HMPV kolejnym zagrożeniem z Chin? Nowa pandemia może zacząć się gdzie indziej
Od wybuchu pandemii niemal każda wzmianka o zagrożeniu ze strony wirusów może wywołać reakcje niewspółmierne do zagrożenia. W zasadzie to dobrze, że nie lekceważymy już chorób zakaźnych, nawet tych pozornie łagodnych, ale zamiast strachu przydałaby się wiedza i korzystanie z niej. Wróg nie musi być wirusem ani przyjść z Chin.
Od kilku dni doniesienia z Chin o wirusie HMPV powoli rozpalają wyobraźnię. Nie jest prawdą, że to zupełnie nowe, nieznane światu zagrożenie. Już w 2018 roku, według szacunków Lancet Global Health, wśród dzieci do lat 5. doszło do 14 milionów zakażeń, z czego 600 tys. wymagało hospitalizacji.
Dlaczego to szacunki i dotyczą najmłodszych? Metapneumowirus (HMPV) nie jest standardowo różnicowany - badania w jego kierunku przeprowadza się w warunkach szpitalnych, czyli u osób, u których przebieg zakażenia jest ciężki. Taki grozi przede wszystkim dzieciom w przypadku tego wirusa dróg oddechowych.
U osób szczególnie podatnych, osłabionych itd. zawsze istnieje ryzyko powikłań. Wirusów przeziębienia mamy ok. 200, a każdy z nich w pewnym sensie zwiększa ryzyko powikłań, zawału, może wymknąć się spod kontroli u danego pacjenta.
Szukając jednak kandydatów na sprawców pandemii, świat przygląda się tym zagrożeniom, które zagrożą znacznej części populacji - będą łatwo się szerzyć przez znaczną zaraźliwość i powszechny brak odporności na zagrożenie. Czyli?
Wirusy i bakterie - jak jeźdźcy apokalipsy
Nim świat usłyszał o SARS-CoV-2, wirusie odpowiedzialnym za pandemię choroby COVID-19, naukowcy wielokrotnie przewidywali i zapowiadali, że ludzkość musi być przygotowany na pojawienie się takiego zagrożenia mikrobiologicznego, które może zagrozić naszemu gatunkowi, zdestabilizować świat ekonomicznie etc.
Jakie cechy musi spełniać taki wróg, żeby zagrozić ludziom? Jest ich co najmniej kilka, ale istotna jest zdolność do masowego szerzenia i stosunkowo łagodny przebieg choroby u większości zakażonych lub długi okres do pojawienia się objawów. Dlaczego? Gdyby choroba od razu wszystkich zakażonych ścinała z nóg, kto zakażałby następnych?
To jednak nie wszystko.
- Zagrożenie powinno być nowe, żeby agresora nie rozpoznał układ odpornościowy
- Jeśli nie jest nowe, to powinno być zapomniane lub zlekceważone - powód jak wyżej
- Na frontalny atak mikrobowi powinny pozwolić nowe, sprzyjające okoliczności, na które sam człowiek w krótkim czasie nie ma wpływu, nie przeprowadzi korekty, np. zmiana klimatu
- Wirus lub bakteria powinna przejść zmianę, która sprawi, że nasz układ odpornościowy okaże się niespodziewanie bezradny, np. lekooporność, mutacje.
Oto poważni kandydaci na sprawców pandemii.
1. Choroba X, czyli nowe zagrożenie
Każdego dnia swój marsz przez świat może rozpocząć nowy wirus czy bakteria i zagrozić naszemu gatunkowi, bo wobec nieznanego zagrożenia bezbronny jest nasz układ immunologiczny.
Nie ma szczepionki, nie ma odporności populacyjnej, jest swobodne szerzenie się patogenu i eliminowanie słabszych jednostek, a bywa i tak, że pozornie zdrowych, silnych, w zależności od zjadliwości agresora.
Właśnie tego doświadczyliśmy w przypadku SARS-CoV-2.
Wciąż nie mamy ostatecznej pewności, skąd wziął się w Wuhan. Czy jest możliwe, że wcale nie był taki nowy, krążył od jakiegoś czasu, a nagle trafił na podatny grunt? Oczywiście, ale nie ma to żadnego znaczenia. Dla większości z nas był obcy, nowy i szalenie niebezpieczny.
Czy taki może być HMPV? Niewykluczone, chociaż na razie nic na to nie wskazuje. Rok temu też nim straszono, a szpitale wypełniły się chorymi. taki to już sezon...
2. Zapomniany wróg, czyli choćby koklusz
Ospa prawdziwa, krztusiec, polio, odra - jeszcze parę lat temu wydawało się, że to choroby, o których ludzkość, a przynajmniej jego znacząca część, może zapomnieć. Śmiertelni wrogowie od lat są bezradni, bo nas chronią szczepienia.
W zasadzie to prawda, ale jest jeden haczyk, a właściwie dwa. Po pierwsze trzeba się szczepić. Po drugie stosować dawki przypominające, bo z wiekiem ochrona słabnie.
Coraz częściej nie robimy ani jednego, zaniedbując własne dzieci i ich szczepienia obowiązkowe, ani drugiego, nawet nie znając zalecanego kalendarza szczepień dla dorosłych.
W Polsce rokrocznie obserwujemy po kilka tysięcy przypadków u osób, które albo nie były szczepione, albo odporność poszczepienna wygasła i to dotyczy głównie osób dorosłych
ostrzegał, zachęcając do ponownych szczepień już niemal rok temu, dr Paweł Grzesiowski, Główny Inspektor Sanitarny, immunolog i ekspert w dziedzinie profilaktyki zakażeń.
I co? Koklusz szerzy się coraz śmielej. Kolejne zapomniane choroby mogą iść w jego ślady. Zwłaszcza te, które już pokazały w historii, że mogą poważnie zaszkodzić populacji człowieka.
Problem nie tylko dzieci. Zobacz:
3. Egzotyczne zagrożenia o większym zasięgu
Niektóre wirusy, bakterie i pierwotniaki nie lubią ostrej zimy. Te jednak przestają być przeszkodą w związku ze zmianami klimatycznymi. Jeszcze niedawno Gorączkę Zachodniego Nilu trzeba było przywieźć z urlopu, dziś najpewniej rodzime komary mogą już roznosić wirusa i spotkasz je choćby w stolicy.
Ten wirus akurat zazwyczaj nie jest bardzo niebezpieczny, kończy się na objawach grypopodobnych, ale wg ekspertów otwierają się nasze klimatyczne granice dla dengi czy malarii.
Strachy na lachy? W 2020 roku nikt nie chciał wierzyć, że epidemia w Chinach pochłonie miliony ofiar na całym świecie.
4. Niebezpieczni mutanci
- Jeśli nie zrobimy czegoś, by zapobiec powszechnej lekooporności bakterii spowodowanej nadużywaniem antybiotyków, w niedalekiej przyszłości staniemy się znowu tak bezradni wobec ich, jak przed wynalezieniem antybiotyków - ostrzega WHO.
Oporne szczepy E.coli, pałeczki zapalenia płuc i pneumokoków oraz gronkowca złocistego już zabijają miliony ludzi, a będzie tylko gorzej. Do 2050 roku ofiar ma być 10 mln rocznie.
Do kompletu mutujące wirusy jak COVID-19 czy grypa wciąż nie powiedziały ostatniego słowa. Kto wie - może właśnie teraz dochodzi do wyjątkowo zjadliwej mutacji, która stanie się dominującą, a wirus będzie mógł się szerzyć swobodnie, bo rezygnujemy ze szczepień.
Odporność populacyjną łatwo stracić. W zależności od patogenu wystarczy, że kilka-kilkanaście procent populacji przestaje być chroniona, a zagrożenie realnie rośnie.
To nie straszenie, tylko fakty. Może jeszcze nie w tym roku wybuchnie kolejna bomba biologiczna, ale realne zagrożenie jest zawsze.