Działa przeciwnowotworowo? Dietetyczka kliniczna wyjaśnia, na czym polega "fenomen" ashwagandhy
Za każdym razem, gdy wydaje się, że moda na ashwagandhę minęła, ta odradza się, niczym feniks z popiołów. Ostatnio znowu zrobiło się o niej głośno, głównie w kontekście działania przeciwnowotworowego. Nawet w mainstreamowych mediach, a nie w niszowych serwisach sensacyjnych, rozpisywano się o jej działaniu przeciwnowotworowym. Powoływano się przy tym na konkretne badania. Jest moc w ashwaghandzie? Pytamy ekspertkę.
Ashwagandha, czyli witania ospała, nazywana też żeń-szeniem indyjskim, uchodzi za niemal magiczny środek na wiele schorzeń. Skąd miałaby się brać jej moc? Ponoć korzeń nieraz wykorzystywany w suplementach dodaje nam witalności, a witanolidy obecne w zielonej części rośliny mogą nawet wykazywać działanie hamujące wzrost niektórych nowotworów: raka piersi, płuc, trzustki oraz jelita grubego. Ashwagandha ma być nawet "skutecznym środkiem wspomagającym pacjentów w trakcie chemioterapii". Nie ma sensu wierzyć we wszystko, co się przeczyta.
Stare badania, nowe życie
Nim uwierzysz w takie "rewelacje", warto sprawdzić, co doprowadziło do wysnucia tych wniosków. Istotne jest choćby pierwotne źródło publikacji, metodologia badań, a nawet to, kiedy były przeprowadzone - przypomina dietetyczka kliniczna, Justyna Bielka-Grocka.
Czasem badania, o których mówi się w mediach, także społecznościowych, pochodzą sprzed wielu lat, a traktowane są jak nowość. Gdyby wówczas faktycznie potwierdziły się badawcze rewelacje, do dziś mielibyśmy już zapewne ich konkretne efekty i przebadane leki.
W rzeczywistości mamy mnóstwo suplementów z ashwaghandą niejasnego pochodzenia, o nieudowodnionym działaniu. Pół biedy, gdy po prostu nie zadziałają. Gorzej, kiedy okazują się szkodliwe.
Więcej na ten temat: Korzystała z „medycyny ajurwedyjskiej”, żeby zajść w ciążę. Dramatyczne konsekwencje
Cebula też ma składniki przeciwnowotworowe
Wszyscy chcielibyśmy, żeby istniały cudowne eliksiry na wszystko, proste sposoby rozwiązujące wszelkie problemy. Na tej potrzebie bazują handlarze złudzeniami. Stąd głównie bierze się kariera ashwaghandy.
Są badania potwierdzające, że jest coś na rzeczy w kwestii usuwania zmęczenia czy poprawy koncentracji z pomocą ashwaghandy. Co do doniesień o antynowotworowej mocy rośliny, Justyna Bielka-Grocka nie ma dobrych wieści.
Dietetyczka przeanalizowała "proces badawczy" i teksty, które powstały na jego bazie. Szału nie ma.
- Teoria, że skoro jakaś roślina zawiera składniki o właściwościach przeciwnowotworowych, to może być także wykorzystywana w czasie leczenia, jako środek leczniczy, nieraz pojawia się w reklamach suplementów. Cóż, cebula także ma składniki przeciwnowotworowe, a przecież nikt nią raka nie wyleczył - mówi dietetyczka i tłumaczy:
- Komórka nowotworowa ma różne fazy rozwoju, na różnych tych etapach różne czynniki mogą działać hamująco lub nie. Nowotwory w obrębie jednego narządu różnią się od siebie. A tu nagle na wszystko jedno rozwiązanie? Niestety, to co najwyżej chwyt marketingowy.
Ashwaghanda i wspomaganie chemioterapii
- Co do ashwaghandy jako skutecznego środka wspomagającego chemioterapię to już naprawdę odważna teza - podkreśla specjalistka i uzupełnia:
- Było prowadzone tylko jedno badanie z udziałem pacjentek z rakiem piersi. Rzeczywiście, były w trakcie chemioterapii, ale nie badano tam niczego istotnego, choćby ryzyka interakcji. Badacze pytali jedynie pacjentki o samopoczucie, poziom zmęczenia, a metodologia badań nie uwzględniała randomizacji (grupy kontrolnej). To sprawia, że trudno traktować je poważnie.
Justyna Bielka-Grocka twierdzi, że martwi ją poważne traktowanie takich "dowodów":
- Nawet rozumiem, że ktoś chce zachwalać jakieś tam składniki roślinne, bo po prostu chce sprzedać towar. Po co jednak wplątywać w to pacjentów onkologicznych i chemioterapię? Nie ma nawet badań nad ashwagandhą, które potwierdziłyby bezpieczeństwo jej stosowania w tej grupie. Nie wiemy też, czy składniki rośliny nie będą zmniejszać efektów leczenia.
Zawsze trzeba brać pod uwagę ewentualne ryzyko i potencjalne korzyści. W tym przypadku ani skuteczność, ani bezpieczeństwo nie zostały potwierdzone.
Absolwentka Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Jej specjalizacja to dietetyka onkologiczna - żywienie pacjentów z chorobą nowotworową. Pracuje w nurcie EBM (Evidence- Based Medicine) - zalecenia dietetyczne dla pacjentów przygotowuje w oparciu o wiedzę naukową z zakresu żywienia człowieka, dowody naukowe i rekomendacje towarzystw naukowych. Na co dzień konsultuje pacjentów, którzy są przed, w trakcie lub po zakończonej terapii onkologicznej. Oprócz przygotowania planu posiłków, nieodłącznym elementem jej pracy jest edukacja pacjentów. W jej opinii panuje ogromny chaos informacyjny i nieskończona ilość mitów w dietetyce onkologicznej, z których wiele może poważnie szkodzić, a nawet wpływać na konieczność przerwania właściwego leczenia.