Kiedy można wezwać karetkę pogotowia? Jak skutecznie wezwać lekarza?
Karetkę pogotowia powinno się wzywać tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia lub w sytuacjach, kiedy wypadek może doprowadzić do istotnego uszczerbku na zdrowiu. Co zrobić, gdy nocą lub w niedzielę pilnie potrzebujemy pomocy? Naucz się trzeźwo oceniać sytuację, aby nie wzywać pogotowia w sytuacji, kiedy nie jest to konieczne, bo w tym czasie ktoś inny może naprawdę potrzebować lekarza.
Jeśli objawy nie wskazują na bardzo groźną chorobę i nie zachodzi bezpośrednie zagrożenie życia, powinniśmy zgłosić się do nocnej pomocy lekarskiej, która działa po zamknięciu przychodni rejonowych, czyli od godz. 18 do 8 rano oraz w weekendy i święta. Osoby ubezpieczone korzystają z tej pomocy bez żadnych dodatkowych opłat. W sytuacji, gdy nie mamy możliwości dotarcia do lekarza, możemy wezwać go do domu. Warto znać adres i numer telefonu placówki, która pełni taki dyżur blisko naszego miejsca zamieszkania.
miesięcznik "Zdrowie"
Kiedy można wezwać pogotowie?
Zgodnie z zasadami ratownictwa medycznego można wzywać pogotowie ratunkowe (dotyczy to także zgłoszenia się do SOR, czyli Szpitalnego Oddziału Ratunkowego) tylko w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia lub w tzw. stanach naglących, które mogą prowadzić do istotnego uszczerbku zdrowia. Wzywamy pogotowie do poszkodowanego w wyniku wypadku, wzywamy je również do chorego, u którego wystąpią tak groźne objawy jak:
- utrata przytomności,
- zaburzenia świadomości,
- drgawki,
- nagły, ostry ból w klatce piersiowej,
- zaburzenia rytmu serca,
- nasilona duszność,
- nagły ostry ból brzucha,
- uporczywe wymioty, zwłaszcza z domieszką krwi,
- masywny krwotok z przewodu pokarmowego lub dróg rodnych.
Za wezwanie karetki się nie płaci i można ją wezwać także do osoby nieubezpieczonej, jeśli jest ona w stanie zagrożenia życia.
Racjonalnie podejmuj decyzje o wezwaniu pogotowia
– Ustawa o ratownictwie medycznym mówi, że zespoły ratownictwa wyjeżdżają do osób w stanie zagrożenia życia lub gdy nastąpiło nagłe pogorszenie zdrowia – mówi Grzegorz Borstern, specjalista chorób wewnętrznych, który od 32 lat pracuje w warszawskim pogotowiu ratunkowym. – W praktyce wygląda to inaczej. Coraz lepiej wyposażone karetki i coraz lepiej wykształceni ratownicy jeżdżą także do błahych zachorowań. W swojej karierze pędziłem już na sygnale do Czarka, który się dusi i rzęzi, tyle że Czarek był zapasionym psem rasy buldog. Było też wezwanie do haka wbitego w rękę. Na miejscu okazało się, że podczas sprzątania pani wbiła sobie w palec haczyk wędkarski. Daleki jestem od bagatelizowania obaw pacjentów o własne zdrowie. Jeżeli ktoś telefonuje, mówiąc, że odczuwa silny ból w klatce piersiowej, a po zbadaniu go, zrobieniu EKG wiadomo, że to nie jest atak serca, tylko nerwoból – nie mam pretensji. Chory nie musiał wiedzieć, że to nic groźnego. Ale gdy po dramatycznym wezwaniu okazuje się, że ktoś nadużył alkoholu, jestem wściekły. Zdaję sobie sprawę z niedoskonałości systemu ochrony zdrowia. Ale tak jak ustawa o ruchu drogowym nie uchroni nas przed wypadkami, tak ustawa o ratownictwie medycznym nie zagwarantuje uratowania wszystkich osób. Przeciążenie, a niekiedy wręcz niewydolność opieki podstawowej, trudny dostęp do specjalistów sprawia, że chorzy szukają innej drogi uzyskania pomocy medycznej. Karetka pogotowia ratunkowego nie może być jednak traktowana jak przychodnia na kółkach czy taksówka, ale dzieje się tak, bo nie ma żadnej odpowiedzialności za nieuzasadnione wezwania. Nie domagam się ograniczenia dostępu do usług ratownictwa medycznego, ale apeluję o zdrowy rozsądek, by karetka nie wyjeżdżała do zwykłych zachorowań. System wymaga gruntownej przebudowy, ponieważ w tym, jaki mamy obecnie, nie mogą się odnaleźć ani pacjenci, ani pracownicy służb medycznych.