Dr Michał Michalik: Człowiek do zadań specjalnych
Zawsze skoncentrowany i wsłuchany w słowa wypowiadane przez pacjenta. Doktor Michał Michalik dla każdego ma wiele empatii. Rozumie, że nawet niewielkie dolegliwości mogą w istotny sposób utrudniać życie.
Spis treści
- Tylko laryngologia
- Gdy lekarz idzie na wojnę
- Drewnianą łyżką w chrapanie
- Marzenie o własnej klinice
- Lubię trudne wyzwania
Wojskową Akademię Medyczną w Łodzi, dziś już nieistniejącą uczelnię, dr Michał Michalik wybrał, bo cieszyła się bardzo dobrą opinią. Nie bez znaczenia były też rodzinne tradycje, bo przecież i dziadek, i ojciec Michała Michalika byli żołnierzami.
– Wojsko nauczyło mnie dyscypliny, zarówno tej zawodowej, jak i tej w życiu prywatnym – stwierdza. – Dostawało się zadanie i należało je wykonać. To zawsze mi się bardzo podobało, ponieważ stawianie sobie konkretnych celów na każdy dzień, na miesiąc czy na rok bardzo porządkuje życie. Takie życie jest usystematyzowane, skraca niepotrzebne dyskusje, że może coś zrobimy inaczej, a może czegoś nie zrobimy. W mojej klinice jest wielu lekarzy, którzy kończyli tę samą uczelnię. Oni wybrali mnie, a ja ich. Rozumiemy się bez słów, podobnie myślimy, co zdecydowanie ułatwia pracę.
Tylko laryngologia
Od pierwszych dni studiów dr Michalik wiedział, że jego specjalizacją będzie laryngologia. – Nigdy nie chciałem być lekarzem wszelakich specjalizacji – mówi. – Wybrałem konkretną specjalizację i w tym kierunku doskonalę swoje umiejętności, ponieważ, jak to się mówi: jeżeli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Podobnie myślą moi współpracownicy. U nas wszystko kręci się wokół głowy i szyi, ale wiemy, że organizm człowieka zawsze trzeba traktować holistycznie i pamiętamy o wzajemnym powiązaniu i oddziaływaniu wszystkich jego części. No, ale w czymś trzeba być najlepszym…
Gdy lekarz idzie na wojnę
Dr Michalik jest też specjalistą medycyny lotniczej, którą zrobił w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej. Obecnie ta specjalizacja nie istnieje, ale próbuje się ją odbudować. To wyjątkowa dziedzina, bo daje wiedzę o tym, co może się dziać w organizmie w trakcie przeciążeń związanych z wszelkiego typu lotami, gdy spada wysycenie krwi tlenem, kiedy gwałtownie zmienia się ciśnienie oddziałujące na organizm, co się zmienia przy nagłej dekompresji, co na dużych wysokościach. Dr Michalik żałuje, że łódzką Wojskową Akademię Medyczną rozwiązano. – Szkolono tam lekarzy-żołnierzy, którzy dobrze znali i jeden, i drugi fach. Dziś na misje jadą lekarze nie zawsze dobrze przygotowani na to, z czym zetkną się na miejscu, bo na cywilnych uczelniach tego się nie uczą.
Drewnianą łyżką w chrapanie
Michał Michalik jako jeden z pierwszych specjalistów zaczął w Polsce leczyć chrapanie. – Zainteresowałem się tym tematem i po szkoleniach w różnych placówkach na świecie uznałem, że leczenie chrapania należy rozpoczynać na bardzo wczesnym etapie – wyjaśnia. – Tylko tak można zapobiegać powikłaniom chrapania, w tym najgroźniejszemu, czyli obturacyjnemu bezdechowi sennemu. Ale niełatwo przekonać, nawet lekarzy, że to ważny problem. Nieraz słyszałem, że wystarczy założyć pacjentowi maskę i… po problemie. Obecnie sytuacja nieco się zmieniła, ale nadal trafiają do nas pacjenci, którzy spali z drewnianą łyżką włożoną pomiędzy zęby. Są też pomysły aby spać z plastikowymi rurkami w nosie, bo to ma ułatwić swobodne oddychanie. Wieje średniowieczem. Dlatego staramy się informować o metodach zabiegowego leczenia chrapania. Prowadzimy też kursy dla lekarzy, ale nie wszyscy są zainteresowani kształceniem się. A przecież 1 stycznia tego roku weszła w życie dyrektywa unijna, która na kraje członkowskie nakłada obowiązek badania wszystkich kandydatów na kierowców (także amatorów), czy nie cierpią na bezdech senny. Dlaczego? Bo kierowcy z bezdechem częściej niż inni są sprawcami wypadków drogowych.
Marzenie o własnej klinice
Klinika MML istniej 12 lat, ma 9 gabinetów diagnostyczno-zabiegowych i oddział szpitalny z 11 łóżkami i 2 salami operacyjnymi. – Nie nadaję się na biznesmena – mówi dr Michalik. – Nie mam do tego głowy. Z pewnością wygodniej byłoby zostać w szpitalu. Kiedy jeszcze pracowałem na tzw. posadzie, zawsze miałem dużo pacjentów. Wracali do mnie, ale w szpitalu nie mogłem ich przyjmować. Nie chciałem też zostawić ich bez opieki, skoro mieli do mnie zaufanie. Brakowało mi również nowych wyzwań. Poza tym w szpitalu zaczęło się robić za ciasno na moje pomysły – nowe sposoby leczenia, nowe terapie. To było mocno frustrujące. I tak otworzyłem pierwszy gabinet. Pacjentów przybywało, więc powstał drugi. Wreszcie trzeba było pomyśleć o stworzeniu prawdziwej kliniki laryngologicznej. Droga "na swoje" nie zawsze była usłana różami. Jak w życiu: raz z górki, raz pod górkę. – Całe zawodowe życie ciężko pracowałem – wyznaje doktor. – Do wszystkiego dochodziłem sam, ale tym większą mam satysfakcję.
Lubię trudne wyzwania
Pacjentami kliniki jest wielu sportowców, którzy doznali kontuzji nosa, uszu czy szczęki. – Pomagamy bokserom, karatekom, judokom – tłumaczy dr Michalik. – To niezwykle wdzięczna grupa pacjentów. Oni wiedzą, że bez naszej interwencji musieliby zakończyć karierę sportową. Przychodzą do nas także osoby, które pracują głosem i mają rozmaite problemy z gardłem, strunami głosowymi. Jeden ze znanych aktorów, który często użycza głosu do dubbingu, został odrzucony przez studio Walt Disney. Postawiono mu nawet zarzut, że jest kimś innym i podszywa się pod znanego aktora. Na szczęście udało się nam przywrócić jego głosowi dawne, oryginalne brzmienie. Dr Michalik udowadnia, że współczesna laryngologia to nie tylko farmakologiczne i zabiegowe leczenie schorzeń w obrębie głowy i szyi. Zdarza się przecież, że np. problemy trawienne mogą się przekładać na kłopoty z gardłem czy strunami głosowymi. Dlatego konieczne jest łączenie z sobą wielu faktów np. zagadnień mikrobiologii przewodu pokarmowego, immunologii, alergologii z dolegliwościami pojawiającymi się w gardle, zatokach czy uszachZdaniem dr. Michalika, chirurgia głowy i szyi jest wyjątkowym wyzwaniem dla lekarza. W laryngologii nawet milimetrowe przesunięcie skalpela może się zakończyć nieodwracalnym uszkodzeniem ciała. W obrębie głowy i szyi są przecież zmysły powonienia, smaku, równowagi, wzroku, bez których trudno żyć. Poza tym tu krzyżują się drogi oddechowe z drogami pokarmowymi. Jedne oddziałują na drugie, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę.
O sobieW dzieciństwie chciałem być...Wiele miałem pomysłów. Na początku chciałem być kierowcą polewaczki, którą mógłbym jeździć po ulicach Warszawy. Moje trzy ulubione książki to...Wciąż zachwycam się "Śniadaniem u Tiffany´ego" Trumana Capote. Uwielbiam "Dywizjon 303" Arkadego Fiedlera i... "Plastusiowy pamiętnik" Marii Kownackiej, który zresztą znałem na pamięć.O medycynie jako drodze zawodowej pierwszy raz pomyślałem...Chyba pod koniec liceum. Do IV klasy liceum byłem człowiekiem mocno kontestującym. Stawiałem włosy na cukier, słuchałem punk-rocka, chodziłem w podartych spodniach... Ale to nie był najszczęśliwszy okres w moim życiu. Robiłem wiele głupich rzeczy, o których dziś mogę rozmawiać tylko z moją mamą. Moimi mentorami, przewodnikami w czasie studiów i podczas pierwszych lat pracy byli...Osobą, którą wspominam z największą atencją, jest pani profesor Janusza Kubiczkowa, u której robiłem I i II stopień specjalizacji z otolaryngologii.Najważniejsze dla lekarza jest...Stanąć po stronie pacjenta. Wysłuchać go, wczuć się w jego emocje. To trudne, ale niezbędne, aby efekt leczenia był jak najlepszy.Dobry lekarz powinien...Mieć wyobraźnię, by nie funkcjonować w schematycznych rolach. Nie myśleć, że tu kończy się medycyna i już nic nie mogę zrobić. Albo stawiać granice wiekowe przy podejmowaniu jakiejś terapii. Trzeba też walczyć z mitami, które wciąż obowiązują w medycynie.Po pracy najchętniej...Myślę o przyjemnych rzeczach. Lubię spędzać czas z żoną, córką i naszą suczką Sabą, która jest manchester terrierem. Chętnie spotykam się z kolegami, którzy nie są związani z medycyną, z którymi – przy dużym steku – rozmawiamy o życiu.W życiu staram się być...Uczciwy wobec ludzi, którzy mnie otaczają.W pracy nie toleruję...Ludzi, którzy nie wykazują inwencji, udają, że pracują i lenią się.Gdym nie został lekarzem, byłbym...Ichtiologiem. Nawet wybierałem się na studia do Olsztyna, ale wtedy wydawało mi się, że to za daleko. Zawsze interesował mnie podwodny świat. Nawet zacząłem się do tego przygotowywać, robiąc patenty żeglarskie różnej klasy. Uwielbiam wodę i pływanie motorówką po Wiśle.Jestem szczęśliwy, gdy...Otaczają mnie zadowoleni ludzie. Lubię przebywać z ludźmi pogodnymi, optymistycznie nastawionymi do świata, którzy nie dzielą włosa na czworo. Im więcej śmiechu i życzliwości w życiu, tym więcej można osiągnąć.