Kłykciny kończyste - czy warto szczepić się po zarażeniu HPV [Porada eksperta]
Około czterech miesięcy temu pierwszy raz odwiedziłam gabinet ginekologiczny (mam 21 lat), gdyż rozpoczęłam współżycie i chciałam kontrolować moje zdrowie. Lekarka powiedziała mi wtedy, że jestem zarażona wirusem brodawczaka narządów płciowych. Bardzo mnie to zaniepokoiło. Tym bardziej, że usłyszałam od lekarza, że może to prowadzić do raka szyjki macicy i trzeba się tego koniecznie pozbyć, bo w razie ewentualnej ciąży, dziecku podczas porodu może stać się krzywda. Przypisano mi tabletki przeciwzapalne przed pierwszą cytologią i kazano mi przyjść za miesiąc. Przyszłam i pobrano mi materiał do cytologii. Przy tej wizycie powiedziałam Pani doktor, że mój chłopak był u wenerologa i nie ma objawów, a i u mnie nie rozwinęły by się one w tak krótkim czasie aż do tego stopnia. Usłyszałam, że ja mogłam zarazić się przez seks oralny, a mój chłopak może być nosicielem, a jego organizm zwalczył wirusa. Po kolejnym miesiącu mogłam już odebrać wyniki. W gabinecie ulżyło mi, bo moje wyniki były "najlepsze z możliwych". Spytałam więc o te kłykciny. Lekarka zaproponowała szczepienie. Powiedziała, że nie jest to oficjalna metoda leczenia, ale ona widzi u swoich pacjentek rezultaty, że organizm lepiej radzi sobie z wirusem i ostatecznie go zwalcza. Odmówiłam, gdyż nie było mnie wtedy stać na szczepienie i nie byłam pewna, czy w ogóle mi to pomoże, skoro już jestem zarażona wirusem. Przypisano mi płyn o nazwie Condyline. Lekarka nie poinformowała mnie o działaniu leku, sposobie stosowania, ani czasie. Uznałam więc, że to jakaś maść, czy tabletki. Po zakupie leku przeczytałam całą ulotkę. W moim przypadku nakładanie go było problematyczne i nie miałam pojęcia, jak nałożyć go na kłykciny, które znajdowały się wewnątrz pochwy. Używałam go przez 3 dni, jak zalecono w ulotce i tylko na zmiany występujące na zewnątrz. Pojawiły się zaczerwienienia, które przypominały ranki i czułam piekący ból. W ulotce podano, aby płyn nakładać precyzyjnie, ale u mnie nie było to możliwe, a przynajmniej ja sama nie byłam w stanie tego zrobić. Poczytałam trochę na różnych stronach internetowych o moim problemie. Czytałam o bezbolesnym zabiegu zamrażania i o innych lekach, ponoć łatwiejszych w aplikacji i łagodniejszych. Udałam się ponownie do ginekologa, który powiedział mi, że nie da rady tego zrobić precyzyjnie, to zawsze boli, wszystko boli. Po zamrażaniu też boli. Można między bajki włożyć, że nie. Spytałam, czy można zrobić coś z tymi kłykcinami wewnątrz. Na nich zależy mi głównie dlatego, że podczas stosunku zaczęłam odczuwać ból. Zaprzestałam więc uprawiania seksu do czasu, aż pozbędę się kłykcin. Jednak odpowiedź mnie rozczarowała: tych wewnątrz nie można tym płynem potraktować, ich się nie usunie, bo mało kto się w to bawi, z czasem może organizm sam zacznie je zwalczać i zaczną znikać. Zamrażanie jest bardzo drogie, wydam kupę pieniędzy, a i tak nie zwalczę wirusa - lepiej się zaszczepić. I nie mam co się tak przejmować, bo to nie jest wirus wysokoonkogenny - to wszystko słowa Pani doktor. Polecono mi znowu spróbować używać tego płynu tylko na te kłykciny na zewnątrz. Wszystko to mnie niepokoi. Trudno mi uwierzyć, że nikt nie "bawi się w usuwanie tych wewnątrz". Mój partner jest gotowy zapłacić za szczepionkę, ale najpierw chcę mieć pewność, że to w ogóle ma sens. I czy naprawdę nie ma innego sposobu na pozbycie się tego świństwa? Martwi to zarówno mnie, jak i mojego partnera, dlatego proszę o radę i odpowiedzi na moje pytania. Wszystko to, co powiedziała mi moja lekarka wydaje mi się niespójne. Najpierw straszy mnie rakiem i zarażeniem dziecka, a potem mówi, żebym się nie przejmowała. Boli mnie podczas stosunku i słyszę, że będzie boleć i nie mogę tego usunąć. Mogę tylko liczyć na to, że mój organizm to zwalczy. Albo zaszczepić się na wirusa, którym już jestem zarażona. Co mam zrobić? Czy to wszystko prawda, czy powinnam poszukać innego lekarza?
Szczepionki przeciwko wirusowi HPV chronią przed zakażeniem kilkoma typami onkogennymi wirusa. Te typy wirusa, które powodują brodawkowaty rozrost rzadko są onkogenne. Z tym, że badania wykazują, że szczepienia mogą również zmniejszać ryzyko rozwoju niektórych typów nieonkogennych wirusa HPV.
Nikt jednak nie odpowie Pani na pytanie, czy jeśli Pani się obecnie zaszczepi, pomoże to zwalczyć obecne zakażenie. Nie sądzę, że tal się stanie, ponieważ nie ma skutecznego leczenia przeciwwirusowego w przypadku zakażenia wirusem HPV. Usunięcie zmian spowoduje jedynie, że ich nie będzie, ale nie zwalczy się wirusa.
Naturalny przebieg zakażenia jest bardzo różny. Wirus może przebywać w formie uśpionej przez wiele lat, nie dając żadnych objawów. Zakażenie wirusem HPV może objawić się wiele lat po dostaniu się wirusa do organizmu. Istnieją możliwości przeprowadzenia badań w kierunku zakażenia wirusem HPV. Badania te wykrywają kilkanaście typów wirusa. Zakażenie HPV jest bardzo istotnym czynnikiem ryzyka raka szyjki macicy, sromu i pęcherza moczowego i dlatego warto się zaszczepić. Szczepić się powinni również chłopcy.
Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza.
Inne porady tego eksperta