Nie wiemy, z czym walczymy. Wirusolog: raporty Ministerstwa Zdrowia to blaga

2023-11-06 17:07

Wreszcie ktoś powiedział głośno to, o czym lekarze dyskutują nieoficjalnie od kilku tygodni. Jesteśmy kompletnie nieprzygotowani na kolejną falę zakażeń koronawirusem. Zaglądanie do statystyk Ministerstwa Zdrowia to właściwie strata czasu. Testujemy w Polsce niemal wyłącznie pacjentów hospitalizowanych, nie różnicujemy mutacji, a szczepionki dają już minimalną ochronę nielicznym. Na co liczymy w takim razie? Zapewne na szczęście, traf, że żaden mutant nie okaże się naprawdę groźny.

Nie wiemy, z czym walczymy. Wirusolog: raporty Ministerstwa Zdrowia to blaga
Autor: GettyImages

Na profilaktykę covidową i leczenie pacjentów wydaliśmy w Polsce gigantyczne pieniądze. W opinii Najwyższej Izby Kontroli ogromne środki zostały po prostu zmarnowane. Nie mamy wiedzy o krążących w Polsce wariantach SARS-CoV-2, nie znamy skali zakażeń, a szczepionki już przestały działać. Wirus cały czas mutuje, być może przymierza się do kolejnego śmiercionośnego ataku, a my jesteśmy bezradni, niczym dzieci we mgle (niekoniecznie covidowej). O tym wszystkim w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" mówił dr Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog i mikrobiolog.

Niewydolność serca, zawał, udar. Polacy zmagają się z powikłaniami po groźnej infekcji

Testy na COVID-19 właściwie tylko w szpitalach

Jeszcze niedawno Ministerstwo Zdrowia mówiło o znaczeniu powszechnego testowania i miało zapewniać testy lekarzom pierwszego kontaktu - nie tylko na covid, ale też na grypę. Dziś temat już praktycznie nie istnieje.

- To, co mówi ministerstwo na temat nowej liczby zakażeń, to, niestety, blaga, a raporty od dawna są fikcją. Testowane są jedynie osoby hospitalizowane, które dopiero w szpitalach zostały przebadane w kierunku COVID-19 - podkreśla w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" dr Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog.

Od co najmniej roku funkcjonujemy już tak, jakby covid nigdy nie istniał. Polska nie ma systemu przyjmowania danych z indywidualnych testów antygenowych.

- W tym momencie właściwie nie wiemy, jakie warianty wirusa są najbardziej rozpowszechnione w kraju -podkreśla specjalista.

Przypomnijmy, że w grę wchodzi co najmniej trzech sprawców infekcji: Eris, Pirola i nowy przybysz z USA: HV1.W zasadzie każdy wariant może położyć cię do szpitala lub zabić, jeśli jesteś w grupie ryzyka. I każdy może zmutować tak, że zacznie stanowić powszechne zagrożenie. My jednak nie przewidzimy nadejścia większego zagrożenia, bo go wcale nie znamy.

COVID-19: skąd brać wiarygodne dane?

Wg doktora Dzieciątkowskiego, nie mamy nic poza spekulacjami. By uzyskać miarodajne dane z Polski, musielibyśmy właściwie cały system postawić na nowo. Podwarianty koronawirusa mutują, a my nie monitorujemy zakażeń

- Od co najmniej roku nie ma systemu przyjmowania danych z indywidualnych testów antygenowych. Nawet gdybyśmy chcieli zrobić sobie test, to i tak nie mamy gdzie zgłosić dodatniego wyniku - podkreśla wirusolog.

Polska nie zgłasza do Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób danych na temat sekwencjonowania próbek. To oznacza, że w tym momencie nie wiemy, jakie warianty wirusa są najbardziej rozpowszechnione w kraju.

COVID-19: co ze szczepieniami?

Szczepiłeś się, więc jesteś lepiej chroniony i najpewniej unikniesz przynajmniej groźnych powikłań. Niestety, w tej kwestii ekspert także nie ma dobrych wieści:

- Jeśli chodzi o szczepienia, to one są już całkowicie zdezaktualizowane. W tym momencie poziom protekcji społeczeństwa jest minimalny. Szczepienia przypominające powinny być przyjmowane co mniej więcej 9–12 miesięcy - podsumowuje dr Tomasz Dzieciątkowski.

Na pocieszenie pozostaje nam wiara, że koronawirus zachowa się standardowo i nie zmutuje w wyjątkowo zjadliwy sposób. Historia jednak uczy, że kolejne, nieraz groźniejsze od poprzednich, fale zakażeń zabójczymi patogenami przychodziły po kilku latach od pierwszego ataku. Wszystko jest zatem możliwe.