Mój sposób na raka - jak uchronić się przed nowotworem
Diagnozę „rak” najczęściej odbieramy jak wyrok. Ale nawet w bardzo trudnych sytuacjach można podjąć walkę z chorobą nowotworową i ją wygrać. David Servan-Schreiber poznał na własnej skórze sposoby, jak zapanować nad nowotworem.
Światowy bestseller „Antyrak. Nowy styl życia” nie powstałby, gdyby jego autor nie zachorował na raka. Prof. Servan-Schreiber pokazuje w swojej książce, jak pobudzić mechanizmy obronne organizmu do walki z chorobą nowotworową.
We wstępie do książki napisał Pan: „Rak tkwi w każdym z nas. Od nas zależy, czy zdołamy się przed nim obronić”. Czy wierzy Pan, że każdy może wygrać z rakiem?
Prof. David Servan - Schreiber: Nie. Nie znalazłem panaceum na raka – ani w postaci idealnego sposobu leczenia, ani też diety. Jestem lekarzem i naukowcem, a i tak nie uchroniłem się przed nowotworem. Ale pomogło mi to w zdobyciu wiedzy o mechanizmach sprzyjających chorobie oraz sposobach, które pozwalają ją zwalczyć lub trzymać w ryzach. Chcę podkreślić, że nie istnieje żadna alternatywna metoda wyleczenia raka. Próby leczenia bez stosowania konwencjonalnej medycyny – chirurgii, chemioterapii, radioterapii, immunoterapii i w przyszłości także genetyki molekularnej – kończą się niepowodzeniem. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy, poza technicznymi możliwościami medycyny, wykorzystywać również naszych naturalnych mechanizmów obronnych. Albo po to, by zapobiegać chorobie, albo po to, by zwiększyć skuteczność terapii.
A więc możemy mieć wpływ nie tylko na jakość, ale też długość życia z nowotworem?
D. S.-S.: Po odbyciu typowej terapii możemy bardzo wiele zrobić, by przedłużyć życie i wzmocnić swoje zdrowie. Moja historia dobrze to dokumentuje. Ale są też inne dowody na skuteczność takiego postępowania. W listopadzie 2008 r. opublikowano wyniki badań, które przedstawiały czas przeżycia kobiet dotkniętych rakiem piersi. Wszystkie panie przeszły standardowe leczenie. Połowa z nich nie zmieniła swego życia po operacji ani też nie poddała się innym metodom leczenia. Drugą grupę poinformowano o metodach wspomagania zdrowia. Kobiety te nauczono innego sposobu odżywiania się, zachęcono do codziennej aktywności fizycznej, pokazano, jak radzić sobie ze stresem przez właściwe oddychanie i proste metody koncentracji. Obserwacje trwały 12 lat. W grupie, która nic dla siebie nie zrobiła, liczba zgonów była wysoka. Wśród pań, które wiele zmieniły w stylu życia, śmiertelność spadła o 68 proc. w porównaniu z pierwsza grupa. To powód, by wprowadzić do swojego życia zmiany.
Prezentuje Pan nowy pogląd na mechanizm powstawania choroby nowotworowej.
D.S.-S.: Moja koncepcja odwołuje się do podstawowych, lecz wciąż mało znanych zasad działania układu odpornościowego, odkrycia procesów zapalnych wpływających na rozwój guzów, możliwości blokowania ich wzrostu oraz rozprzestrzeniania się przez odcięcie ich od pożywienia. Wszystko, co nie dostaje pożywienia, nie rozwija się.
Co zatem powinniśmy dla siebie zrobić?
D.S.-S.: Każdy może zachęcić ciało i umysł do działania antyrakowego. Po pierwsze powinniśmy wiedzieć, jak się chronić przed negatywnym wpływem środowiska. Po drugie – jak zmienić dietę, by ograniczyć spożycie substancji sprzyjających powstawaniu nowotworów i maksymalnie zwiększyć ilość związków fitochemicznych, które aktywnie walczą z rakiem. Po trzecie musimy nauczyć się leczyć rany psychiczne, które – gdy się nie goja – sprzyjają chorobie. Czwarta zasada to zrozumienie własnego ciała, nawiązanie z nim kontaktu poprzez stymulowanie układu odpornościowego i osłabianie procesów zapalnych.
Jednak w książce nie daje Pan zaleceń, których mamy się sztywno trzymać. Wytycza Pan kierunek postępowania.
D.S.-S.: Jestem lekarzem, więc interesują mnie praktyczne rozwiązania, które pomagają ludziom, łagodzą cierpienie. Sam tez jestem pacjentem. W książce zawarłem więc tylko te rzeczy, które sprawdziłem na sobie. Każda rada spełnia dwa warunki – ma podstawy naukowe i nie komplikuje codziennego życia, pasuje też do powszechnego dążenia do szczęścia. Celem życia nie może być skupianie się na unikaniu zachorowania na raka. Należy szukać tego, co sprawi, że codzienność będzie bogatsza, przyjemniejsza. Człowiek nie lubi nakazów. Musi czuć się wolny, móc wybierać, nawet w czasie śmiertelnej choroby. Codziennie robię to, o czym piszę w książce, i nie mam poczucia, że jestem do czegoś zmuszany. Wręcz przeciwnie, uważam, że moje życie stało się bogatsze.
Książka ukazuje, że zmienił Pan nie tylko swój stosunek do sposobu odżywiania się, ale również do otoczenia, pacjentów i bliskich.
D.S.-S.: Choroba, zwłaszcza tak groźna jak rak, zawsze nas zmienia. Niełatwo wtedy pozytywnie myśleć. Ale po trudnych chwilach przychodzą dobre. Mimo że nie byłem wówczas atrakcyjnym obiektem dla płci pięknej, zdałem sobie sprawę, że mogę być kochany i kochać. To mnie odmieniło. W tym samym czasie zacząłem odczuwać radość z codziennej, lekarskiej pracy. Zmieniłem swój stosunek do pacjentów. Zrozumiałem, że terapia to także trzymanie za rękę, chwila rozmowy o rzeczach nieważnych, ale i łagodzenie strachu przed śmiercią. Przyjemność, jaką dawało mi obcowanie z pacjentami, była też motywacją, by walczyć o swoje życie. Dzięki moim pacjentom zrozumiałem również, że jeszcze wiele mogę dać innym ludziom. Takie odkrycie zachęca do życia, ale nie zawsze wystarcza. Mnie się udało.
miesięcznik "Zdrowie"