Nasze mamy i babcie tak odkażały rany. Tyle tylko, że... nie miały racji!
Gencjana, spirytus salicylowy, woda utleniona - znasz? Stosujesz? To lepiej przestań. Wiele osób uważa, że to sprawdzone preparaty i nie ma niczego lepszego w przypadku drobnych skaleczeń. Niestety, mylą się. Zwykła, czysta woda jest lepsza, a wymienione substancje realnie utrudniają proces gojenia.
W dawnych, dobrych czasach, gdy dzieci spędzały większość czasu na podwórku, drobne zranienia skóry były na porządku dziennym. W każdej domowej apteczce czekały te popularne preparaty odkażające. Po ich zastosowaniu było trochę łez, bo zwykle solidnie piekła skóra, ale najczęściej wszystko szybko wracało do normy, a my wierzyliśmy, że postępujemy prawidłowo. Dziś już wiadomo, że dolegliwości bólowe przy odkażaniu to zły znak. Świadczy o dodatkowym podrażnieniu, a nie leczeniu. Jest zresztą więcej powodów, dla których te preparaty odeszły do lamusa.
Gencjana - niewskazany barwnik
Od czasu do czasu ktoś narzeka w sieci, że są problemy z zakupem gencjany, czyli popularnego fioletu, w aptece. Szczerze? No i bardzo dobrze.
Im więcej masz lat, tym pewnie lepiej znasz gencjanę. To tani, kiedyś powszechnie dostępny, preparat stosowany głównie na skórę przy drobnych dolegliwościach - zranieniach, wypryskach, zmianach spowodowanych chorobami wirusowymi.
Gencjana miała choćby łagodzić objawy ospy wietrznej. Jeszcze dziś, rzadko, zdarza się, że chorujące na ospę dzieci są gencjaną smarowane, by łagodzić świąd skóry. Lekarze zazwyczaj jednak odradzają to rozwiązanie. Gencjana, choćby ze względu na intensywne zabarwienie, utrudnia ocenę zmian skórnych i wczesne zaobserwowanie ewentualnych nadkażeń bakteryjnych.
Generalnie zawsze, gdy można wyeliminować czy zastąpić czymś innym środek brudzący, zasłaniający obraz rany, warto to zrobić. Intensywnie fioletowej gencjanie naprawdę warto powiedzieć zdecydowane "nie". Podobnie zresztą jak innemu modnemu kiedyś środkowi dezynfekcyjnemu - jodynie.
Spirytus - nie rób krzywdy dziecku
Chociaż to odkażacz przezroczysty, także są powody, by o nim zapomnieć. Dotyczy to zarówno spirytusu salicylowego, w niskim stężeniu, jak i silniejszego preparatu.
Spirytus niejednokrotnie powodował dodatkowe podrażnienia u pacjentów, niemal "wyżerał" rany, a jednak aż do 2010 roku był w Polsce oficjalnie zalecany nawet do odkażania pępków noworodków.
Dopiero niepodważalne wyniki badań klinicznych, wskazujące, że spirytus nie tylko nie przyspiesza gojenia, a wręcz ten proces opóźnia, wpłynęły na zmianę obowiązujących zaleceń. Chociaż dziś usłyszysz o tym od każdego lekarza, w internecie można wciąż trafić na publikacje, które polecają go młodym rodzicom.
Woda utleniona - nie podrażniaj dodatkowo rany
Co jest nie tak z wodą utlenioną? "Piecze, czyli się goi i odkaża". Wiele osób pamięta te argumenty rodziców, gdy w dzieciństwie ich rany czy krostki nią polewano. Tymczasem to mit – szczypanie nie oznacza niczego dobrego.
Zarazem wodę utlenioną akurat warto mieć w domowej apteczce. Preparat doskonale działa na rany, ale nie te świeże, tylko takie, które się trudno goją, są już zainfekowane, sączą się, pojawia się tam jakaś ropa i tym podobne. Warto jednak, by w takiej sytuacji decyzję podejmował już specjalista. Skonsultuj się z lekarzem lub chociaż farmaceutą.
Co na rany?
Jeśli masz drobne, nowe skaleczenie, nie sięgaj ani po preparaty przestarzałe, ani po zbyt mocne. Obecnie dysponujemy środkami delikatnymi, łagodzącymi, o udowodnionym działaniu odkażającym, a zarazem bezpiecznymi, na przykład na bazie oktenidyny. Kupisz je w każdej aptece.
Co istotne - obecnie polecane łagodne preparaty do odkażania ran są bezbarwne, więc nie niszczą pościeli, ubrań, ale przede wszystkim nie zafałszowują obrazu samej rany.