Co jest groźniejsze - udar mózgu czy zawał serca? Prof. Filipiak wyjaśnia
Kardiolog prof. Krzysztof J. Filipiak zwraca uwagę na wyzwania w leczeniu udarów mózgu. Podkreśla, że w przeciwieństwie do zawałów serca - w przypadku których osiągnięto znaczną redukcję śmiertelności - udary mózgu nadal skutkują wysoką śmiertelnością, a często trwałym inwalidztwem. Obecnie za 38 proc. zgonów w Polsce odpowiadają choroby sercowo-naczyniowe.

"Choroby układu krążenia nadal są pierwszą przyczyną zgonów w Polsce" - wskazał ekspert, który jest także specjalistą chorób wewnętrznych, hipertensjologiem, farmakologiem klinicznym, prezesem Polskiego Towarzystwa Postępów Medycyny – Medycyna XXI. Dodał, że nic nie wskazuje na to, żeby przez następne dekady jakaś grupa schorzeń je wyprzedziła.
Obecnie za 38 proc. zgonów odpowiadają choroby sercowo-naczyniowe, podczas gdy choroby nowotworowe za 24 proc. Ważne jest jednak to, że do chorób sercowo naczyniowych zalicza się także udary mózgu. Co więcej – jak wskazał kardiolog - dzisiaj większym problemem niż zawały, stają się właśnie udary.
"Z zawałami dobrze sobie radzimy, potrafimy je dobrze leczyć, więc wydłużamy życie naszym pacjentom" – podkreślił prof. Filipiak. Wyjaśnił, że udary występują u ludzi dekadę, dwie dekady później niż zawał serca.
Dlatego choć udało się zredukować śmiertelność z powodu zawału serca, takich sukcesów nie mamy z udarami mózgu, które skutkują zgonem lub trwałym inwalidztwem i koniecznością opieki osób trzecich
- powiedział prof. Filipiak.
Co powoduje zawał serca i udar mózgu?
Prof. Krzysztof J. Filipiak wskazał, że udary mózgu i zawały serca mają dokładnie taką samą etiologię, czynniki ryzyka ich wystąpienia są identyczne.
To nadciśnienie tętnicze, zaburzenia lipidowe, cukrzyca, palenie papierosów oraz nadwaga / otyłość. W przypadku udaru niedokrwiennego mózgu dochodzi kilka innych czynników ryzyka – w tym niezdiagnozowane / nieleczone migotanie przedsionków
- podał specjalista.
Jego zdaniem, gdyby wyeliminować u każdej osoby te czynniki ryzyka – co zostało potwierdzone w różnych badaniach epidemiologicznych na świecie - ryzyko zawału bądź udaru zmniejszyłoby się o 90 proc.
Prof. Filipiak, zapytany o to, dlaczego polska medycyna gorzej radzi sobie z leczeniem udarów mózgu niż zawałów serca wyjaśnił, że w Polsce mamy fantastycznie zorganizowaną kardiologię inwazyjną, mamy jedną z najlepszych sieci pracowni hemodynamicznych w Europie i "możemy w szybkim czasie dowieźć pacjenta do pracowni kardiologii inwazyjnej w każdym miejscu Polski, otworzyć naczynie i leczyć przyczynowo ten zawał".
Jak leczy się udar mózgu?
W ocenie kardiologa, w przypadku udaru niedokrwiennego mózgu "też moglibyśmy pomyśleć o lepszym rokowaniu pacjenta, gdyby istniała sieć analogicznych 24-godzinnych ośrodków, gdzie byłyby wykonywane zabiegi w świeżym udarze mózgu".
Dodał, że aktualnie ośrodki, które uczestniczą w programie leczenia inwazyjnego udaru mózgu, "są na pewno nieadekwatne do skali występowania udarów mózgu, a samo środowisko neurologiczne w Polsce nie wykształciło jeszcze odpowiedniej liczby neurologów inwazyjnych".
Prof. Filipiak jest zdania, że neurologia powtarza ścieżki kardiologii, tylko z 30-, 40-letnim opóźnieniem.
"My kiedyś leczyliśmy zawał serca metodą leżenia w łóżku. Później mieliśmy niesamowity przełom, bo weszły do użytku leki trombolityczne, czyli jak czasem tłumaczę studentom, środki będące takim farmakologicznym 'kretem' podawanym do naczyń w celu rozpuszczenia zakrzepu na pękniętej blaszce" - wyjaśnił.
Zaznaczył, że tę epokę kardiologia ma już za sobą, bo kardiologia inwazyjna wyparła leczenia trombolityczne w świeżym zawale serca. "A neurologia stosunkowo niedawno weszła w fazę leczenia trombolitycznego, a dekadę leczenia inwazyjnego – w skali ogólnopolskiej – dopiero rozpoczyna" – spuentował ekspert.
