Na urlopie rośnie ryzyko zawału serca. Ekspert: Nie bójmy się reagować, liczy się każda minuta

2022-08-08 9:24

Miało być beztrosko i przyjemnie, jest szpital i nerwy. Mimo, że statystyk dotyczących liczby zawałów doznawanych w trakcie urlopu próżno szukać w internecie, eksperci są zgodni: badania jasno pokazują, że zawał serca w trakcie urlopu wcale nie jest taki rzadki, jak mogłoby się wydawać. I mimo że jego przyczyny mogą być bardzo różne, nie zmienia się jedno: w przypadku zawału o życiu lub śmierci często decyduje czas, w jakim chory otrzyma pomoc.

Na urlopie rośnie ryzyko zawału serca. Ekspert: Nie bójmy się reagować, liczy się każda minuta
Autor: Getty Images

Wydawałoby się, że w trakcie urlopu, kiedy jedynym zmartwieniem jest to, o której godzinie wyjść na plażę, by znaleźć wolne miejsce, problemy z sercem nie powinny się zdarzać – bo przecież zostawiamy za sobą codzienny stres, pośpiech i nerwy. Tymczasem w mediach co jakiś czas pojawiają się informacje o osobach, które pogotowie zabrało z plaży prosto do szpitala z podejrzeniem zawału serca.

- Prace z dużych rejestrów, czy to z dużej elektronicznej bazy szwedzkiego rejestru SWEDEHEART (Swedish Web-System for Enhancement and Development of Evidence-Based Care in Heart Disease Evaluated According to Recommended Therapies), z rejestrów brytyjskich, czy też praca, ostatnio opublikowana przez badaczy z Toronto wyraźnie wskazują na to, że ryzyko zawału serca i zgonu z jego powodu jest wyższe w okresie urlopu: wakacji letnich i zimowych, a także w okresie świąt Bożego Narodzenia – potwierdza kardiolog, dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak z Oddziału Kardiologii Inwazyjnej I Katedry i Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

- Od kilku dekad mamy doniesienia wskazujące  na pewną sezonowość w zakresie ryzyka sercowo-naczyniowego. To ryzyko rzeczywiście jest wyższe latem i zimą, de facto przy ekspozycji na ekstremalne temperatury. - podkreśla ekspert.

Przegrzanie i odwodnienie to prosta droga do zakrzepów

Nie istnieje jeden urlopowy scenariusz, który znacząco zwiększałby ryzyko zawału – ani taki, dzięki któremu można byłoby go z całą pewnością uniknąć. Istnieją za to czynniki ryzyka, przed którymi przestrzegają kardiolodzy. Takich czynników jest niestety wiele.

- W lecie ryzyko zawału serca zwiększa przegrzanie i odwodnienie – wyjaśnia dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak. - Organizm w sposób naturalny próbuje sobie zrekompensować ekspozycję na wysokie temperatury i przeciwdziała przegrzaniu, na przykład zwiększając perspirację, czyli pocenie się. Za niedopuszczenie do przegrzania odpowiada przede wszystkim układ autonomiczny i układ sercowo-naczyniowy. W upalne dni, gdy pacjent jest długo narażony na ekstremalnie wysoką temperaturę, może dojść do dekompensacji krążenia, co objawia się zasłabnięciem, tachykardią, czyli zbyt szybkim biciem serca, a w przypadku skrajnego odwodnienia nawet zawałem serca lub zatorowością płucną – komentuje ekspert.

Jak dodaje: - Krew jest roztworem osocza, w którym znajdują się tzw. elementy morfotyczne – to między innymi czerwone i białe krwinki oraz płytki krwi, które odpowiadają za krzepnięcie krwi, co w normalnych warunkach, na przykład przy skaleczeniu, nas chroni. Jeśli jednak z powodu odwodnienia ten roztwór będzie ulegał coraz większemu stężeniu, wzrasta ryzyko tego, że dojdzie do wykrzepiania, czy to w zdrowej tętnicy wieńcowej, czy w tętnicy już uprzednio poddanej interwencji wieńcowej z implantacją stentu, czy w innej tętnicy, na przykład płucnej. - wyjaśnia ekspert. W naczyniu tworzy się wówczas mechaniczna blokada, która blokuje dopływ krwi do mięśnia sercowego.

- Brytyjscy naukowcy wykazali, że przy temperaturze powyżej 20 stopni Celsjusza każdy jej wzrost o kolejny jeden stopień zwiększa ryzyko zawału o około 2 proc. w ciągu następnych kilku godzin. Z kolei opublikowana niedawno praca kanadyjskich badaczy pokazuje, że groźne są również upalne noce. Tu z każdym stopniem Celsjusza ryzyko zawału i zgonu z jego powodu rośnie o około 3 proc, zwłaszcza u mężczyzn. - podkreśla dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak.

 Do zawału dochodzi w sytuacji, gdy w naczyniu pęka blaszka miażdżycowa, a następnie wokół niej formuje się zakrzep, który z kolei blokuje tętnicę, a tym samym – dopływ krwi do mięśnia sercowego.

- Interesujące badania zespołu z Uniwersytetu Harvarda, których wyniki opublikowano w Journal of American Heart Association, oficjalnym piśmie Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego wykazały, że patofizjologia zawału serca może różnić się zimą i latem. W przedstawionej analizie zawały spowodowane pęknięciem blaszki miażdżycowej częściej zdarzały się zimą, co może być związane ze skurczem tętnicy przy ekspozycji na niskie temperatury, a także z infekcjami – wyjaśnia dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak.

- Miażdżyca jest bowiem ogólnoustrojową chorobą zapalną, a gdy ktoś dodatkowo choruje np. na grypę, wtedy w przebiegu procesów zapalnych ryzyko destabilizacji blaszki miażdżycowej, jej pęknięcia i wykrzepiania krwi w naczyniu jest wyższe – komentuje ekspert. - Latem z kolei, co zaobserwowali ci sami badacze, częściej może dochodzić do erozji blaszki miażdżycowej, czyli jej owrzodzenia, co może mieć związek z odwodnieniem, nagromadzeniem składników morfotycznych krwi w okolicy ściany naczynia i uszkodzeniem śródbłonka naczyniowego. - dodaje.

Poradnik Zdrowie: Zawał serca - objawy, przyczyny, leczenie

Sercu na urlopie szkodzi też stres i ekstremalne zachowania

Urlop niekiedy wiąże się również z solidną dawką stresu, związaną przede wszystkim z samymi przygotowaniami.

Stres towarzyszy zwłaszcza dłuższej podróży - i nie jest w niej bynajmniej jedynym zagrożeniem, zwłaszcza, jeśli czeka nas lot samolotem. - Długotrwały lot wiąże się z wyższym ryzykiem powikłań sercowo-naczyniowych - przestrzega dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak.

- Przed taką podróżą, jak również w jej trakcie u każdego pacjenta konieczne jest odpowiednie nawodnienie, a w niektórych przypadkach, przy długotrwałych lotach, po konsultacji z lekarzem może być również wskazane przyjęcie leków przeciwkrzepliwych. – dodaje.  

Takie leki zwykle zalecane są osobom chorym na serce, które - jeśli nie ma ku temu wyraźnych przeciwwskazań - mogą latać samolotami, jednak przed dalszą podróżą powinny skonsultować się z lekarzem prowadzącym, który oceni, czy ich aktualny stan zdrowia na to pozwala. Taka konsultacja jest niezbędna zwłaszcza w przypadku osób, które już miały zawał serca i są po zabiegach angioplastyki wieńcowej lub przebyli operację pomostowania aortalno-wieńcowego (tzw. by-passy).

Ta grupa pacjentów zawsze powinna mieć też przy sobie leki stosowane na co dzień – nieprzerwane stosowanie ich jest niezbędne także w czasie podróży i urlopu – a także dokumentację medyczną. Warto na wszelki wypadek poinformować o swojej chorobie personel pokładowy, a w trakcie lotu co jakiś czas spacerować po samolocie i wykonywać podstawowe ćwiczenia nóg (np. zginać i rozprostowywać nogi), co chroni przed tworzeniem się zakrzepów.

- Można też powiedzieć, że urlop i wakacje to niekiedy czas przesady: czas ekstremalnych temperatur i czasem też ekstremalnych zachowań. Podejmowanie wysiłku fizycznego bez odpowiedniego treningu i przygotowania również może wiązać się z większym ryzykiem zawału serca czy nagłego zatrzymania krążenia. - kontynuuje ekspert.

Dotyczy to zwłaszcza osób, które na co dzień żyją mało aktywnie, większość czasu spędzając przy biurku. Na urlopie chcą nadrobić zaniedbania z wielu miesięcy - i nieszczęście gotowe. W takich przypadkach, co podkreśla ekspert, gwałtownie wzrasta ryzyko powikłań kardiologicznych - zwłaszcza wtedy, gdy ktoś taki trafia na wiele godzin na plażę, albo w upale uprawia sporty wymagające dobrej kondycji.

- Wysiłek fizyczny jest czymś, co my, kardiolodzy, bardzo zalecamy, zwłaszcza w obliczu narastającej epidemii otyłości. Jednak trening powinien być wprowadzany stopniowo i rozważnie. - mówi ekspert. Lepiej więc nie stawiać sobie poprzeczki zbyt wysoko, zwłaszcza przy ekstremalnych temperaturach.

Urlop to nie czas wakacji od leków

Błędem, który w przypadku osób mających problemy z sercem może stanowić wręcz poważne zagrożenie, i który bardzo niepokoi lekarzy, jest zaniechanie terapii na czas wyjazdu - mówi dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak.

Dlatego warto odpowiednio wcześnie sprawdzić, czy w czasie urlopu wystarczy nam leków i pamiętać, by je spakować, najlepiej z kilkudniowym nadmiarem. Jeśli będziemy spędzać wakacje w którymś z krajów Unii Europejskiej, można również na wszelki wypadek poprosić lekarza o wystawienie papierowej recepty transgranicznej, na której podstawie w razie problemów wykupimy leki w każdej aptece za granicą (są one wtedy pełnopłatne) - być może jednak trzeba będzie na nie trochę poczekać.

Lecąc samolotem, leki warto włożyć do bagażu podręcznego (o ile pozwala na to regulamin linii lotniczych) bo przecież zdarza się, że bagaż ginie na lotnisku i dopiero po kilku dniach jest dostarczany pod wskazany adres.  - Trzeba oczywiście pamiętać również i o tym, by przyjmować je zgodnie z zaleceniem lekarza. - zwraca uwagę ekspert.

Czasem lepiej zostać w domu

Nad wyjazdem powinny ponownie zastanowić się te osoby, które w ostatnim czasie czują się zdecydowanie gorzej. A przynajmniej przed takim wyjazdem odwiedzić lekarza. Zdarza się bowiem, że gorsze samopoczucie, nowe nietypowe dolegliwości w klatce piersiowej, czy obniżenie wydolności fizycznej to zapowiedź zbliżającego się zawału.

- Niektórzy pacjenci, u których dochodzi ostatecznie do zawału serca, obserwują u siebie wcześniej pogorszenie samopoczucia, nawracające, lecz samoistnie ustępujące dolegliwości w klatce piersiowej, czy upośledzoną tolerancję wysiłku fizycznego. To jest sygnał alarmowy, który warto zweryfikować. - podkreśla dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak.

- Tymczasem wcale nie tak rzadko zdarza się, że pacjenci, których czeka rodzinny wyjazd, często opóźniają konsultację z lekarzem lub wezwanie pomocy po to, by nie zepsuć planów rodzinie albo grupie, z którą jadą. To, niestety, wpływa na ryzyko zgonu z powodu nagłego zatrzymania krążenia. - ostrzega ekspert.

Dlatego warto przed wyjazdem zrobić profilaktyczny przegląd stanu zdrowia - podobnie, jak robimy przegląd samochodu przed dłuższą podróżą.

W przypadku zawału liczy się każda minuta

Zawał serca nie zawsze jednak daje o sobie znać na długo przed tym, gdy do niego dojdzie. Zdecydowanie częściej pojawia się znienacka - w trakcie zwiedzania, kąpieli w basenie, wygrzewania się na leżaku, czy chociażby wizyty w hotelowej restauracji. Jak go rozpoznać?

- Pacjent może nagle poczuć zamostkowy ból w klatce piersiowej, o charakterze gniotącym, zaciskającym, czasem piekącym, promieniujący nie tylko do lewego, ale też i do prawego barku, do żuchwy - i to są typowe objawy. Może im też towarzyszyć duszność. Ale zawał może też objawiać się nietypowo, zwłaszcza u kobiet, przyjmując formę tak zwanej maski brzusznej. Wtedy pojawia ból brzucha, wymioty. Zawał serca może też objawiać się zasłabnięciem - wyjaśnia dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak.

I dodaje, że zawał może przytrafić się nie tylko osobom starszym, przewlekle chorym (w tym na choroby zwiększające ryzyko incydentów sercowo-naczyniowych, takie jak cukrzyca typu 2), ale również osobom młodszym, które przez wiele lat żyły w poczuciu zdrowia.

- To szczególnie ważne, by zdawać sobie sprawę z takiego ryzyka, ponieważ w percepcji takich osób – to są często 40-sto, 50-latkowie – nie mieści się fakt, że być może mają właśnie pierwszy zawał w życiu. A zawały również u osób w tym wieku, przebiegają nieraz dramatycznie. Jeśli pomoc nie nadejdzie wystarczająco szybko, takiego chorego może być ciężko wówczas uratować - ostrzega lekarz.

I apeluje: - Ból, który trwa 10, 15, czy 20 minut nie jest bólem, który wymaga konsultacji z synem czy córką, ani nawet kontaktu z lekarzem rodzinnym, to ból, w którego przypadku trzeba pilnie wezwać pogotowie, niezależnie od kraju, w którym się znajdujemy.

A po czym poznać, że ktoś obok nas - partner, osoba siedząca na sąsiednim leżaku, przypadkowy turysta - właśnie ma zawał? To ważne, by pamiętać, że ból zawałowy jest zwykle silny, piekący, dławiący, gniotący lub ściskający. Jeśli pacjent trzyma się za klatkę i mówi, że się dusi, że brak mu tchu, to warto mieć na uwadze fakt, że u takiej osoby mogło dojść do zawału serca. - wyjaśnia ekspert.

W takiej sytuacji natychmiast trzeba wezwać pogotowie, a choremu udzielić pierwszej pomocy. - To szczególnie ważne, by tej pomocy nie odraczać, nie myśleć, że samo przejdzie. Jako kardiolog inwazyjny apeluję, by wzywać ją jak najszybciej. Gdy pacjent z zawałem trafia do szpitala, kardiolog musi udrożnić mu zablokowane naczynie - przeprowadzić prowadnik przez skrzeplinę, aby otworzyć naczynie i przywrócić prawidłowy przepływ krwi. Im wcześniej to zrobi, tym mniej mięśnia sercowego ulegnie martwicy. W konsekwencji zwiększa to szanse przeżycia pacjenta i obniża ryzyko poważnych powikłań takich jak niewydolność serca czy komorowe zaburzenia rytmu. - podkreśla dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak.

Znajomość zasad pierwszej pomocy może komuś uratować życie

Czekając na przyjazd pogotowia, choremu trzeba udzielić pomocy. Jej zasady są bardzo proste i zależą od tego, czy pacjent jest przytomny - czy nie.

- Osobę, która straciła przytomność, ale oddycha, należy ułożyć w pozycji bocznej ustalonej w oczekiwaniu na pogotowie. Jeśli natomiast pacjent jest nieprzytomny i mamy wątpliwości, czy oddycha, czy ma tętno, wówczas, wzywając pogotowie, trzeba to podkreślić, by zespół ratowniczy był odpowiednio przygotowany. Następnie zaczynamy resuscytację krążeniowo-oddechową: 30 uciśnięć klatki piersiowej na dwa wdechy. - tłumaczy lekarz. - Zgodnie z obecnymi rekomendacjami wdechy nie są obowiązkowe – jeśli ktoś ma wątpliwości lub opory, nie musi tego robić, absolutnie kluczowy jest masaż serca, gdyż same uciski klatki piersiowej powodują w pewnym stopniu wymianę powietrza w płucach. - dodaje.

Tam, gdzie jest AED, czyli automatyczny kardiowerter, defibrylator, coraz szerzej dostępny w miejscach publicznych, trzeba go użyć. Co istotne, naprawdę nie wymaga to specjalnych umiejętności. - Każdy może z niego skorzystać, trzeba po prostu pamiętać, że coś takiego jest. Te urządzenia wydają bardzo precyzyjne komunikaty pomagające skoordynować udzielaną pomoc. - tłumaczy ekspert.

Nieco inaczej wygląda sprawa w przypadku osób, które oddychają i są przytomne. - Takiego chorego kładziemy w pozycji półsiedzącej lub sadzamy w spokojnym miejscu, ważne, by nie ruszał się, nie wysilał. Kolejnym krokiem jest poluzowanie ciasnej odzieży tj. kołnierzyka, wszelkich zapięć po szyją. Wzywając pogotowie należy zadbać o to, by podać precyzyjną lokalizację, ponieważ skraca to czas, w jakim ratownicy docierają do takiej osoby. - podkreśla dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak.

Aktywność fizyczna jest lekiem sama w sobie. Kierunek dalszych podróży warto jednak omówić z lekarzem prowadzącym

Czy są kierunki, których osoby narażone na ryzyko incydentów sercowo-naczyniowych - na przykład z powodu cukrzycy typu 2 - zdecydowanie powinny unikać?

- To szeroko dyskutowane zagadnienie. Obecnie uważa się, że decyzja powinna być podejmowana indywidualnie z lekarzem prowadzącym, który zna stan chorego - zwłaszcza w przypadku pacjentów z wieloletnią cukrzycą czy po wielokrotnych interwencjach sercowo-naczyniowych, a także z niewydolnością serca, bo takie osoby najgorzej znoszą ekstremalne temperatury. W tej grupie chorych decyzje o podróżach w egzotycznych kierunkach powinna być w szczególny sposób wyważona i przemyślana wspólnie z prowadzącym kardiologiem. - wyjaśnia lekarz.

- Pacjentom niekardiologicznym trudno dawać jakiekolwiek rekomendacje, zwłaszcza, że my, jako kardiolodzy, zachęcamy wszystkich do aktywności fizycznej, nie dyskryminowałbym więc kierunków, które sprawiają pacjentowi satysfakcję, jeśli wysiłek, na przykład wędrówki po górach, jest zaplanowany i nie jest ekstremalny. W przypadku pacjentów kardiologicznych, którzy są pod specjalistyczną opieką, stosują dotychczas zalecone leczenie i są okresowo badani, nie ma przeciwwskazań do spędzania czasu w bardziej oddalonych regionach kraju czy Europy. - podsumowuje ekspert.

Dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak
Dr hab. n. med. Mariusz Tomaniak
Specjalista kardiolog, samodzielny operator kardiologii inwazyjnej z Pracowni Kardiologii Inwazyjnej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM, adiunkt naukowo-dydaktyczny w I Katedrze i Klinice Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultujący kardiolog w European Cardiovascular Research Institute w Rotterdamie. Zajmuje się m.in. opracowywaniem i wprowadzaniem do praktyki nowych, mniej inwazyjnych technik diagnostyki choroby wieńcowej. Jego zainteresowania naukowe koncentrują się na kardiologii inwazyjnej i diagnostyce obrazowej. Autor wielu artykułów i prac naukowych. W 2021 r otrzymał nagrodę Prezesa Rady Ministrów za osiągnięcia naukowe i i najlepszą rozprawę habilitacyjną w dziedzinie nauk medycznych.