Ten chwast rzeczywiście leczy raka? "To skarb wywożony za granicę"
Gdyby piołun miał faktycznie okazać się lekiem przeciwnowotworowym, to raczej nie zabraknie surowca do produkcji "cudownych" preparatów. Zioło rośnie na niemal wszystkich kontynentach. W Europie i w Polsce spotkasz go na polach, łąkach, a nawet wszelkich nieużytkach. Chcesz sprawdzić, czy to działa? Uważaj, można sobie uszkodzić nerki.
Nasze publikacje na temat Artemisia annua (bylica jednoroczna) i Artemisia absinthium L. (bylica piołun) i ich ewentualnego działania przeciwnowotworowego wywołały sporo zamieszania.
Artykuły zaowocowały nawet listami do redakcji, w tym listem od pani Beaty handlującej bylicą jednoroczną, w którym zachęcała nas, by o tej roślinie pisać pozytywnie, a o piołunie wręcz przeciwnie. Niestety, bylica też ma swoją mroczną stronę, a piołun nie taki straszny, jak go malują. A leczy raka? To możliwe, ale jest pewien problem.
Bylica piołun czy bylica jednoroczna - które zioło ma pomagać na raka?
Według medycyny ludowej obie rośliny mają mieć działanie przeciwnowotworowe. Co więcej - fala badań naukowych przed kilkoma laty, obejmująca obie bylice, wskazywała, że jest to niewykluczone. Na poziomie komórkowym i częściowo w badaniach na zwierzętach wykazano, że te zioła mogą pomagać.
Co z tego wynika konkretnie dla pacjentów? Niewiele, a może nawet nic. Gdybyśmy za każdym razem mówi o przełomie, gdy coś wydaje się działać w warunkach laboratoryjnych, zapewne niemal każdego dnia byłby ogłaszany. Pomijając fakt, że człowiek to nie mysz, a rak to nie jest jedna choroba, na którą może powstać uniwersalny lek, droga do stworzenia jakiegokolwiek preparatu leczniczego o udowodnionym działaniu z ziół jest co najmniej długa.
Jak dotąd, w przypadku bylicy jednorocznej dowiedziono działania przeciwmalarycznego. Reszta to plany, nadzieje, obietnice.
Skąd listowne zapewnienia zielarki pani Beaty, że jej klienci sprzedawane przez nią "cudowne zioła" wywożą za granicę, by ratować bliskich? Trudno powiedzieć. Bylica występuje powszechnie. Po co wywozić ją z Polski?
Bylica piołun - zastosowanie
Piołun, nazywany też psią rutą lub absyntem, jest stosowany przez zwolenników medycyny alternatywnej na drobne niestrawności i brak apetytu.
W sprzedaży można znaleźć mieszanki ziół oraz suplementy diety o potencjalnym działaniu przeciwpasożytniczym, które zawierają w swoim składzie ziele piołunu. Skuteczności i bezpieczeństwa tych preparatów nie potwierdzono badaniami klinicznymi.
Zielarze twierdzą, że czasem psia ruta jest kupowana, a nawet wywożona za granicę przez rodaków, jako wyjątkowy lek przeciwnowotworowy. W jednym z listów do redakcji czytamy, żeby odradzać takie rozwiązania i zamiast piołunu proponować inną bylicę.
Piołun ma być gorszy od bylicy jednorocznej ze względu na zawartość substancji toksycznej - tujonu. Tymczasem ten związek eteryczny ulatnia się z naparu piołunowego błyskawicznie.
Mamy tu do czynienia z kolejnym pomieszaniem z poplątaniem. Tujon zawarty we wrotyczu pospolitym jest zakazany w preparatach doustnych, ale też o określonym stężeniu. Polacy wciąż go jednak piją, by pokonać kleszcze.
Czy pacjenci onkologiczni mogą stosować piołun?
- Niektóre substancje czynne zawarte w bylicy piołun mogą mieć działanie potencjalnie przeciwnowotworowe, jednak nie potwierdzono dotychczas, że ten potencjał można wykorzystać w terapii przeciwnowotworowej u ludzi. Badania trwają, jednak podstawa to potwierdzenie skuteczności, ustalenie bezpiecznych dawek, wykluczenie niebezpiecznych interakcji z innymi lekami. Choć wstępne wnioski z badań są obiecujące, potrzebne są kolejne - przypomina Justyna Bielka-Grocka, dietetyczka kliniczna.
Ludziom nie wolno robić złudnych nadziei. Przykładowo: witamina C w badaniach na liniach komórkowych czy na myszach - wykazuje silne działanie przeciwnowotworowe. Po badaniach przeprowadzonych z udziałem różnych grup pacjentów onkologicznych okazało się jednak, że witamina C (podawana we wlewach czy też przyjmowana doustnie) może wręcz zmniejszać skuteczność leczenia przeciwnowotworowego, a wpływ na efekt końcowy ma wiele czynników.
Łączenie terapii alternatywnej na bazie produktów roślinnych z właściwą terapią przeciwnowotworową może nie tylko zmniejszać skuteczność leczenia, ale też powodować najróżniejsze skutki uboczne.
Nie potwierdzono dotąd, czy i w jakich dawkach piołun miałby leczyć choroby nowotworowe, nie ma wystarczających danych, żeby określić, jakie dawki byłby bezpieczne dla pacjentów w czasie leczenia onkologicznego.
Przedawkowanie piołunu może prowadzić do poważnych konsekwencji. Oprócz możliwych niebezpiecznych interakcji z innymi przyjmowanymi lekami, piołun może być toksyczny sam w sobie i wywoływać takie efekty niepożądane, jak:
- nudności,
- wymioty,
- zaburzenia trawienia,
- gorączka,
- zawroty głowy,
- bóle brzucha,
- objawy neuropsychiatryczne, w tym halucynacje, amnezję, zaburzenia mowy,
- zaburzenia ruchowe,
- napady epilepsji,
- uszkodzenie nerek.
Jaka dawka piołunu jest bezpieczna?
Jak tłumaczy ekspertka, bardzo trudno wyznaczyć taką dawkę, która na pewno nam nie zaszkodzi. Czasem wystarczy zbyt duża porcja herbaty z tego ziela lub zbyt długie stosowanie porcji określanych jako bezpieczne, by narobić sobie kłopotów.
- Na podstawie dotychczasowych obserwacji - reakcja na substancje czynne piołunu jest różna. Zależy od wielu czynników, w tym stanu zdrowia, przyjmowanych leków i suplementów, od masy ciała, stanu narządów wewnętrznych. Ciężko w tej sytuacji zaplanować spożycie herbaty z piołunu w taki sposób, aby nie niosło ryzyka - kończy Justyna Bielka-Grocka.
Absolwentka Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Jej specjalizacja to dietetyka onkologiczna - żywienie pacjentów z chorobą nowotworową. Pracuje w nurcie EBM (Evidence- Based Medicine) - zalecenia dietetyczne dla pacjentów przygotowuje w oparciu o wiedzę naukową z zakresu żywienia człowieka, dowody naukowe i rekomendacje towarzystw naukowych. Na co dzień konsultuje pacjentów, którzy są przed, w trakcie lub po zakończonej terapii onkologicznej. Oprócz przygotowania planu posiłków, nieodłącznym elementem jej pracy jest edukacja pacjentów. W jej opinii panuje ogromny chaos informacyjny i nieskończona ilość mitów w dietetyce onkologicznej, z których wiele może poważnie szkodzić, a nawet wpływać na konieczność przerwania właściwego leczenia.