"Czerp z przyrody to, czego potrzebujesz najbardziej" - rozmawiamy z Małgorzatą Kaczmarczyk, zielarką
Małgorzata Kaczmarczyk mieszka na wsi w Beskidzie Wyspowym i na co dzień zajmuje się zbieraniem i przygotowywaniem ziół - jako naparów, składników domowych leków, a nawet obiadów czy kosmetyków. Kiedyś jednak prowadziła zupełnie inne - miejskie - życie. Z autorką "Ziół dla smaku, zdrowia i urody" rozmawiamy o tym, jak wykorzystać zioła w swoim domu, skąd czerpać o nich wiedzę, a także o największych ziołowych odkryciach.
- Kiedy zrodziło się Pani zainteresowanie ziołami? Jak to się stało, że kobieta od lat mieszkająca i pracująca w mieście postanowiła rzucić pracę, wyprowadzić się na wieś i zacząć zupełnie inne życie?
Małgorzata Kaczmarczyk: Pragnienie bycia blisko natury było ze mną zawsze. Jako dziecko jeździłam do babci na wakacje. Miała drewniany domek pod lasem, z którego wychodziłam rano po przebudzeniu w piżamie. Wszystkie posiłki jedliśmy w altance, zbieraliśmy borówki, maliny i grzyby w lesie, budowaliśmy tamy z kamieni na fosie, leżeliśmy w trawie, taplaliśmy się w kałużach. Czas biegł inaczej, jako kilkunastoletnia dziewczyna sama jeździłam do babci, by odpocząć, potem już razem ze swoimi dziećmi. Gdy te dorosły, a ja zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem, wiedziałam, że coś muszę zmienić w życiu, bo choroba zawsze nam pokazuje, kiedy nasz organizm nie jest szczęśliwy, gdy mu czegoś brakuje. Zrezygnowałam z pracy zawodowej i zaczęłam poszukiwania tego, co pragnę robić. Równocześnie zaczęliśmy z mężem i dziećmi jeździć do jego rodziny, na gospodarstwo wujka. Pokochałam te wietrzne, górzyste tereny i rośliny rosnące na łąkach i w lesie. Zaczęłam robić zdjęcia roślinom i szukać ich nazw, okazywało się, że część z nich to rośliny lecznicze. I tak się zaczęło – znalazłam w Krakowie studia podyplomowe – uprawa i przetwarzanie ziół i roślin leczniczych i alternatywnych. Ukończyłam je i w kilka miesięcy później założyłam blog – www.ziolowawyspa.pl. Równocześnie wykupiliśmy gospodarstwo rolne po zmarłym już wujku i postanowiliśmy osiedlić się na wsi.
- Jak Pani rodzina zareagowała na pomysł przeprowadzki?
Moje dzieci w momencie zmiany naszego życia były już dorosłe, każde wiedziało, co chce robić, rozwijały się zawodowo. Był to więc dobry czas na zmianę, bo nie burzyliśmy żadnemu z nich planów życiowych.
- Jak wygląda przeciętny dzień zielarki?
Po przebudzeniu, w okresie letnim, otwieram drzwi i wychodzę na zewnątrz z kawą. Siadam pod starą lipą i w czasie jej kwitnienia słucham brzęczenia pszczół, śpiewu ptaków, których jest u nas mnóstwo, bo tak jak babcia moja babcia mieszkam pod lasem. Potem zazwyczaj odpowiadam na maile i piszę artykuły lub gromadzę materiały do książki. W zależności od tego, czy jest wiatr, czy nie, planuję zdjęcia, sprawdzam, które rośliny rozkwitły i układam sobie harmonogram pracy z ziołami na popołudnie. Należę do typu skowronków, umysłową aktywność mam przed południem, po południu wykonuję prace fizyczne, związane z przetwarzaniem zebranych ziół, robieniem maści i kremów, sprawdzaniem ekstraktów, ich filtrowaniem. Dzień kończę uporządkowaniem miejsca pracy z roślinami i czytam książkę lub oglądam film.
- Zastosowanie ziół - wiemy, że pomagają na kaszel, katar, ale czy może Pani wskazać jeszcze inne - bardziej nietypowe ich zastosowania? Jakich właściwości ziół jeszcze nie znamy?
Zastosowań ziół jest mnóstwo, ale może wspomnę o najbardziej przydatnych, sama nie wiedziałam bowiem o tym, że za ich pomocą możemy szybko pozbyć się bólu po oparzeniu, przyspieszyć gojenie ran, egzem. Jest bardzo dużo ziół, które zawierają związki bakterio- i grzybobójcze, zazwyczaj na każdym spacerze po łące czy w lesie możemy znaleźć kilka roślin o takim działaniu. Są też rośliny, którymi można się natrzeć, by nas komary omijały.
Ostatnio zahamowałam u siebie rozwój opryszczki na wardze dzięki wcieraniu kilkukrotnym soku z bardzo popularnej rośliny, jaką jest wrotycz.
Nie wiemy też na przykład o tym, że nie ma lekarstwa na wirusy, ale są rośliny, które potrafią zahamować rozprzestrzenianie się wirusa w naszym organizmie, należą do nich chociażby już bardzo popularny u nas korzeń imbiru, owoce czarnego bzu, babka lancetowata i wiele innych.
- Jak Pani zdaniem sprawdzają się zioła w kosmetyce, co sądzi Pani o popularnych ostatnio kosmetykach naturalnych?
Mam cerę wrażliwą i musiałam używać mocno wyselekcjonowanych kosmetyków, by mnie nie uczuliły. Odkąd sama zaczęłam je robić, to zauważyłam, że niewiele jest kremów, które mogą mnie uczulić. Przypuszczam, że sprawiło to odrzucenie wielu komponentów, których ja nie stosuję w kosmetykach, bazuję tylko na olejach zimnotłoczonych, konserwantach dla dzieci i olejkach eterycznych, nie zapachowych. Robię też ekstrakty roślinne z ziół z własnych upraw lub dziko rosnących. Kosmetyki naturalne może robić każdy, to nie jest trudne, trzeba tylko zapoznać się z podstawowymi zasadami, chociażby emulgowania fazy wodnej i olejowej, użycia właściwych olejów i co ważne – nie trzeba mieszkać na wsi, by taki kosmetyk zrobić. Nasze sklepy zielarskie są świetnie zaopatrzone, w okresie zimowym sama korzystam z suszy roślinnych, jeśli mi czegoś zabraknie.
- Czy może Pani wskazać dość łatwy i skuteczny przepis na domowy kosmetyk (mogę go znaleźć w Pani książce, nie musi go Pani tu wpisywać w całości, tylko proszę o wskazanie konkretnego).
Myślę że najłatwiejsze byłoby zrobienie sobie peelingu do ciała, takiego, który równocześnie natłuści skórę.
Przepis na domowy peeling jodłowy
Peeling jodłowy rozgrzewa i pozytywnie wpływa na wszelkie zmiany skórne, łagodzi bóle reumatyczne.
Składniki:
- 200 g soli morskiej
- 120 ml maceratu olejowego z igieł jodły (może być sosny lub świerku)
- opcjonalnie: kilka kropli olejku jodłowego
Sposób przygotowania:
1. Drobno pocięte igły jodłowe skrop alkoholem, odstaw na godzinę w zamkniętym słoiku. Zalej w stosunku 1:1 ciepłym olejem, np. słonecznikowym.
2. Trzymaj w ciepłym i ciemnym miejscu, czasami zamieszaj.
3. Po tygodniu przefiltruj.
4. Macerat olejowy wymieszaj z solą, możesz dodać kilka kropli olejku jodłowego.
Z żywokostu i dziurawca robię ekstrakty kosmetyczne, które stosuję jako część fazy wodnej w kremie, ponieważ pomagają nawilżyć skórę.
- Czy przeciętny mieszczuch może sobie pozwolić na przygotowywanie przepisów, które Pani proponuje? Gdzie ma znaleźć wymienione zioła? Czy nie są one trudno dostępne?
Każdy może robić swoje kosmetyki, to nie jest trudne, zioła są dostępne w sklepach zielarskich, nie trzeba tworzyć bardziej złożonych ekstraktów, bo takowe zakupimy z kolei w sklepach z półproduktami kosmetycznymi. Jest jednak wiele zasad, które na początku lepiej, żeby ktoś przekazał, stąd też popparne stały się warsztaty kosmetyczne. To na nich otrzymujemy wiedzę w pigułce i dzięki temu unikamy błędów.
- Jak zbierać zioła? Czy nie jest to zadanie zbyt niebezpieczne - w końcu pomyłka może się odbić na naszym zdrowiu. O czym pamiętać, wybierając zioła? Czy zwracać uwagę na poszczególne części ich budowy?
Zawsze zbieramy tylko te rośliny, które na pewno znamy. Ja na początku poznawałam je za pomocą zapachu, smaku i wyglądu. Sprawdzamy ułożenie liści, kwiat. Poza tym te podstawowe zioła są oczywiste – każdy przecież pozna pokrzywę, bo poparzy, rumianek, bo po roztarciu będzie pachniał rumiankiem. Ja do tej pory chodzę ze smartfonem i albo robię zdjęcia ułożenia liści, albo od razu sprawdzam, czy to jest czyściec leśny – na przykład. Akurat jestem w trakcie jego poszukiwań. Istnieje też grupa "Poszukiwacze roślin" na Facebooku - można zrobić zdjęcie rośliny i poprosić o jej identyfikację, proszę tylko pamiętać, że musi to być zdjęcie rośliny rosnącej, nie zerwanej i powinno być ostre. Musimy też pamiętać o tym, że nigdy nie zbieramy roślin, które nie są nam potrzebne i zbieramy tylko tyle, ile będzie nam potrzebne, nie wyrywamy na zapas. Z jednego stanowiska możemy zerwać tylko 1/4 roślin, korzystamy z nożyka, by nie wyrwać z korzeniami. W domu od razu przetwarzamy lub suszymy.
- Które z ziół są bezpieczne dla dzieci?
Zawsze sprawdzam w książce prof. Ożarowskiego "Rośliny lecznicze" i na stronie dr. Henryka Różańskiego – www.rozanski.li, czy dane zioło ma skutki uboczne, czy mogą je stosować dzieci. Doktor Różański często podaje dawki dla najmłodszych. Ziół jest mnóstwo, trudno powiedzieć, które są bezpieczne, ale może z tych najbardziej popparnych to owoce czarnego bzu, jarzębiny, czeremchy, kwiaty czarnego bzu, lipy, nawłoci, mniszka lekarskiego, malwy, ślazu, ziele pokrzywy (w określonych dawkach), babki lancetowatej. Oczywiście najpierw trzeba poczytać o sposobie przetworzenia, bo na przykład owoce jarzębiny i bzu najpierw musimy zagotować, by zniszczyć niekorzystne związki, które pegają rozkładowi po wpływem temperatury.
- Czy przygotowywanie ziół nie jest zbyt trudne dla przeciętnej zabieganej osoby?
Trudne to nie jest, ale najpierw wymaga czasu, żeby się zaznajomić z podstawowymi zasadami przetwarzania. Jednak zioła kupione w sklepie zielarskim wymagają tylko przygotowania naparu lub odwaru, co nie jest pracochłonne. Istnieją też gotowe mieszanki, wyciągi, z których możemy skorzystać.
- Czy i kiedy zioła mogą być szkodliwe?
Na niektóre zioła możemy mieć uczpenie, należą do nich na przykład rumianek, który potrafi walczyć z alergią, ale też uczpić. Do ziół uczpających należą również: dziewanna, ruta, dziurawiec, który jest ziołem doskonałym, o bardzo szerokim spektrum działania. Musimy jednak też zaznajomić się z tym, kiedy nie można go używać. Niektórych ziół nie wolno spożywać w nadmiarze, tylko okresami, na przykład powszechna pokrzywa w formie pitnej może spowodować niedobór witaminy B1 w organizmie, dlatego warto ją suplementować.
- Mogłaby Pani wskazać swoje pubione - pod względem wielości zastosowań, działania - zioło, które jednocześnie należy do tych łatwo dostępnych dla każdego?
Moimi pubionymi ziołami są żywokost i dziurawiec. Obydwa trochę kontrowersyjne, ale działające doskonale. Zawsze wiosną i jesienią wykopuję korzeń żywokostu i przygotowuję z niego macerat glicerynowo-alkoholowy do wykorzystania w maściach na bóle i regenerujących kręgosłup, stawy kolanowe, łokieć tenisisty. Liście i kwiaty wykorzystuję do zrobienia maceratu octowego, na bazie octu jabłkowego – z dodatkiem wrotyczu jest świetny na opuchnięcia nóg, bóle, stłuczenia (dodatkowo z kwiatem arniki).
Żywokostu nie powinno się używać wewnętrznie ze względu na odkryte w nich alkaloidy pirolizydynowe, które w dłuższej perspektywie uszkadzają wątrobę. Jednak ja zawsze mam mały słoiczek wyciągu glicerynowego z korzenia żywokostu na wypadek męczącego, suchego kaszlu. Nic nie potrafi tak szybko się go pozbyć, wystarczą 2 łyżeczki dziennie przez 2-3 dni i o kaszlu możemy zapomnieć. Z kolei dziurawiec to zioła doskonałe do użycia zewnętrznego – działa silnie przeciwbólowo, leczy rany, oparzenia ale musimy pamiętać, że jeśli stosujemy go na skórze, to nie powinniśmy wystawiać jej na działanie promieni słonecznych, bo dziurawiec jest rośliną fotouczulającą.
- Czy może Pani wskazać swój największy zielarski sukces? Na jaką przypadłość zadziałały zioła?
Mam kilka takich oczarowań. Na pewno działanie wyciągu alkoholowego z leszczyny, dziurawca, żywokostu – natychmiast poradził sobie z poparzeniem. Do sukcesu należy też moja maść na bóle – z żywokostu, dziurawca, żywicy, topoli i propolisu. Każdy ekstrakt przygotowuję oddzielnie i mieszam je ze sobą w odpowiednich proporcjach, efektem jest maść, która zadziwia mnie zawsze siłą działania. Jest przeznaczona na bóle reumatyczne, nerwobóle, ale ostatnio poradziła sobie też u mnie z zatokowym bólem głowy. Byłam tym naprawdę zdumiona. Mam też inny produkt doskonały – mieszankę składającą się z własnoręcznie zrobionego propolisu i soku z żyworódki – jest w stanie rozgonić zaczynającą się infekcję.
- Czy uważa Pani zioła za bezpieczne uzupełnienie medycyny konwencjonalnej?
Zdecydowanie tak, ale najpierw trzeba trochę na ich temat poczytać, żeby wiedzieć w jakich ilościach je stosować, jak przygotować maceraty, jak chronić się przed patogenami.
Książka Małgorzaty Kaczmarczyk "Zioła dla smaku, zdrowia i urody" ukazała się nakładem wydawnictwa Samo Sedno. Poradnikzdrowie.pl jest patronem medialnym tej książki. Polecamy!