4 lata temu WHO ogłosiła pandemię. Tak zaczęło się "covidowe szaleństwo"
To już tylko historia. 11 marca 2020 roku Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła pandemię COVID-19. Strach jednak narodził się parę miesięcy wcześniej i okazał się uzasadniony. Pamiętasz początki? Narastający niepokój, nieraz wręcz obsesyjne śledzenie informacji, spekulacje, co nas czeka... Jakieś wnioski po 4 latach?
Niemal każdy, kto przeżył światową epidemię COVID-19, ma swoje osobiste, unikalne doświadczenia z nią związane, prywatne dramaty, traumy, czasem anegdoty. Zarazem pamięć ludzka jest zawodna. Zacierają się fakty, wydarzenia, którymi wtedy żył świat.
Pamiętasz, kto ujawnił światu, co dzieje się w Wuhan? Jak to się dla niego skończyło? Pytanie, czy to w ogóle ma jakieś znaczenie wobec piekła, które miało się jeszcze później rozpętać. Może choćby dla historyków, analityków, bo przecież jakieś wnioski powinniśmy wyciągnąć.
2019-nCoV - to jeszcze nie nasz problem
17 listopada 2019 roku został odnotowany oficjalnie pierwszy przypadek zakażenia SARS-CoV-2 (początkowo wirus nazywano 2019-nCoV). Infekcja stwierdzono u 55-letniego mieszkańca prowincji Hubei (Chiny). Świat się jednak o tym nie dowiedział. Ta informacja nie trafiła do mediów, nawet na ostatnie strony gazet.
Dopiero niemal półtora miesiąca później, 30 grudnia, 34-letni okulista Li Wenliang z Wuhan Central Hospital wysłał na czacie ostrzeżenie do lekarzy, żeby nosili odzież ochronną. Jego zdaniem siedem przypadków zapalenia płuc w szpitalu niepokojąco przypominało SARS, przyczynę epidemii w 2002 roku.
Ta informacja również nie zelektryzowała światowej opinii publicznej. Wcześniejsze epidemie koronawirusowe (SARS, MERS) nie szerzyły się swobodnie w rozumieniu Europejczyka czy Amerykanina. Zagrożenie nie wykraczało realnie poza Azję, a tam sytuację w miarę szybko opanowywano lub skutecznie tuszowano. To światu wystarczało.
Kto wtedy mógł przypuszczać, że 7 lutego odważny demaskator pandemii już nie będzie żył, pokonany przez COVID-19. Wcześniej przecież młody lekarz, przymuszony przez chińskie władze, przepraszał za "rozsiewanie plotek" na temat nowego wirusa.
2020 rok - przed ogłoszeniem pandemii
A jednak już w styczniu zaczęło się robić nerwowo. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) 9 stycznia uznała, że czas powiadomić świat o tajemniczym zapaleniu płuc, związanym z zakażeniem nieznanym koronawirusem, które szerzy się w chińskim mieście Wuhan.
Zaledwie 3 dni później Chiny udostępniły reszcie świata sekwencję genetyczną nowego koronawirusa, a 13 stycznia stwierdzono już oficjalnie pierwsze zakażenie nowym koronawirusem poza Chinami - w Tajlandii.
W USA pierwszy przypadek zakażenia nowym koronawirusem stwierdzono 21 stycznia.
Gdy dwa dni później doszło do wydarzenia bez precedensu – całkowicie zamknięto chińskie 5-milionowe miasto Wuhan - świat zaczął się już bać na poważnie. Następnego dnia koronawirus już oficjalnie był w Europie. Zakażenie stwierdzono u 48-letniego mieszkańca Bordeaux (Francja).
11 lutego Międzynarodowy Komitet ds. Taksonomii Wirusów (International Commitee on Taxonomy of Viruses) nazwał nowego koronawirusa oficjalnie SARS-CoV-2, a WHO chorobę wywołaną przez niego - COVID-19 (Corona - Virus - Disease - 2019).
Pandemia dezinformacji - kiedy zaczęła się pandemia koronawirusa
Na początku marca usłyszeliśmy o pierwszym oficjalnym zakażeniu nowym koronawirusem w Polsce, w Zielonej Górze. Pacjent zero, który miał przywieźć wirusa z Wielkiej Brytanii, dość szybko doszedł do siebie, później ofiarował swoje osocze dla chorych (wówczas wierzono, że to może być skuteczny lek dla zakażonych).
10 marca doczekaliśmy się pierwszych oficjalnych obostrzeń w Polsce: odwołano imprezy masowe zaplanowane w przestrzeni otwartej ≥ 1000 uczestników i ≥ 500 osób dla wydarzeń odbywających się w przestrzeni zamkniętej.
Dzień później Światowa Organizacja Zdrowia uznała oficjalnie epidemię COVID-19 za pandemię.
Z dnia na dzień polowanie na wszelką informację narastało. Jej ewentualna wiarygodność zaczęła mieć drugorzędne znaczenie. Niestety, nawet światowi decydenci przekazywali informacje o wątpliwych podstawach naukowych.
Kto dziś jeszcze pamięta, że WHO początkowo ZNIECHĘCAŁO do noszenia maseczek ochronnych, twierdząc, że nie są barierą dla wirusa? Wszelkie sugestie, że wirus może nie być pochodzenia naturalnego, że nie ma podstaw, by wiązać jego pojawienie się z targiem w Wuhan i łuskowcami, traktowano niemal jak szarlatanerię. Tymczasem do dziś nie ma pewności, że to nie był uciekinier z laboratorium, a nawet zamach.
Powszechną praktyką stało się publikowanie w mediach mainstreamowych wniosków z nierecenzowanych badań, luźnych obserwacji, eksperymentów bez randomizowanej próby etc. Chcieliśmy być szybsi od koronawirusa, a to przecież nie było możliwe.
Świat po 11 marca 2020 roku
Z każdym dniem pogrążaliśmy się w chaosie. Początkowo sami się izolowaliśmy, nawet wtedy, gdy realne ryzyko zakażenia było niewielkie. Z czasem przestaliśmy się bać, chociaż choroba zabijała tysiące ludzi.
Najpierw modliliśmy się o lek i szczepionkę i domagaliśmy się jasnych zasad przy szczepieniach, gdy to wreszcie stało się możliwe (8 grudnia 2020 roku w Wielkiej Brytanii pierwsze szczepienie poza badaniem klinicznym, w Polsce wczesną wiosną 2021 r.). Potem okazało się, że dla wielu rodaków szczepienia są gorsze od koronawirusa i nie chce pomóc nawet loteria z dużymi nagrodami.
5 maja 2023 r. oficjalnie na świecie zakończyła się pandemia SARS-CoV-2. W Polsce na ostateczne zniesienie zagrożenia epidemicznego czekaliśmy wtedy do wakacji.
Do 2023 roku koronawirus oficjalnie zabił 7 mln ludzi na świecie, w Polsce ok. 200 tysięcy osób. Wiele wskazuje na to, że ta historia nie ma końca - regularnie mutujący i lekceważony wirus zapewne nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.