi przejść osoba podejrzewana o raka. Na świecie problem ten już dawno rozwiązano.Opracowano rekomendacje, w których określono, że zarówno dla diagnozowania, jak dla rozpoczęcia leczenia należy określić nieprzekraczalny termin. Poszczególne działania nie mogą trwać „dłużej niż”. W tych ramach musi się zmieścić 90 proc. chorych.
Zbyt rzadka sieć placówek
Według ekspertów liczba ośrodków zajmujących się leczeniem chorób nowotworowych jest niewystarczająca (32 w całej Polsce), co przekłada się na jakość usług, długie kolejki oczekujących na rozpoczęcie leczenia, opóźnioną diagnostykę.Obecnie bywa tak, że wizyta u lekarza trwa 20 minut, a dojazd do niego – kilka godzin. Najwięcej placówek, bo 8, jest w województwie mazowieckim, w pomorskim jest ich 5, po 3 mają województwa łódzkie i śląskie, po 2 lubelskie, podkarpackie i małopolskie. W pozostałych jest tylko po jednym ośrodku onkologicznym.
(dane za Polską Unią Onkologii)
Naukowcy przekonują, ale urzędnicy wiedzą swoje
U nas znacznie później niż w innych krajach Europy wprowadza się nowoczesne terapie. Prace badawcze nad lekami onkologicznymi trwają bez przerwy. Pojawiają się nie tylko nowe leki, ale także znajduje się nowe zastosowania dla znanych leków. Dobrym przykładem jest herceptyna, która do niedawna była stosowana tylko w przypadku raka piersi, a dziś może być podawana także chorym na raka żołądka.Nowe wskazania terapeutyczne są wprowadzane niechętnie i z dużym opóźnieniem. NFZ rozlicza czynności, a nie skuteczność leczenia. Nie chodzi o to, aby komuś się poprawiło, chodzi o ograniczenia wydatków. Ale jest też inny problem. Upieranie się NFZ przy starych zapisach programów terapeutycznych stawia lekarzy na moralnym rozdrożu. Wiedzą oni, że powinni inaczej leczyć chorego, ale nie mogą, ponieważ szpital nie dostanie za to pieniędzy. Upór urzędników jest tu godny podziwu, szkoda tylko, że działa przeciwko chorym ludziom. Argument wiedzy, postępu w medycynie na NFZ nie działa.
Chorych będzie przybywać
Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega, że w 2025 r. liczba zachorowań na nowotwory wzrośnie z 14 mln do 19 mln rocznie, w 2030 r. – do 22 mln, a w 2035 r. – aż do 24 mln. Prognozy zawarte w raporcie World Cancer Report 2014 Międzynarodowej Agencji Badań nad Nowotworami (IARC) wskazują, że jedną z przyczyn gwałtownego wzrostu zachorowań jest starzenie się społeczeństw. Jako kolejne wymienia się palenie tytoniu, nadmierne spożycie cukru, otyłość. Ale za kilka lat otyłość będzie wywoływała raka częściej niż palenie.
Lepsi przegrywają w wyścigu po kontrakt na leczenie
Na rynku ochrony zdrowia funkcjonują obok siebie państwowe i prywatne szpitale, w tym także onkologiczne. Wszystkie podmioty gospodarcze zgodnie z prawem mają równy dostęp do publicznych pieniędzy przeznaczonych na leczenie obywateli opłacających składkę zdrowotną. Na rynku działa wiele podmiotów prywatnych, które pozyskują kontrakty z NFZ. Nie ma powodu, aby onkologia była jakimś wyjątkiem. Tym bardziej, gdy samorządy mają kłopoty z budowaniem nowych ośrodków. Jeśli zatem ktoś decyduje się wyłożyć własne środki na ten cel, powinien mieć równe prawa. Ale to tak nie działa. Prywatne placówki mają dziś kłopoty z przetrwaniem, bo system podziału środków jest dla nich niekorzystny, mimo że świadczą usługi na wysokim poziomie. Niestety płatnik przy przyznawaniu kontraktów nie uwzględnia korzyści odnoszonych przez pacjentów i wyników leczenia.Opieka onkologiczna w Polsce jest rozproszona i na bardzo różnym poziomie.Są molochy onkologiczne, gdzie pacjent i jego problemy są tylko fragmentem statystyk szpitalnych. Są małe, prywatne kliniki, które świadczą usługi kompleksowo. Przegrane są też kliniki akademickie, które nie tylko leczą chorych, ale także szkolą kadrę lekarską.
Profilaktyka i spojrzenie w przyszłość
Walka z rakiem daleko wykracza poza ramy samej onkologii. Onkologia to tylko wycinek medycyny. By wygrać z rakiem, potrzebne jest zaangażowanie agend, które mają wpływ na edukację, zatrudnienie. Wciąż słuchać o szkodliwości palenia tytoniu, ale Polska jest jednym z większych producentów papierosów, a polscy rolnicy, podobnie jak rolnicy w całej UE, dostają dotacje do upraw tytoniu. Mówi się o zdrowym stylu życia, a toleruje się bezpodstawne zwolnienia z lekcji gimnastyki. Zachęca się do jedzenia zdrowej żywności, ale nie ma korzystnej dla producentów polityki fiskalnej. Jeżeli interesy ekonomiczne będą stały w sprzeczności z promowaniem zdrowego stylu życia, z profilaktyką antynowotworową, to nic się nie poprawi. A nawet będzie gorzej, bo liczba zachorowań na nowotwory złośliwe stale rośnie. W ubiegłym roku odnotowano 160 tys. nowych przypadków. Najczęściej były to rak płuca (24 tys.) i rak piersi (18 tys.). Z prognoz wynika, że w najbliższych latach lekarze będą się musieli zmierzyć z rosnącą liczbą chorych na raka piersi, raka jelita grubego i raka prostaty, ponieważ w tych nowotworach liczba chorych gwałtownie się zwiększa. Stale zwiększają się możliwości leczenia. Czy obecny system to wytrzyma? Z pewnością nie. Polskiej onkologii brakuje działań długofalowych, a przecież rak to choroba przewlekła, bo nawet w skrajnych sytuacjach leczenie trwa wiele miesięcy.
Nie tylko geny
Geny odpowiadają jedynie za 10 proc. przypadków zachorowań. Do powstania choroby nowotworowej doprowadzają zaburzenia genetyczne, ale mogą je wywołać czynniki środowiskowe, styl życia, szczególnie palenie tytoniu, nadużywanie alkoholu i nadmierne objadanie się. Tymczasem większe spożycie warzyw i owoców, większa aktywność fizyczna zmniejsza aż o 1/3 ryzyko zachorowania na nowotwór. Ochronne działanie ma też ograniczenie liczby infekcji (głównie dzięki upowszechnieniu szczepień), kontrolowanie masy ciała, umiarkowane opalanie się oraz eliminowanie zanieczyszczeń powietrza.
miesięcznik "Zdrowie"
Porady eksperta