Po czym poznać, że serce jest chore? Ekspert: to nie zawsze jest oczywiste
Ból w klatce piersiowej, zmęczenie, osłabienie, uczucie duszności o różnym nasileniu – to objawy, które niejednokrotnie przypisujemy kłopotom z sercem. Czy na pewno słusznie? Dr n. med. Rafał Łukaszewicz, kardiolog i internista tłumaczy, jakie objawy mogą sygnalizować problemy z sercem i w jaki sposób są one diagnozowane.
Objawy chorób serca mogą pojawić się nagle lub narastać stopniowo, nieraz latami. Ktoś, kto wcześniej wydawał się być zupełnie zdrowy, nagle zaczyna mieć problemy z podbiegnięciem do autobusu, czy wejściem po schodach na drugie piętro.
Ale czy faktycznie wcześniej był zdrowy i czy na pewno to właśnie problemy z sercem mogą być odpowiedzialne za te objawy?
Nie wszystkie niepokojące objawy świadczą o chorym sercu
Dr n. med. Rafał Łukaszewicz, kardiolog i internista z Medicover wyjaśnia, że zdanie "chyba mam problemy z sercem" często przewija się w rozmowach z pacjentami, przy czym często dla pacjentów serce jest odpowiedzialne za większość zgłaszanych dolegliwości ogólnych, począwszy od zmęczenia i uczucia osłabienia a skończywszy na bólach w okolicach klatki piersiowej, pleców, czy szyi.
Niejednokrotnie pacjenci określają się jako osoby dotychczas zdrowe, a myślenie o sercu jako o winowajcy dolegliwości sprowokowane jest gwałtownością pojawiających się objawów. Tymczasem stwierdzenie "zdrowa dotychczas osoba" jest dla lekarzy kwestią dyskusyjną.
– Jak mawiają klasycy „nie ma osoby zdrowej, są tylko nieprzebadane". Prokuratorzy mawiają: „dajcie mi człowieka, a ja znajdę na niego paragraf”. Przy czym ten „paragraf” nie musi wynikać z istnienia choroby, ale może być związany z naszymi zachowaniami. Przykładowo występowanie zaburzeń rytmu serca u młodej, „zdrowej” osoby wracającej z wielogodzinnej nocnej dyskoteki, będącej po paru piwach, napojach energetyzujących i papierosach, nie jest niczym niezwykłym. Podobnie przyśpieszony rytm serca z arytmią u osoby poddanej silnemu stresowi też nie jest dla lekarzy zjawiskiem tajemniczym – wyjaśnia dr n. med. Rafał Łukaszewicz.
– Oczywiście zdarzają się przypadki "izolowanych" chorób serca, ale te najczęściej mają podłoże genetyczne - jak to się dzieje np. we wrodzonych wadach serca, czy rozwijających się kardiomiopatiach. Statystycznie choroby te nie występują często i zazwyczaj są diagnozowane w młodym wieku. Jeśli chodzi o te niezdiagnozowane wcześniej, ujawniające się spektakularnie tj. zagrażające pacjentowi śmiercią, to tu mamy do czynienie zwykle z uwarunkowanymi genetycznie zaburzeniami rytmu - i one także stanowią niewielki wycinek rzeczywistości kardiologicznej, choć oczywiście z punktu widzenia gwałtowności i szybkości rozwijania się objawów klinicznych takich jak np. utrata przytomności, stanowią ogromne wyzwanie dla lekarzy – dodaje ekspert.
Serce to "ofiara" stylu życia i innych chorób
Problemem - zdaniem dr n. med. Rafała Łukaszewicza - jest fakt, że nie istnieje jeden objaw patognomoniczny, czyli taki, który jednoznacznie wskazywałyby, że jedynym rozpoznaniem wstępnym, jakie lekarz może postawić, jest choroba serca. Ponadto chorób serca jest dużo, a każda z nich może mieć na początku różne objawy. Oczywiście istnieje też wspólny mianownik tych chorób: końcowym efektem ich rozwoju jest niewydolność krążenia. Rzadko też zdarza się, że serce choruje „samotnie” tj. przy sprawnie pracujących innych układach i narządach.
- Serce zazwyczaj jest „ofiarą” innych chorób – takich jak np. miażdżycy tętnic, chorób endokrynologicznych, reumatoidalnych, infekcyjnych, układu kostno-mięśniowego, naczyniowych, płucnych, uwarunkowanych genetycznie itd. Zatem jeśli zastanawiamy się, czy dany objaw związany jest ze złą pracą serca, powinniśmy wziąć pod uwagę, czy istnieją inne czynniki ryzyka jego choroby – radzi ekspert.
– Innymi słowy, pomijając sprawy oczywiste, takie jak cios nożem w serce lub wada wrodzona, proces obwiniania serca o prezentowane objawy jest procesem poszlakowym. Na przykład zestresowany, palący papierosy, chory na cukrzycę 60-letni pacjent zgłaszający się z bólem w klatce piersiowej ma większe prawdopodobieństwo tego, że prezentowany przez niego ból zamostkowy jest pochodzenia sercowego niż to jest w przypadku zdrowego, wyluzowanego, wracającego z wakacji młodego człowieka - tłumaczy kardiolog.
Nie pojedynczy objaw, ale cała grupa objawów
Jakie objawy mogą świadczyć o tym, że serce jest chore? To, wbrew pozorom, wcale nie jest oczywiste. – Klasycznie w przypadku sztandarowego objawu choroby serca mówi się o bólu zamostkowym. Pamiętajmy jednak, że ból jest tylko objawem niedokrwienia i dodatkowo jeszcze nie zawsze przy niedokrwieniu występującym. Oznacza to, że serce może szwankować także bezboleśnie – uprzedza ekspert.
– Inne objawy dotyczą mniej lub bardziej wyrażonych objawów upośledzenia pracy serca jako pompy, co oznacza także niedokrwienie innych narządów. Najwrażliwszym na niedokrwienie organem jest mózg, zatem na samym początku otrzymamy paletę objawów neurologicznych: zarówno spektakularnych – takich jak omdlenia, napadowe zawroty głowy, jak i zwiewnych – zaburzenia koncentracji, uczucie przewlekłego zmęczenia, bóle głowy, a nawet koszmary senne. - tłumaczy dr n. med. Rafał Łukaszewicz.
- Upośledzenie przepływu krwi przez płuca skutkować będzie poczuciem duszności, co wiąże się ze spadkiem wysycenia krwi tętniczej tlenem, jaki płuca dostarczają. Jeżeli dojdzie do tego gromadzenie płynu w pęcherzykach płucnych, mamy gotową receptę na zastój w krążeniu małym i obrzęk płuc, co nasila upośledzenie utlenowania krwi. Zastój krwi w naczyniach obwodowych doprowadzi z kolei do przenikania wody do tkanki pozanaczyniowej, czyli obrzęków nóg lub innych narządów, z których odpływ żylny jest upośledzony. W ostatecznym rozrachunku zaburzenia dopływu lub odpływu krwi z narządów skutkować będą upośledzeniem ich funkcji. Inaczej na ten stan zareagują nerki, inaczej skóra lub układ pokarmowy. W trakcie diagnostyki zastanawiamy się często, co jest pierwotną przyczyną dysfunkcji danego organu, a w tej układance choroba serca jest jedną z wielu możliwości - dodaje.
Ekspert podkreśla, ze "paleta objawów chorobowych" upośledzenia pracy serca może być bardzo szeroka, a prezentacja kliniczna poszczególnych objawów zawsze zależy od indywidualnych predyspozycji pacjenta.
– Dla niektórych 3-sekundowa pauza w pracy serca wiąże się z utratą przytomności (jak to się dzieje np. u pacjentów, u których przepływ mózgowy jest już upośledzony przez np. miażdżycę naczyń doprowadzających krew do mózgu), a inni zignorują nawet 6-sekundową pauzę. Dla niektórych niewielki, przejściowy ból wieńcowy stanowić będzie przerażające doświadczenie, a inni przejdą nad tym do porządku dziennego - jak to ma miejsce np. u chorych, u których rozwija się neuropatia upośledzająca przewodzenie impulsów bólowych. Niech zilustruje to fakt, że około 30 proc. pacjentów skarżących się na kołatania serca w rzeczywistości nie ma istotnych arytmii, które usprawiedliwiałyby odczuwane przez chorych dolegliwości. - wyjaśnia kardiolog.
Ból wieńcowy to jeden z możliwych objawów zawału
Jednym z objawów świadczących o tym, że serce niedomaga, a zarazem jednym z najsilniejszych bólów, jakiego może doświadczyć człowiek, jest ból wieńcowy.
- Jeśli wystąpi, to ma on swoje cechy charakterystyczne, choć i od tego są odstępstwa. Te cechy to przykładowo lokalizacja za mostkiem z promieniowaniem ku stronie lewej klatki piersiowej, do szyi, żuchwy, lewego barku - ale to tylko cechy występujące najczęściej statystycznie. Równie dobrze może to być ból nadbrzusza przy tak zwanej brzusznej masce zawału serca (czyli nietypowych objawach zawału mięśnia sercowego). Mogą mu towarzyszyć objawy takie jak silne osłabienie, poty, spadek ciśnienia tętniczego, kołatania serca, strach. - tłumaczy ekspert.
- Objawy towarzyszące, wraz z czynnikami ryzyka, EKG, badaniem echokardiograficzym oraz badaniami laboratoryjnymi stanowią dziś podstawowe elementy układanki potrzebnej do rozpoznania najbardziej nagłośnionej choroby serca, czyli zawału. Sam ból bez tych innych elementów nie stanowi o rozpoznaniu. Podobnie jest zresztą także z innymi spektakularnymi objawami będącymi przyczyną wzywania karetki pogotowia. Samo omdlenie lub silne osłabienie może mieć tak dużo przyczyn, że samo w sobie, podobnie jak ból, nie wskazuje jednoznacznie na chorobę serca. - wyjaśnia dr n. med. Rafał Łukaszewicz.
"Wujek Google" nie jest dobrym doradcą
Często zdarza się, że ktoś, kto ma objawy arytmii albo czuje silne zmęczenie, lekceważy to i normalnie chodzi do pracy. Ale: - W naszej codziennej praktyce spotykamy się też ze zjawiskiem odwrotnym, czyli nadinterpretacją symptomów. Zjawisko to znakomicie wspomaga „wujek Google”, w którym znajdziemy wyszczególnione objawy, jakie mogą towarzyszyć chorobie serca. - mówi dr n. med. Rafał Łukaszewicz.
- Jest to zjawisko z jednej strony dobre, ponieważ wielokrotnie lekarze spotykają się z trafnym samozdiagnozowaniem się chorego, ale z drugiej strony złe, ponieważ poradnie kardiologiczne i izby przyjęć szpitali pełne są pacjentów zgłaszających się z podejrzeniem zawału serca opartym o pojedynczy objaw chorobowy. Dość powiedzieć, że ból w klatce piersiowej, z którym zgłaszają się pacjenci do szpitali, tylko w ok. 30 proc. jest rzeczywiście bólem serca, a reszta to bóle związane z innymi patologiami, takimi jak np. choroby układu kostno-stawowo-mięśniowego czy choroby płuc. - dodaje.
- Niekiedy ból w klatce piersiowej może się pojawić nie dlatego, że jesteśmy chorzy, ale dlatego, że nie potraktowaliśmy naszego ciała odpowiednio. Sam doświadczyłem silnego bólu w klatce piersiowej sprowokowanego 14 godzinnym prowadzeniem samochodu, który okazał się zwykłym bólem pleców. Oczywiście, ktoś powie, że przecież 30 proc. to dużo i oczywiście będzie miał rację. Biorąc jednak pod uwagę ekonomię i małą dostępność do lekarzy w ogóle, te pozostałe 70 proc. pacjentów z bólami, które można by uśmierzyć w warunkach domowych lub zaopiekować się nimi podczas planowej wizyty ambulatoryjnej stanowi niemałe wyzwanie ekonomiczno-logistyczne. - dodaje ekspert.
Diagnostyka chorób serca to proces bardzo złożony
- Aby być dobrze zrozumianym – nikogo nie namawiam na lekceważenie objawów chorobowych, staram się tylko pokazać złożoność zjawiska, jakim są symptomy chorób serca. Podkreślę zatem jeszcze raz - nie pojedynczy objaw, ale zestawienie wywiadu chorobowego z paletą objawów stanowi o rozpoznaniu wstępnym, a pamiętajmy, że to rozpoznanie wstępne warunkuje nasze dalsze działania, zatem decyduje często o życiu i śmierci. Wiąże się to zakorzenioną w naszej psychice potrzebą konsekwencji naszego działania, co dotyczy zarówno naszych chorych, jak i lekarzy. Dopuszczenie myśli, że możemy się mylić w naszej wstępnej ocenie dotykającego nas zjawiska wymaga treningu, wiedzy i samokrytycznego spojrzenia – to umiejętności, których w codziennym życiu nacechowanym pośpiechem, nawet jeżeli je posiadamy, często nie wykorzystujemy. - podkreśla lekarz.
I dodaje, że w ocenie ważna jest "skala prawdopodobieństwa". - Jeżeli mamy do czynienia z objawami świadczącymi o stanie zagrożenia życia takimi jak np. utrata przytomności, duszność, gwałtowny spadek ciśnienia tętniczego krwi, silny ból zamostkowy, a więc z objawami, za które serce może być jak najbardziej odpowiedzialne, to w swojej diagnostyce posługujemy się skalą prawdopodobieństwa, a nie skalą zero-jedynkową. Oznacza to, że przy stawianiu rozpoznania wstępnego, jeżeli nie mamy ewidentnych przesłanek choroby jak np. obraz zawału serca w EKG, czynimy w swoich rozważaniach chorobę serca bardziej lub mniej prawdopodobną. - podsumowuje dr n. med. Rafał Łukaszewicz.
Zastanawiając się jaka może być przyczyna opóźnienia w hospitalizacji u pacjentów z zawałem serca przeprowadzono lata temu badanie obserwacyjne. Okazało się, że główna przyczyna takiego opóźnienia leżała po stronie chorych i związana była z decyzją o wezwaniu pomocy – czytaj: lekceważeniem objawów chorobowych zawału. Z psychologicznego punktu widzenia jest to zrozumiałe. Nie tylko lekarze, ale także nasi pacjenci żyją często w ciągłym niedoczasie i perspektywa spędzenia paru godzin na SOR, co zrujnuje strukturę ich planu dnia, często zniechęca chorych do sięgnięcia po telefon. Górale mówią, że trzeba mieć w życiu trzech przyjaciół – księdza, prawnika i lekarza. Abstrahując od księdza (nie każdy jest wierzący), to posiadanie znajomego lekarza, z którym można skonsultować objawy, a który w sytuacji idealnej powinien jeszcze znać pacjenta, jest rzeczą kapitalną. Teoretycznie taką role powinni odgrywać lekarze pierwszego kontaktu, ale jak to bywa – „miało być dobrze, a wyszło jak zwykle”. Polska jest na szarym końcu w Unii Europejskiej jeśli chodzi o liczbę lekarzy i pielęgniarek przypadających na 100 tys. mieszkańców i nie zanosi się, żeby w najbliższych latach zaszły tu jakieś znaczące zmiany.