Pozycja misjonarska i podwójny ORGAZM - czyli dostrojone spółkowanie
Chcesz by twoja partnerka miała orgazm w tym samym momencie co ty? Nic nie stoi na przeszkodzie. Pozycja misjonarska będzie do tego celu najlepsza. Skorzystaj z techniki dostrojonego spółkowania (CAT). Dlaczego dostrojonego? Bo ułatwia wspólne osiągnięcie orgazmu.
Spis treści
- Orgazm: to nie pochwa jest źródłem rozkoszy
- Orgazm: nieustający kontakt z jej łechtaczką
- Stymulacja łechtaczki w pozycji misjonarskiej
- Jednoczesny orgazm
Każdy seksuolog powie, że nieważne w jakiej to robicie pozycji, ważne, żeby było przyjemnie. I jeśli najlepsze orgazmy przeżywacie w pozycji klasycznej, to może nie warto zawracać sobie głowy trenowaniem tych, o których przeczytacie w Kamasutrze. Z drugiej strony, czasami macie ochotę zrobić coś szalonego, pójść na całość. I można tego dokonać, niekoniecznie odwiedzając wcześniej sex shop. Mało tego, do takich łóżkowych szaleństw wcale nie nie trzeba być cyrkowcem.
Dla wszystkich, którzy lubią kochać się twarzą w twarz, w pozycji misjonarskiej, idealna będzie pozycja CAT (Coital Alignment Technique), czyli technika dostrojonego spółkowania. To pozycja niezwykle podniecająca, dostarczająca cudownych wrażeń. Klasyczna, ale dużo, dużo bardziej urozmaicona.
Orgazm: to nie pochwa jest źródłem rozkoszy
Jak pokazują badania, przeprowadzane niezależnie w wielu krajach, niespełna 30 proc. kobiet przeżywa orgazm w rezultacie stosunku pochwowego. Seksuolodzy na tej podstawie wysnuli wniosek, że widocznie pochwa nie została stworzona do tego, żeby jej penetracja kończyła się wielkim wybuchem. Ta teoria jest zresztą jak najbardziej wzmocniona naukowo: w pochwie znajduje się bardzo niewiele zakończeń nerwowych, których przeznaczeniem jest odbieranie bodźców dotykowych. Owszem, bez niej penis nie mógłby robić tego, w czym czuje się tak dobrze, ale to za mało, żeby doprowadzić kobietę do superorgazmu.
Najwięcej zakończeń nerwowych, odpowiedzialnych za odbiór i przekazywanie bodźców seksualnych u kobiety znajduje się w łechtaczce i jej okolicach. W samej tylko żołędzi, czyli kilkumilimetrowym koniuszku, jest ich, aż trudno to sobie wyobrazić, ok. 10 tysięcy! A jeśli do tego dodać zakończenia nerwowe, mieszczące się w wargach sromowych, odcinku między kroczem a odbytem, wejściu do pochwy, to pole manewru wydaje się wręcz nieograniczone.
Polecany artykuł:
Orgazm: nieustający kontakt z jej łechtaczką
Technika CAT zakłada, że mężczyzna, a dokładnie jego penis, podczas stosunku powinien cały czas utrzymywać kontakt z jej łechtaczką. A żeby to było możliwe, on opiera swoje ciało bardziej na niej albo obok niej, zamiast, co pewnie robi zazwyczaj w pozycji klasycznej, głównie na łokciach czy przedramionach. Bo wtedy dochodzi do wytrysku wolniej, tym samym stosunek ulega wydłużeniu. To z kolei prowadzi do wspólnego orgazmu.Stały kontakt z jej łechtaczką zapewni mu tzw. "wysoki dosiad". Polega to na tym, że mężczyzna tak wchodzi w partnerkę, żeby podstawa jego penisa stykała się z jej łechtaczką. I, co bardzo ważne w tej technice, kontakt z nią nie może ustawać. Oczywiście on także ma z tego pocierania przyjemność, bo przecież członek jest również cały czas pobudzany.
Stymulacja łechtaczki w pozycji misjonarskiej
W tej technice głęboka penetracja nie jest głównym celem, ale też nie jest tak, że nie można jej osiągnąć. Wystarczy, że partnerka nieco zmieni ułożenie i już jego członek sięga głębiej. Np. gdy ona oplecie go nogami, opierając kostki na jego łydkach. Może być też i tak, że w pewnym momencie ona znajdzie się na górze (oczywiści bez wysuwania penisa), ale wciąż w pozycji leżącej. Stając się wówczas stroną bardziej aktywną, może dawkować mu rozkosz, nadziewając się na niego raz płyciej, raz głębiej. Głębszą penetrację zapewni ponadto podłożenie pod dolną część pleców partnerki poduszki. Natomiast jeśli ona woli jeszcze bardziej energiczną stymulację łechtaczki, może wyprostować maksymalnie nogi i wsunąć je pod nogi partnera. Bo w tym ułożeniu penetracja co prawda będzie płytsza, ale stymulacja "guziczka" wprost niesamowita.
Jednoczesny orgazm
Choć równoczesny orgazm nie powinien być celem samym w sobie, to jednak jednoczesne dojście na szczyt daje odlotowe doznania. I w technice CAT jest to jak najbardziej możliwe. W sex shopach są specjalne zestawy do składania, tzw. Loving Angles (można je również zamawiać przez internet). To coś w rodzaju klinów z plastiku, które odpowiednio się ze sobą zestawia i podkłada pod partnerkę. Tak, by jej miednica miała maksymalną styczność z miednicą partnera, co daje jemu możliwość głębszej penetracji, a jej silniejsze pobudzanie łechtaczki. Kliny sprawiają bowiem, że ona bardziej nachyla się w górę i do przodu, przy czym jej plecy muszą być podparte. Ale nie musisz od razu kupować Loving Angles. W tej roli znakomicie mogą wystąpić poduszki, dzięki którym również będziecie w stanie tak połączyć swe ciała, żeby utworzyły ukośną konstrukcję, idealną dla techniki CAT.
Porady eksperta